Discover millions of ebooks, audiobooks, and so much more with a free trial

Only $11.99/month after trial. Cancel anytime.

Tańcząc na krawędzi II - Brakująca Iskra
Tańcząc na krawędzi II - Brakująca Iskra
Tańcząc na krawędzi II - Brakująca Iskra
Ebook361 pages4 hours

Tańcząc na krawędzi II - Brakująca Iskra

Rating: 0 out of 5 stars

()

Read preview

About this ebook

Czy dar miłości pokona tęsknotę wpisaną w życie Stelli? Na jej drodze pojawia się Marco… Dziwna praca w różnych wymiarach rzeczywistości już Stelli nie wystarcza … Czy nadal będzie zajmować się sprawą Oksany jako starożytnej wampirzycy LilitH oraz wglądem w życie malarki Paoli – mitycznej Neftydy? Jakie przekazy mają dla nich tym razem Nieśmiertelni?

LanguageJęzyk polski
Release dateApr 24, 2024
ISBN9798224698431
Tańcząc na krawędzi II - Brakująca Iskra
Author

Joanna M. Pilatowicz

Joanna M. Pilatowicz is an adult's coach, dancer, dance teacher, choreographer, author, abstract painter, and recording artist. She has lived in Poland, The Netherlands and currently resides in Germany.  Her master thesis, "Expansion Through Dance," explored the concept of using dance as a healing media, positively influencing not only body, but mind and soul as well.  Life in the Netherlands inspired her to write her first short stories, in Polish language, hiding some of observed reality behind the veil of fantasy. As she says, "Passing the borders of reality, I would say I am entering the world of fantasy, dreamland, and paranormal; however it is all still connected to everyday life." "I was always drawn by what's invisible to a human eye. At the same time, probably from a desire to understand my own Self and motives more, I started to write diaries which unfolded in an unexpected way. So I just followed it." "The supernatural creatures in my books and paranormal aspects present there are my own ways of expressing my reality, linking non - fiction with a feeling world as well as adding some sort of higher force to it." "It is my own metaphor for different roles from our so-called subpersonalities that perhaps want to share their story with us, in order for us to grow, explore, experience or have a more fulfilling life. I do my best to follow these inner voices, giving them space and grabbing their message." For more information about Joanna and her passions, please visit: www.ifnotdance.com

Read more from Joanna M. Pilatowicz

Related to Tańcząc na krawędzi II - Brakująca Iskra

Related ebooks

Reviews for Tańcząc na krawędzi II - Brakująca Iskra

Rating: 0 out of 5 stars
0 ratings

0 ratings0 reviews

What did you think?

Tap to rate

Review must be at least 10 words

    Book preview

    Tańcząc na krawędzi II - Brakująca Iskra - Joanna M. Pilatowicz

    Witaj Podróżniczko /Podróżniku w czasie i wymiarach.

    Oddaję w Twoje ręce historię, która mam nadzieję, wesprze Cię na Twojej unikalnej drodze. Wybierz to, co z Tobą zagra, pomiń resztę. Jeśli masz ochotę, daj znać jakie masz przemyślenia, wrażenia. Staram się czytać wszelkie komentarze - recenzje, zamieszczane pod moimi książkami.

    Serdeczności i słoneczne pozdrowienia,

    Joanna Piłatowicz

    Zamiast prologu

    Nie szukam potwierdzenia . Oto moja historia. Niech ci dobrze służy. Jeśli jesteś tutaj, by utrzymać i rozwijać sprzyjający poziom energii życiowej, doświadczać, czytaj.

    Jeśli jesteś tutaj z innych powodów, oszczędź swoją energię. Będziesz jej potrzebować do innych celów, ponieważ najwyraźniej ją marnujesz. Najwyższą głupotą jest mieć cenny dar życia i go rozpraszać, poświęcając uwagę ludziom i wydarzeniom, na których ci nie zależy.

    Ucz się od tych nieśmiertelnych, którzy pamiętają kiedy my jesteśmy pod wpływem ziemskiej amnezji, wirusa rozprzestrzenionego na Ziemi.

    Twoja Stella

    DEDUKUJĘ TEN TOM TYM, którzy coraz bardziej świadomie zbierają esencje siebie z tak wielu żyć, wymiarów, linii czasowych.

