Discover millions of ebooks, audiobooks, and so much more with a free trial

Only $11.99/month after trial. Cancel anytime.

Śniąca II - Wątpliwe promienie słońca: seria "Śniąca", #2
Śniąca II - Wątpliwe promienie słońca: seria "Śniąca", #2
Śniąca II - Wątpliwe promienie słońca: seria "Śniąca", #2
Ebook308 pages5 hours

Śniąca II - Wątpliwe promienie słońca: seria "Śniąca", #2

Rating: 0 out of 5 stars

()

Read preview

About this ebook

Śniąca II – Wątpliwe promienie słońca to romans rzeczywistości z nieznanym światem magii, zaklęć, klątw, podróży w czasie i spraw istot pozaziemskich.

Jasmin, dwudziestopięcioletnia artystka z Polski ponownie mierzy się z zamiarem emigracji i ułożenia sobie życia w Hadze. Czy ukochany przyjdzie odebrać ją ze stacji? Czy uda jej się tam zadomowić czy też wróci z poczuciem klęski do Polski? Te pytania przerywają sny o Sarze – kapłance egipskiej z dalekiej przeszłości ukazującej przyczynę niepowodzeń Jasmin.

Odważna, silna i zauroczona historią świata Sara, przeciwieństwo zalęknionej Jasmin, sięga ku swojej własnej inkarnacji.

Czy można wierzyć własnym snom? Czy pomagają one w życiu codziennym? Czy też jest to oznaka niechybnej choroby psychicznej? Czy podobnie jak bohaterka Jasmin, lepiej usilnie ignorować koszmary czy też podążyć za nimi, odgadując ich znaczenie?

***

Plany i nadzieje Jasmin zdają się rozpadać jak domek z kart, a życie nabiera przerażającej barwy z dnia na dzień. Czy ukochany Holender się pojawi? Bez mieszkania, pracy i środków finansowych, bohaterkę czeka decyzja czy zostać i czy próbować przetrwać na obczyźnie.

W jej snach pojawia się nie tylko egipska kapłanka Sara, przekonująca ją, że jest Jasmin z poprzedniego życia i wie jak zdjąć klątwę, ale też postaci, które znajdują swe odzwierciedlenie w rzeczywistości, dezorientując Jasmin na temat tego co jest prawdą i czego nie pamięta. Sara pokazuje jej też historię stworzenia ludzi na Ziemi, jakże inną od tego, co oferują podręczniki szkolne.

Nocni sprzymierzeńcy mieszają się z wrogami zmuszając do refleksji o celu życia, marzeniach i możliwościach.

***

Kiedy granice uzgodnionej rzeczywistości zanikają… Kiedy sny nie są tym, czym powinny... Czy sny mogą wpływać na rzeczywistość? Czy Jasmin uwierzy w swoje nocne wędrówki ukazujące daleką przeszłość starożytnego Egiptu i czy to polepszy jej przyszłość?

Chcąc tego, co każda młoda kobieta, miłości, kariery, niezależności, Jasmin zapada w sny. Czy są one przekleństwem czy też łaską? Jak odnajdzie drogę?

Jasmin marzy o lepszym życiu za granicą. Mimo możliwości wyjazdu nie tylko realne przeszkody stoją na drodze do realizacji jej celów, takie jak brak wystarczających środków finansowych, brak pracy oraz zakazana miłość do Holendra. Towarzyszą jej nocne koszmary, sny, gdzie jej własne alter ego Sara - śniąca kapłanka ukazuje świat i jego historię, co Jasmin bardzo stara się ignorować.

