Discover millions of ebooks, audiobooks, and so much more with a free trial

Only $11.99/month after trial. Cancel anytime.

Nieboskie Buenos: W pogoni za tangiem
Nieboskie Buenos: W pogoni za tangiem
Nieboskie Buenos: W pogoni za tangiem
Ebook73 pages48 minutes

Nieboskie Buenos: W pogoni za tangiem

Rating: 0 out of 5 stars

()

Read preview

About this ebook

“...w książce taniec jest stale obecny. Na ulicach, towarzyskich imprezach, w klubach. Ale to dopiero początek. Tango jest tu bowiem punktem obserwacyjnym. Sunąc przez parkiet Marcin Miszczak wychwytuje codzienne obrazki, pozostałości historii, mentalność.” - DZIENNIK POLSKI

LanguageJęzyk polski
Release dateApr 16, 2010
ISBN9781310301735
Nieboskie Buenos: W pogoni za tangiem

Related to Nieboskie Buenos

Related ebooks

Reviews for Nieboskie Buenos

Rating: 0 out of 5 stars
0 ratings

0 ratings0 reviews

What did you think?

Tap to rate

Review must be at least 10 words

    Book preview

    Nieboskie Buenos - Marcin Miszczak

    MARCIN MISZCZAK

    NIEBOSKIE BUENOS: W pogoni za tangiem

    Copyright © by Marcin Miszczak. All rights reserved

    Wydawca:

    Marcin Miszczak

    Dla Urwisa

    Smashwords Edition License Notes

    This ebook is licensed for your personal enjoyment only. This ebook may not be re-sold or given away to other people. If you would like to share this book with another person, please purchase an additional copy for each person you share it with. If you're reading this book and did not purchase it, or it was not purchased for your use only, then you should return to Smashwords.com and purchase your own copy. Thank you for respecting the author's work.

    Spis treści

    1. O solidarności ludzkiej i dziadku pochylającym się nad wizą

    2. Nawet sen jest decyzją

    3. Osiem pesos, bo to malbec

    4. Epoka Más o menos

    5. Strzeż się kurczaka completo

    6. Swój wśród swoich

    7. Ciche miejsce w sercu San Telmo

    8. W niedzielę na straganie

    9. Dzisiaj nie piszę, nie moja wina

    10. Parillero, czyli Człowiek od Grilla

    11. Na rogu Defensy i Venezueli

    12. Pewnego razu na milondze

    13. Jeden na milion

    14. Typowy, senny dzień

    15. Krzyk Maradony i stare buty

    Bogu dzięki, mieszkam w Buenos

    To wszystko nie takie proste

    Teoria względności

    Jak rozwiązywać problemy

    Epoki tanga

    Gdy dopadnie cię klątwa

    Nieuchwytność emocji

    Ulica i chodnik

    Znowu leniwa niedziela

    Wena kapryśna jest

    Jak dojść do siebie?

    Błysk na końcu tunelu

    Śladami Yeti

    Polacy na biegunie

    Bez grubej kreski

    Jeszcze o ulicy

    Gdy wydaje ci się, że masz wszystko

    Wielkie show w porze lunchu

    Co Kraków i Buenos mają wspólnego? Top 10

    Czym Kraków i Buenos się różnią? Top 10

    Szkic Dalego

    Pacjent bez zmian

    Banco Polaco

    Dziwne uczucie

    Kot w butach

    Jak zacząć taki dzień?

    Pobudka świadomości

    Ulotne spojrzenie

    Powrót

    1. O solidarności ludzkiej

    i dziadku pochylającym się nad wizą

    1 listopada

    Dziwna rzecz. Latam już tyle lat, z różnymi doświadczeniami, ale gdyby ktoś zapytał, z czym kojarzy mi się właśnie przebyta podróż z Krakowa do Buenos Aires, bez wahania odpowiedziałbym: „Z kryzysową kolejką po kawę".

    Zwykle po dwudziestogodzinnym locie człowiek pragnie prysznicu, snu, nierzadko jedzenia, a ja chciałem tylko usiąść. Staliśmy wszędzie, w Krakowie, we Frankfurcie, w São Paulo i oczywiście w Buenos, tak jakby panika braku kawy szybciej obiegała kulę ziemską niż epidemia świńskiej grypy.

    Ale stanie w kolejce tranzytowej nabrało też nowego wymiaru. Niczym ciche poparcie dla filmu hollywoodzkiego, w którym pada stwierdzenie, że „gdy stracimy solidarność, stracimy człowieczeństwo", nasza kolejka nabrała wymiaru frontu jedności wobec wspólnej niedoli; jak jeden mąż szturmowaliśmy barykady security check, wychodząc zwycięsko, z wysoko podniesioną głową.

    Ale były też wyjątki. W Krakowie stałem sam, bo zawiniłem. Banalna rzecz, nie oddałem jednego bagażu w check-in, za przyzwoleniem uśmiechniętej pani. Inna pani, ta, która odcina kupony przed wejściem na pokład, już się nie uśmiechała, za to zaproponowała, abym wykonał sztuczkę Houdiniego i zamienił 9 kilo z podręcznej walizki w czyste powietrze, na co ja, że to niemożliwe, bo mam różne przedłużacze, wtyczki i adaptery niezbędne w kraju namiętnego tańca; za karę musiałem czekać. A ponieważ jestem zodiakalnym bykiem i ani myślałem ustąpić, zostałem eksmitowany z kolejki, chyba jako ostrzeżenie dla reszty, i stałem obok niczym trędowaty, aż do momentu kiedy nasza pani, nadal bez uśmiechu, wydęła wargi i, jak czarownica nad kotłem, wydusiła zaklęcie: „Interchange Baggage", co oznaczało, że mogę oddać nieszczęsną walizkę przed wejściem na pokład — moje 9 kilo ułaskawione.

    Na pytanie, dlaczego nie można było tak od razu, rozbrajająco skwitowała: „Myślałam, że się pan rozpakuje". W tym momencie poczułem zimny dreszcz. Dotarło do mnie, że bagaż był tylko pretekstem, podstępnym fortelem, aby usunąć mnie z kolejki, rzucić podejrzenie i odseparować od solidarnej masy. Tak, padłem ofiarą niecnego spisku i już z głową opuszczoną, głęboko przerażony wizją ostracyzmu, idę po schodkach jak na szafot, aż tu nagle, do szpiku wzruszony, przeżywam prywatny cud nad Wisłą: moi bracia są, wszyscy, jak stado owieczek, czekają, ktoś macha zachęcająco, pasterz za kierownicą, autobus nie odjechał. Nawet podczas bierzmowania nie czułem takiej dumy.

    Znowu razem, z każdym lądowaniem nieubłaganie zbliżaliśmy się do celu. Jeżeli we Frankfurcie usłyszałem od niemieckiej urzędniczki z działu paszportowego: „Miłego lodu!", ale przejęty jej przejęciem zapamiętaną formułką nie miałem serca sugerować jej cieplejszej alternatywy, to już w São Paulo

    Enjoying the preview?
    Page 1 of 1