    Joanna Piłatowicz

    Rozdział 1 ~ Brakująca iskra

    *** Marco ***

    Ciemnoskóry mężczyzna założył swój ulubiony kapelusz i po raz ostatni zerknął w lustro. Wszystko do siebie pasowało: iskierka radości w oczach, podkreślona uśmiechem i świecące szkiełko zielonego kolczyka w lewym uchu. Kobiety to uwielbiały, ale co najważniejsze, on dobrze się ze sobą czuł. Zaaprobował swój lśniący styl i odwrócił się, by wyjść z pokoju hotelowego...

    To będzie dobra noc, pomyślał, jadąc do klubu, o którym powiedzieli mu znajomi. Nowe miejsce, nowy kontrakt i dużo pracy, ale to jest praca, którą kocha. A późna noc była jego magicznym czasem...

    - Czas na salsę. Ola! - wykrzyknął do siebie słuchając muzyki w samochodzie, a jego ciało podskoczyło dając mu znać, że jest gotowe do tańca.

    W klubie było tłoczno. Marco podszedł do baru, zamówił sok i stał tam przez chwilę obserwując ludzi, wyczuwając atmosferę tego miejsca. Następnie, gotowy do tańca, poprosił nieznajomą na parkiet. Zajęty rytmem i ruchem, zmieniającymi się partnerkami, prawie nie rozmawiał z ludźmi, znudzony słuchaniem tych samych pytań: Jak masz na imię? Skąd jesteś? Tańcz i idź, chciał im odpowiedzieć za każdym razem. Było to jednak niemożliwe. Gdy tylko z kimś tańczył, zwracał na siebie uwagę i przyciągał pochwały. Wkrótce każda dama chciała z nim zatańczyć. Zawsze tak było. Chociaż był pewnym siebie zawodowym tancerzem, żaden mężczyzna nie był odporny na komplementy. Na parkiecie stawał się świecącą gwiazdą, sprawiając wrażenie ekstrawertycznego artysty...

    Podszedł teraz do kobiety, wyglądającej trochę tajemniczo, wyciągnął do niej rękę...

    Stella podała mu dłoń i została pociągnięta na parkiet. Dziś miała nadzieję tańczyć więcej niż kiedykolwiek. Jej wyobraźnia pokazała upragniony obraz tego, jak porusza się z najlepszym partnerem wszechczasów... A teraz ktoś pojawił się przed nią. Jego gest był zaproszeniem, a pociągnięcie dłoni dało jej do zrozumienia, że w tym człowieku jest coś innego.

    Błogosławieństwo, pomyślała, patrząc w jego ciemne oczy, mając wrażenie, że w chwili, gdy ruszyli do tańca, zaczęło się tworzyć coraz więcej światła radości. Nie mogła powstrzymać uśmiechu, a on odpowiedział tym samym. Im dłużej tańczyli tym bardziej ulegała wszechogarniającej radości. Ale było w tym coś więcej. Jej umysł podchwycił pożądane jakości: pewność siebie, uznanie i coś bezpiecznego. Mogłabym zrobić z tym mężczyzną wszystko, pomyślała w połowie obrotu, potem szybkiego skrętu, jednego po drugim. Jego styl prowadzenia był silny, zmuszając ją do generowania większej energii w tańcu. Jego dynamiczne ruchy uzupełniały jej ruch, dodając mu więcej życia. Wypełniło ją uczucie wdzięczności, zamieniając się w uczucie rosnącej godności. Przyzwyczajona do tego doświadczenia w codziennej praktyce, miała to teraz tutaj, na parkiecie.

    Oczy Marco zdradziły zaskoczenie i myśl: ona emanuje czymś czego nie ma u innych. Nie pozwolił jej odejść. Tańczyli dalej. Chociaż jej salsa nie była dla niego aż tak profesjonalna, przemknęło mu przez myśl, że mógłby ją poduczyć. Naturalnie wychwytywała kroki i figury, jakby uczyła się od razu w odpowiedzi na jego myśli.