LanguageJęzyk polski
Release dateAug 30, 2019
ISBN9788395483301
Śniąca II - Wątpliwe promienie słońca: seria "Śniąca", #2
Author

Joanna M. Pilatowicz

Joanna M. Pilatowicz is an adult's coach, dancer, dance teacher, choreographer, author, abstract painter, and recording artist. She has lived in Poland, The Netherlands and currently resides in Germany.  Her master thesis, "Expansion Through Dance," explored the concept of using dance as a healing media, positively influencing not only body, but mind and soul as well.  Life in the Netherlands inspired her to write her first short stories, in Polish language, hiding some of observed reality behind the veil of fantasy. As she says, "Passing the borders of reality, I would say I am entering the world of fantasy, dreamland, and paranormal; however it is all still connected to everyday life." "I was always drawn by what's invisible to a human eye. At the same time, probably from a desire to understand my own Self and motives more, I started to write diaries which unfolded in an unexpected way. So I just followed it." "The supernatural creatures in my books and paranormal aspects present there are my own ways of expressing my reality, linking non - fiction with a feeling world as well as adding some sort of higher force to it." "It is my own metaphor for different roles from our so-called subpersonalities that perhaps want to share their story with us, in order for us to grow, explore, experience or have a more fulfilling life. I do my best to follow these inner voices, giving them space and grabbing their message." For more information about Joanna and her passions, please visit: www.ifnotdance.com

Read more from Joanna M. Pilatowicz

Related to Śniąca II - Wątpliwe promienie słońca

Titles in the series (9)

View More

Related ebooks

Reviews for Śniąca II - Wątpliwe promienie słońca

Rating: 0 out of 5 stars
0 ratings

0 ratings0 reviews

What did you think?

Tap to rate

Review must be at least 10 words

    Book preview

    Śniąca II - Wątpliwe promienie słońca - Joanna M. Pilatowicz

    ŚNIĄCA II

    Wątpliwe promienie słońca

    Joanna M. Piłatowicz

    Wydawnictwo – Joanna M. Piłatowicz

    ŚNIĄCA II ~Wątpliwe promienie słońca

    Copyright © Joanna M. Piłatowicz 2019

    Wszystkie wydarzenia i postacie są fikcyjne. Ich podobieństwo do osób lub zdarzeń jest przypadkowe.

    Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część niniejszej publikacji nie może być reprodukowana, powielana i udostępniana w jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody wydawcy.

    Korekta i edycja: Anna Karahan

    Projekt okładki: G. T. Randolph

    Projekt graficzny tytułu: Joanna M. Piłatowicz

    ISBN: 978-83-954833-0-1

    Drogi Czytelniku,

    TĘ KSIĄŻKĘ NAPISAŁAM z głębokiej, osobistej potrzeby podzielenia się niektórymi przeżyciami w różnych wymiarach. Jest ona dla tych, którzy widzą, czują i słyszą więcej niż zastana rzeczywistość; dla tych, którzy w trakcie poszukiwań swojego miejsca na Ziemi natrafili na różnego rodzaju przeszkody, czy to w sobie, czy wokół; dla emigrantów i tych noszących się z zamiarem życia w innych krajach; dla ciekawskich; dla tych, którzy musieli poradzić sobie z ograniczeniami własnego umysłu, od nieśmiałości począwszy, braku odwagi, do chęci pokonania paraliżującego strachu, stawienia czoła silnym stanom emocjonalnych, aż do bezradności i niemocy nie pozwalającej wstać z łóżka. (Celowo nie nazywam tu chorób psychicznych, chociaż nie jeden „specjalista" pokusiłby się o kilka diagnoz.)

    dla tych, którzy muszą sobie poradzić z ogromną samotnością i wyzwaniami w relacjach z ukochanymi;

    dla tych, którzy śnią więcej i dla których marzenie senne to nie zawsze zwykły majak;

    dla tych, którzy potrzebują zaufać sobie, odnaleźć siebie w chaosie narzuconych myśli, zachowań i systemu;

    dla tych, którzy muszą się wykazać „artyzmem" w nawigowaniu w świecie, w którym rządzi pieniądz, a nie ma się wystarczających zasobów;

    wreszcie dla tych, dla których pojęcia takie jakie jak: reinkarnacja, podróż w czasie, telepatia, klątwy, uzdrawianie energią, inne rasy, duchy, istoty niematerialne, astrologia... nie są obce i nie przerażają.

    Wierzę, że jest nas więcej, zatem niech mój tekst trafi do Was. Powierzam Wam losy Jasmin oparte o doświadczenia moje własne i ludzi wokół mnie. Zawieram je w fikcji literackiej, a to co ważne, zabierzcie ze sobą, czytając „pomiędzy wierszami".

