Discover millions of ebooks, audiobooks, and so much more with a free trial

Only $11.99/month after trial. Cancel anytime.

Śniąca IX ~ Złoty Eliksir Nieśmiertelności: seria "Śniąca", #9
Śniąca IX ~ Złoty Eliksir Nieśmiertelności: seria "Śniąca", #9
Śniąca IX ~ Złoty Eliksir Nieśmiertelności: seria "Śniąca", #9
Ebook368 pages4 hours

Śniąca IX ~ Złoty Eliksir Nieśmiertelności: seria "Śniąca", #9

Rating: 0 out of 5 stars

()

Read preview

About this ebook

Konsekwencje zmian linii czasowych trwają nadal. Odpowiedzialność wyboru spoczywa na Jasmin. Jej sny stają się chaosem, z którego ma uprząść swoją rzeczywistość. Co liczy się bardziej: tworzenie w świecie czy w snach? Wzmocnione zdolności Jasmin ukazują, jak ludzie plączą własne ścieżki oraz że klątwy nie należą tylko do starożytnego Egiptu, są obecne w prawie każdej rodzinie, oczekując na ich zdjęcie. Wymiary równoległe coraz bardziej nakładają się w życiu Jasmin organizującej kurs cudów w Hadze. Czy czeka ją rozstanie z Wilhelmem już od roku mieszkającym w Niemczech, czy też przeprowadzka do niego. Jasmin śni… kupując sobie… czas. Sara natomiast postanawia odejść. Co wspólnego ma z tym złoto, Jasmin nie chce wiedzieć, próbując odwieść Sarę od głupiego, według niej, pomysłu…

 

LanguageJęzyk polski
Release dateFeb 24, 2023
ISBN9798215052310
Śniąca IX ~ Złoty Eliksir Nieśmiertelności: seria "Śniąca", #9
Author

Joanna M. Pilatowicz

Joanna M. Pilatowicz is an adult's coach, dancer, dance teacher, choreographer, author, abstract painter, and recording artist. She has lived in Poland, The Netherlands and currently resides in Germany.  Her master thesis, "Expansion Through Dance," explored the concept of using dance as a healing media, positively influencing not only body, but mind and soul as well.  Life in the Netherlands inspired her to write her first short stories, in Polish language, hiding some of observed reality behind the veil of fantasy. As she says, "Passing the borders of reality, I would say I am entering the world of fantasy, dreamland, and paranormal; however it is all still connected to everyday life." "I was always drawn by what's invisible to a human eye. At the same time, probably from a desire to understand my own Self and motives more, I started to write diaries which unfolded in an unexpected way. So I just followed it." "The supernatural creatures in my books and paranormal aspects present there are my own ways of expressing my reality, linking non - fiction with a feeling world as well as adding some sort of higher force to it." "It is my own metaphor for different roles from our so-called subpersonalities that perhaps want to share their story with us, in order for us to grow, explore, experience or have a more fulfilling life. I do my best to follow these inner voices, giving them space and grabbing their message." For more information about Joanna and her passions, please visit: www.ifnotdance.com

Read more from Joanna M. Pilatowicz

Related to Śniąca IX ~ Złoty Eliksir Nieśmiertelności

Titles in the series (9)

View More

Related ebooks

Related categories

Reviews for Śniąca IX ~ Złoty Eliksir Nieśmiertelności

Rating: 0 out of 5 stars
0 ratings

0 ratings0 reviews

What did you think?

Tap to rate

Review must be at least 10 words

    Book preview

    Śniąca IX ~ Złoty Eliksir Nieśmiertelności - Joanna M. Pilatowicz

    Droga Czytelniczko, Drogi Czytelniku!

    To na razie ostania książka z serii „Śniąca".

    Cieszę się, że nadal jesteś ze mną. Regularnie staram się zaglądać do komentarzy pod filmikami na moim kanale.

    Mam nadzieję, że tworzysz swoją historię życia, korzystając z własnych wniosków i refleksji. Pamiętaj, to twoje zasoby, których nikt Ci nie odbierze!

    Jak wiesz, nie zamieszczam tu linków – ze względu na firmy konkurujące ze sobą – ale wpisując moje imię i nazwisko w przeglądarkę na pewno mnie znajdziesz.

    Zachęcam do nabywania książek mojego autorstwa wyłącznie w wersji z moim logo i moim nazwiskiem w roli wydawcy. Za każde docenienie mojej pracy, jestem bardzo wdzięczna!