    Stella zdała sobie sprawę, że teraz wszyscy ich obserwują. On zdecydowanie poprawiał jej prezencję i taniec. Wiedziała, że chce nauczyć się od niego więcej. Obecna w niej błogość wzmocniła się. Jakże uzdrawiająca jakość, pomyślała, jakby zachęcał mnie do sprowadzenia na świat tego, co najlepsze. Czując takie jakości, trudno było pozwolić mu iść do tej samej kobiety, z którą tańczył wcześniej, ale teraz... Teraz wszyscy chcieli zatańczyć ze Stellą. Nie miała pojęcia, ile godzin minęło. Byli też ludzie ze środowiska expatów i Dirk, którego pamiętała z jednej z międzynarodowych imprez. On też poprosił ją, by pokazała mu kroki, zrobiła to. Ale potem została ponownie poproszona do tańca przez tego niezwykłego partnera. Zainspirowana wyszła z klubu w środku nocy, by tworzyć - malować nie tylko w swojej wyobraźni - więcej tego, co chciało się wydarzyć...

    Nigdy nie wiedziała, co się wydarzy, ale podążała za uczuciem, które zawsze wystarczało... Poczuła szarpnięcie, które sprawiło, że się odwróciła. Była w bibliotece Akashy, tak po prostu, jakby przeszła ulicą prosto do portalu.

    - Zazdroszczę ci - Akasha wskazała jej wygodny fotel, zapraszając do oglądania historii nieśmiertelnych.

    - Czuję się jak... - Stella nie mogła zlokalizować swojego błogiego uczucia. - Dostaniesz swoje doświadczenie, bez obaw, ale...

    - Tak? - Akasha spojrzała na nią z nadzieją.

    - Właśnie zdałam sobie sprawę... - wstała mówiąc coraz głośniej. - Stwórz własną historię. Wychodzę! Paola jest na dobrej drodze. Oksana też sobie poradzi. Nareszcie! Czas na mnie i na ciebie - szła tak, jakby dopiero teraz odkryła prawa rządzące wszechświatem.... - Na co czekasz, Akasha? Ile wieków czekasz?

    - Cóż... - Akasha spuściła wzrok. - To już nie są stulecia. To będą tysiąclecia...

    - Cholera jasna! Ludzie umieraliby w tym czasie już setki razy! Myślę, że wszyscy nie jesteśmy aż tak różni. A ja narzekałam, że ludzie ewoluują tak wolno.

    - Tu jest inaczej. Postęp w tym wymiarze nie jest dokładnie taki, jak na Ziemi.

    - Czas na mnie - Stella podeszła do niej i dotknęła jej ramion. - Ty też powinnaś! Nie rozumiesz? To sieć wciągania w historie innych by naprawiać świat, uniwersum, istoty. To sieć... - szukała odpowiedniego słowa. - Rozproszenia! Gratulacje dla projektanta!

    - A co z odpowiedzialnością?

    - W ten sposób mają do ciebie dostęp. Sama nie wiem kto dokładnie. Mistrzostwo polega na ukryciu, więc nikt z nas nie może wskazać tego kogoś! To mądre! Dlaczego nigdy o tym nie pomyślałam?

    - Trochę ciężko myśleć bez wspomnień.

    - Racja - Stella znów ruszyła żwawym krokiem, co najwyraźniej pomagało w myśleniu. - Poznałam kogoś i to dało mi TO uczucie!

    - Widziałam.

    - Nie ma powodu, dla którego ty też nie miałabyś tego przeżyć, otrzymać to, czego naprawdę chcesz - Stella nie do końca wiedziała, jakiego rodzaju doświadczenia Akasha chciała mieć na Ziemi. - Od teraz mogę pomagać tylko wtedy, gdy mam dodatkowe środki, czas i energię. Wychodzę i uwalniam więź z dziewczynami! Poradzą sobie! Mają moce! Pomyśl o tym! - uściskała ją, zanim odeszła, w ten sam sposób, w jaki tu przyszła...

    - Nie chcesz ze mną pooglądać dalej?

    - Nie obchodzi mnie to! Chcę... czegoś innego! - zawahała się tylko przez chwilę i wskoczyła do portalu... żeby się obudzić...

    *** Carl i polska impreza, pijany Latif ***

    Połowa października była na tyle ciepła, że można było wybrać się na spacer. Oksana szła z Carlem, a jego próba trzymania się od niej z dala nie powiodła się.

    - Moja torba z Indii się zepsuła - narzekał, więc, kiedy wrócili do niej do domu, wzięła swoje pudełko, wyjęła igłę z nitką i podała mu.

