Discover millions of ebooks, audiobooks, and so much more with a free trial

Only $11.99/month after trial. Cancel anytime.

Arsène Lupin. Miliardy Arsène'a Lupina
Arsène Lupin. Miliardy Arsène'a Lupina
Arsène Lupin. Miliardy Arsène'a Lupina
Ebook182 pages1 hour

Arsène Lupin. Miliardy Arsène'a Lupina

Rating: 0 out of 5 stars

()

Read preview

About this ebook

Do grona amerykańskich superbohaterów dołącza kolejna postać!Amerykański kapitalizm w rozkwicie. Patricia, jak na kobietę w swoim wieku, osiągnęła zdumiewająco dużo w życiu zawodowym. Pracuje jako asystentka wpływowego przedsiębiorcy i jest w tej roli doceniana. Niestety, dla młodej dziewczyny los bywa okrutny - w wyniku romansu z synem szefa bohaterka zostaje samotną matką. Na dodatek pewnego wieczoru zostaje zaatakowana na terenie firmy. W jej obronie staje tajemniczy nieznajomy, w którym złoczyńca rozpoznaje Arsène'a Lupina. Tylko co słynny francuski bohater robiłby za Oceanem?W 2021 r. na platformie Netflix premierę miał serial "Lupin" zainspirowany książkowymi przygodami Arsène'a Lupina. Pozycja obowiązkowa dla miłośników kryminalnych historii Arthura Conana Doyle'a. Arsène Lupin to szarmancki, czuły na wdzięki kobiet mistrz charakteryzacji. Wrodzony spryt pozwala mu wychodzić z największych opresji. Żyje z kradzieży, ale trzyma się etosu, zgodnie z którym rabuje jedynie złoczyńców, wymierzając im tym samym sprawiedliwość. Postać tego dżentelmena-włamywacza była inspirowana historią Mariusa Jacoba - anarchisty, który dokonał ponad 150 włamań, za co został skazany na 23 lata więzienia.
LanguageJęzyk polski
PublisherSAGA Egmont
Release dateDec 14, 2022
ISBN9788728463055
Arsène Lupin. Miliardy Arsène'a Lupina
Author

Maurice Leblanc

Maurice Leblanc was born in 1864 in Rouen. From a young age he dreamt of being a writer and in 1905, his early work caught the attention of Pierre Lafitte, editor of the popular magazine, Je Sais Tout. He commissioned Leblanc to write a detective story so Leblanc wrote 'The Arrest of Arsène Lupin' which proved hugely popular. His first collection of stories was published in book form in 1907 and he went on to write numerous stories and novels featuring Arsène Lupin. He died in 1941 in Perpignan.

Related to Arsène Lupin. Miliardy Arsène'a Lupina

Titles in the series (22)

View More

Related ebooks

Reviews for Arsène Lupin. Miliardy Arsène'a Lupina

Rating: 0 out of 5 stars
0 ratings

0 ratings0 reviews

What did you think?

Tap to rate

Review must be at least 10 words

    Book preview

    Arsène Lupin. Miliardy Arsène'a Lupina - Maurice Leblanc

    Arsène Lupin. Miliardy Arsène’a Lupina

    Tłumaczenie Wiktor Zieliński

    Tytuł oryginału Les Milliards d’Arsène Lupin

    Język oryginału francuski

    Zdjęcie na okładce: Shutterstock

    Copyright © 1941, 2022 SAGA Egmont

    Wszystkie prawa zastrzeżone

    ISBN: 9788728463055 

    1. Wydanie w formie e-booka

    Format: EPUB 3.0

    Ta książka jest chroniona prawem autorskim. Kopiowanie do celów innych niż do użytku własnego jest dozwolone wyłącznie za zgodą Wydawcy oraz autora.

    Język, postacie i poglądy zawarte w tej publikacji nie odzwierciedlają poglądów ani opinii wydawcy. Utwór ma charakter publikacji historycznej, ukazującej postawy i tendencje charakterystyczne dla czasów z których pochodzi.

    www.sagaegmont.com

    Saga jest częścią Grupy Egmont. Egmont to największa duńska grupa medialna, należąca do Fundacji Egmont, która każdego roku wspiera dzieci z trudnych środowisk kwotą prawie 13,4 miliona euro.

    Rozdział I 

    Paule Sinner

    James Mac Allermy, założyciel i redaktor Allo-Police, największego czasopisma kryminalno-detektywistycznego w Stanach Zjednoczonych, pewnego późnego popołudnia wszedł do pokoju redakcji. Otoczony przez kolegów, podzielił się z nimi swoją – jeszcze dość niepewną – opinią na temat ohydnej zbrodni popełnionej dzień wcześniej na trojgu małych dzieci, którą opinia publiczna, oburzona szczególnymi okolicznościami, natychmiast ochrzciła mianem „Masakry trojga bliźniąt".

