Discover millions of ebooks, audiobooks, and so much more with a free trial

Only $11.99/month after trial. Cancel anytime.

Wykrzyczeć prawdę: Wspomnienia z czasu Holocaustu
Wykrzyczeć prawdę: Wspomnienia z czasu Holocaustu
Wykrzyczeć prawdę: Wspomnienia z czasu Holocaustu
Ebook240 pages2 hours

Wykrzyczeć prawdę: Wspomnienia z czasu Holocaustu

Rating: 0 out of 5 stars

()

Read preview

About this ebook

Wciągająca autobiografia ocalałego z obozu koncentracyjnego


Brutalnie szczera opowieść o ludzkiej wytrzymałości z czasów II wojny światowej


Manny Steinberg (1925-2015) spędził swoje nastoletnie lata w nazistowskich obozach koncentracyjnych w Niemczech, cudem wychodząc cało z tego, co zabiło miliony innych. Oto jego historia. Urodzony w żydowskiej dzielnicy w Radomiu, Steinberg zauważył, że ludzie żydowskiej wiary coraz częściej byli uznawali za odmieńców. We wrześniu 1939 roku naziści zaatakowali i rozpoczął się koszmar. Żydowska populacja miasta nie miała szans na ucieczkę i została zmuszona do głodowania, tortur, była wykorzystywana seksualnie i ostatecznie deportowana.


Wykrzyczeć prawdę. Wspomnienia z czasu Holocaustu to szczere wyznania nastolatka, który przetrwał pobyt w czterech nazistowskich obozach: w Dachau, w Auschwitz, w Vaihingen oraz w Neckargerach.


Brat Manny’ego, Stanley, wyskoczył z wagonu na bydło wiozącego go do obozu koncentracyjnego, gdzie, razem z matką i młodszym bratem, miał zginąć. Desperacko samotny i głodny, Stanley czekał na zewnątrz obozu, mając nadzieję, że w środku ujrzy Manny’ego i swojego ojca. Kiedy upewnił się, że byli wśród innych więźniów, oddał się w ręce strażników. Te dni wypełnione były głodem, zimnem, ciężką pracą i strachem. Tylko świadomość tego, że członkowie rodziny byli w tym samym obozie, trzymała ich przy życiu. Gdyby ich relacja wyszła na jaw, zostaliby zamordowani, więc udawali nieznajomych.


Manny Steinberg wspomina, jak karmiono go ludzkim mięsem, jak zmuszano go do golenia głów martwych kobiet i wyrywania zębów z ciał zamordowanych więźniów. Chroniąc cenne zdjęcie matki w chodaku, cudem przetrwał razem z ojcem i bratem terror niemieckich obozów koncentracyjnych.


Kiedy Amerykanie przybyli w kwietniu 1945 roku, Manny był chodzącym szkieletem z kilkoma złamanymi żebrami i poważną chorobą płuc, ubranym w stary, brudny koc.


Ta autobiografia została napisana, aby dotrzymać obietnicy, którą Steinberg sobie złożył w pierwszych dniach wolności. Publikując swoje wspomnienia z Holocaustu, chciał upewnić się, że świat nigdy nie zapomni, co stało się w Europie podczas II wojny światowej. Narracja tej książki jest osobista, niczym nieskrępowana, bezpośrednia. Opowieść dziejąca się w Polsce i w Niemczech w czasach II wojny światowej przedstawiona jest z punktu widzenia starszego mężczyzny, zmuszającego się do przeżycia na nowo lat cierpień. To dowód ludzkiego okrucieństwa, ale również świadectwo siły miłości i nadziei. Wykrzyczeć prawdę stało się klasykiem wśród literatury Holocaustu. Tę książkę poleca się w szczególności studentom i młodszym pokoleniom. Ta niezwykła, prawdziwa historia spodoba się czytelnikom Born Survivors oraz The Nazi Officer’s Wife.


- „Manny, Twoja historia jest wzruszająca. To żywy dowód na siłę ludzkiego ducha”.
- „Przeczytałem tę książkę z ciężkim sercem, łzy mi płyną po policzkach”.


- „Szczere, do sedna, i – jak się można spodziewać – okropne. Bez użalania się nad sobą i bez wyolbrzymiania”.