    Tę książkę dedykuję Łukaszowi, którego zbyt wczesne odejście pokazało jak silna jest miłość i, że zupełnie nie zważa ona na śmierć.

    Koło fortuny i owszem toczy się

    Holenderski James Bond nigdy nie pojawił się na stacji dworca centralnego Hagi, by odebrać swoją ukochaną. Jasmin, drobna blondynka z luźno rozpuszczonymi włosami do ramion, ciągnęła za sobą sporą walizkę. Ciężki bagaż opóźniał jej zrezygnowane kroki kontrastujące ze spieszącym się wokół tłumem ludzi. Obiecała mu, że wróci do Holandii, chociaż miłość nie była jedyną motywacją jej emigracji. Była tu teraz, ale nie było jego, nie było też pokoju, który miał dla niej wynająć. Jego krótkie słowa, jeszcze kilka godzin później ciągle brzmiały w jej uszach: „Nie mogę łamać żelaza gołymi rękami." Przywilej nazywania go bohaterem filmowym powoli rozmywał się w jej myślach. Odgłosy kropli deszczu towarzyszyły jej od szóstej rano, kiedy wysiadła z autobusu, zatroszczyła się o rozbudzenie własnego organizmu kawą i uzmysłowiła sobie, że nie ma na kogo czekać. Poczyniła plany od B do Z. A potem działała, aż Z się wyczerpało. Biblioteka publiczna przy dworcu była ostatnim miejscem na jej liście, bo miała dostęp do Internetu i dawała szansę by znaleźć na noc lokum. Wyczerpała już listę telefonów, zostały jeszcze e-maile. Nie pozwolono jej usiąść przy jednym z wielu stanowisk z komputerami, bo nie miała karty wstępu. Dźwiganie ponad dwudziestu kilogramów bagażu po schodach w górę, w budynku bez windy, wyczerpywało. Co następuje po Z? Nie odpowiedziała sobie na to pytanie, bo schodząc na dół uginała się pod ciężarem swojego własnego dobytku z Polski. Ławka przed budynkiem zdawała się zapraszać, więc na niej na chwilę usiadła, mając ochotę zamknąć oczy. Postąpiła jednak wbrew sobie, choć nie chciała wstawać, wiedziała, że siła woli powinna wygrać z opierającym się ciałem.

    Wracała zatem powoli przez główny hol nie próbując nawet otrząsnąć się z poczucia obcości, które pogłębiało się wraz z upływającymi godzinami. Widoczny z oddali McDonald’s sprawiał wrażenie jedynej bezpiecznej teraz przystani, dlatego skierowała ku niemu swe kroki. Tam nikt o nic nie pytał. Mimo zbliżającej się pory lunchu, kolejka nie była zbyt długa. Jasmin kupiła wegetariańskiego wrapa i wkrótce ciężko usiadła przy jednym z wielu identycznych, plastikowych stolików. Wybrała ten, który stał najbardziej w rogu, jakby wbrew logice, poszukiwała prywatności w najbardziej publicznym miejscu.

    Próbowała zmusić się do myślenia, tak jak zawsze, ale nic mądrego nie przychodziło jej do głowy. Zmęczenie obejmowało również umysł, który najwyraźniej postanowił wziąć wolne. Jedzenie ma to do siebie, że wymaga jakoś mniej uwagi, jakby wszystko na jakiś czas zostało odsunięte na bok. Ale i to się skończyło, kawa została wypita i teraz tępo wpatrywała się w pustą tackę, na której leżał papier ze zdjęciem potraw i menu. Znów przymknęła oczy, obiecując sobie, że to tylko na chwilę, a potem zaplanuje co dalej, nawet gdyby miała wymyślić i zaprojektować dodatkowe litery alfabetu następujące po Z. Oby tylko nie teraz!

    Zamknięte powieki sprawiały, że coraz wyraźniej słyszała odgłos rozmów wokół siebie, aż zlały się w jeden szum, zmieniając ton na obraz nadciągającej powodzi. Ludzie spieszyli się teraz inaczej, ewakuując się czym prędzej. Dostrzegła nieznajomego wsiadającego do samochodu, w którym nagle sama się znalazła. Przeczuwała zbliżającą się falę wody. Auto ruszyło przejeżdżając pod przewodami wysokiego napięcia. Kiedy je minęli, runęły.