    Joanna

    Rozdział 1 ~ Oby do Hagi, prognozy Euzebiusza, nalegania mamy i nieoczekiwane spotkanie

    Kiedy Jasmin weszła do kuchni, dostrzegła niepozmywane talerze. Odruchowo ruszyła do zlewu, będąc ciągle w szoku spowodowanym utratą pracy. Nie do końca wiedziała jak podróż z Wilhelmem do Niemiec na kilka dnia miała jej pomóc, ale już tu była...

    - Nie musisz krytykować mojego sposobu zmywania naczyń! - napięcie, które odczuwała w powietrzu dało ujście w jego słowach. - To były umyte talerze!

    Nie mówiąc nic, pokazała niezmyte pozostałości jedzenia na rzekomo czystym talerzu.

    - Słuchaj, jak ty lubisz jeść na brudnym, to nie będę się kłócić, ale swój umyję. I nie mów mi co mam robić - odezwała się w końcu.

    - Znów zaczynasz się kłócić!

    Jasmin wyszła przypominając sobie sytuacje z obiadami z Klementyną, ona też wiele nie mówiła. Jadła, załatwiała swoje sprawy, zazwyczaj dotyczące kupna czegoś za co tato miał zapłacić i wychodziła do swojego pokoju. Teraz ona też wyszła do pokoju, usiadła przed komputerem by napisać list do Fryderyka, który pierwszy ją zatrudniał. Na zmianę czuła się zła, potem winna. Nawet jeśli miała w tym wszystkim jakiś udział, to nie można całości zrzucić na nią. Nie wysłała listu, bo brzmiał tak, jakby winiła samą siebie za wszystko.

    Wyszła na miasto, by iść gdziekolwiek. Czuła otępienie, a miasto pachniało. Nie tyle spalinami, ale restauracjami, barami szybkiej obsługi, prawie na każdym rogu. Były też sklepy. Z trudem opanowała impuls by zacząć kupować rzeczy. Nie wydaje się pieniędzy, których się nie ma, tłumaczyła sobie. Senność przyszła niespodziewanie, a głosy zaczęły docierać do jej świadomości. Przerażona przyspieszyła kroku, by zdążyć do domu i zachować resztki pozorów normalności...

    - ONA NADAL ORBITUJE pomiędzy światami - Dżin roześmiał się widząc ciało Jasmin wolno materializujące się w komnacie egipskiej kapłanki Sary.

    - Wróciliśmy do początku - Sara zwróciła się do Jasmin, która wreszcie otworzyła oczy. Potrzebowała jeszcze chwili, by dostrzec gdzie jest - Nie wyglądasz na szczęśliwą, raczej na nieświadome warzywko, zupełnie jak mój były niewolnik Abed - głos Sary posmutniał, zatem szybko się z tego otrząsnęła dodając pełnym godności głosem: - Życie polega na zdobyciu mistrzostwa nad energiami. Jeśli nie staniesz się mistrzem wpływania na cząstki wszystkiego co jest, będziesz stracona, nie wspominając o cyklu wymuszonych inkarnacji. Wszystkie wydarzenia są drugoplanowe, nie liczą się tak bardzo. Nawet ja musiałam to w końcu zrozumieć. Detale twojego życia tam, nie są takie ważne. Najgorsze, co może się zdarzyć to brak realizacji, podczas twojego życia, precyzji i mocy, którą posiadasz. Trwanie w świadomości roślinki to nie jest życie. Brak władzy nad własną podświadomością jest niebezpieczny. Jeśli uda ci się zrozumieć siebie, swoje wzorce zachowań, prawdopodobnie zrozumiesz cały wszechświat.

    - Zatem, czy ty mnie rozumiesz? - Jasmin popatrzyła uważnie na Sarę.

    - Jestem w tym coraz lepsza. Ty, zagubiona w czasie z przekleństwami, jesteś częścią mnie, uzależnionej od pomagania tobie.

    - Tylko, że ciągle coś nam to za dobrze nie wychodzi.

    - Przeciwnie, mam coraz więcej zabawy w odkrywaniu tajemnic światów, czasu. Sporo się nauczyłam.

    - Za to ja jestem nieszczęśliwa i cierpię - westchnęła Jasmin.

    - Widzę.

    - Owszem, zdjęłyśmy sporo klątw, podróżowałyśmy. Sporo nauczyłam się od ciebie i innych, dostrzegając naturę wszystkiego, a nadal nic nie osiągnęłam w swojej rzeczywistości.

