Discover millions of ebooks, audiobooks, and so much more with a free trial

Only $11.99/month after trial. Cancel anytime.

ŚNIĄCA VIII ~ Smak życia: seria "Śniąca"
ŚNIĄCA VIII ~ Smak życia: seria "Śniąca"
ŚNIĄCA VIII ~ Smak życia: seria "Śniąca"
Ebook312 pages4 hours

ŚNIĄCA VIII ~ Smak życia: seria "Śniąca"

Rating: 0 out of 5 stars

()

Read preview

About this ebook

Jasmin żyjąca w kilku wymiarach stara się jednocześnie utrzymać pracę w ustalonej rzeczywistości. Uśmiechy losu przeplatają się ze stratami, ale Jasmin nie ma czasu na ich analizowanie pochłonięta… przeprowadzką. Kontrast życia między krajem tulipanów, a Niemcami umacnia ją jednak w przekonaniu, że nie chce opuszczać Hagi.

Jednocześnie wraz z Sarą, egipską kapłanką, aniołem Malakimem, Gargulcem przechodzącym transformację w Eremitę oraz książętami piekieł, Jasmin rusza na przechadzkę po przedsionkach Nieba. Latarnik, którego tam spotykają oferuje im pomoc. Najpierw jednak muszą rozplątać linie czasu nie zdając sobie sprawy, jakie konsekwencje to przyniesie...

LanguageJęzyk polski
Release dateNov 29, 2022
ISBN9798215610947
ŚNIĄCA VIII ~ Smak życia: seria "Śniąca"
Author

Joanna M. Pilatowicz

Joanna M. Pilatowicz is an adult's coach, dancer, dance teacher, choreographer, author, abstract painter, and recording artist. She has lived in Poland, The Netherlands and currently resides in Germany.  Her master thesis, "Expansion Through Dance," explored the concept of using dance as a healing media, positively influencing not only body, but mind and soul as well.  Life in the Netherlands inspired her to write her first short stories, in Polish language, hiding some of observed reality behind the veil of fantasy. As she says, "Passing the borders of reality, I would say I am entering the world of fantasy, dreamland, and paranormal; however it is all still connected to everyday life." "I was always drawn by what's invisible to a human eye. At the same time, probably from a desire to understand my own Self and motives more, I started to write diaries which unfolded in an unexpected way. So I just followed it." "The supernatural creatures in my books and paranormal aspects present there are my own ways of expressing my reality, linking non - fiction with a feeling world as well as adding some sort of higher force to it." "It is my own metaphor for different roles from our so-called subpersonalities that perhaps want to share their story with us, in order for us to grow, explore, experience or have a more fulfilling life. I do my best to follow these inner voices, giving them space and grabbing their message." For more information about Joanna and her passions, please visit: www.ifnotdance.com

Read more from Joanna M. Pilatowicz

Related authors

Related to ŚNIĄCA VIII ~ Smak życia

Titles in the series (9)

View More

Related ebooks

Related categories

Reviews for ŚNIĄCA VIII ~ Smak życia

Rating: 0 out of 5 stars
0 ratings

0 ratings0 reviews

What did you think?

Tap to rate

Review must be at least 10 words

    Book preview

    ŚNIĄCA VIII ~ Smak życia - Joanna M. Pilatowicz

    Droga Czytelniczko, Drogi Czytelniku!

    Witam Cię w przedostatniej książce z serii „Śniąca."

    Cieszę się, że nadal jesteś ze mną. Regularnie staram się zaglądać do komentarzy pod filmikami na moim kanale.

    Mam nadzieję, że tworzysz swoją historię życia, korzystając z własnych wniosków i refleksji. Pamiętaj, to twoje zasoby, których nikt Ci nie odbierze!

    Jak wiesz, nie zamieszczam tu linków – ze względu na firmy konkurujące ze sobą – ale wpisując moje imię i nazwisko w przeglądarkę na pewno mnie znajdziesz.

    Zachęcam do nabywania książek mojego autorstwa wyłącznie w wersji z moim logo i moim nazwiskiem w roli wydawcy. Za każde docenienie mojej pracy, jestem wdzięczna.

    Rozdział 1 ~ Stała praca

    Jak w koszmarnym śnie , dzień zaczął się powtarzać, a był dopiero pierwszy lipca. Pobudka o piątej i dotarcie na dziewiątą do pracy było wyczynem. Jasmin wkroczyła do budynku i pomyślała, że ludzi od pozytywnego myślenia może teraz rozstrzelać. Ashera, którego spotkała w holu, tolerowała. Znów był miły, za miły.