    - Zatrzymaj! - Jasmin dostrzegła małego pieska, który zmierzał wprost na zerwane przewody. Wysiadła i porwała zwierzaka na ręce.

    - Dobra robota - pochwalił ją mężczyzna.

    Sceneria zmieniła się jak zawsze niespodziewanie i teraz też Jasmin siedziała w znajomej komnacie Sary, o której często śniła, i której historię poznawała fragmentami oglądając ją niczym części wyświetlanego filmu, zdającego się nie mieć nic wspólnego z jej własną rzeczywistością. Sara jednak twierdziła, że jest wcieleniem Jasmin z przeszłości, a to co jej pokazywała w magicznym zwierciadle, coraz mniej dziwiło młodą kobietę. Nawet jej towarzysze mieszkający z nią w egipskich podziemiach wydawali się tacy ludzcy. Demon zaklęty w kryształ, a Dżin w lampę, teraz mieli przeźroczyste ciała i unosili się w przestrzeni delektując się uczuciem wolności, które egipska czarodziejka potrafiła im dać.

    - Pamiętaj, wszystko płynie w magicznej tafli przenikającej czas. Główna klątwa została zdjęta, ale na wszelki wypadek błogosław wszystko co cię spotkało - Sara wskazała na lustro zawieszone w przestrzeni przed nimi. - Klątwa do klątwy, a zbierze się przeznaczenie. Gdybym nie chciała nieśmiertelności, nie eksperymentowałabym esencją niewolników, zatem pewnie nie zostałabym zabita. Znajdując sposób na powrót, znalazłam pierwszy aspekt nieśmiertelności, ale ty jesteś kolejnym - rozważała na głos.

    - Zwolnij nieco - dla Jasmin telepatyczny przepływ informacji był zbyt szybki. - Co to znaczy błogosław?

    - Och, masz te luki w pamięci - Sara westchnęła i nieco się skrzywiła. Nie była zbyt cierpliwą istotą, szczególnie w stosunku do tych, którzy mieli zaniki pamięci. Jasmin prezentowała według niej ogłupienie z niedowiarstwem, dwie główne przeszkody uniemożliwiające nauczenie jej czegokolwiek o wszechświecie. - Błogosławieństwem zdejmujesz klątwy. Zapamiętaj to sobie w końcu. Życzysz łaski w odpowiedzi na zło, które cię spotkało.

    - To nie ma sensu. Nie wierzę w nadstawianie drugiego policzka. Czyż klątwę nie powinno się odbić?

    - Odbijanie to tylko taka gra, jak ping pong w twoich czasach. Można, ale to do niczego nie prowadzi. Formułując słowa łaski i dziękczynienia niwelujesz ładunek zła, który jest ci wysyłany. To naprawdę czysta matematyka. Postaraj się użyć logiki. Zło plus zło to jakby dwa zła. Możesz je odjąć tylko dobrem i nie jest to nadstawianie drugiego policzka. To by była dopiero głupota. - Sara zaśmiała się na tę myśl. - Musisz wysłać równie silny ładunek dobra, a nawet potężniejszy. Kto by chciał wychodzić na zero. Twoja uwaga wymaga pracy, widzę, że cię ściąga w twoje czasy. Wracaj przez sen, tak jak przyszłaś - Sara machnęła ręką zmieniając scenerię na Hagę. Skąd wzięła się tutaj Melania, Jasmin nie myślała, ale biegła za nią, bo kuzynka postanowiła właśnie wyciągnąć Jasmin z Holandii wprost do Nowego Jorku. Dlaczego akurat tam? Przekraczały właśnie granicę, gdy usłyszała:

    - Przepraszam, wolne? - Jasmin otworzyła oczy i rozczarowana zobaczyła, że nie ma Melanii, ani Sary i nadal siedzi na stacji Hagi.

