Discover millions of ebooks, audiobooks, and so much more with a free trial

Only $11.99/month after trial. Cancel anytime.

Rezydencja
Rezydencja
Rezydencja
Ebook211 pages1 hour

Rezydencja

Rating: 0 out of 5 stars

()

Read preview

About this ebook

Wspomnienia są piękne właśnie dlatego, że należą do przeszłości. Ewa nie spodziewała się po tylu latach spotkać Pawła. A już na pewno nie w takiej sytuacji! Nieczęsto w końcu zdarza się, by dwie obce osoby kupiły tę samą nieruchomość. Kobieta angażuje się w rozwiązanie sprawy, a przy okazji uruchamiają się w niej wspomnienia z okresu, gdy ona i Paweł studiowali historię sztuki. Wtedy wszystko było prostsze, nie to, co teraz, gdy każdy żyje wśród własnych tajemnic i problemów. Tak jak Izolda, która miała rozwiązać problem zakupu rezydencji, a tymczasem ginie w niewyjaśnionych okolicznościach. Autorka jest laureatką Nagrody im. Witolda Hulewicza za rok 2020.Powieść zainteresuje miłośniczki kobiecych kryminałów, jak książki Izabeli Janiszewskiej. -
LanguageJęzyk polski
PublisherSAGA Egmont
Release dateDec 14, 2022
ISBN9788728400555
Rezydencja

Read more from Małgorzata Todd

Related to Rezydencja

Related ebooks

Reviews for Rezydencja

Rating: 0 out of 5 stars
0 ratings

0 ratings0 reviews

What did you think?

Tap to rate

Review must be at least 10 words

    Book preview

    Rezydencja - Małgorzata Todd

    Rezydencja

    Zdjęcie na okładce: Shutterstock

    Copyright © 2006, 2022 Małgorzata Todd i SAGA Egmont

    Wszystkie prawa zastrzeżone

    ISBN: 9788728400555 

    1. Wydanie w formie e-booka

    Format: EPUB 3.0

    Ta książka jest chroniona prawem autorskim. Kopiowanie do celów innych niż do użytku własnego jest dozwolone wyłącznie za zgodą Wydawcy oraz autora.

    www.sagaegmont.com

    Saga jest częścią Grupy Egmont. Egmont to największa duńska grupa medialna, należąca do Fundacji Egmont, która każdego roku wspiera dzieci z trudnych środowisk kwotą prawie 13,4 miliona euro.

    1-1.

    - Co powiesz o tym pokoju? - Justyna, żeby spojrzeć na przyjaciółkę, oderwała na chwilę wzrok od ściany, której się bacznie przyglądała.

    - Prezentuje się świetnie, podobnie jak cały dom - powiedziała Ewa idąc za wzrokiem właścicielki dopiero co nabytej nieruchomości. - Ściany wyglądają bardzo solidnie - uzupełniła.

    - To akurat bez znaczenia. Zanim się wszystko odnowi, trzeba wyburzyć te dwie - wskazała przeciwległe ściany.

    - Obawiam się, że przynajmniej jedna z nich może być ścianą nośną.

    - Nic nie szkodzi.

    - Jesteś pewna? - spytała ostrożnie Ewa.

    - Nie znam się na budownictwie, a ty?

    - Ja też nie, ale znam bardzo dobrego architekta.

    - Jakżeby inaczej. Ty znasz przecież wszystkich.

    - Bez przesady, ale jeśli nie chcesz, to nie - ucięła Ewa.

    - Źle mnie zrozumiałaś. Ja ci zazdroszczę tych wszystkich znajomości. Musisz mnie z tym architektem koniecznie skontaktować. Chcę żeby mi doradził czy można będzie zrobić łuki podtrzymujące sufit. Na parterze nie będzie ani jednych drzwi, a ściany najchętniej zachowałabym tylko zewnętrzne. O patrz, tu jest ślad po jakimś przepierzeniu. Nie rozumiem po co ludziom tyle ścian.

    - A jak będzie wyglądało piętro?

    - Drzwi będą wyłącznie do łazienek. - Może na drugim piętrze zachowam ze dwa pokoje z drzwiami dla gości. Ludzie są różni, niektórym drzwi są potrzebne, chociaż zupełnie nie wiem do czego.

    - Rzeczywiście.

    - Cieszę się, że mamy podobne spojrzenie.

    - No, nie zupełnie. Prawdę mówiąc nie wiem, po co ci w ogóle ten dom.

    - Muszę mieć wreszcie własny kąt.

    - A ile metrów ma wasze obecne mieszkanie?