    - Dla Jasmin szklanka zawsze jest w połowie pusta - Dżin mrugnął porozumiewawczo do Demona i Eremity, którzy go nie słuchali zajęci poznawaniem się w dziwny sposób, walcząc na słowa. Dla Eremity wszystko było nowe, był po raz pierwszy u Sary.

    - Nie rozumiem już nic, ale to jednocześnie sprawia, że coraz więcej myślę. Może powinnaś przejąć moje ciało i podziałać w moim świecie, a ja sobie tu posiedzę w twojej komnacie? - Jasmin była smutna.

    - Pozwól, że ci przypomnę, moje życie tutaj nie dobiegło końca. Manipuluję czasem by nie być za bardzo widzialną, ciągle coś pomijam w moich skromnych obowiązkach. W końcu jestem kapłanką, wyrocznią, czymś co też jest formą służenia. Nie sądzę by takie życie było odpowiednie dla ciebie. Mogłabyś spowodować kilka apokalips w moim domu. Pewna jesteś, że chcesz rządzić Egiptem jako szara eminencja? Tylko dlatego, że moja magia jest tak potężna, jestem szanowana i zostawiona w spokoju. Nie ma w tej chwili mocy, która by mnie pokonała, ale... możesz być pewna, że jeśli ktoś by tylko mógł, zaatakowałby mnie. Taka jest natura ludzi i innych istot. Nigdy nie popadaj w iluzję o naturze wszechświata. Naucz się zasad, stosuj je. Wydarzenia są jakie są, ani dobre, ani złe. To my je sądzimy.

    - Racja, twoje życie tu, też nie jest dla mnie - Jasmin znów westchnęła.

    - Jesteś w najlepszym czasie i miejscu by zdobyć swoją moc. Tworzysz podstawy swojej przyszłości. Mnie zostaw przeszłość. I tak powodzi nam się lepiej niż innym. Nie każdy ma luksus połączenia się ze sobą samym w innych liniach czasowych.

    - Skoro tak to ujmujesz, to niemal czuję się uhonorowana - Jasmin nareszcie lekko się uśmiechnęła.

    - Bo jesteś. Sugeruję byś to doceniła, czyli Siebie.

    - Ja też to sobie sugeruję - Jasmin przyznała, ale nie wiedziała jeszcze jak tego dokonać. Jej własne odczucia prawie nigdy nie zgadzały się ze świetnością Sary, o której ona wciąż opowiadała. - W sumie... Żadna droga nie jest warta, by nią iść nie zabierając Siebie.

    - TY MASZ ZA DUŻO TUPETU, który łatwo wziąć za arogancję. A mnie już pewnie wzięto tam za totalną ignorantkę. Nie podoba mi się ton tego listu. Nie możesz jej rozkazywać - Jasmin nie wysłała listu napisanego przez Wilhelma do Tiny, zmieniła swój do Fryderyka i wysłała go.

    - No dobrze, to odprowadzę cię na dworzec. Nie martw się, ja ci i tak pomogę. A co ty na to, byśmy się pobrali? Wtedy obojgu nam będzie lżej i bezpieczniej.

    - O ile na tym świecie może być względnie bezpieczniej - Jasmin roześmiała się być może sarkastycznie.

    By więcej nie myśleć, podczas podróży, czytała książkę o psychoterapii i to ją uspakajało. Kiedy dotarła do Hagi malowała tak długo, aż poczuła się senna, by znów nie dać sobie szansy na myślenie...

    Nowy dzień powinien nieść nadzieję. Jasmin wstała postanawiając, że zrobi rzeczy najprostsze tak jak napisał Terry Pratchett w swoich książkach. Może wtedy reszta jakoś sama pójdzie, względnie się potoczy. Rower jechał sam z siebie, trzeba było tylko pedałować od czasu do czasu. Dotarła do Stadthuis i stanęła w długiej kolejce. Zapłaciła za potwierdzenie numeru SOFI. Wysłała kopię numeru do biura wypłat mając nadzieję, że teraz przynajmniej dostanie należność za ten przepracowany miesiąc. Kolejna rzecz do załatwienia to emaile. Wejdzie, odpisze i wyjdzie. Taki był plan.

    Wydźwięk listu od Tiny oskarżał Jasmin i tylko ją. Zrobiło jej się niedobrze. Kolejny email od cioci, którą prosiła o radę był jeszcze gorszy. Czytała go dwa razy, bo jakoś nie mogła poskładać zdań i zrozumieć ich sensu i przesłania, poza tym ich energia powodowała coś w niej samej. Gdzie jest najbliższa toaleta? Zdążyła i gwałtownie zwymiotowała...