    - Tak, wolne - wstała spoglądając na zegarek i przypominając sobie, że Miki, dziewczyna od której dziś kupowała kartę telefoniczną w kiosku obok, chciała jej pomóc. Jasmin zastała Miki, która już na nią czekała ze swoim chłopakiem Jodem.

    - Omówiliśmy opcje i zostaje ci na razie przytułek lub hostel na jedną noc - Miki uśmiechała się ciepło, a Jasmin miała wrażenie, że spotkała dobrych znajomych. Razem ruszyli w kierunku pobliskiego motelu, który nie zachęcał swoim widokiem, ale na razie nie można było wybrzydzać. Wnętrze budynku sprawiało jeszcze gorsze wrażenie, a rozchodzący się wokół zapach starości jeszcze to potęgował. Recepcja była odgrodzona od potencjalnych przybyszów kratami, a turyści z pewnością by się tu nie zapuszczali.

    - Tu masz cennik. Walizkę możesz zostawić tam. Za żadne rzeczy nie odpowiadamy. W jednym pokoju jest kilkanaście osób - znudzony głos kobiety o potężnej budowie ciała, sprawił, że Jasmin chciała natychmiast odwrócić się i wyjść. Złapała tylko spojrzenie Miki, wyrażającej zrozumienie.

    - To może ja to przemyślę, zostawię jedynie walizkę w schowku.

    Cała trójka wyszła na zewnątrz i Jasmin odetchnęła, jakby miejskie powietrze, po dziwnym odczuciu duszenia się w środku, stało się nagle świeże. Wraz z oddechem Jasmin spojrzała w górę i niemo poprosiła o pomoc. Dźwięk jej telefony zdawał się być odpowiedzią. Bernardyn, właściciel szkoły tańca, w której miała prowadzić tego lata warsztaty, zapytał:

    - Czy jeszcze potrzebny ci ten pokój? Właśnie odebrałem twojego maila.

    - Tak, bardzo.

    - Ok. Tu masz numer, zadzwoń i idź tam. Ja jestem bardzo zajęty. Nie mogę się dzisiaj z tobą spotkać.

    - Nic nie szkodzi - wcale nie oczekiwała spotkania, nawet go nie znała, a do warsztatów był jeszcze miesiąc. Wykręciła numer. Pokój był wolny. Odebrała walizkę. Kroki całej trójki nabrały tempa. Ta para nowo poznanych ludzi pomogła jej znaleźć wskazany adres, towarzysząc aż pod same drzwi. Jasmin obiecała sobie odwdzięczyć się im prezentami, teraz tylko dziękując im za pomoc i wymieniając się numerami telefonów.

    - Jaki ładny pokój - powiedziała do kobiety w ciąży oprowadzającej jej po drugim piętrze.

    - Tu jest kuchnia, tu łazienka, a tutaj mieszka jeszcze jedna osoba. Jeśli czegoś będziesz potrzebowała, jesteśmy piętro niżej.

    Jasmin wręczyła jej trzysta euro za pokój.

    - Nie spodziewaliśmy się dzisiaj nikogo, więc trochę na szybko tu posprzątałam - kobieta uśmiechnęła się przyjmując pieniądze.

    - Naprawdę dziękuję.

    Jasmin została sama, usiadła na przygotowanym łóżku i rozejrzała się wokół. Atrapa kominka  na wprost dawała wrażenie, że było to stare budownictwo, a architekci wtedy jeszcze troszczyli się o detale. Wysokie, białe ściany dodawały temu miejscu stylu i godności. Duże okna wpuszczały do środka więcej światła rozświetlając przestrzeń, zdobiły je zasłony. W rogu stało solidne drewniane biurko z krzesłem. Bardzo częstym elementem holenderskiego wyposażenia  pokoju bywa umywalka. Tutaj też była, a nad nią wisiało lustro. Obok znajdowały się drzwi, sprawiające wrażenie, że prowadzą do innego pomieszczenia,  skrywały jednak tylko szafę wnękową, jakże pożądany mebel. Mogła się rozpakować. Jakże przestrzenny był jej pokój! Do wieczora Jasmin zadomowiła się tu.