    - Który kolor wolisz?

    - Co? To ja mam szyć? Myślałem, że kobiety to robią - jego słowa dały jej znać, że on nie ma pojęcia o szyciu. Zabrała mu igłę i zaczęła zszywać torbę.

    - Jak ślicznie wyglądasz.

    - Aha, chcesz dołączyć do spotkania o Polsce i poznać trochę historii komunizmu?

    Kiwnął głową, więc piętnaście minut później wyszli. Kilka ulic dalej weszli w tłum Polaków, zajętych podtrzymywaniem relacji polsko-niemieckich. Wszystko zatem było tłumaczone na język niemiecki. Oksana słuchała cierpliwie, a kiedy Carl odwrócił się do niej, jego oczy były wypełnione łzami.

    - To jest takie tragiczne - dramatyzm był jak wymalowany na jego twarzy, co wywołało jej uśmiech. - Dlaczego się uśmiechasz?

    - Czuję się dobrze i nie ma potrzeby ponownie zatapiać się w tej przeszłości. Zrobiłam wystarczająco dużo. Teraz nadszedł czas, aby podzielić się tą historią, co wszyscy robimy i cieszę się, że to ma wpływ na innych.

    Carl był oczarowany polską sztuką i piosenkami, które dla Oksany brzmiały zbyt dramatycznie, więc chciała jak najszybciej wyjść. Miała dość tragedii, czy to kulturowej, czy własnej, bo niestety spotykała się z nią na każdym kroku swojego życia.

    - Dobra, potrzebuję trochę czasu dla siebie - wyczuła, że Carl chciałby znowu zostać zaproszony do jej domu, więc upewniła się, że wróci do swojego.

    W końcu chciała tworzyć... ale wtedy zadzwonił Latif...

    - Mówiłam ci, żebyś nie dzwonił do mnie po najebaniu się! - wypaliła ostro słysząc, że jest zbyt szczęśliwy by być trzeźwym. - Co twój guru mówił o alkoholu i papierosach?

    - Że to niszczy energię.

    - Dokładnie. Ty też masz na mnie wpływ, ja też to czuję.

    - Kocham cię.

    Rozłączyła się, ale było za późno. Sięgnęła po tę zakazaną butelkę... On jednak znów zadzwonił po niecałej godzinie.

    Teraz była pijana i ukrywała to tak bardzo, jak tylko mogła.

    - Wszystkie chwile z tobą są wspaniałe. Chcę mieć z tobą dzieci, i żeby miały twoje oczy i uśmiech. Co najmniej dwójkę.

    - Sam jesteś dzieckiem. Żadnych dzieci.

    - Czy uważasz, że jestem niedojrzały?

    - Rozwijasz się - wysiliła się na dyplomację.

    - Wyjdź za mnie.

    - Powiedz mi, jak działają małżeństwa w Indiach.

    - To zależy, czy para jest zaaranżowana, czy z miłości. Jeśli jest to zaaranżowane, to rodzice organizują ceremonię, która trwa piętnaście dni. Każdy dzień to inny rytuał.

    - Rozumiem, że są to modlitwy o dużą ilość dzieci.

    - Dokładnie! Widzisz? Dlatego mamy tak ogromną populację - wybuchnął śmiechem.

    - Aha, bez odpowiedzialności za to. Zupełnie jak w Afryce. Marokańczycy są tacy sami...

    - Zapomniałaś o Chińczykach.

    - Konkurujecie ze sobą, czy jak? To jak masowa produkcja dzieci.

    - Jesteś taka zabawna, kocham cię.

    - Idę spać - pożegnała się, ale sen nie przyniósł ukojenia... Jej znajomy szaman źle o niej myślał. Nie odważył się jednak powiedzieć jej tego wprost, tylko plotkował o niej z kimś innym, kogo znała z przeszłości.

    Zadzwoniła do niego, kiedy się obudziła, chcąc się dowiedzieć prawdy. I rzeczywiście, usprawiedliwiał się, mówiąc, że nie ma czasu. Czy śniła prawdę, czy była po prostu przewrażliwiona, zastanawiała się, przygotowując się do wizyty w urzędzie. Przyziemne zadania zostały wykonane kilka godzin później i mogła pojechać na zajęcia z tańca afrykańskiego z Machau...