    Ponownie usiadła przed komputerem, bo czas leciał, a tu czas na Internecie kosztuje.

    Jesteś nieodpowiedzialna! Co za życie tam prowadzisz? I co ty malujesz? Nie rozumiesz, że nikt nie chce twojej sztuki? Jaka tam sztuka?

    Dla własnego zdrowia psychicznego, albo jego resztek, Jasmin przestała czytać. Może kiedyś jej wybaczy, ale nie zapomni. Ekran, w który się wpatrywała, zniknął...

    - Musisz wymazać historię osobistą - głos Sary wyraźnie zabrzmiał w Jasminowej głowie.

    - Jak? - Jasmin rozejrzała się wokół by dostrzec, że jest w komnacie Sary.

    - Jakkolwiek. Zrób cokolwiek co ci pomoże. Poprzez twoją osobistą historię, inni mogą do ciebie dotrzeć. Im mniej wiedzą o tobie, tym lepiej. Czyż twoja babcia ci już tego nie mówiła? - Sara, zawsze czymś zajęta, teraz pochyliła się nad jedną ze swoich ksiąg.

    - Wiele razy. Nie tylko to. Mówi też: nie słuchaj innych, a będziesz zdrowsza - przytłumione światło dawało tutaj odczucie przytulności nie tylko Jasmin, ale też Demonowi, Dżinowi i Eremicie rozprawiającym nad czymś w rogu komnaty.

    - Twoja babcia ma swoje sekrety, wszystkiego ci nie powie. Jednak przez linię krwi możesz wiele poczuć i zastosować to. Twoja cała rodzina nawet nie wie, czym zajmuje się twoja babcia - głos Sary sprawił, że Jasmin podeszła do niej by zajrzeć przez jej ramię, ciekawa treści księgi.

    - Prawda, nie pomyślałam o tym. Chciałabym pamiętać swoje sny, ale zapominam.

    - Jeśli twoja energia spada gwałtownie, to nic nie zapamiętasz. To wymaga dyscypliny podtrzymania wibracji - Sara zamknęła księgę i odwróciła się do Eremity, który właśnie je zauważył i teraz domagał się swego:

    - Wystarczy o Jasmin, a co ze mną? Skoro ona tu jest, idziemy gdzieś? - jak zawsze, był gotowy na przygodę...

    Jasmin wpatrywała się w pusty ekran komputera. Podniosła się z krzesła. Jej czas już dawno się skończył. Dobrze, że nikt nie zwrócił na to uwagi. Jak ona przetrwa kolejne kilka godzin by nie oszaleć? Może powinna iść do kina? Może powinna do kogoś zadzwonić? Ale po co zawracać ludziom głowę. Nikt nie chce słuchać kogoś takiego jak ona.

    Uznała, że skoro to koniec i pewnie tu umrze, przynajmniej obejrzy sobie film. Wolno ruszyła do kina. Znajdowało się dokładnie po drugiej stronie ulicy i przy minimalnym wysiłku wkrótce siedziała wpatrując się w o wiele większy ekran. Wyświetlane obrazy były zupełnie inne od tego co widziała...

    - Ilekroć ludzie się modlą, prosząc o prowadzenie, modlą się do jakiejś istoty by przejęła kontrolę nad ich życiem. To szaleństwo. Człowiek nie jest na Ziemi po to, by być bardziej manipulowanym, ale by dostrzegł poprzez iluzję jak rzeczy się mają i rozwijał się, by podejmował własne decyzje. Czemu ludzie nie zostawią tej głupiej idei pomagającego im Boga? Trzeba pomóc samemu sobie. Pozwalanie bogom na pomaganie, nie jest dobre ani dla nich ani dla ludzi. To kreuje tylko więcej karmy. Wtedy zaczynasz zależeć od bogów, a wierz mi tylko egoistyczni bogowie na to odpowiedzą. Ci wyżej raczej cię wyzwolą, a nie uwiążą do siebie. Żaden bóg nie przeżyje życia za ciebie - Sara mówiła podczas gdy Jasmin rozkoszowała się aurą spokoju i przynależności do podziemnego mieszkania kapłanki.

    - Ale bogowie mogą ci dać wgląd. Jej, jak tu bezpiecznie...