    - Dziewięćdziesiąt pięć. Zdziwisz się, ale wbrew temu ogólnemu narzekaniu na telewizję, ja lubię od czasu do czasu coś obejrzeć.

    - Chyba nie nadążam za twoim tokiem myślenia.

    - To proste. Teraz, kiedy Robert śpi, włączony telewizor mu przeszkadza. Tu będę mogła wymknąć się na drugie piętro i tam coś sobie obejrzeć.

    - A teraz nie możesz?

    - Tłumaczę ci przecież. Nie mogę mu przeszkadzać. On ciężko pracuje.

    - A nie można przenieść telewizora do innego pokoju, albo kupić jeszcze jeden?

    - Wykluczone. To zepsułoby całość. W prawdziwie eleganckim domu nie może być telewizora na każdym kroku. Wiesz co, zadzwoń od razu do tego architekta.

    1-2.

    Maria szła na spacer. Zanim doszła do parku musiała dwukrotnie odwracać wzrok, żeby nie patrzeć na mężczyzn załatwiających swoje potrzeby bezpośrednio na chodniku. Weszła do parku, minęła kobietę z dwoma rozbrykanymi psami i wtedy, z dala, w alejce zobaczyła policyjny radiowóz. Widok radiowozu w parku nie zdziwił jej. Dobrze się składa - pomyślała. Przyspieszyła kroku, ale po chwili zwolniła. Za mijanym właśnie pniem rozłożystego dębu stał policjant i robił to samo, co dwóch wcześniej spotkanych mężczyzn. Zwiesiła głowę i szła przed siebie starając się nie myśleć o tym, że prawdopodobnie to ona nie nadąża za przemianami w sferze obyczajów. Pozytywne myślenie diabli wzięli i nie było co udawać, że jest inaczej. Patrzyła już wyłącznie pod nogi, starała się nie widzieć mijanych ludzi.

    Artur też nie przyglądał się mijanym osobom. Szelest pierwszych suchych liści znaczył każdy jego krok. Pełno ich było w alei, którą spacerował najchętniej. Mało kto zapuszczał się do tej części parku pełnej rozłożystych drzew i krzewów, z nielicznymi tylko ławkami. Spacer przerwał sygnał telefonu komórkowego.

    - Tak, to ja - powiedział. - Witaj Ewo - odczekał chwilę. - Tak, chętnie podejmę się ekspertyzy. Dobrze, do zobaczenia - schował telefon do kieszeni i pomaszerował dalej, do swojej ulubionej ławki. Lubił tu siadywać, bo było ładnie, zacisznie i odludnie.

    1-3.

    - Słyszałaś? - Justyna przyciszyła głos, który w pustym pomieszczeniu zdawał się być i tak zbyt donośny.

    - Nie. Co? - spytała Ewa chowając telefon.

    - Cicho. Posłuchaj.

    „Tu z powodzeniem będzie można wybudować dodatkową ścianę" - usłyszały męski głos dochodzący z za ściany przeznaczonej do rozbiórki. „Są dwa okna, po podziale obydwa powstałe w ten sposób pokoje będą jeszcze prawie kwadratowe. Czy dalszy układ jest podobny?

    Tak - odpowiedział głos kobiecy."

    - No, nie! - Powiedziała Justyna i ruszyła w kierunku drzwi dzielących ją od osób zza ściany, ale zanim zdążyła je otworzyć w progu stanął wysoki, mężczyzna w średnim wieku.

    - Co pan robi w moim domu? - Justyna lustrowała nieznajomego od dołu do góry.

    - To samo pytanie mógłbym i ja pani zadać.

    Stali przez dobrą chwilę w milczeniu, a scenie tej przyglądały się dwie pozostałe kobiety. Pierwsza odezwała się Ewa.

    - Paweł?.. spytała z wahaniem.

    - Ewa! - Wyraźnie ucieszył się na jej widok. - Przedstawisz mnie pani? - spytał witając się z Ewą.

    - Nie wiem czy będzie to konieczne - Justyna nie umiała, albo nie chciała ukryć złości - Żądam wyjaśnień - zwróciła się do kobiety towarzyszącej Pawłowi. - Pani jest z agencji nieruchomości, jak się domyślam?

    - Tak - młoda kobieta w bardzo kusej spódniczce najwyraźniej nie zamierzała uzupełnić wypowiedzi.

    - I próbuje pani właśnie sprzedać moją własność, nie powiadamiając mnie nawet o tym zamiarze? - Justyna utkwiła w dziewczynie badawcze spojrzenie.

    - Musiało zajść jakieś nieporozumienie. Zaraz to wyjaśnię - wyjęła z torebki aparat komórkowy i wybierając numer oddaliła się parę kroków, żeby nie przeszkadzać pozostałym.

