Discover millions of ebooks, audiobooks, and so much more with a free trial

Only $11.99/month after trial. Cancel anytime.

Podążając za żyrafą
Podążając za żyrafą
Podążając za żyrafą
Ebook178 pages1 hour

Podążając za żyrafą

Rating: 0 out of 5 stars

()

Read preview

About this ebook

To było wyzwanie, które podjęłam na Facebooku, w zamkniętej grupie „Wspierający Rodzic”. Zrobiłam to dla siebie, bo chciałam ćwiczyć się w empatii, w byciu w kontakcie ze sobą i z innymi. A potem Inga napisała, że chciałaby mieć to wszystko zebrane w jednym miejscu, aby mogła do tego wracać. I tak zrodził się pomysł, aby to wydać.
Czy to jest książka? Tak. Czy to e-book? Tak. W zależności od tego na jaką wersję się zdecydowałeś. A ja nie wiem, jak to nazwać. Najbliżej jest mi do: materiał do pracy nad sobą.
Znajdziesz w nim moje zapiski, przemyślenia, wnioski, dialogi z moją córką. To jest moje. Moje wartości, przekonania, rozumienie świata. Być może coś sobie z tego weźmiesz, i to wzbogaci Twoje życie.
Jestem blisko z Porozumieniem bez Przemocy, ale nie jestem Żyrafą. Bywam nią. A kiedy nią bywam, to nie zawsze jestem Żyrafą idealną. Trudno. Podobnie, jak dopuszczam do głosu Szakala. I wciąż się uczę.
Weź z tego materiału, cokolwiek potrzebujesz, cokolwiek Ci się podoba. Może znajdziesz tu jedno zdanie, które odmieni Twoje życie. Jeśli tak, to ten materiał spełni swoje zadanie. A wówczas moja potrzeba wzbogacenia Twojego życia zostanie zaspokojona.




Marzena Kopta


trener komunikacji, mediator, coach. Pracuje w obszarze relacji rodzinnych, w oparciu o Porozumienie bez Przemocy. Prowadzi treningi indywidualne, warsztaty grupowe według autorskiego programu. Wraz z Pensjonatem Reymontówka w Kościelisku zaprasza Rodziców na wyjazdowe warsztaty podczas wakacji. Wspiera Rodziców w budowaniu porozumienia i zrozumienia, uczy jak mówić, aby się zrozumieć, uniknąć konfliktów, być w kontakcie, jak radzić sobie z emocjami własnymi i jak wspierać Dzieci, kiedy przeżywają trudne dla nich emocje. Zwolenniczka wychowywania bez kar i nagród, wierzy że dobra komunikacja to dobra relacja. Szkoli wychowawców przedszkoli. Wielką inspiracją dla niej jest Uważność (mindfullness) wg Jona Kabata-Zina. Propaguje Uważność wśród Rodzin. Miłośniczka wspierających słów i świadomych odpowiedzi.
Prywatnie żona Przemka i mama 7-letniej Hani. W czasie wolnym biega, czyta i układa nowe teksty. Kocha Paryż i Kopenhagę, i nie może zdecydować się, które z tych miast bardziej.
Trener komunikacji, mediator, coach. Pracuje w obszarze relacji rodzinnych, w oparciu o Porozumienie bez Przemocy. Prowadzi treningi indywidualne, warsztaty grupowe według autorskiego programu. Wraz z Pensjonatem Reymontówka w Kościelisku zaprasza Rodziców na wyjazdowe warsztaty podczas wakacji. Wspiera Rodziców w budowaniu porozumienia i zrozumienia, uczy jak mówić, aby się zrozumieć, uniknąć konfliktów, być w kontakcie, jak radzić sobie z emocjami własnymi i jak wspierać Dzieci, kiedy przeżywają trudne dla nich emocje. Zwolenniczka wychowywania bez kar i nagród, wierzy że dobra komunikacja to dobra relacja. Szkoli wychowawców przedszkoli. Wielką inspiracją dla niej jest Uważność (mindfullness) wg Jona Kabata-Zina. Propaguje Uważność wśród Rodzin. Miłośniczka wspierających słów i świadomych odpowiedzi.
Prywatnie żona Przemka i mama 7-letniej Hani. W czasie wolnym biega, czyta i układa nowe teksty. Kocha Paryż i Kopenhagę, i nie może zdecydować się, które z tych miast bardziej.
LanguageJęzyk polski
Publishere-bookowo.pl
Release dateSep 3, 2015
ISBN9788378595212
Podążając za żyrafą

Related to Podążając za żyrafą

Related ebooks

Reviews for Podążając za żyrafą

Rating: 0 out of 5 stars
0 ratings

0 ratings0 reviews

What did you think?