    - Napiszemy im list, żeby mieli na uwadze, że mnie nie będzie i jak coś chcą, to niech lepiej piszą po angielsku i jasno o co chodzi. Lepiej, że coś zrobisz, niż jakby nikogo nie było i nic nie zostałoby zorganizowane - podejście Sisi było konkretne i pomagało. - Ja lubię to robić, ale bez przesady, czego nie zrobimy dzisiaj, zrobimy jutro. A co zrobiłyśmy dzisiaj to i tak lepiej niż gdybyśmy nic nie zrobiły.

    - Zgadzam się - Jasmin podchwyciła jej uśmiech, czując dobrą współpracę.

    Przed szesnastą Sisi wyszła, a Jasmin podniosła się, by coś wydrukować. Zrobiło jej się słabo, ale przytrzymała się stołu. Możliwe, że coś zatańczyło jej przed oczami i straciła chwilowo widzenie. Zastygła i przerażona, czekała aż wzrok powróci. Tam się drukowało, a ona w panice dzwoniła do Wilhelma obawiając się, czy wróci w całości do domu.

    - Może pójdziemy dziś wieczorem na plażę? Jest tak ładnie.

    - Nie wiem czy zauważyłeś, że właśnie powiedziałam ci, że jest mi słabo i nie mam do kogo zadzwonić i gdybym nie dotarła do Hagi, to znaczy, że rzeczywiście się gdzieś wyłożyłam.

    Około osiemnastej trzydzieści Jasmin dotarła na stację. Pociąg jednak się zepsuł i nic nie jechało w stronę Hagi. Kolejny telefon do Wilhelma był krótki, on już po nią jechał. Ona zaś stała w słońcu, w gorącu z depresyjnymi myślami: dziś on tu jeszcze jest, a co jeśli to się zdarzy ponownie? Zostanie na dworcu do rana, akurat by wrócić do pracy. Głód sprowokował ją do kupienia sałatki i sera, które okazały się ohydne. Tępo patrzyła przed siebie kiedy Wilhelm dotarł. Wsiadła, podziękowała głucho, prawie bez życia.

    - Nie narzekaj. Nic się nie dzieje - zdołał ją wyrwać z marazmu.

    - Myślisz, że to pomaga?! Jakby do mnie przyszedł przyjaciel i ja bym mu powiedziała na jego ból: przestań narzekać, to bym mu pomogła?! Świetny jesteś! Myślę, że masz talent w sprowadzaniu ludzi do szpitali psychiatrycznych. Mógłbyś na tym karierę zrobić! Jakże cudowny brak wrażliwości na drugiego człowieka i tego co przeżywa! - przestała być zombie, zamieniła się we wrzeszczącą furię.

    - Czy coś sugerujesz, że kogoś do kliniki doprowadziłem? Ja nikogo nie zmuszam.

    - Ależ nie, ludzie po obcowaniu z tobą sami chętnie lądują w klinice - nie ukryła sarkazmu w swoim głosie.

    - Ty coś sugerujesz!

    - Gdzież bym śmiała, już się zamykam i nic nie mówię.

    Na plażę nie zdążyli. Jasmin oddała się kolejnej pracy: szukanie mieszkania. Wilhelm pokazywał jej co znalazł sam, a ona widziała dwa słowa: gówno znalazł. Szukała sama.

    Jego komentarze powodowały w niej autoagresję. Miała ochotę bić siebie samą po twarzy i krzyczeć: zamknij się ty suko! Świadoma tego, zaczęła głębiej oddychać. Przy okazji miała dreszcze, czyli pojawił się symptom, który usiłowała zinterpretować słowami. A mówił on: „o jakiej niezależności mówimy, raczej o zniewoleniu czasu, energii, dnia i życia. Nawet jak wytrzymasz tak dwa miesiące, a jasne jest, że nie, to co potem? Zostaniesz chora, zmęczona w depresji i już bez Wilhelma. Wydasz kasę na przeżycie".