    - Jasne, że bezpiecznie. Z taką ilością magicznych zabezpieczeń nic ze świata się tu nie przebije - Demon nawet nie spojrzał w ich kierunku zajęty walką z Eremitą. Sara też nie zwracała na nich uwagi, teraz kontynuując:

    - Wgląd to inna sprawa. Porady, klarowność są w porządku, ale tylko jeśli traktujesz bogów jak wy tam tych psychologów, na równi bez czczenia ich. Z niewidzialnymi bogami jednak, ludzie postępują inaczej, twierdząc, że otrzymują od nich łaski a to tak naprawdę to ludzkie staranie. To samo z winą. Jak coś pójdzie im nie tak, winią bogów. Tak nikt nie zdobędzie mocy osobistej w tym wszechświecie. Ludzie powinni się nauczyć, że są równi bogom. Jeśli już rozmawiają z nimi, to jak z przyjaciółmi, pytać, ale wyciągać własne wnioski. Żaden bóg nie będzie zły na to, że nie podążyło się za jego poradą.

    - Ha! Wierz mi, czasami przyjaciele będą na to źli - Jasmin uśmiechnęła się.

    - To znaczy, że ich intencje nie są czyste.

    Hałas tworzony przez opuszczających kino ludzi, wyrwał Jasmin z wizji. Podążyła za tłumem na zewnątrz i zadzwoniła do Anieli, a ta ze szczegółami opowiedziała jej co mówią w pracy o Jasmin.

    - Poszła nagonka na całej linii. Naprawdę wierz mi, że nie chciałabyś tu już być. Ludzie są zawistni.

    A potem dzwonił Wilhelm.

    - Słuchaj, ja ci pomogę, może przeprowadź się na stałe do Niemiec. Ta Holandia ci wyraźnie nie sprzyja.

    Jasmin słuchała, nie protestowała nawet i się nie obruszyła.

    MOŻE DZIŚ BĘDZIE LEPIEJ? Ta nikła nadzieja sprowokowała ją do wstania. W domu nic nie znajdzie, ale może w mieście, może przez Internet? Kochany rower stał na dworze, jakby czekał tylko na nią.

    Telefon od pacjentki z pracy zdziwił ją. Co ta kobieta od niej chciała?

    - Błagam niech pani się ze mną spotka. Pani jedyna mnie rozumie.

    „To ta kobieta przyczyniła się do mojego zwolnienia. To od tego się zaczęło. A może nie?" Myśli przebiegały przez głowę Jasmin błyskawicznie. Nie, nie może się z nią spotkać. Rozumie, że kobieta cierpi, wysłuchała jej zatem, bo tyle mogła zrobić dla drugiego człowieka. Na wszelki wypadek powiadomiła o tym Anielę.

    - MASZ JESZCZE MIESZKANIE. Kup zasłony, co ci szkodzi.

    - Naprawdę? To jest twoja rada? - zdziwiona Jasmin popatrzała na Dżina.

    - No co? To cię ochroni i ogarniesz swoją przestrzeń. Nie można zostawiać królestwa nie zabezpieczonego energetycznie.

    - Królestwa? - Jasmin prychnęła. - Kosztowne to królestwo.

    - A jednak to twoja przestrzeń. Zatroszcz się o nią.

    - To spraw bym to zapamiętała jak się obudzę...

    Jak tylko się obudziła, dopisała do listy by kupić zasłony. Jak długo była zajęta podczas dnia, tak długo funkcjonowała bez natrętnych myśli. Kiedy wróciła do domu wczesnym wieczorem, zawiesiła zasłony, ale nie dało jej to poczucia bycia w domu. Nie chciała być tu sama. Wyszła ponownie i na rowerze wróciła do miasta mając wrażenie, że włóczy się bez celu. To może chociaż zadzwoni do Euzebiusza?

    - Widzę, że nastrój masz bojowy.

    - Jebać to wszystko - przyznała. - Stawiam cię dzisiaj w roli proroka wszechświata. To kiedy ten chuj zakończy ten tranzyt? - miała na myśli Saturna.

    - W przyszłym roku - on czytał jej kosmogram, a ona słuchała.

    - A dokładnie? Powiedz, że w styczniu.

    - No nie chcę cię załamywać.

    - Wal śmiało. Czyli pod koniec roku? Listopad?

    - No tak, dokładnie 11 listopada.

    - Kutas opuści Pannę i chuj go jebał!

    - Nie mów tak, bo to przerabianie karmiczne.

    - Słuchaj, ja byłam dobra trzydzieści lat, teraz mam dość i już nie muszę. Natura ze mnie wychodzi. Jestem zimną, bezwzględną suką, nastawioną egoistycznie i mającą na uwadze tylko to, by moja dupa miała wygodnie.