- „Niezwykła historia o przetrwaniu”.


- „Spodziewałam się smutnej książki, a zamiast tego po przeczytaniu jestem pełna otuchy. Owszem, książka ujawnia okropne, okropne rzeczy. Ale także pokazuje, jak kochające, pełne współczucia i wdzięczne serce może wciąż być delikatne i dobre, mimo niesprawiedliwości, które przecierpiało. Podziwiam autora i jego spojrzenie na świat”.

LanguageJęzyk polski
Release dateJun 22, 2021
ISBN9789493231634
Wykrzyczeć prawdę: Wspomnienia z czasu Holocaustu

Related to Wykrzyczeć prawdę

Related ebooks

Related categories

Reviews for Wykrzyczeć prawdę

Rating: 0 out of 5 stars
0 ratings

0 ratings0 reviews

What did you think?

Tap to rate

Review must be at least 10 words

    Book preview

    Wykrzyczeć prawdę - Manny Steinberg

    Wykrzyczeć prawdę

    WYKRZYCZEĆ PRAWDĘ

    WSPOMNIENIA Z CZASU HOLOCAUSTU

    MANNY STEINBERG

    Amsterdam Publishers

    SPIS TREŚCI

    PRZEDMOWA

    SŁOŃCE

    CIEŃ I MROK

    CIEMNOŚĆ

    JASNOŚĆ

    POSŁOWIE

    ZDJĘCIA

    OD AUTORA

    LISTA LEKTUR

    Wydawnictwo Amsterdam Publishers, Niderlandy

    info@amsterdampublishers.com

    ISBN 9789493231634 (ebook)

    ISBN 9789493231603 (wersja papierowa)

    ASIN audio B014I5OFUI

    Tytuł oryginalny: Outcry - Holocaust Memoirs (Amsterdam Publishers, 2014)

    Tłumaczenie i redakcja: Anna Michalska

    Korekta: Marzena Wójcik


    Na okładce zdjęcie Manny’ego, Chaima, Jacoba i Stanleya Steinbergów w getcie.

    Copyright © Manny Steinberg

    All rights reserved. Fragmenty książki nie mogą być reprodukowane w żaden graficzny, elektroniczny albo mechaniczny sposób; nie mogą być kopiowane, nagrywane ani przechowywane bez pisemnej zgody wydawcy, z wyjątkiem krótkich cytatów w artykułach prasowych albo recenzjach.

    Francja: Souvenirs d’un survivant de la Shoah, ISBN 9789492371201 (wersja papierowa), 9789492371232 (ebook)

    Czechy: V pekle mezi ostnatými dráty, ISBN 9788074331726 (wersja w twardej oprawie)

    Niemcy: Aufschrei gegen das Vergessen. Erinnerungen an den Holocaust, ISBN 9789492371263 (wersja papierowa), 9789492371270 (ebook)

    Włochy: Il Grido di Protesta: Memorie dell’Olocausto, ISBN 9789492371966, (wersja papierowa) ISBN 9789492371171 (ebook)

    Chiny: ASIN B011IEKKRE

    Książkę dedykuję


    mojej żonie Wilhelminie (którą bardzo kocham),

    mojej córce Anicie Helaine,

    mojemu synowi Gary’emu Bruce’owi,

    mojej córce Julie Ann,

    mojemu wnukowi Paulowi,

    mojej wnuczce Janet,

    mojemu prawnukowi Joey’owi,

    mojemu prawnukowi Frankiemu,

     mojej prawnuczce Lexi,

    mojemu prawnukowi Benjaminowi.

    Chciałbym też wspomnieć mojego brata, Stasia Steinberga, i mojego ojca, Chaima Steinberga, za ich miłość i siłę oraz moją siostrę, Mary Sue, za jej oddanie i piękną duszę.

    PRZEDMOWA

    Pisząc tę książkę, uwolniłem się w końcu z łańcuchów, którymi byłem spętany odkąd zostałem wyzwolony z obozów koncentracyjnych. W końcu moje ciało, umysł i dusza są całkowicie wolne.