    Odmiana losu

    Poszukiwanie kafejki internetowej nie trwało długo. Dwie ulice dalej, szyld oznajmiał: Internet cafe. Jasmin usiadła przy komputerze, zalogowała się na swoje konto i rozpoczęła wylewać swoje żale na mężczyznę, którego imienia wolała pozbyć się z pamięci. Trybem mailowym najgorsze słowa docierały do Polski. Wszystkiego z siebie wylać nie zdążyła, bo zadzwonił telefon.

    - Tu Bernardyn, właśnie skończyłem pracę i mam czas wolny, może moglibyśmy się spotkać?

    - Chętnie – szczerze się ucieszyła. Po takim dniu chętnie pozna kogoś, kto ją wyratował z opresji. Nie spytała co wpłynęło na nagłą zmianę jego decyzji. Przecież twierdził, że nie ma czasu i nie będzie go miał. Odłożyła słuchawkę i poczuła szybsze bicie własnego serca. Poza oficjalnym zdjęciem na stronie jego szkoły, nie pamiętała nawet za dobrze jak wygląda. Jej zdaniem nie było powodu do zdenerwowania, ale ciało mówiło co innego. Starała się zignorować te impulsy i wyszła na zewnątrz kiedy dostała wiadomość, że już przyjechał. Jasmin dostrzegła nieprzyjemnie wyglądającego typa i w panice pomyślała: „o Boże, jak to on, to ja sobie strzelę w łeb, ten tutaj wygląda jak bandyta". Wolno ruszyła w jego kierunku, starając się tłumaczyć sobie, że ktoś kto załatwił jej pokój, nie może być złą osobą. Już prawie otworzyła usta, by wydobyć z siebie coś na kształt ciepłego powitania, kiedy usłyszała wołanie za sobą: - Jasmin?

    Odwróciła się i odetchnęła z ulgą. Tak, ten mężczyzna wyglądał zdecydowanie lepiej. Średniego wzrostu, elegancko ubrany przystojniak zmierzał w jej stronę. Z czarującym uśmiechem podkreślonym ciemnym kolorem jego skóry, zaprosił ją do samochodu. Wahała się tylko przez chwilę. To musi być ten, zna moje imię, tłumaczyła sobie. I musi być w porządku, przynajmniej takie sprawia wrażenie.

    - Dokąd? - zapytał.

    - Nad morze - poprosiła.

    - W taką pogodę? Wieje i jest zimno.

    - Spacer w morskim powietrzu dobrze robi.

    - Żartujesz? Ty chcesz spacerować?

    Jasmin nie rejestrowała dziś czegoś tak przyziemnego, jak temperatura i wiatr. Być może było jej zimno i ciepło równocześnie, niezależnie od nastrojów holenderskiej aury.

    Bernardyn wysiadł z samochodu z ociąganiem, a ona jakby z niego wyskoczyła. Dotrzymał jej jednak kroku wzdłuż promenady.

    - No to dziś zmotywowałaś mnie do wyczynu. Ja nigdzie nie chodzę pieszo. Możemy już wracać?

    - Jak najbardziej - zadowolona wsiadła z powrotem do ciepłego auta.

    Gdyby Jasmin znała się na samochodach i poświęcała trochę więcej uwagi swojemu otoczeniu, dostrzegłaby, że ten mężczyzna jest nieprzyzwoicie bogaty. Posiada nie jedną, ale kilka szkół, w różnych miastach i nie ogranicza się tylko do tego. Interesują go i samochody i kobiety, i wszystko to, co ma wartość materialną. Krawaty, okulary, zegarki, wszelkie gadżety łączyło to samo: były niemiłosiernie według niej kosztowne.

    - Jadłaś już? – zapytał i nie czekał z odpowiedzią, bo już parkował przy jednej z surinamskich restauracji. Nie musiał już dodawać skąd pochodzi.

    Najedzona i w pełni usatysfakcjonowana mijającym dniem, mogła wracać do domu, ale on zawiózł ją do swojej szkoły. Nie miała nic przeciwko temu. Ostatnie zajęcia tańca dobiegały końca i wkrótce kursanci z instruktorami wyszli, a gwary rozmów ucichły. Zostali sami.