    - Co słychać u Marii? - Spytała Ewa, żeby przerwać kłopotliwe milczenie.

    - Nie mam pojęcia - odparł. - Dawno jej nie widziałem. - Patrzył na Justynę, ale ta jakby go ignorowała, utkwiła wzrok za oknem w oczekiwaniu wyniku rozmowy agentki.

    - Z akt znajdujących się w biurze wynika, że zaszła pomyłka - oświadczyła agentka. Oboje państwo wpłacili zadatki na tę nieruchomość w tej samej wysokości i tego samego dnia.

    - To niewiarygodne - powiedziała Justyna.

    - Jeżeli nie uda się państwu porozumieć między sobą, sprawą będzie musiał zająć się sąd - kontynuowała niezrażona przedstawicielka agencji nieruchomości.

    - W każdym razie to państwo będą pokrywali koszty sądowe - oświadczyła dobitnie Justyna.

    - O tym też zadecyduje sąd - odparła agentka.

    1-4.

    - Witaj Izoldo. Tu Ewa. Mam do ciebie ważną sprawę. Moja przyjaciółka kupiła dom (...) Jest to właściwie piękna rezydencja na Żoliborzu, ale ma poważny mankament. Tę samą willę pośrednik sprzedał równocześnie dwóm osobom. (...) Tak. Oczywiście, też nie mamy pojęcia jak mogło dojść do takiego nieporozumienia. Szkopuł w tym, że ten drugi właściciel nie chce odstąpić od transakcji.(...) Aha, będziesz u mnie dzisiaj? To świetnie.

    Ewa wyłączyła telefon i powiedziała do Justyny:

    - Załatwione.

    - Jak to załatwione?

    - Izolda i Stefan to moi bardzo dobrzy znajomi. Mają własną agencję nieruchomości i zajmą się tą sprawą. Zatrudniają przecież prawników. Sprawa będzie w dobrych rękach.

    1-5.

    - Przepraszam panią. Jak mogę dojechać na Senatorską? - zaczepił Marię młody człowiek w stroju cyklisty. Nieopodal stał oparty o mur rower.

    - To dość daleko stąd - odparła. - Taka wyprawa rowerem może być niebezpieczna.

    - Poradzę sobie - zapewnił młody człowiek, zdejmując kask. Miał głowę starannie wygoloną, z małym jednak wyjątkiem. Pozostawiony z tyłu długi kosmyk włosów zawijał się kokieteryjnym loczkiem spływającym aż na ramię, co robiło szczególnie niemiłe wrażenie w zestawieniu z pospolitą twarzą.

    - No, więc najpierw... - zaczęła.

    - To bardzo uprzejmie z pani strony, widzę, że chce mi pani pomóc. Na ogół nikogo nie obchodzi bezpieczeństwo rowerzystów. A my przecież nie zanieczyszczamy powietrza, jak samochody. Gdyby pewne ulice zamknięto dla samochodów wszyscy moglibyśmy swobodniej oddychać, nie sądzi pani?

    Maria próbowała odpowiedzieć, ale młody człowiek nie dał jej szansy.

    - Kawiarnie i restauracje z ogródkami mogłyby być naprawdę na świeżym powietrzu. Często odwiedza pani chińskie restauracje? - tym razem rowerzysta wyraźnie czekał na odpowiedź.

    - Czasami.

    - Zna pani tę na Senatorskiej?

    - Nie.

    - W takim razie mam dla pani wspaniały prezent.

    Maria przyjrzała się młodemu człowiekowi uważnie. O co może mu chodzić?

    - Tu są specjalne bony. Jeżeli wybierze się pani do tej restauracji z mężem, to część rachunku zostanie pokryta tym właśnie bonem.

    - Nie mam męża - przerwała Maria.

    - To z synem, albo wnukiem, albo może pani bon ofiarować wnuczce - kontynuował rozpaczliwie rowerzysta.

    - Czy ja wyglądam na... - Maria zdecydowała się nie kończyć zdania. Odwróciła się i odeszła. To pewnie na tym polega ten tak zwany marketing, pomyślała.

    Odcinek 2 

    2-1.

    - Nie masz nic przeciwko temu, że spotkałyśmy się tu zamiast u mnie? Wiesz jak to jest. W nawale zajęć sprzątanie zawsze spada na dalsze miejsce w kolejności obowiązków, a trudno przyjmować gości w bałaganie - powiedziała Ewa.

    - Jasne. Chyba nawet lepiej, że spotkałyśmy się tutaj. Już niemal zapomniałam jak wyglądają kawiarnie - odparła Izolda.