    - Cóż za wyznanie! W drugiej połowie życia będzie lepiej.

    - To już powinno być.

    - No nie, będzie jak będziesz miała trzydzieści pięć, trzydzieści siedem lat.

    - Wychodzić za mąż? - zmieniła temat.

    - Nie wiem, nie pasuje mi to, że on cię znów będzie chciał zniewolić. W Niemczech będziesz czuła się jak w klatce i sama. On się nie zmieni. Chyba, że kontrakt jakiś podpiszecie. Niby Niemcy teraz lepsze, ale utrudnione przez niego. A tu ciężej, chaos jest w tranzytach na Hagę.

    - A kasa?

    - Przez pokazywanie się. Mars jest w Lwie to lubi świecić.

    Jasmin uczepiła się tej myśli. Jakiś plan w jej głowie zaczął się krystalizować. Najpierw wróciła do domu, by malować. To zawsze nastraja optymistyczniej.

    Jutro wszystko zmieni się na lepsze...

    To znaczy dzisiaj...

    Jasmin miała wstać, ale ciało odmawiało posłuszeństwa. Grzecznie leżała zatem obserwując deszcz za oknem. Lało tak jakby była apokalipsa. Nic dziwnego, pomyślała, wszystko pasuje jak na listopad. Stan dziwnego marazmu nie opuszczał jej, zatem nie popuściła zmuszając ciało do biegu po pięknym i sporym parku, a potem do poszukania zupełnie innych prac.

    - Gdzie byłaś? Jesteś może w centrum? - Guy, od którego właśnie odebrała telefon, znów był w Hadze...

    Spotkanie i rozmowa z nim koiły, ale nie chciała wracać do pustego mieszkania. Nie byłoby też grzecznie przetrzymywać Guya do północy. Po drodze do domu odbierała telefony.

    - Jadę na spektakl, pamiętaj, że jest festiwal tańca. Spotkamy się w weekend? - Maggie również nie zapomniała o niej.

    - Wracaj do Niemiec - Wilhelm dzwonił tylko po to by dać znać, że tęskni.

    Weszła do mieszkania i nagle odczuła przerażenie! Powodowana paniką wykręciła numer do mamy na komórkę. Jakże sporo za tę panikę zapłaci...

    - Mamo boję się o swoje zdrowie.

    - A jak praca?

    - Mamo, ja nie o tym.

    - Przestań i wracaj do domu.

    - Czy ty nie rozumiesz, że ja do Polski nie wrócę? - wściekła na siebie Jasmin, nie potrafiła powstrzymać kłótni za którą sama zapłaci choć nie ma przecież pieniędzy! Popełniła kolejny błąd! Dlaczego jej własna mama nie potrafi jej wesprzeć, powiedzieć czegoś dobrego! Rozłączyła się. Czuła, że ma temperaturę. Położyła się bojąc się, że po prostu tak tutaj umrze, sama.

    Kiedy otworzyła oczy, przywitał ją poranek, ale wstanie z łóżka znów było wyzwaniem. Jej mama słała wiadomości tekstowe: Twój pokój jest gotowy, wracaj.

    - No proszę. Mówi mi jeszcze takie rzeczy - powiedziała do siebie samej i zamknęła oczy. Nie, musi wstać! Jak ona pomoże dziś klientce w takim stanie? Jasmin wolno ruszyła przesuwając stopy po wykładzinie. Zdąży, na pewno zdąży wszystko przygotować łącznie z sobą samą. Da radę. Musi się tylko postarać. Swoją drogą czemu Wilhelm i jej mama chcą, by była z nimi, skoro ona absolutnie nic nie ma do zaoferowania?

    Dziewczyna zgubiła drogę. Jasmin przed drugą wyszła poszukać jej na pobliskiej ulicy Theresiastraat.

    - Jasmin? - odwróciła się słysząc swoje imię. Znajomy z Indii stał tuż przed nią.

    - Andy! - jakże się ucieszyła na jego widok. Zupełnie jakby została wyrwana z własnych zmartwień chociażby na krótką chwilę. Bardzo chciała z nim porozmawiać, ale właśnie miała klientkę. On sam zaproponował:

    - Mam jeszcze pół godziny, może kawę?

    - Ja tu obok mieszkam. Zaprosiłabym cię, ale poza kawą i mlekiem naprawdę nic w domu nie mam.

    - Nic nie szkodzi, chodźmy, wystarczy twoje ciepłe serce - jakże miło to powiedział, chociaż wiedziała, że jest przyzwyczajony do luksusu. Tego mu nie mogła zaoferować.