    Po kilku minutach rozważań na temat przestępczości dziecięcej w ogóle, a zbrodni popełnionej dzień wcześniej w szczególe, James Mac Allermy zwrócił się do Patricii Johnston, sekretarki, znajdującej się wśród redaktorów:

    – Patricia, czas na pocztę. Czy wszystkie listy są gotowe do podpisania? Przejdźmy do mojego biura, dobrze?

    – Wszystko jest gotowe, proszę pana... Tylko...

    Patricia zatrzymała się. Nasłuchując niecodziennego dźwięku, dokończyła:

    – W pańskim biurze ktoś jest, panie Mac Allermy!

    Dyrektor wzruszył ramionami.

    – W moim biurze? To niemożliwe. Drzwi do przedpokoju są zamknięte na klucz.

    – A pańskie specjalne wejście?

    Allermy uśmiechnął się, wyciągając z kieszeni klucz.

    – Ten klucz mnie nie opuszcza. Jeszcze pani śpi, Patricia. Bierzmy się do pracy... Przepraszam, Fildes, że każę panu czekać!

    Położył dłoń na ramieniu jednego z obecnych w przyjacielskim geście: Fildes nie był redaktorem, a osobistym przyjacielem, który prawie codziennie odwiedzał go w gazecie.

    – Proszę się nie spieszyć, Allermy – odparł Frédéric Fildes, prawnik i adwokat. – Mi samemu się nie spieszy, wiem, jak to wygląda, gdy przychodzi czas na pocztę.

    – Chodźmy – powiedział Mac Allermy. – Do widzenia, panowie, do zobaczenia jutro, spróbujcie udokumentować to przestępstwo.

    Skinieniem głowy pożegnał się z kolegami i opuścił pokój redakcji w towarzystwie sekretarki i Frédérika Fildesa. Przeszedłszy przez korytarz, otworzył drzwi do swojego gabinetu.

    Przestronny, elegancko urządzony pokój był pusty.

    – Widzi pani, Patricia. Nikogo tu nie ma.

    – Tak – potwierdziła sekretarka. – Proszę jednak zauważyć, że te drzwi, przed chwilą zamknięte, teraz są otwarte.

    Wskazała na wyjście z biura, prowadzące do mniejszego pomieszczenia, w którym znajdował się sejf.

    – Patricia, ten sejf i ukryte wyjście na ulicę, którego czasem używam, dzieli dwieście metrów korytarzy i schodów, przeciętych trzynastoma drzwiami i pięcioma kratownicami, wszystkie zamknięte i zabezpieczone kłódką. Nikt nie mógłby z niego skorzystać.

    Patricia zamyśliła się, jej cienkie brwi zmarszczyły się lekko. Była to wysoka, szczupła młoda kobieta, o harmonijnym i smukłym wyglądzie, zdradzającym umiłowanie do sportu. Twarz, może trochę nieregularna i zbyt krótka, nie należała do klasycznie pięknych, ale jej nieskazitelna cera, matowa i niemalże przezroczysta, jej duże, dobrze zarysowane usta o naturalnie czerwonych wargach, spomiędzy których pobłyskiwały zgrabne zęby, fale włosów, których złoto mieszało się z brązem, opadające na jej szerokie, inteligentne czoło, a zwłaszcza jej oczy, podłużne, szaro-zielone, ocienione gęstymi rzęsami, emanowały nieporównywalnym urokiem, głębokim i niemal tajemniczym w chwilach powagi, nabierającym lekkości i młodzieńczości, gdy Patricia ulegała porywom szczerej radości. Wszystko w niej tchnęło zdrowiem, równowagą fizyczną i psychiczną, siłą i radością życia. Należała do kobiet, które nie kłamią i nie zwodzą, a za to cieszą się sympatią, zyskują przyjaźń i miłość.

    Za sprawą odruchu, który stopniowo wszedł jej w nawyk na skutek przebywania z Mac Allermym, rozejrzała się po pokoju, aby upewnić się, że nic nie zostało naruszone od czasu, gdy go uporządkowała.

    Uderzył ją jeden szczegół.

    W notatniku na biurku, widzianym do góry nogami, przeczytała dwa słowa napisane ołówkiem. Jednym z nich było imię Paule, drugim nazwisko, które rozszyfrowała z większym trudem: Sinner. A zatem Paule Sinner. Kobieta.

    Patricia, zaznajomiona z surową moralnością Mac Allermy’ego, ani na moment nie dopuściła możliwości, by w jego życiu mogła pojawić się jakaś kobieta, nie mówiąc już o tym, że otwarcie zanotowałby jej imię w swoim dyrektorskim gabinecie.

    Co w takim razie oznaczało „Paule Sinner"?

    Przyglądający się jej Mac Allermy uśmiechnął się.