    W tym późnym etapie mojego życia mam nadzieję, że Krzyk. Wspomnienie Holocaustu pomoże oddać hołd i upamiętnić miliony ludzi, którzy stracili życie w gettach, obozach pracy i obozach koncentracyjnych w Europie. To ważne, by o nich nie zapomnieć.

    Podzielenie się moją historią pomogło mi spojrzeć na swoje życie z dystansu. Miałem możliwość przybycia do Stanów i służyć mojej nowej ojczyźnie na wojnie w Korei, podczas której zresztą poznałem moją żonę. Razem mamy troje dzieci, dwoje wnucząt i czworo prawnucząt. Więc ostatecznie to ja wygrałem.

    Manny Steinberg

    Poniższe strony opisują moje prawdziwe doświadczenia i wspomnienia, ale imiona pojawiające się w tekście zostały zmienione.

    SŁOŃCE

    Dzisiaj, 31 maja, są moje urodziny. A urodziłem się w 1925 roku w Radomiu. Kiedy patrzę na swoją kochaną żonę i dzieci, które ze mną świętują, zaczynam błądzić myślami. Jak moje życie zmieniło się od tych sześciu ciągnących się wieczność lat, kiedy to ocierałem się o śmierć w obozach koncentracyjnych, a które to były moim domem od trzynastego do dziewiętnastego roku życia.

    Od 1939 roku próbowałem przetrwać nazistowski terror w radomskim getcie. Tylko dzięki miłosierdziu Boga i mojemu bratu, Stasiowi, wciąż żyję i mogę dzisiaj opowiedzieć swoją historię.

    Prezenty zostały otwarte, tort pokrojony, życzenia złożone. Moje dzieci – Anita, Gary i Julie – zbierają się do łóżka. Z pewną niechęcią daję im buzi na dobranoc, bo wiem, że już za chwilę nastąpi ponura cisza, która znowu pozwoli wspomnieniom wypłynąć na wierzch, nękając mnie. Siedzę przy stole wśród blasku księżyca i cieni na ścianie, a moje myśli wracają do dzieciństwa i rodziny…

    Jestem najstarszym z trzech braci. Stanisław urodził się w 1927, a nasz młodszy brat Jakub w 1934. Nasza matka zmarła przy jego porodzie. Jeszcze pamiętam ten żal w naszym domu i to, ja próbowałem pocieszyć Stasia, samemu sobie nie pozwalając na smutek. Postanowiłem sobie, że będę silny.

    Dobrze pamiętam, że niesamowitość narodzin była dla mnie raczej oczywista. Byłem zbyt młody, żeby ją w pełni zrozumieć, ale było to coś, nad czym się dużo zastanawiałem.

    Pewnej nocy, kiedy powinienem był już spać, usłyszałem rozmowę moich rodziców.

    — Jak nazwiesz dziecko? Powiedz mi, Chaim — moja matka droczyła się z ojcem. Dziecko?! Byłem podekscytowany na myśl, że będziemy mieli brata albo siostrę. Chciałem mieć kogoś, z kim będzie można kiedyś usiąść razem przy stole, podzielić się jedzeniem, pobawić się i kogo będzie można po prostu obdarzyć miłością.

    Nasi sąsiedzi mieli córeczkę i przez długi czas im zazdrościłem. Sam chciałem mieć siostrę. Może teraz moje życzenie w końcu się spełni? Chciałem wstać z łóżka i porozmawiać o tym wielkim wydarzeniu, ale wiedziałem, że papa zbeształby mnie, że nie śpię i będę niewyspany do szkoły.

    Zdecydowałem się zapytać ojca o dziecko rano i zasnąłem, myśląc o mojej młodszej siostrzyczce.

    Następnego dnia wyznałem rodzicom, że podsłuchałem ich rozmowę i że usłyszałem o dziecku. Papa był wyrozumiały i z dumnym uśmiechem powiedział, że wybrali już imię.

    —  Widzisz, Mendel — zaczął wyjaśniać. — Żydowską tradycją jest nazwanie dziecka po zmarłym członku rodziny. W ten sposób czcimy tą osobę i uwieczniamy jej imię.

    —  Czy to już niedługo? — zapytałem.