    - Czego w takim razie ty uczysz? - zapytała.

    Bernardyn nie odpowiedział, za to włączył muzykę, po czym rozpoczął dwugodzinną, jak się okazało lekcję tańca. Po nieprzespanej nocy i stresującym dniu, Jasmin jakby odżyła ucząc się kolejno: Salsy, Batchaty i Merenge. Najbardziej spodobała jej się ta Salsa. Mogłaby przysiąc, że tej nocy zakochała się w... Salsie i nie było powrotu. Było już po północy, kiedy Bernardyn grzecznie odwiózł ją do domu, zachowując się jak dżentelmen, nie próbując niczego, co Jasmin uznałaby za niestosowne.

    Usadowiła się w swoim nowym pokoju, na wprost atrapy kominka, na którym ustawiła świeczkę prowokującą do rozmyślań: nieprawdopodobne jak wszystko potrafi się obrócić na moją korzyść. Ty małpiszonie tępy! Ty buraku zatwardziały bez serca! Będziesz żałował chamie jeden! Rzucała jeszcze epitetami w stronę tego, który tak nagle zniknął z jej życia, zanim na dobre udała się do krainy snu, zadowolona, że zrobiła co mogła najlepszego w sytuacji jakiej się znalazła.

    JASMIN STAŁA W KORYTARZU szkoły tanecznej nie dziwiąc się, że był tam też źrebak. Podeszła do niego i go objęła. Chwilę potem pojawił się kolejny, więc go zawołała do siebie. Nie zastanawiała się, co tutaj robią zwierzęta, grunt, że były nastawione do niej przyjaźnie i wydawało się, że potrzebują jej obecności. Na końcu korytarza znajdowały się drzwi. Patrzyła na niego długo i uważnie nie mając śmiałości, by podejść bliżej i dotknąć klamki.

    - Widzisz to, co przyzwyczaiłaś się widzieć, ale te drzwi nie mają klamki - powiedział ktoś za nią, jednak, gdy się odwróciła nikogo tam nie było. - Popatrz jeszcze raz, co widzisz?

    Zdumiona patrzyła na drzwi kojarzące jej się ze starożytnymi wrotami, które raz widać, raz stają się przeźroczyste, a raz znikają w ciemności, w zależności od patrzącego.

    - Wejdź, pokażę ci coś - głos znów się odezwał, ale ona się zawahała. Czyż to nie zapowiedź śmierci i jeśli przekroczy ten próg, to umrze? Czyż to nie tak śni się wielu ludziom, jak symbol zapisany w podświadomości zbiorowej? Lepiej nie ryzykować.

    - Jest wiele śmierci - głos zdawał się czytać w jej myślach. - Jeszcze jest czas.

    Weszła ostrożnie i powoli. Ujrzała rozświetloną komnatę Sary i poczuła się bezpiecznie, swojsko, jakby u siebie.

    - Wejdź swobodnie. Nikt nie odkryje tego miejsca, jest chronione magią i niewidoczne dla oczu ludzkich, a także innych - Sara uśmiechnęła się czując zachwyt młodej dziewczyny.

    Jasmin nie pytała o owych innych, stała nieco jak zahipnotyzowana i tylko nieznacznie rozglądała się wokół. Znajome wrażenie déjà vue nie opuszczało jej.

    - Ja już to śniłam. To już było. Jestem we śnie.

    - Jak najbardziej.

    TAK, TO BYŁO UDANE spotkanie, pomyślała Sara kiedy odesłała ciało astralne Jasmin w przyszłość.

    - Na kryształy Atlantów! - wykrzyknął Demon pochylony nad księgami. Właśnie czytał i to, co odkrył wprawiło go w ekscytację. Znów zaczął klaskać w specyficzny dla siebie sposób, jakby udawał pingwina machającego błonami pławnymi. Sara spojrzała w jego kierunku pytająco.

    - Błogosławieństwo naprawdę zdejmuje klątwę!

    - To zależy - Sara powiedziała wymijająco, mając wrażenie, że coś jednak pominęła.

    - Od czego?