    – Wspaniale, Patricia, nic pani nie umknie. Ale wyjaśnienie jest proste: to tytuł francuskiej powieści, którą przyniósł mi dzisiaj tłumacz, całkiem mi się podoba. Paule Sinner to imię bohaterki. Po francusku tytuł brzmi lepiej, Paule la Pécheresse.

    Patricia uważała, że Mac Allermy nie udzielił wyczerpującego wyjaśnienia. Czy mogła zapytać o inne?

    W tym momencie nagle zgasł prąd, pogrążając ich w ciemności i przerywając tok jej myśli.

    – Proszę się nie przejmować, bezpiecznik wyskoczył. Znam się na tym. Naprawię to – rzuciła Patricia.

    Po omacku dotarła do przedpokoju przed gabinetem Mac Allermy’ego, wychodzącego na podest prywatnej klatki schodowej zarządu na trzecim piętrze. Żarówki, święcące się na parterze, rzucały wokół siebie rozproszony blask. Kobieta chwyciła lekką, sześciostopniową drabinkę z magazynu i ustawiła ją pod ścianą. Wspięła się po niej i wydało jej się, że z cienia dobiega jakiś słaby odgłos: za serce chwycił ją nagły lęk...

    On  tam był, nie miała co do tego wątpliwości, on tam był, ukryty w półmroku, gotów do ataku jak dzikie zwierzę czyhające na swoją ofiarę...

    To była tajemnicza, dwuznaczna, groźna istota. Nigdy go nie widziała, ale wiedziała o jego istnieniu; wiedziała, że był prywatnym sekretarzem Mac Allermy’ego, nie ukazującym się sekretarzem, pełniącym również funkcje ochroniarza, szpiega, prawej ręki: był wszechstronnym specjalistą o tajemniczych, różnorodnych atrybutach, człowiekiem zagadkowym, przebiegłym, niebezpiecznym, człowiekiem ciemności, którego obecność i pożądliwość Patricia stale wyczuwała wokół siebie, który niepokoił ją i czasami, pomimo jej odwagi, przerażał.

    Nasłuchiwała z walącym sercem, stojąc na drabinie... Nie, nic! Chyba się pomyliła... Powściągnęła emocje, spróbowała się uśmiechnąć i zabrała się do pracy.

    Usunęła wyłącznik, zamieniła uszkodzony przewód innym i naprawiła bezpiecznik. Rozbłysło światło, na wpół przesłonięte zmatowiałym szkłem żarówki.

    Wtedy doszło do ataku. Istota, skrywająca się w cieniu, wyrosła tuż przed Patricią. Dwie ręce chwyciły kobietę za kolana. Patricia zatoczyła się na drabinie: niemal tracąc przytomność, niezdolna wydać z siebie żadnego okrzyku, poślizgnęła się i wpadła w otwarte ramiona, które zamknęły się wokół niej, gdy upadała na podłogę. Leżała bez słowa i ruchu.

    Patricia zdała sobie sprawę, że jej napastnik był bardzo wysoki, a jego siła nieodparta. Od razu próbowała się wyswobodzić, ale na próżno. Uścisk unieruchomił ją jak pokonaną przed czasem ofiarę.

    Mężczyzna szepnął jej do ucha:

    – Nie stawiaj oporu, Patricia, jaki z tego pożytek? Stary Mac Allermy mógłby cię usłyszeć i co by pomyślał, widząc cię w moich ramionach? Uznałby, że jesteśmy w zmowie. I miałby rację. Ty i ja jesteśmy stworzeni do tego, aby się zgadzać. Oboje chcemy zaspokoić swoje ambicje, zarobić pieniądze, zdobyć władzę i to jak najszybciej. Ale tracisz czas, Patricia. Dojdziesz do czegoś nie dlatego, że jesteś kochanką syna Allermy’ego. Allermy junior jest głupcem, nieudacznikiem. Starszy plasuje się mniej więcej w tej samej kategorii. Poza tym organizuje ze swoim przyjacielem Fildesem, równym sobie, wielkie przedsięwzięcie... tak... na którym złamie sobie kark. Patricia, jeśli ty i ja umiejętnie to rozegramy, w ciągu sześciu miesięcy gazeta Allo-Police wpadnie w nasze ręce, a my dwoje będziemy zarabiać dolary, setki tysięcy dolarów! Prenumeraty, reklamy, skandale, szantaże, wszystko jest. Trzeba tylko wiedzieć, jak tego użyć. A ja wiem, jak! I kocham cię, Patricia. To moja siła i słabość. Pomóż mi stać się panem, panem zdolnym do wszystkiego, panem wszystkich zbrodni i wszystkich triumfów, które będziesz ze mną dzielić! Razem zawładniemy światem. Rozumiesz, prawda? Zgadzasz się?