    —  Tak, już za niedługo pojawi się nowe dziecko. Ruszyłem do szkoły z ogromną radością i niecierpliwością.

    Nasze mieszkanie składało się z jednego dużego pokoju, w którym zwykle przebywaliśmy i jedliśmy, i w którym nasz ojciec dodatkowo zajmował się krawiectwem. Przylegała do niego sypialnia i mała kuchnia. Wszyscy spaliśmy w tej samej sypialni i dobrze pamiętam dwa duże łóżka po przeciwnych stronach pokoju.

    Dokładnie pamiętam noc, kiedy urodził się Jakub. Odrobiłem lekcje, wypiłem ciepłe mleko i poszedłem do łóżka. Spałem tylko godzinę albo dwie, kiedy obudziło mnie jakieś poruszenie w pokoju. Został zawieszony koc w poprzek pokoju, dzieląc go na pół. Nie widziałem więc łóżka rodziców.

    Zdezorientowany i trochę wystraszony zostałem jednak w łóżku i nasłuchiwałem, jak matka pojękiwała z bólu. Po kilku minutach, które wydawały mi się godzinami, wstałem i wyjrzałem przez szparę w kocu. Zauważyłem grupę kobiet: moją babkę, ciotkę, kuzynki i kilka sąsiadek. Wiedziałem, że działo się coś ważnego.

    Nagle jęki zamieniły się w krzyki. Co się dzieje? Czy mam iść do mamy? Czy mnie potrzebuje? Byłem zbyt przerażony, żeby się poruszyć. Zerknąłem na Stasia. Siedział w kącie pokoju, mocno ściskając koc. Usiadłem obok niego i położyłem mu rękę na ramieniu.

    — Już dobrze, Stasiu, jestem przy tobie.

    Siedzieliśmy cicho i patrzyliśmy jak okno paruje od ciepła w pokoju.

    Minęło kilka kolejnych godzin, a potem – cisza.

    Niespodziewanie nasza sąsiadka, pani Guttman, krzyknęła, że potrzeba więcej ciepłej wody.

    —   Trzymaj jej stopy i przynieś coś, żeby wytrzeć jej czoło — warknęła. — Podobno jesteś jej ulubioną kuzynką, Rachela, więc pomóż!

    —   Ile to jeszcze będzie trwało? — jęczała Rachela.

    —   Chyba tylko kilka minut. To chłopczyk. Jak krzyczy! Musi mieć dobre płuca.

    Słyszałem, jak babcia powiedziała: „Mazel tov (co w jidysz znaczy „powodzenia) i dodała:

    —   Niech będzie błogosławione to dziecko w domu Izraela.

    Kiedy z powrotem wspiąłem się do łóżka, był już środek nocy. Myślałem o cierpieniach, przez które przeszła moja mama, o tej dziwnej ciszy i pierwszych krzykach noworodka. Zastanawiałem się nad życiem, naszą rodziną i moim ojcem.

    —   Idź spać, rano zobaczymy papę, mamę i nowego braciszka — wyszeptałem do Stasia.

    Obudziłem się wśród nieznanej dotąd ciszy. „Coś jest nie tak", pomyślałem. Koc, który dzielił pokój na pół, był już ściągnięty, ale łóżko było puste. Moje podekscytowanie zmieniło się w strach. Gdzie moja mama, mój papa i nowe dziecko? Szybko wyszedłem z pokoju, ale zastałem tylko doglądającą nas sąsiadkę.

    —   Gdzie jest mama? — krzyknąłem.

    Kobieta była miła i próbowała mnie pocieszyć. Trzymała mnie za rękę i powiedziała mi, że mama zachorowała po porodzie i musiała iść do szpitala. Zapewniła mnie, że wróci do domu za dwa albo trzy dni, że dobry ze mnie chłopak i że za niedługo nasza rodzina znowu będzie razem. Wytłumaczyła mi, że dziecko zostanie z moją babcią przez kilka dni, dopóki mamie się nie polepszy i nie będzie mogła wrócić do domu.

    —   Jak wrócisz dzisiaj ze szkoły, ojciec będzie już na ciebie czekał — powiedziała.