    Przypomniała sobie słowa Sisi: „Nie warto tyle pracować, są inne rzeczy. Warto żyć. Nie musisz tyle siedzieć. Pieniądze jakoś przyjdą, zobaczysz, wszystko jakoś się ułoży. Zrób to, na co masz ochotę". Jakże Jasmin chciała jej wierzyć, ale doskonale wiedziała, że Sisi nie zna Jasmin i tego co ją spotyka. Normalne zarobki jakoś jej się nie przytrafiają. Sisi przekonywała, ale czy naprawdę miała to na myśli? Jak wyluzować? Nie lubiła tego słowa, stało się nic nie znaczącym banałem w jej kraju. Prawie każdy go używał, ale nikt tak naprawdę nie potrafił tego zastosować. Taka moda.

    Zarabianie pieniędzy kosztuje ją zdrowie i czas. Brak zarobków też kosztuje ją zdrowie. Jedyne co zyskuje to czas na realizację siebie, ale bez zarobków to też może być odebrane. Czyli jest w punkcie wyjścia, między młotem a kowadłem.

    NIC SIĘ NIE WYDARZYŁO. Wrota się nie otworzyły, a wszyscy w oczekiwaniu wpatrywali się w Jasmin.

    - Kto wam kazał tutaj pukać? - Latarnik pojawił się znowu. Raz był, a raz go nie było i nikt nie robił mu wyrzutów z tego powodu. - Jest tyle drzwi w niebie, a wyście się uczepili tych. To jest wejście na kwarantannę. Test światła. Śmiem przypuszczać, że oprócz Malakima żadne z was tego nie przejdzie. Światło w najlepszym przypadku was oślepi. I gdzie pójdziecie wtedy?

    - To może być aż tak źle w niebie?

    - Tutaj, to nie jest złe tylko uszlachetniające. Musicie zmienić podejście i słownictwo. W niebie wszystko jest dobre, ma sens, cel i czemuś służy. Nic nie ginie.

    - Wieczny odpoczynek - Jasmin nieprzyjemnie dla siebie samej zaśmiała się.

    - Na odpoczynek to nie te drzwi - Latarnik zwrócił się do niej sucho, a potem do pozostałych. - Właściwie to nie wiem po co tu jesteście, a jak sama symbolika światła mówi, mam wskazywać drogę.

    - A to trzeba było tak od razu, myślałam, że zmieniasz nasze jakości na lepsze - Jasmin nie była niczego pewna.

    - Nie, to się dzieje samo. Klimat taki. To co was tu sprowadza? - akurat spojrzał na Malakima.

    - Ta oto Jasmin, szuka powodu...

    - Nudzi jej się na Ziemi? - Latarnik uniósł brwi.

    - Nie, nie o to chodzi. Niejaki Diablo czy coś tam ją męczy.

    - Aaa, opętanie?

    - Niezupełnie. Groźby raczej, ataki, takie tam.

    - Aaa, czyli bez przejęcia ciała?

    - No coś ty! - Jasmin gwałtownie się poruszyła. - Tylko by dziad spróbował, a musiałby własny mózg trawić.

    - Wątpię czy Diablo posiada mózg - Eremita stawał się coraz mądrzejszy.

    - Wy wszyscy jesteście stuknięci - Latarnik przerwał wywód zanim ten się zaczął. - I w niebie szukacie powodu co do diabelskiej postaci? Nie prościej było iść do piekła? Mniejsze ograniczenia, większa swoboda poruszania się.

    - Już byliśmy - Sara z niecierpliwością przestąpiła z nogi na nogę.

    - I co? - ciekawość Latarnika sprowokowała Sarę do odpowiedzi.

    - Wpadliśmy w pustkę, a on zaatakował Jasmin.

    - I co?

    - No i ta chciała pakt z nim zawrzeć. Idiotka! - teraz wtrącił się Saturn, a Jasmin zaprotestowała:

    - Nie pakt, tylko porozumienie. Układ taki... ja mu pomogę a on mnie męczyć nie będzie.

    - Ty Jasmin zrozum to, że nie z każdym można polubownie. Ten coaching cały i psychologia szkodzą ci na logikę. Z terrorystą byś się układała? - powiedział Saturn bez towarzyszącego mu zwykle smutku. To demon przedsiębiorczy, pomyślała Jasmin przed odpowiedzią:

    - No to zależy...

    - Widzisz sam - Saturn zwrócił się do Latarnika. - Ona ma dobre serce, ale naiwna jest strasznie i musimy jej pomóc.

    - Przestań, nie jestem głupia.

    - Ale twoja chęć pomocy wszystkim istotom przyniesie ci zgubę - Eremita patrzył w ziemię jakby właśnie miał wizję, być może o Jasmin.