    Wybełkotała, przerażona:

    – Proszę mnie zostawić, proszę mnie zostawić... Porozmawiamy później... W innym czasie... Kiedy nie będzie nas można usłyszeć, zaskoczyć...

    – W takim razie potrzebuję dowodu naszej umowy... Twojej dobrej woli... Jeden całus i cię zostawiam.

    Patricia wpadła w panikę. Mężczyzna śmierdział alkoholem; widziała jego wykrzywioną grymasem twarz tuż przy swojej. Spierzchnięte wargi wędrowały po jej szyi i policzkach, szukając ust, które odsuwała... A przy uchu wciąż słyszała ten głos:

    – Kocham cię, Patricia. Czy rozumiesz, czym jest miłość podwojona partnerstwem, takim jak to, które moglibyśmy zawrzeć ty i ja? Ci dwaj Allermy to niekompetentne marionetki... Ja jestem spełnieniem wszystkich twoich ambicji, domyślam się tego, wiem to. Kochaj mnie, Patricia. Nie ma na świecie drugiego człowieka takiego jak ja, o takiej sile umysłu, o takiej woli, o takiej energii... Ach, słabniesz, Patricia, słuchasz mnie, martwisz się...

    Mówił prawdę. Mimo sprzeciwu i obrzydzenia, jakie odczuwała, zamęt i dziwny zawrót głowy wzięły nad nią górę, prowadząc ku przerażającemu zakończeniu.

    Mężczyzna roześmiał się głucho.

    – Dalej, zgódź się, Patricia... Nie możesz się już dłużej opierać. Jesteś na skraju przepaści. Biedactwo, nie dlatego, że jesteś kobietą, nie wierz w to! Wszyscy czują przy mnie ten bezład, ten niepokój. Moja wola dominuje, bierze przeszkodę, niszczy ją... Człowiek jest niemalże szczęśliwy, kiedy oddaje swój los w moje ręce, czyż nie? Przyznaj się do tego... Nie bój się. Nie jestem złym człowiekiem, chociaż moi towarzysze i wrogowie – bo przyjaciół nie mam – nazywają mnie „The Rough, „Dzikusem, „Nieubłaganym, „Bezlitosnym...

    Patricia była zgubiona. Kto mógł ją uratować?

    Nagle bezlitosne ręce puściły ją. „Dzikus" zdusił jęk, jęk potwornego bólu.

    – Co to? Kim pan jest? – zakwilił torturowany.

    Odpowiedział mu niski, drwiący głos:

    – Dżentelmen, szofer i przyjaciel pana Fildesa. Oczekuje, że zawiozę go na Long Island, do domu krewnych, gdzie ma zjeść... i być może przenocować. Jasne? Przechodziłem obok, kiedy usłyszałem twoje przemówienie. Dobrze mówisz, Dzikus. Tylko mylisz się, gdy udajesz, że jesteś ponad wszystkimi.

    – Nie mylę się – wymamrotał drugi.

    – Owszem. Jest ktoś, kto cię przewyższa, masz mistrza.

    – Mistrza, ja? Nazwij go. Ja, mistrza? To mógłby być tylko Arsène Lupin. Może ty miałbyś nim być?

    – Ja jestem tym, który pyta, ale nie tym, którego pytają.

    Drugi zamyślił się. Mruknął zmienionym głosem:

    – Zresztą, dlaczego nie? Wiem, że jest w Nowym Jorku i coś kombinuje z Allermym, Fildesem i resztą. A to wykręcanie ramion jest w jego stylu. Trik, którym łamie najsilniejszych. Czyli jesteś Lupinem?

    – Nie martw się o to wszystko. Lupin czy nie, jestem twoim mistrzem i masz mnie słuchać.

    – Słuchać się, ja? Chyba zwariowałeś. Lupin czy nie, moje sprawy to nie twój interes. Fildes jest w biurze Allermy’ego. Idź po niego! Mnie zostaw w spokoju.

    – Najpierw zostaw tę kobietę w spokoju! Wynoś się!

    – Nie!

    Ciężka łapa ponownie spadła na Patricię.

    – Nie? W takim razie szkoda mi cię. Zacznę od nowa.

    Dzikus wydał z siebie głęboki jęk udręki i bólu. Zdawało się, że uszło z niego życie. Jego ramiona zwiotczały i padł na ziemię jak bezładna marionetka.

    Tajemniczy wybawca Patricii pomógł jej się podnieść. Stanąwszy przy nim, wciąż dysząc i drżąc, wyszeptała:

    – Proszę uważać! To bardzo niebezpieczny człowiek.

    – Zna go pani?

    – Nie z nazwiska. Nigdy wcześniej go nie widziałam. Ale prześladuje mnie, a ja się boję.

    – Jeśli znajdzie się pani

    Enjoying the preview?
    Page 1 of 1