    Uspokojony i szczęśliwy poszedłem do szkoły bez większych trosk. Trudno było mi się skoncentrować na nauce. Byłem zbyt podekscytowany myślą o nowym bracie. Nie wiedziałem nawet, jak miał na imię ani jak wyglądał. „Może przypomina mamę", zastanawiałem się.

    Moje rozmyślania zostały przerwane, kiedy ktoś zapukał do drzwi. Nauczyciel wyszedł na chwilę z klasy na korytarz. Wrócił z dziwnym wyrazem twarzy. Podszedł do mojej ławki i polecił mi spakować swoje rzeczy.

    Powiedział, że zostałem zwolniony ze szkoły i mam wracać z sąsiadką do domu. Pomyślałem, że może potrzebowali pomocy z dzieckiem albo że będziemy świętować. Jednak pierwszym co zauważyłem po przybyciu do domu było to, że wszystkie lustra były zasłonięte. Wydawało mi się to dziwne, bo tak się robi tylko, gdy ktoś z rodziny umarł. Stasiu, który miał wtedy tylko sześć lat, siedział na podłodze i bawił się. Wszystko wydawało się w porządku, ale serce szybko mi  biło.

    Ojciec podszedł do mnie ze łzami spływającymi po policzkach.

    —   Mama umarła.

    Płakaliśmy razem. Nie po raz ostatni zresztą.

    Wziął mnie za rękę i zaprowadził do pokoju. Tam, na podłodze, z zapalonymi świecami wokół głowy i przykryta prześcieradłem leżała moja kochana, wspaniała mama.

    Stałem tam przez kilka minut, nie mogąc pojąć tej okropnej rzeczy, która nam się właśnie przydarzyła. Z głośnym płaczem odwróciłem się do ojca, który wziął mnie w ramiona i kołysał aż wycieńczony płaczem zasnąłem.

    Następnego dnia pochowaliśmy mamę. Wtedy w tym starym kraju nie używano jeszcze trumien. Zamiast tego budowano w ziemi drewniany grób, w którym składało się ciało. Przykrywało się je wiekiem, a następnie zasypywało ziemią. Nastał dla nas czas wielkiego smutku. Wieczorem odmówiliśmy kadisz, naszą modlitwę za zmarłych, i robiliśmy to samo każdego ranka i wieczora przez następny rok.

    Skoro nie było już z nami matki, ojciec pozwolił mi pomóc wybrać imię dla dziecka. Razem więc zdecydowaliśmy się nazwać go Jakub. Ten rok był bardzo trudny. Moja babcia dalej opiekowała się Jakubem, a papa cały czas pracował, żeby nas utrzymać. Stasiu i ja bardzo tęskniliśmy za mamą, brakowało nam jej miłości i troski. Sąsiadki były życzliwe, przynosiły nam ciasta i placki. Ale i tak przez większość  czasu byliśmy sami i mieliśmy tylko siebie.

    Któregoś ranka tuż po tym, jak pomogłem Stasiowi ubrać się do szkoły, wszedłem do kuchni i zauważyłem nieznaną mi kobietę przygotowującą jedzenie. Uśmiechnęła się do mnie.

    —   Dzień dobry, Mendel. Jestem twoją nową matką. Przez chwilę milczałem.

    —   Jesteś żoną papy?

    —   Tak, Mendel. Od wczoraj. Teraz możemy sprowadzić małego Jakuba z domu twojej babki, a ja zaopiekuję się tobą i twoimi braćmi.

    Byłem szczęśliwy na myśl o tym, że Jakub wreszcie będzie z nami, a skoro wyglądało na to, że to właśnie dzięki niej było to możliwe – podbiegłem i ją uścisnąłem.

    —   Więc jesteś zadowolony? — zapytała.

    Pokiwałem głową i nagle się zawstydziłem. Zapytać, jak się nazywa, czy mówić do niej „mamo"?

    Bardzo różniła się od mojej matki, tej, którą znałem i kochałem. Moja mama była ładna i miała piękne, czarne, wyraziste oczy i drobną figurę. Nosiła śliczne sukienki i zawsze pachniała czystością. Była jedynaczką, więc moi dziadkowie zawsze rozpieszczali ją różnymi drobiazgami, na które ojca nie było stać. Papa jednak bardzo ją kochał i zawsze upewniał się, by miała wszystko, czego potrzebowała, a nawet i trochę więcej.