    - Pamiętaj, że nie musisz robić niczego, na co nie masz ochoty - to zdanie wyszło od kogoś, kto teraz był zmuszony do podążania za sobą, ze względu na stan zdrowia. - Podążaj za sobą. Ja tego nie zrobiłem i widzisz co się stało? - miał na myśli raka.

    Następnego dnia, na lekcję gry na bębnach, Oksana zaprosiła koleżankę, której czytała z kart, ale dziewczynie nie bardzo się to spodobało. W drodze powrotnej zatrzymały się w barze. Wtedy właśnie zadzwonił Latif i oznajmił:

    - Idę na imprezę.

    - I co z tego? Mam ci za to dać Oscara? Wygląda na to, że dzwonisz do mnie, żeby odwieść cię od tego pomysłu, czyż nie?

    - Zupełnie nie. Będę pił i imprezował przez całą noc - jego słowa usłyszała znajoma siedząca obok.

    - Bądź dla niego dobra, w końcu ma tylko ciebie w nowym kraju.

    - A ty co? Jesteś teraz Samarytanką Latifa? - Oksana zwróciła się do dziewczyny po tym jak się rozłączyła.

    Kilka minut później dostała wiadomość, że Latif nie poszedł na imprezę.

    *** Klientka Stelli, spotkanie z uczniem z przeszłości, sen, taniec z Marco ***

    To nie była typowa klientka. Młoda kobieta nie miała pytań. Stella zaprosiła ją na lunch, który właśnie ugotowała, a potem przystąpiła do czytania z kart.

    - Jestem po prostu ciekawa, co o mnie powiesz.

    Wyczuwając jej zakłopotanie, Stella starała się udawać, że nie wie, co czyta. Mówiła lekko uznając, że ta młoda kobieta nie jest gotowa i raczej teraz stara się ukryć listę piętrzących się w niej problemów. Puściła ją wkrótce, a sama wyszła do teatru...

    Wieczorny występ miał być inspirujący, ale Stella złapała się na tym, że wszystko krytykuje. Światła nie były dobre, brakowało dynamiki tam, gdzie być powinna, a ona nic nie czuła, patrząc na neutralne, prawie martwo poruszające się na scenie ciała. Wtedy zauważyła kogoś, kogo styl pamiętała. Otworzyła szerzej oczy i rozpoznała go. Kiedyś był jej uczniem, z innego kraju, a teraz jakby z innego czasu. Zrealizował swoje marzenie o tańcu na scenie. Musi iść i pogratulować mu. Jego ruchy były jednak inne, czegoś brakowało... Coś zostało wyeliminowane od czasu, kiedy go poznała...

    Ten młody człowiek wyglądał na wycieńczonego i gdyby nie powiedziała, gdzie się poznali, nawet by jej nie poznał. Przytuliła go i życzyła mu wszystkiego najlepszego, ukrywając łzy i nie rozumiejąc jeszcze, czy to z sentymentu, czy czegoś innego.

    Więcej dowiedziała się we śnie...

    Mężczyzna, którego znała w przeszłości, stał w pobliżu i wyczuwała od niego seksualność tak silnie, że myślała, że on za tym podąży, ale nie był pewien, czego chce. Nie do końca pamiętała, skąd go znała, ale to nie miało znaczenia. Oczarowana tym uczuciem, zamierzała działać, ale zadzwonił jej budzik...

    Wspomnienie snu zatarło się, gdy Stella głośno zaklęła o poranku, mając do czynienia z niekończącą się pracą administracyjną. Teraz konto, które myślała, że zamknęła, zostało ponownie otwarte, a do zapłaty przyszedł rachunek za rok. Musiała wykonać wiele telefonów i e-maili, aby to zorganizować. A potem koleżanka Paoli, Karla, prosiła o sesję.

    - W moim związku nie dzieje się dobrze - Karla dzwoniła i zajęło trochę czasu odczytanie kart w celu znalezienia remedium... Wkrótce Karla poczuła się lepiej, a Stella udała się tam, gdzie coś z jej wnętrza prowadziło ją tak często...

    - Marco - w końcu usłyszała imię tancerza, który tak łatwo wprowadzał ją w stan szczęścia.