    - Od siły osoby rzucającej i od punktu, sytuacji, w której znajduje się ofiara. Moment śmierci, to jakby bardzo krytyczny czas - powiedziała tonem wszystkowiedzącej.

    - Ależ wedle tej księgi to proste! Można też wykonać rytuały i odwołanie klątwy przez osobę, która ją rzuciła... - Demon zawahał się przypominając sobie, że Raszida umarła i nie będzie mogła już niczego odwołać. - Dobrze, że twoje błogosławieństwo podziałało i Jasmin została wyratowana z opresji.

    - To jeszcze nie dowód - Sara wolała być ostrożna.

    Demon podszedł do lustra, a Sara podążyła za nim, ciesząc się w myślach, że ma swoich jednomyślnych sprzymierzeńców.

    - Kim jest ten Bernardyn? Trzeba to sprawdzić - Sara uniosła rękę wykonując gest z lewa na prawo, jakby coś przyspieszała. Obraz jednak nie chciał słuchać jej rozkazu, zatarł się, zawirował, a zamiast tego pokazała się zupełnie inna postać, na widok której Demon odskoczył w tył z przerażenia.

    - Zniszczę cię! - powiedziało coś ze zwierciadła.

    - Ale hard core! - wykrzyknął Demon.

    - Jaki, o co chodzi? - zapytała odruchowo Sara.

    - Tak mówią ci z przyszłości. Musisz oglądać to, co ja. Mocne to było, nie? Dobrze, że zniknął. Kto to?

    - Nie mam pojęcia, ale skarabeuszy to on z nami zbierać nie będzie. Wyskoczył i wskoczył zupełnie znikąd, zupełnie jak te nasze skarabeusze. Pojawiają się i znikają - Demon się zaśmiał skrywając swoje zdenerwowanie.

    - Takie panuje tu przekonanie, ale wątpię, by rzeczy rodziły się znikąd - Sara zamyśliła się. - Nie mam pojęcia wszakże jak on się tu przedostał. Magia chroni każde przejście.

    - Czyż zwierciadło to nie portal bez ochrony? Każde drzwi prowadzą w dwie strony - Dżin dołączył się do ich rozmowy, zaciekawiony nową postacią i tym co z tego wyniknie. - Wygląda na to, że to coś cię zna. Pytanie tylko, czy ty to pamiętasz?

    - Twierdzisz, że wędrówka dusz istnieje też wstecz? - spytał Demon.

    - Jeśli coś idzie naprzód, musi mieć możliwość cofania się, czyż nie? - Dżin wyraził swą opinię.

    - Skoro jesteśmy przy ruchu, to co się dzieje z torem bocznym? - Demon chciał wiedzieć.

    - Zamknijcie się oboje! - Sara zamilkła natychmiast zaskoczona swoją gwałtowną reakcją, a po chwili dodała ze stoickim spokojem. - Całkiem możliwe, że pochodzi z przeszłości.

    - To co on tu na Horusa robi? - spytał Dżin.

    - Nie pamiętam tej przeszłości - powiedziała. - Okazuje się za to, że całkiem dobrze zaczynam pamiętać przyszłość.

    - Pamiętać przyszłość? Chyba ją raczej odczytywać? - zdziwił się Dżin.

    - Pamiętać i już! - uparła się Sara. - To, co widziałam w przyszłości mam już zapisane w pamięci.

    - No dobrze - Dżin nie kłócił się z nią. - Chyba mamy problem. Mieliśmy sprawdzić czy błogosławieństwo podziałało permanentnie, a to oznacza obserwowanie przyszłości Jasmin. A teraz coś nowego się pojawia, a to oznacza, że musimy się udać w przeszłość. Pytanie czym zajmiemy się najpierw - rozważał Dżin. - Nie możemy być jednocześnie w naszej przeszłości i w przyszłości, i tutaj. I tak jesteśmy prawie tutaj a w przyszłości jesteśmy ludźmi, których Jasmin zna.

    - Wszystko idzie jak najlepiej, nie należy walczyć z nurtem Nilu. Klątwa została zneutralizowana przez błogosławieństwo. Chyba możemy popatrzeć

    Enjoying the preview?
    Page 1 of 1