Tap to rate

Review must be at least 10 words

    Book preview

    Podążając za żyrafą - Marzena Kopta

    kontaktu

    dzień 1

    Nie ma to jak dobrze zacząć 100 dni kontaktu. W tej chwili boli mnie żołądek i nie jest to niestrawność. To emocje.

    Do południa ciśnienie bardzo podniosła mi Pani, która koniecznie chciała mi sprzedać ubezpieczenie zdrowotne. I się zaczęło. Ona zachwalała super pakiet, a ja mówiłam wprost, że nie chcę. I co? I nic. Kobieta nie słyszała mojego NIE. Na początku w duszy mówiłam sobie, że może ona potrzebuje być usłyszana, a wtedy usłyszy mnie.

    - Słyszę, że oferuje mi Pani pakiet dostępu do wszelkiego rodzaju specjalistów za 68 zł miesięcznie, jednak ja nadal mówię NIE.

    - Ale pani Marzeno…

    Nie działa.

    - Słyszę, że oferuje mi Pani pakiet dostępu do wszelkiego rodzaju specjalistów za 68 zł miesięcznie, jednocześnie ja potrzebuję być przez Panią usłyszana. Ja nie mam takiej potrzeby.

    - Ale pani Marzeno…

    Nie działa, a mnie się podnosi ciśnienie.

    - Słyszę, że oferuje mi Pani pakiet dostępu do wszelkiego rodzaju specjalistów za 68 zł miesięcznie, jednocześnie ja potrzebuję być przez Panią usłyszana. Ja nie mam takiej potrzeby. Proszę powtórzyć, co Pani ode mnie usłyszała?

    - Ale pani Marzeno…

    Nie działa.

    - Szanowna Pani, czuję złość, bo potrzebuję zrozumienia. Nie chcę kupić od Pani pakietu, nie chcę, żeby zadzwoniła Pani do mnie za tydzień. Kończę naszą rozmowę.

    Cieszę się, że byłam autentyczna. Nie bałam się wyrazić siebie i swoich potrzeb, nie bałam się zakończyć rozmowy, kiedy już nie byłam w stanie rozmawiać, ze względu na emocje. Kiedyś rzucałam słuchawką.

    Wieczorem przygoda z mężem. Wchodzę do domu o 19:40 i pytam czy zajrzał, że może Hania ma jakieś lekcje. I co słyszę? „Ja wszedłem o 19:00". Skok ciśnienia i bardzo, bardzo głęboki wdech. A w głowie przelatują mi szakale myśli, że ja też do cholery nie siedzę, że jak on wchodzi, to ma podane i nie musi się martwić o nic, bo szanuję jego pracę. Stop, stop, stop. W tym momencie czułam wściekłość, bo miałam potrzebę wsparcia, współpracy i zrozumienia. Wybrałam wyrażenie siebie. Spokojnie powiedziałam: bardzo potrzebuję wsparcia. Jakby to było dla Ciebie, gdybyśmy ustalili teraz, że które z nas pierwsze wchodzi do domu, siada i zagląda czy Hania ma jakieś lekcje? Usłyszałam, że oczywiście tak będzie, bo to bardzo dobry pomysł.

    Żołądek się uspokoił.