    Moja nowa matka była inna. Była dużą kobietą z raczej pospolitą twarzą. Ale skoro Jakub będzie z nami mieszkał, to może znowu będziemy razem szczęśliwi.

    Mój ojciec nerwowo nam się przyglądał przez pierwsze kilka dni, żeby sprawdzić, czy zaakceptujemy nową matkę. Żeby pomóc nam zrozumieć, wyjaśnił najpierw, że zgodnie z żydowską tradycją przez rok nosił po matce żałobę, a potem powiedział mi, że potrzebował kogoś, kto by się nami zaopiekował. Nie wiem, czy naprawdę się kochali, ale było to wygodne rozwiązanie dla nas wszystkich.

    Stasiu od razu ją zaakceptował, nawet od początku nazywał ją „mamą", ale minęło kilka tygodni, nim ja się przyzwyczaiłem do nowej sytuacji. Pomogło mi, że Jakub był z nami. Wydawał się bardzo mądrym dzieckiem, a ja jako najstarszy syn spędzałem dużo czasu na opiekowanie się nim. Karmiłem go butelką, kołysałem, kiedy płakał. Chciałem pomóc najlepiej, jak tylko umiałem.

    Kiedy wspominam to, przez co nasza rodzina przechodziła po śmierci mamy, to myślę, że być może jej wczesne odejście z tego świata było szczęściem w nieszczęściu. Nie umiem sobie wyobrazić, jak bolesne byłoby dla niej wyrwanie jej z rąk dzieci albo gdyby musiała wytrzymać nazistowskie nieprzyzwoitości i wyzwiska, które moje macocha musiała znosić.

    Nie sądzę, żeby moja macocha, która sama nie mogła mieć własnych dzieci, miała pełną świadomość tego, jak wiele obowiązków spadnie na jej barki, wychodząc za mojego ojca. Trudno było jej dołączyć do pełnej rodziny. Mimo tego była dobrą matką i nauczyliśmy się ją kochać, choć równie dobrze mogło to być tylko oddanie z wdzięczności.

    Według mojej macochy czystość była największą cnotą. Pamiętam jak każdego ranka przed szkołą sprawdzała nam ręce i uszy, upewniała się, że uczesaliśmy włosy i że nasze ubrania dobrze wyglądają.

    Na moje zajęcia składały się lekcje od ósmej do południa w szkole publicznej, a potem od czternastej do szesnastej w szkole żydowskiej. Stasiu był prymusem szkółki parafialnej, ale to dlatego, że liczba uczniów w każdej klasie była ograniczona. ¹ Chodzenie do szkoły zawsze było przyjemne. Wszystkim się interesowałem, ale czasami moja ciekawość nie wychodziła mi na dobre.

    Któregoś czwartku, w dzień targowy, poszedłem na wagary do miasta. W niekończącej się paradzie niemieckich i polskich rolników niesiono na targ swoje wyroby i dobra: masło, ser, bydło. Wyrabiany przez nich nabiał był sztuką powszechnie cenioną. Kiedy słuchałem, jak mówili, zorientowałem się, że ich język był bardzo podobny do mojego, do jidysz. Mogłem więc porozmawiać z młodszymi chłopakami i dziewczynami, którzy pomagali rodzicom przy straganach z warzywami. Poznałem nowych kolegów, niektórzy zaprosili mnie do swoich domów. Jacy to byli mili ludzie! Jak to możliwe, że ci sami ludzie stali się potem moimi wrogami?

    Budynek, w którym mieszkaliśmy, miał trzy piętra i był jednym z wyższych w Radomiu. Nasze mieszkanie było na ostatnim piętrze, na którym mieszkały jeszcze dwie inne rodziny. Na pierwszym i drugim były cztery inne mieszkania, a na parterze znajdowała się restauracja i winiarnia. W całym budynku mieszkało jedenaście rodzin. Dzieliliśmy razem radości i smutki, byliśmy jak jedna wielka rodzina.

    Restauracja miała dobrą renomę – od

    Enjoying the preview?
    Page 1 of 1