    - To co dawniej nazywaliśmy kawiarniami też się zmieniło. Teraz praktycznie są tylko restauracje lub bary jak ten „Pod dębem".

    - To sensowna zmiana. Nie zawsze przecież ma się ochotę na coś wyłącznie słodkiego. To bardzo miły lokal, łączy przytulność z elegancją.

    - A pamiętasz co tu było dawniej?

    - Nieczęsto bywam na Żoliborzu.

    - Właściwie zawsze była tu knajpa. Najpierw podła speluna, później chyba pralnia brudnych pieniędzy. Tak przypuszczam, bo przez wiele lat restauracja pod dumną nazwą „Baron" istniała, mimo iż pies z kulawą nogą do niej nie zaglądał o żadnej porze dnia ani nocy. Później lokal zamknięto i otwarto go całkiem niedawno. Zatrudnili dobrego kucharza. Jesteś pewna, że nie masz ochoty na coś konkretniejszego? - Ewa próbowała ugościć przyjaciółkę.

    - Jedyne po co tu przyjechałam to twoje towarzystwo.

    - Bardzo mi przykro, że cię zawodzę, ale naprawdę nie mogę się wyrwać. Wiesz jak to jest. Słuchaj, a może by pojechała z tobą Monika.

    - Jaka Monika?

    - Ta twoja koleżanka ze szkoły. Nieraz ją wspominałaś. Jest samotna. Sprawisz jej niewątpliwą przyjemność zapraszając do waszego letniego domu. Jest tak pięknie położony, wygodny.

    - Wiem jaki jest - przerwała Izolda. - Ale dobrze, że mi przypomniałaś, obiecałam podlać u niej kwiatki i całkiem o tym zapomniałam. Mam nadzieję, że nie pousychały. - Nerwowo zaczęła przeszukiwać torebkę. - Są - powiedziała wyjmując pęk kluczy.

    - Skoro Monika wyjechała, to może jakaś inna koleżanka.

    - Wolałabym żebyś to była ty. Wiesz, ze Stefanem nie układa nam się ostatnio najlepiej. Muszę sobie przemyśleć różne sprawy i chciałabym, żebyś mi w tym pomogła.

    - Porozmawiajmy teraz.

    - Zdaje mi się, że kogoś sobie znalazł.

    - Stefan? Nie mówisz poważnie.

    - Jak najpoważniej.

    - Co zamierzasz? Chcesz żebym wytropiła kto to taki?

    - Bo ja wiem. Może lepiej zająć się sobą. Terapeuci radzą uwierzyć w siebie, ale wiesz, nie jest to łatwe. Noszę oryginalne imię, nikomu jednak nie kojarzę się z Izoldą białoręką, ani złotowłosą, a co najwyżej z długonosą.

    - Przesadzasz. Wygląd nie jest najważniejszy.

    - Nie cenisz urody, bo zawsze ją miałaś.

    - Pięknej figury mogłaby ci pozazdrościć nie jedna.

    - Zauważa się twarz i tylko ona jest ważna.

    - Masz ładne oczy.

    - Daj spokój. W mojej twarzy widzi się jedynie nos.

    - A zauważyłaś jak wiele teraz spotyka się młodych dziewcząt z dużymi nosami? Nawet piosenkarki.

    - Rzeczywiście. Dawniej, gdy dziewczyna z dużym nosem miała ładny głos i chciała robić karierę estradową, nos operowała.

    - Najwyraźniej czasy się zmieniły. Powinnaś pozbyć się kompleksu.

    - Albo nosa a’la Pinokio. Dajmy spokój tej rozmowie. Nie możesz jechać ze mną na wieś, to trudno. Jakoś sobie poradzę. Na mnie czas - Izolda wstała.

    - Zaczekaj - powiedziała Ewa. - Powiedz mi jak to jest, gdy podejrzewa się męża o zdradę?

    - Czyż byś była w podobnym kłopocie?

    - Nie. Pytam z czystej ciekawości. Co się wówczas czuje, gniew?

    - Gniew, rozczarowanie na przemian z nadzieją, że to wszystko tylko urojenia.

    - Bo pewnie to tylko twoja wyobraźnia.

    - Może masz rację. W każdym razie dam Stefanowi szansę. Jego sprawa czy z niej skorzysta.

    - Dobrze odpocznij, wtedy wszystko okaże się łatwiejsze.

    - Pewnie masz rację. A w sprawie rezydencji powinnaś pójść do Stefana. Nie zwlekaj do mojego powrotu. Pamiętaj, że druga strona

    Enjoying the preview?
    Page 1 of 1