    dzień 2

    Dzisiaj był dzień radości. W drodze do szkoły musiałyśmy się zatrzymać, żeby kupić bilety MZK Bielsko. Nie wiedziałam gdzie się je kupuje, ale moje dziecko na pewniaka pokazało mi miejsce do parkowania i powiedziało: Ty się nic nie martw, ja wiem, gdzie kupisz bilety. Zaprowadzę Cię. I rzeczywiście. W trzy minuty miałyśmy to, czego potrzebowałyśmy. I wszystkie moje scenariusze na wypadek gdybym musiała szukać, gdzie kupić bilety i dostarczyć dziecku do szkoły - rozpłynęły się. Poczułam przede wszystkim ulgę i radość, że dzięki mojej sześciolatce mogę zwolnić, nie przejmować się, zdać się na nią, uwierzyć, że ona może tę odrobinę udźwignąć i chce mi pomóc. Chce sama z siebie zatroszczyć się o mnie. Ale najważniejszy był ten półminutowy kontakt, który miałyśmy, kiedy ja powiedziałam: Hanka, ja tak Ci bardzo dziękuję, że się zatroszczyłaś o mnie i o siebie, że jesteś, że mogę na Ciebie liczyć, i że czasem wiesz więcej ode mnie. A oczy jej się tak świeciły i pytała: ale co, mamo, ale dlaczego, mamo, ale naprawdę, mamo? W takich sytuacjach widzisz, jak Twoje dziecko rośnie, jakie ma piękne skrzydła, jak łaknie i pragnie tych słów, które dodają mu skrzydeł. I wtedy ja widzę, że ten mój wysiłek jest po coś. Te moje starania i ciągłe ustawiczne budowanie relacji, odkładanie swoich potrzeb - jest po coś. W tych kilku chwilach głębokiego kontaktu wyraża się cała miłość rodzica do dziecka i nic więcej się nie liczy.

    Czasem czekamy tak bardzo, aż dziecko nam „odda" to, co my mu daliśmy. Pytamy: ale kiedy zobaczy nasze potrzeby, kiedy zobaczy w nas ludzi, kiedy my będziemy ważniejsi niż zabawa? Trzeba czekać cierpliwie. Na TĘ CHWILĘ. Bo to trwa chwilę. Nigdy cały dzień, ani nawet godzinę. To trwa sekundy, minutę, może dwie, kiedy padają słowa dotykające Twojego serca i po prostu TO czujesz.

    Wiem, że ja jestem odpowiedzialna za relację rodzic - dziecko. A póki moje dziecko jest dzieckiem, to będę wkładać ten wysiłek. Dla tych kilku chwil.

    A potem dostałam piękne podziękowania od Eli. Długo nie mogła się zebrać, bo mówiła, że brakuje jej słów. Ale kiedy podziękowania przyszły, to napisała wzruszająco. Czułam radość i szczęście. Wszystkie moje potrzeby zostały zaspokojone. Przypomniała mi się jej historia. Połowę treningu zaczynała od słowa „masakra". Pamiętam, jak odkrywała swoje emocje, jak mierzyła z cieniami. A teraz… ma relacje z dziećmi, z mężem, ze sobą. Wykonała ogromną pracę. Kiedy czytam takie podziękowania to czuję, że to co robię ma sens i jestem potrzebna.

    Jest moc.

    dzień 3

    Dziś się nie wyraziłam i wyraziłam. Czyli nie ma reguły i nie muszę się zawsze wyrażać. Za każdym razem wybieram, czy to zrobię czy nie. Najważniejsze, aby nie mieć poczucia winy z powodu wyrażenia siebie, a tym bardziej myśli poczucia, że może jednak powinnam. Dokonałam wyboru i biorę odpowiedzialność za jego skutki. I nazywam to dorosłością.

    Dziś teściowa miała urodziny. Prezent jest, wcale nie tani i nie byle jaki. A tu słyszę od teścia: trzeba by kwiaty kupić. No to mówię: to kup. W odpowiedzi: to daj pieniądze. I szlag mnie trafił. Myśli mi przeleciały, że ja jako synowa i matka jej wnuczki mam dla niej prezent. A mąż dla żony? Nie ma. Uważa, że moim kosztem załatwi sprawę, jak zwykle. I gotuje się we mnie. I wcale mi tak szybko nie przeszło. Oczywiście poszłam w domysły, że pod pytaniem kryło się polecenie kupienia kwiatów. Ale nie zapytałam o intencję, nie pytałam co teść ma na myśli. Po prostu dziś, tym razem - nie. Za to szukałam w sobie, o co MNIE właściwie chodzi, że tak mnie to wkurzyło. I wiem o co. Dwie rzeczy: pierwsze chciałabym być zapytana, czy ja chcę kupić teściowej kwiaty. Chciałam usłyszeć takie żyrafie pytanie: jak to jest dla Ciebie, żebyśmy kupili mamie jeszcze kwiaty? Druga rzecz: chcę mieć tyle odwagi, aby następnym razem odpowiedzieć: nie, ja już nie kupuję kwiatów, kupiłam jej prezent i według mnie to wystarczy. Jak tata chce, to może sam kupić kwiaty. Taka dorosła postawa.