    Przetańczyli do trzeciej nad ranem, a ona z przekonaniem mogła stwierdzić, że to najlepszy partner jakiego miała do tej pory... Zadowolona wyszła z klubu. Rano miała pracę do wykonania...

    Spotkania dziś zajęły pół dnia. Kiedy wracała weszła do jednego ze sklepów. Podszedł do niej młody mężczyzna z Ghany.

    - Jesteś taka piękna, a ja jestem sam...

    - Ja mam trzydzieści lat, a ty pewnie zaledwie dwadzieścia - nie czekała na jego odpowiedź.

    - O nie, pozwól, że ci to udowodnię - przez chwilę szukał dowodu osobistego.

    Uśmiechnęła się odchodząc i komplementując wszechświat, że uznał jej bycie w tym dziwnym świecie. Nawet przed samą sobą nie przyznała się do samotności, tęskniąc za czymś. Nigdzie nie należała... Spojrzała na zegarek. Miała zastępstwo za Machau w Heidelbergu...

    - Stella? Mogłabyś przeczytać... Cóż, dostałam kontrakt... - Paola zatrzymała ją.

    - Wyjeżdżasz, aby mieć najlepsze życie na świecie! - Stella zawróciła z powrotem do swojego pokoju i zaprosiła Paolę do środka. Paola nadal wynajmowała tu mały pokoik, ale teraz coś się zmieniło. Czuła, że znów musi wyjechać, gdzieś daleko... I oto... Zaraz po tych osobliwych snach z Neftydą kiedy coś namalowała... Rzeczywistość dała jej szansę.

    - Czy to jest prawdziwe, ta oferta? Co mówią karty? - zapytała z nadzieją, gdy tasowała talię. - Wiesz, że miałam tę serię snów... To było tak, jakbym to namalowała... Ten kontrakt - nie była pewna, czy to ma sens.

    - To ma sens - Stella uspokoiła ją. - Jedź i żyj! - na wszelki wypadek sprawdziła jeszcze raz, na wypadek gdyby sama była zbytnią optymistką. - Tylko nie mów nikomu za dużo, jedyną przeszkodą, jaka może się pojawić, jest ludzka zazdrość.

    - Idę się spakować, podpisać i... o rany! - wstała radośnie przytulając Stellę.

    - Anglia nie jest tak daleko, zadzwoń, jeśli będziesz czegoś potrzebować. Szybko się tam zaprzyjaźnisz z ludźmi.

    *** Rozmowy Oksany z Latifem i babcią, bolesne słowa, Carl pomaga Oksanie przy komputerze, dziwna rozmowa rodzinna ***

    Gdzieś tam, w tym samym czasie Oksana znalazła się w samochodzie z dziewczyną jadącą na imprezę networkingową. Nie mając nic ciekawszego do roboty, Oksana po prostu z nią pojechała. Z dziewczyną było coś nie tak, uznała, ale nie wiedziała co.

    - Twoja znajoma Stella czytała mi karty. Nie wierzę w takie rzeczy... Jestem związana z dziwnym facetem, a on... - jej słowa leciały swobodnie, a Oksana chciała być dobrą przyjaciółką, więc próbowała zapytać psychologicznie.

    - Czy to możliwe, że...

    - Wstrzymaj się, nie potrzebuję twojej rady! Po prostu muszę się wygadać!

    - Dobrze dla ciebie - Oksana zamknęła się i upewniła, że po spotkaniu sama wróci do domu.

    Jednak w drodze powrotnej zadzwonił Latif.

    - Jesteś na mnie zła?

    - Nie. Po prostu nie przepadam za negatywnymi emocjami. Widzę cię takim, jakim jesteś. Znowu powiedziałeś, że przyjdziesz i nie zrobiłeś tego. To wszystko - skończyła tę rozmowę, by zaraz po przyjeździe do domu zadzwonić do babci.

    - Co nowego u ciebie babciu?

    - Nic. Nic nie słyszę, nic nie widzę. A ty?

    - Ja też.

    - Dostałaś pracę?

    - Nie.

    - To dlatego, że mówisz za dużo o sobie. Za dużo gadacie w tej rodzinie. Miej trochę szacunku do siebie. Jesteś w takim wieku, że powinnaś się cenić. Nie potrzebujesz dziwnych ludzi wokół siebie. A co z tym Hindusem? Zostaw go. Wszyscy jesteście tacy sami, moje wnuczki są jak materac!