    - Bohaterzy się znaleźli. Do tej pory żaden z nich mi nie pomógł - poskarżyła się aniołowi niosącemu światło. - Każdy ma swój własny biznes w towarzyszeniu mi i załatwianiu swoich spraw.

    - Ranisz nasze uczucia - Set stał godnie i patrzył na nią. - Zapraszaliśmy cię do naszego stołu wielokrotnie. Nasza gościna jest nieograniczona, krew dzieliliśmy z tobą.

    - Właśnie! - podchwyciła. - Krwią mnie karmili! W wampira zmieniali!

    - Nie! Robiliśmy to tylko po to, żebyś nie była głodna! Przecież chciałaś jeść.

    - Zaraz! Przestańcie! - krzyknął Latarnik. - To nie jest sąd ostateczny. Na to jeszcze przyjdzie pora. Nie wiem czemu, ale tracę z wami poczucie celu.

    - Nie ty jeden  - Eremita zdjął kaptur. - Ja w ogóle szukam sensu. Może tu znajdę jakiś.

    - Czyli jest więcej powodów dla których tu jesteście?

    - Mówiłam, że każdy ma swoje sprawy - Jasmin wskazała Sarę. - Ta tu chce nieśmiertelności, ale podąża za przygodą i na zmianę albo mi pomaga, albo nie. Zależnie jak jej wygodnie. Ci tu - wskazała na Seta i Saturna - szukają wypełnienia pustki po Tao, wojownik odszedł w inny wymiar i myśleli, że ja zejdę za niego do piekieł.

    - Nie mów, że ci się nie podobało - Saturn musiał jej przerwać.

    - Eremita jest najmłodszy.

    - Albo najstarszy, kto to wie... - dodał Malakim.

    - Był złą cząstką Ea, z początków czasów.

    - Albo ze środka czasów.

    - Cokolwiek! Przestańcie mi przerywać. Po walce z Setem zrobił się neutralny, a nawet dobry bym powiedziała. Ale nie ma sensu istnienia. Szuka przygód, ale tak naprawdę celu. Malakim ma chronić, ale zapuścił się ze mną, czyli być może ma obsesyjną chęć pomagania.

    - Przyganiał kocioł... - Malakim odciął się. - Znalazła się ta co nie pomaga.

    - Skoro już nas wszystkich poznałeś, powiedz jaki ty masz problem - Eremita zwrócił się do Latarnika.

    - Ja nie mam problemów.

    - Chcesz, żebyśmy uwierzyli, że anioł samotnie biegający z latarnią po przedsionkach nieba jest szczęśliwy?

    - Szczęście to względne pojęcie.

    - Nie istnieje jako takie - Set poparł Latarnika, który tłumaczył wolno:

    - Szczęście to stan. A każdy stan mija.

    - Niektóre się utrzymują - Sara była innego zdania.

    - Znowu zaczynacie - Jasmin bezradnie usiadła na ziemi. - To taka grupa, która nie może powstrzymać się od myślenia.

    - Są myśli, które należy wypowiadać, i takie, które lepiej przemilczeć - jak na kapłankę przystało, Sara dodała swoje.

    - Ale jak je odróżnić? - Jasmin poczuła się sprowokowana by pytać.

    - Cicho! Bo sam nie mogę zebrać myśli - Latarnik podniósł głos ponownie.

    - Coś taki nerwowy. Niebo to powinna być oaza spokoju nie? - Eremita roześmiał się.

    - Ciężko mi jakoś przy was myśli zebrać.

    - My ci pomożemy - powiedzieli jeden przez drugiego.

    - A uchowaj Boże! - Latarnik uniósł rękę jakby chciał się zasłonić.

    - O właśnie! Skoro już mowa o tym jednym jedynym, mistycznym kimś, kto to jest? Widziałeś go? - Sara zaciekawiła się.

    - Tak się mówi. Nikt go nie widział - Latarnik mimowolnie odpowiedział.

    - Kłóćcie się dalej, ja muszę się obudzić i iść do pracy.

    - Wszystko opóźniasz Jasmin przez to służenie innym - teraz Sara się skarżyła.

    WSTAŁA PÓŁ GODZINY później, ale niewiele to pomogło. Wiedziała, że musi pobiegać, poćwiczyć jogę i zrobić medytację przed pracą, bo potem już będzie tylko martwym zombie nie zdolnym do poruszenia ręką.