    - Poczekajmy chwilę na moją klientkę. Wiesz, wyszłam po nią, patrzę a zamiast niej stoisz ty - oboje roześmiali się.

    - A jak Wilhelm?

    - Już pracuje w Niemczech, ale ja nie chcę tam być.

    - Tak, ja cię też tam nie widzę. Czuję, że wolałabyś zostać tutaj. Coś się dobrego zdarzy. Dobry Bóg nas ze sobą dzisiaj spotkał. Zobaczysz, coś dobrego się wydarzy - powiedział to z taką wiarą, że Jasmin poczuła ciarki wzdłuż kręgosłupa. Jakże jego słowa były pomocne w tym momencie być może nawet o tym nie wiedział, pomyślała jeszcze zanim dostrzegła gościa, na którego czekała:

    - A tu jesteś! Dziś mały poślizg czasowy. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko temu. Oj wstyd mi, że nie mam was czym poczęstować - wyjaśniła jej po polsku.

    - Za bardzo się przejmujesz - powiedziała młoda dziewczyna, która cieszyła się na sesję z Jasmin i nie miała nic przeciwko temu, by poczekać trochę dłużej. A Jasmin przejmowała się. Nie było kanapy, były tylko pudła, biurko i jedno krzesło. I stołek. Dała im te lepsze siedzenia a sama usiadła na pudłach. Andy pobył z nimi krótko, po czym ruszył dalej w swoją podróż.

    Za radą Waldemara, Jasmin nie popychała klientki przez progi pojawiające się w sesji. Lepiej dłużej, a solidniej. Było jednak intensywnie jak zawsze z tą dziewczyną, bardzo chętną do pracy i ciekawą świata.

    Kiedy została znów sama czuła wdzięczność dla tych nauk odkrytych przez Arnolda Mindella. Chociaż studiowała sama i nieformalnie, nie płacąc tysięcy dolarów, to narzędzia podawane przez autora były bardzo silne. Starała się być ostrożna w posługiwaniu się nimi. Być może kiedyś jeszcze podejmie prawdziwe studia. Na razie pomaga innym i sobie. Ruszyła na miasto i by odpisać na emaile. Ustosunkowała się do listu własnej mamy pisząc krótko, asertywnie i treściwie a jej ręce lekko stukały w klawiaturę.

    To co mówiłaś i piszesz nie trzyma się kupy. Posłuchaj samą siebie. Najpierw mówisz: „wracaj do domu. A potem dodajesz, że nie masz ochoty mnie namawiać i akceptujesz moje wybory. Przeczysz sama sobie. Po czym znowu słyszę: „dlaczego nie wrócisz do Polski? Mówisz też, że „każdy ma w życiu tak jak sobie ułoży. A chwilę potem wiedząc, że ja sobie jakoś nie mogę wiele ułożyć, dodajesz: „ja cię wcale nie winię, że ci się nie układa. Nie sądzisz, że to się gryzie? Chcesz więcej? To Twoje własne słowa: „rodzina jest najważniejsza". Powtarzasz to jak zacięta płyta, a ja nie mam ochoty przyjmować twoich przekonań. Nie są moje. Możesz zatem przestać. Zależy jaka rodzina. Mnie życie nauczyło czegoś innego. To ukochani zazwyczaj mają oczekiwania, których nie potrafię spełnić, próbują kontrolować, zamartwiają się tak, że atmosfera robi się gęsta aż do kłótni. I wszystko rzecz jasna w imię miłości. Nikt mi nie da prawdziwej miłości. Nie ma we mnie krzty romantyzmu, ideałów. Nie wierzę w bezwarunkową miłość. Każdy coś chce, a jak się nie spełnia warunków, to wynocha albo źle się myśli o takiej osobie.

    Słuchając Cię jestem rozdarta. Z jednej strony czuję twoją miłość i brakuje mi Ciebie i taty. Z drugiej strony, Twoje oczekiwania co do mnie, odsuwają mnie od Ciebie. Ty nie możesz przestać, a ja też nie zmienię się na Twoją modłę. Trudno. Takie jesteśmy. Nie ma między nami dobrej komunikacji, więc się uszanujmy. Nie potrafię z Wami mieszkać i nie chcę tego. To odbiera mi osobistą siłę, jaką obecnie buduję. Może jeszcze nie odniosłam spektakularnych sukcesów, ale całkiem sporo osobistych. Dowalono mi ostatnio. Złamałam się i poprosiłam Cię o pomoc, chodziło o zdrowie. A Ty skorzystałaś z tego momentu, by znów namawiać mnie na rzeczy, których nie chcę. Nie do końca mam pomysł dokąd iść, ale wiem na pewno, gdzie być nie chcę.