    - Co? Co ty mówisz?!

    - Po prostu martwię się o was wszystkie. Żadna sobie życia nie poukładała. Otwórz oczy! Znajdź kogoś, kto będzie cię szanował. Zacznij się modlić! Odeszłaś tak daleko od Boga. Idź do kościoła i wyznaj wszystkie swoje grzechy!

    - Naprawdę tak źle myślisz o nas wszystkich?

    - Nikt nie myśli o tobie źle! Wszyscy dobrze o tobie myślimy.

    - Słyszę właśnie - Oksana nie potrafiła ukryć sarkazmu.

    - Po prostu się martwię. I kocham cię.

    - Ja też cię kocham, ale to bardzo bolesne, że myślisz o mnie tak negatywnie.

    - Powtarzam jeszcze raz: nikt nie myśli źle. Wszyscy myślimy dobrze. Koniec opowieści!

    - Myślę, że jesteś sfrustrowana i rzucasz to wszystko we mnie, ale kocham cię i tęsknię za tobą tylko, że widać nie mogę przebywać z własną rodziną. Już nic nie mówię.

    - No tak najlepiej. Nie rozmawiaj ze mną i już!

    Płakała po tym telefonie, ale... zapomniała, że Carl miał przyjść późnym wieczorem, żeby pomóc jej z komputerem... Pobiegła do drzwi słysząc dzwonek...

    - Z mojego komputera zniknął jeden z folderów. Czy to w ogóle możliwe, żeby ktoś miał do niego pełny dostęp z innego kraju?

    - Oczywiście, że to możliwe - zainstalowanie, odinstalowanie i zastosowanie wszystkich  zabezpieczeń zajęło cały wieczór.

    Podczas jego wizyty zadzwonił tata Oksany, więc odebrała telefon.

    - Nie wiem, dlaczego tak ci się nie układa. Leżę tutaj na dywanie i płaczę - brzmiał szczerze.

    - Nie martw się. Jestem blisko kaloryfera, również na podłodze, w innym kraju i wygląda na to, że też płaczę. I tak mi tu lepiej - Oksana nie zdążyła zatrzymać własnych łez.

    Carl spojrzał na nią, nic nie rozumiejąc z języka polskiego, ale doszedł do wniosku, że płacz podczas rozmowy telefonicznej z rodziną to typowa dla Polaków i Hindusów rzecz. Mama Oksany musiała jednak przerwać ten moment dziwnego porozumienia z tatą, mówiąc:

    - Wiem, że w życiu nie będę babcią, ale jeśli dożyję, to za dwadzieścia lat przypomnę ci o tym! Wtedy to dopiero zobaczysz!

    *** Niechciane nauczanie kobiet Machau i ptak w kuchni ***

    Kobiety z grupy Machau nie były przyjazne, nawet dla Stelli, która zgodziła się na to zastępstwo tylko dlatego, że ją o to poprosił.

    - Przestań komentować, kiedy tańczymy! - krzyknęła któraś.

    - W porządku - Stella uniosła brew.

    - Przestań, ona jest nauczycielką tańca. Ona może nas poprawić - druga uczestniczka stanęła po stronie Stelli.

    Grupa się rozproszyła, ponieważ trzy kobiety nie zaakceptowały Stelli jako nauczycielki. Atmosfera stała się metaforycznie gęsta i Stella wyobraziła sobie nóż do jej przecięcia.

    - Ta muzyka działa mi na nerwy. Masz inną - nikt nie potrafił zatrzymać niezadowolenia jednej z kobiet.

    - Mam, ale cóż tobie i tak nie będzie ona pasowała - Stella musiała przerwać zajęcia po godzinie. Nie było sensu prowadzić ich w takiej atmosferze. - Jestem tutaj, ponieważ Machau mnie poprosił i powtarzam z wami wszystko, co z nim zrobiliśmy, dodając tylko rozgrzewkę, by wasze ciała były lepiej przygotowane. A teraz albo tańcz dalej ze mną, albo wyjdź. Czas na dokonanie wyboru.

    - Nie mam nic przeciwko tobie, po prostu nie mogę cię szanować jako nauczyciela tańca

    Enjoying the preview?
    Page 1 of 1