    Napięcie w oczach i głowie powróciło kiedy tylko weszła do biura. Towarzyszył jej tępy spokój z paradoksalnym niemym krzykiem: zostawcie mnie, dajcie mi spokój, dajcie mi odejść. Była w pracy o dziewiątej trzydzieści, otrzymała swój „badge" ze zdjęciem i założyła na szyję. Pocieszała się, że dzięki Sisi, to wszystko może być bardziej znośne.

    - Masz to dla ciebie - Sisi wydrukowała jej coś inspirującego: Życie jest po to, by je spędzać, a nie oszczędzać.

    - Właśnie - skoro Sisi już poruszyła ten temat - jeśli naprawdę to dla ciebie nie problem, to chciałabym wychodzić wcześniej.

    - Pewnie, że nie. Ja nigdy nie pracuję dłużej niż do szesnastej.

    Czuła się zagubiona w ilości papierów i korespondencji, rezerwowania lotów, wiz i podążaniu za nowymi programami. Jeden błąd i całość przestaje działać.

    Szła korytarzem zorganizować coś na dole. Ledwo pomyślała o Asherze, a on pojawił się przede nią. Teraz naprawdę nie rozumiała jego intencji. Gdyby nie to zmęczenie, byłaby lepsza w odkryciu tego. Z jednej strony chciał porozmawiać i był w tym dobry. Z drugiej czuła, że może wolałby jej unikać. Czyżby znów wyczuła również jakąś nieśmiałość?

    - Możesz zadzwonić pod ten numer i zapytać co z rezerwacją lotu? - zapytała Sisi.

    Jasmin zadzwoniła, przedstawiała sprawę, kobieta obiecała, że jeszcze dziś przyjdą potwierdzenia.

    - Bardzo dobrze. To jest taka baba, że jak nie jesteś odważna w stosunku do niej i bardzo pewna siebie, to ona jest niemiła i zbywa cię.

    - Dobrze wiedzieć. To mnie przetestowałaś: co to będzie jak Jasmin tam zadzwoni - roześmiały się obie, a ona wykręciła numer do mężczyzny w dziale IT. Po chwili Jasmin potrząsnęła głową mówiąc: - Ten facet gada zupełnie co innego...

    - To następny, który jest nieco dziwny, napiszemy mu w emailu co chcemy.

    - Wtedy będzie w archiwum, że zwracałyśmy się w tej sprawie i nie nasza wina, bardzo mądrze.

    W porze lunchu, znów udała się na balkon wysokiego budynku i usiłowała pomóc sobie oddechem, medytacją i techniką Alexandra. Podliczając podróże, kawy, lunche, postanowiła zrezygnować z dodatkowych wydatków i od dziś brała kanapki, które mogła zjeść w każdej chwili, zazwyczaj wtedy kiedy Sisi szła na lunch. Mogła wtedy nad czymś pracować i coś przekąsić. Przerwę wolała wykorzystać dla siebie. Szkoda, że nie może tu odbierać swoich emaili. Wytrzymała do szesnastej, ale i tak musiała czekać pół godziny na pociąg.

    Kiedy weszła do domu zastała Alice. Przyjechała spakować resztki swoich rzeczy, których wcześniej nie odebrała.

    - Idziesz na Sommerfest? - zapytała wychodząc.

    - Może później, chyba muszę trochę odpocząć - Alice wiedziała, że Jasmin dostała pracę i nie było potrzeby jej nic tłumaczyć.

    Jasmin odpisywała na swoje własne emaile. Starała się skorzystać z ciszy, ale jej to nie wychodziło. Wręcz przeciwnie zaczęło się robić martwo, jakby całe życie ją już minęło, a inni z niego korzystają...

    Jasmin słyszała chaos kłócących się głosów, ale nic jej to nie obchodziło, bo właśnie leżała na ziemi i wymiotowała.

    - Jasmin przestań w końcu - podekscytowany rozmową Eremita wołał ją. - Dyskusja o Bogu cię omija.

    - Ona pewnie niedobrze znosi te zmiany pomiędzy wymiarowe... a może to niebiańskie powietrze - Saturn patrzył oskarżająco na Latarnika.