    A w drodze powrotnej czajnik mi wykipiał i wykrzyczałam do Hanki: JA JUŻ WIĘCEJ NIE MAM ZGODY NA TO, ABYŚ PRZERYWAŁA MI ROZMOWĘ Z TATĄ!!! Jaki to był krzyk. Czułam wściekłość, bo całą drogę nie da się pogadać, tylko wciąż mi się dziewczyna wcina, bo jej zabawa w zagadki jest ważniejsza. I prośby nie docierają, i dziewczyna nie słyszy. Efekt? Foch Hanki: to jak tak, to ja już nic nie będę mówić. Złapałam tylko P. za rękę i dałam mu znak, żeby nic nie mówił. Niech sobie dziewczyna strzela focha. Miałam dość. Kiedy przyjechaliśmy do domu, nie było sprawy. Foch minął. Mam jeszcze rozmowę wieczorną o moim krzyku i jej przerywaniu rozmowy innym.

    Słucham i słyszę moją córkę, widzę jej potrzeby, jednocześnie sama potrzebuję być widziana. Tym razem wybrałam siebie. Miałam do tego prawo. Nie wstydzę się formy w jakiej to zrobiłam, tylko tonu głosu. Po prostu czajnik czasem wykipi i wtedy chcę tylko minimalizować straty. Tak bywa.

    Twoje przemyślenia: Co robię, co mówię, kiedy już naprawdę czuję wściekłość i mam milion niezaspokojonych potrzeb? Czy wyrażam siebie językiem „ja"?

    dzień 4

    Niedziela. Dzień negocjacji. Jak niektórzy wiedzą, u nas w rodzinie wybieramy niewiele romantyzmu, a dużo konkretów. Więc prezenty nas nie zaskakują, raczej w 100% zaspokajają potrzeby. No więc dziś małżonek zabrał mnie, abym wybrała swój prezent.

    Negocjacja nr 1.

    - No, skończyłem projekt, to jedźmy TERAZ!!!

    Ale mina widzę nietęga i chyba mu ciężko, a może uważa, że się uparłam, czy coś?

    - Jak nie masz ochoty, to nie jedziemy. Luz. Pojadę i sama sobie kupię. Jutro mam być w Silesii.

    - Jedziemy!!!

    - Wiesz, chyba czujesz frustrację, bo potrzebujesz efektywności. Chcesz zostać w domu i popracować?

    - SIADAJCIE WRESZCIE!!!

    Ruszył z piskiem opon, 120 km/h, bo chyba jednak czuł złość. Pomyślałam sobie, że jak się ktoś nie potrafi zatroszczyć o swoje potrzeby, to… trudno. Ja naprawdę mogłam odpuścić. Przeszło mu dopiero w galerii handlowej. Bywa.

    Negocjacja nr 2.

    - Mamo, a kupisz mi tę książkę?

    Oczywiście „Angry Birds", czyli totalna głupota i latające zielone świnie. 35 zł. Chciałam odbić do P.

    - Zapytaj, co tata na to?

    A tata na to… zapytaj, co mama na to.

    No kocham takie przerzucanie odpowiedzialności. Szlag!!! No to, negocjacje.

    - Podoba Ci się ta książeczka? A co w niej fajnego? Aha… czyli po prostu chcesz abyśmy ją kupili. Jednocześnie, ja nie mam pewności, że mam w sobie zgodę na „Angry Birds".

    - Ale mama, no kupisz mi?

    - Chcę coś Ci kupić. Czy jest jeszcze tutaj coś innego, co chciałabyś i nie są to te dziwne stworzenia?

    - No dobra… pocztówki z filmu „Kraina Lodu" (10 zł).

    Dodam, że „Kraina Lodu to nasz obecnie ulubiony film, pękamy ze śmiechu na dialogach i śpiewamy „Mam tę moc. A poza tym Hanka jest bardzo miękka w negocjacjach, jak ma zachciankę. Gorzej, jak ma potrzebę. Wtedy to naprawdę musimy się spocić, żeby nie było

    Enjoying the preview?
    Page 1 of 1