    Jesteśmy podobne w gruncie rzeczy, obie uparte. Ale ja szanuję Twoje życiowe wybory i nie mówię Ci co masz robić. Ty też nie pytasz, bo już Cię życie nauczyło, że jak sama nie rozwiążesz spraw, to nie będzie jak chcesz. Rozumiem, że jest Ci ciężko pozwolić mi odejść. Ale przecież będę wracała. Muszę znaleźć siebie, przekonać się o co mi w życiu chodzi, a nie brać na słowo honoru przekonań innych. Takie życie, każdy musi sam się nauczyć i mieć swoje doświadczenia. Od chowania pod kloszem mądrości się nie nabiera. Ani szacunku. To tylko czyni niezdolnym do życia. Potrafię wybaczyć, ale moja psychika nie może zapomnieć i zrobi wszystko, by nie przeżywać tego samego, by nie słuchać więcej raniących jak sztylety zdań typu: „jak możesz tego nie wiedzieć? To podstawa! Zainteresuj się trochę. Wszystko masz podane pod nos, jak na tacy. Opanuj się, pomyśl o przyszłości". Inne, mam nadzieję, zapomniałam. Wolę nie mieć na tacy, wolę sobie wziąć kiedy chcę, zapracować na to i nie mieć wyrzutów sumienia, że biorę. I tak wzięłam za dużo. Wszystko kosztuje. Mam szczerą nadzieję, że spłacę swoje długi. Straciłam pracę, najlepszą jaką w życiu miałam. Pierwszy raz jeździłam do pracy z ochotą. To się może już w więcej nie powtórzyć. Miałam swoją pierwszą szansę w wieku, w którym inni mają już przepracowane kilka lat. Nie wiesz ile to znaczyło dla mnie. I dobrze.

    Rozdział 2 ~ Wytchnienie z Maggie oraz pejzaże osobowości

    - Jasmin? Idę na spektakl , dołączysz? - dzwoniła Maggie a Jasmin chciała iść i żyć, albo mieć chociaż namiastkę tego, że wszystko jest dobrze i normalnie. Poszła...

    - Jest jeszcze jeden występ - zaraz po przedstawieniu, Maggie wzięła rower, a Jasmin pojechała za nią. A co tam. Dwa jednego wieczoru? Czemu nie!

    Będąc w cieple i blasku teatru, w artystycznej atmosferze, otoczona tancerzami i choreografami, Jasmin zastanawiała się jak to jest, że innym się po prostu układa. Są nie jako wdrożeni we właściwą drogę życia i kiedy się ich pyta jak to się stało, nie wykazują większej świadomości poza krótkim stwierdzeniem:

    - Och, to naturalna kolej rzeczy. Skończyłam szkołę tańca, ktoś zaproponował mi pracę, to wzięłam. Nie wiedziałam, że będę choreografem. Dobrze mi z tym. Niby chciałam tańczyć, ale wciągnęło mnie kierowanie innymi - młoda dziewczyna roześmiała się.

    A inni? Walczą i walczą i nic nie układa się po ich myśli. Musiała podzielić się tymi spostrzeżeniami z Maggie.

    - Hmmm... ja się głównie nawalczyłam, a moja droga nadal jest niejasna i mało mi z tej walki wyszło.

    - Tego bym nie powiedziała - nawet jeśli to nie byłaby prawda, Jasmin była wdzięczna słysząc to z ust uznanej międzynarodowo pedagog i choreograf tańca.

    Kolejne dwie młode dziewczyny, które poznała wyglądały zaledwie na dwudziestolatki. Jak się okazało miały po trzydzieści kilka lat. Jasmin westchnęła obserwując jak ich droga profesjonalna jest przejrzysta. A ona nadal nie wie, w którym kierunku podążyć. Kiedy tylko wspomniała o wyjeździe, zaraz pojawiło się mnóstwo ludzi naokoło niej, mówiących, że wyjazd do Niemiec nie jest dobrą opcją. Dziwne, pomyślała. Jeszcze dziś rano prosiła o wskazanie drogi. A teraz ludzie nieświadomie odpowiadają na jej pytanie. Czy to taka uniwersalna synchronizacja? Jeśli tak, to jasne jest, że musi dalej próbować i nie może

    Enjoying the preview?
    Page 1 of 1