    Malakim podszedł do Jasmin i próbował swych sił uzdrawiania zawiadamiając:

    - Doszliśmy mniej więcej do tego, że Bóg to Absolut i jest niespersonifikowany, aczkolwiek może być jeśli zajdzie taka potrzeba. Personifikując się w kawałkach oczywiście, jako cząstki.

    - Jak Ea? - Jasmin uniosła głowę.

    - Mniej więcej - Sara usiadła obok niej.

    - A co jeśli cząstki zaczną działać jak te Ea, pomieszają się, zaczną mieć własną wolę, nie będą chciały się scalić. Czy wtedy Bóg może wystąpić przeciwko sobie samemu? - Jasmin czknęła, powoli rozglądając się wokół i uznając, że skądś zna tę okolicę. - Tu nigdy nie zmierzcha? Zawsze jest pełnia dnia?

    - Ależ zmierzcha - usłyszała Latarnika. - Jeśli ktoś ma ochotę, może chodzić pod aksamitem gwiazd. Oczywiście wieczór będzie bardziej rozświetlony, wręcz będzie się świecił.

    - A jak dwie osoby idą razem i chcą różnego otoczenia to co? - pytała Jasmin.

    - To jedna będzie widziała dzień, druga rozświetlone gwiaździste niebo.

    - Czyli żadna tak naprawdę nie widzi prawdy?

    - Jakiej prawdy? Prawda nie ma nic wspólnego z percepcją. Owszem obie są w niebie, to są fakty, ale jak widzą otoczenie to już ich preferencje.

    - Ale widzą iluzję czy prawdę?

    - Prawdę, bo są w niebie i wiedzą o tym.

    - A co jeśli tu aktualnie nie ma ani dnia ani nocy? - drążenie tematu to nie była tylko specjalność Jasmin.

    - To tylko umeblowanie i udekorowanie przestrzeni. To są rzeczy, które można zmieniać. Czy twój pokój jak go widzisz to prawda? A jak zmienić ustawienie, to ktoś może pomyśleć, że kłamiesz. Czepiasz się Jasmin wszystkiego - Latarnik zaczynał być zniecierpliwiony. Być może wolał rozmowę o Bogu.

    - Czyli, wracając do Absolutu. Jak to coś wygląda?

    - Otóż to! - Latarnik uniósł palec w górę niczym profesor na uczelni ziemskiej. - Nie wygląda. Absolutu nie można pojąć, ale można go odczuć w jakiejś części. Absolut jest bezgraniczną obecnością najwyższych, najszlachetniejszych jakości.

    - Jak?

    - Miłość, piękno...

    - A to - Jasmin mu przerwała. - Nadzieja, światło, współczucie, empatia i te sprawy - urwała ze smutkiem i myślą, że nic z tego nie jest realne, brzmi banalnie i to całe niebo to jakaś bajka.

    - Ależ wręcz przeciwnie, możesz tu doświadczyć wszystkiego czego chcesz - Latarnik czytał jej myśli.

    - Ale wszystko nie będzie prawdziwe. To jak w świecie fantazji.

    - Są drzwi doświadczeń, o które poprosisz.

    - Taaa, pewnie jak w grze komputerowej. Nie dziwne, że ludzie się uzależniają, bo tam są bohaterami. Ja nie chcę grać. Ja chce żyć gdzieś, naprawdę żyć, a nie wegetować i mieć przebłyski prawdy.

    - To wybrałaś złą planetę.

    - Jak śmiesz mi mówić o wyborze, kiedy ja po prostu się tu urodziłam i budzę na zmianę i mało pamiętam.

    - Ale dlaczego masz do mnie żal, ja z tym nie mam nic wspólnego - Latarnik patrzył na nią nieco zły. - Takie narzekające dusze w ogóle nie wchodzą do nieba, nawet do jego przedsionków. Zawsze są wdzięczne... Trochę pokory by ci się przydało.

    - Och tylko nie to! - Sara gwałtownie zaprotestowała. - Z jej chęcią pomagania, pokora tylko uczyniłaby ją workiem treningowym dla innych. A fuj! Oddalam przekleństwo pokory! - Sara wymówiła te słowa z siłą, tak na wszelki wypadek. - No i pokorę mamy z głowy. Narzekaj Jasmin, bo tylko narzekanie spowoduje zmianę sytuacji, w której znajduje się twój ziemski tyłek. Jak ci będzie za dobrze, to nic nie zmienisz.

    - Za narzekaniem musi iść działanie - wtrącił Malakim. - Chcesz żyć to żyj.

