Discover millions of ebooks, audiobooks, and so much more with a free trial

Only $11.99/month after trial. Cancel anytime.

Nic więcej (tomik)
Nic więcej (tomik)
Nic więcej (tomik)
Ebook50 pages17 minutes

Nic więcej (tomik)

Rating: 0 out of 5 stars

()

Read preview

About this ebook

Józef Czechowicz

Polski poeta dwudziestolecia międzywojennego, w latach trzydziestych związany z grupą literacką Kwadryga, przedstawiciel tzw. drugiej Awangardy, której twórczość cechował katastrofizm. Jako ochotnik jeszcze przed zdaniem matury wziął udział w wojnie polsko-bolszewickiej 1920 r. Z wykształcenia, zamiłowania i zawodu nauczyciel (ukończył też studia w zakresie pedagogiki specjalnej). Redaktor m. in. czasopism dla dzieci "Płomyk" i "Płomyczek". Współpracował z wieloma pismami: "Reflektorem" (tu debiutował jako poeta w 1923 r.), Zet, Głosem Nauczycielskim, Pionem i Kameną, w Polskim Radiu pracował w dziale literackim, pisał słuchowiska radiowe. Zginął tuż po wybuchu II wojny światowej, podczas bombardowania.
Charakterystyczną cechą wierszy Czechowicza jest niestosowanie wielkich liter i znaków interpunkcyjnych, co decyduje o poetyckiej wieloznaczności tekstów.

Ur. 15 marca 1903 r. w Lublinie
Zm. 9 września 1939 r. w Lublinie
Najważniejsze dzieła: ballada z tamtej strony, żal, nic więcej, nuta człowiecza, tomy wierszy: Kamień (1927), Dzień jak co dzień (1930), Ballada z tamtej strony (1932), W błyskawicy (1934), Nic więcej (1936), Nuta człowiecza (1939).
LanguageJęzyk polski
PublisherBooklassic
Release dateAug 5, 2016
ISBN6610000008414
Nic więcej (tomik)

Read more from Józef Czechowicz

Related to Nic więcej (tomik)

Related ebooks

Related categories

Reviews for Nic więcej (tomik)

Rating: 0 out of 5 stars
0 ratings

0 ratings0 reviews

What did you think?

Tap to rate

Review must be at least 10 words

    Book preview

    Nic więcej (tomik) - Józef Czechowicz

    2016

    to wiem

    dzień bursztynowy mija  

    rok za rokiem przemija  

    nielekko  

    dłonie poety płoną  

    aleś korono  

    daleko  

    nie spadasz jakoś na czoło  

    a spadły pierwsze krople burzy  

    w ogrodach ognia  

    pomruk wybuchy wróży  

    jeszcze zaczekam  

    potem  

    obalę się jak wszyscy trup  

    i tak kiedyś zaleje sława ciemnym złotem  

    grób  

    sen

    ziemio wonna winna i łunna  

    bita mrokiem nocy szklannej  

    śpiewem dzwonów dzwonna burgundia¹  

    durzy czarem snów porannych  

    był ciemny po niwach tupał ulewą  

    potem bębnił bębnił w napiętą przedmieść pustkę  

    a wymykał się zwinnie lampom cieniom  

    wieloręcznym drzewom  

    sypiąc bezdźwięczny pieniądz  

    szklisty boraks² lęku złego łuskę  

    jeżeli nie podbiegnie do wodotrysku nie  

    samo mu się nachyla lustrzane dno kwiaciarni  

    a on obuchem³ w szybę  

    gwizdnęły gwiazdy w szkle  

    uch pękło i to jak w poprzek w głąb i wzdłuż  

    no teraz jeszcze czarniej  

    tyle tylko że w zapachu róż  

    tancerkę skąd znów tancerka wiatrem wysoko nad bruk  

    tancerka właściwie tancerz ministrant w złotogłowiu⁴ chłopię  

    ten ciemny ten dudniący potoczył mu się do stóp  

    snopem  

    po obydwu szedł blask bo to był kwadrans rosy  

    w rosie w blasku ptaki krakały jak podpalony las  

    nie wstaniesz nie będziesz mógł  

    złotogłów coraz wyżej słabo jaśnieje w górze  

    i dobrze tak fala półkolami zalewała miasto emalią  

    piana u klamek i szyb i biały szum na marmurze  

    będzie gdzie rosnąć koralom  

    gdy firmament⁵ od wód oddzieli struna  

    smuga cienia wiotsza⁶ niż tego snu konstrukcje  

    na wysokości świetlany punkt świetlik ministrant frunął  

    na toni chyba już

    Enjoying the preview?
    Page 1 of 1