    - Właśnie - Jasmin wstała jakby chwilę coś ważyła w głowie. - Idę, nie będę spać.

    Rozdział 2 ~ Fest, zmienna Sisi i przerwa weekendowa

    Nie chciała kłaść się spać, kiedy wszyscy tak dobrze się bawili. Dotarła po dziesiątej wieczorem na ten ich Fest i obserwowała uśmiechniętych ludzi w dobrym humorze. Patrzyła na zadowolonego Wilhelma.

    - Tak mi żal, że Wilhelma nie będzie w przyszłym roku - jakaś nauczycielka ze szkoły francuskiej zwierzyła się Jasmin. - On tak chętnie wszystko dla wszystkich robi.

    - O tak - weszła jej w słowo, zła już i nie potrafiąca się powstrzymać: - On jest dla wszystkich z wyjątkiem swojej partnerki - było za późno, już to powiedziała.

    - Och no tak - tamta zaśmiała się przepraszająco. - Pewnie czasami tak się zdarza.

    - Oczywiście - Jasmin potwierdziła uśmiechając się promiennie, co pewnie wypadło sztucznie, ale na poziomie. - Mniej więcej codziennie - dodała tonem lekkim, zbyt lekkim jakby mówiła o dobrym ciastku. Znów się nie pohamowała. Zostawiła Wilhelma i Alice tam w szkole dając więcej powodów do plotek i wyszła. Wilhelm jednak ją dogonił.

    - Nie odchodź jeszcze. Choć poznasz kilka osób. Zobacz jestem w książce o mojej szkole - był dumny pokazując jej stronę poświęconą sobie samemu.

    Została. Dostrzegła, że Alice ma kłopot z ustaleniem co zabiera ona, a co on. Podział majątku następował mniej więcej teraz, pod presją i brakiem czasu. On chciał się bawić, ona chciała go namówić do powrotu nie chcąc spędzić następnego dnia w Hadze. Jasmin wzięła swój rower i wróciła. Oni dojechali samochodem niedługo potem.

    - Słuchajcie - zwróciła się do nich już w domu. - Ustalcie to teraz i Alice będzie sobie pakowała, a ty nie będziesz się obawiał co ona zabiera.

    - Bardzo dobry pomysł - Wilhelm sprawiał wrażenie, że wypił wystarczająco, by nic mu nie przeszkadzało, dokładnie tyle by utrzymać stan pozornego wiecznego szczęścia. - A tu masz różę, którą dostałem po występie w chórze - szarmancko wręczył jej kwiat. Jasmin podziękowała, a jej uśmiech doskonale pokrył smutek: „no proszę on występuje, nawet śpiewa, robiąc to, za czym ja tęsknię. Jakże mi tego brakuje. Brakuje mi życia, którego nigdy nie miałam". - Będę dziś spał w drugim pokoju - oznajmił sam z siebie.

    - Oczywiście - potwierdziła przeglądając jeszcze raz książkę ze szkoły. - Bardzo ładnie o tobie piszą: facet do imprezowania. Przyjaciel wszystkich, dobry kumpel... ale nie do związków, ty jesteś dla wszystkich oprócz swojej partnerki - to już dodała od siebie, znów nie mogąc nie dopiec mu słowami.

    - Nigdy nie wiadomo.

    - Po latach to raczej wiadomo - dokończyła smutno wychodząc do sypialni. Słyszała jeszcze odgłosy dyskusji, pakowania. Było po pierwszej kiedy w końcu zasnęła.

    „GDYBYM MIAŁA SIŁĘ, to bym płakała. Jasmin wstawała z wysiłkiem czując ohydny ucisk w różnych częściach ciała, które należało rozruszać. W końcu gotowa, wyszła do pracy. Padało. Wilhelm zaofiarował, że ją podwiezie. Coś za coś, pomyślała smutno, że w drodze powrotnej będzie musiała wziąć tramwaj zamiast roweru, który zawsze szybciej pokonywał dystans ulic, dając możliwości skrótów, objazdu przez skwery. „To tylko dwa miesiące. Starała się mówić do rosnącej paniki w okolicy jej klatki piersiowej. Głos w jej głowie nie zgadzał się i nie przystawał na żadne warunki, raczej przypominał: „no to zobaczymy jak będziesz wyglądała. Już teraz masz zmarszczki z niewyspania. Sama zobaczysz

    Enjoying the preview?
    Page 1 of 1