Discover millions of ebooks, audiobooks, and so much more with a free trial

Only $11.99/month after trial. Cancel anytime.

Saga rodu z Lipowej 18: Tęsknota
Saga rodu z Lipowej 18: Tęsknota
Saga rodu z Lipowej 18: Tęsknota
Ebook130 pages1 hour

Saga rodu z Lipowej 18: Tęsknota

Rating: 0 out of 5 stars

()

Read preview

About this ebook

Osiemnasty tom sagi o wielopokoleniowym rodzie polskich rycerzy z XIV wieku. Z krzyżowej wyprawy powrócił Jordan. Jednak na liście jeńców do uwolnienia zabrakło Mikołaja. Lipowa traci więc nadzieję na powrót swego pana. Szczęście Mariny również nie trwa długo. Jordan wciąż nie potrafi podjąć decyzji i dzieli swoje życie pomiędzy dwie kobiety. Kobiety, pomiędzy którymi zaczęła się cicha walka. Aż do momentu, kiedy u żony Jordana pojawia się pani Roksana... Rok później Lipowa kończy żałobę po Mikołaju. W jego powrót wierzy już tylko Hedwiga. Nawet młody Marcin czuje się pełnoprawnym następcą ojca. Królewski Wawel, klasztory, gospody, lasy – drogi z nich wszystkich prowadzą do dworu w Lipowej, gdzie od trzech pokoleń dorastają i zakładają rodziny odważni rycerze. Bo Lipowa to dom. A \"Saga\" to wielotomowa opowieść o pięknych i mądrych kobietach, walecznych mężczyznach, o miłości, rodzinie i szczęściu, o cierpieniu, zdradzie i troskach. O losach zwykłych ludzi w czasach świetności polskiego rycerstwa i walki z zakonem krzyżackim. Wszystko ma swój początek w dniu, w którym porwany zostaje chłopiec o dziwnym spojrzeniu – ma jedno oko niebieskie, a drugie brązowe. Jeno – młody kowal z Lipowej - zostaje pasowany na rycerza przez króla Kazimierza Wielkiego. Wraz z Aleną, córką Jakuba z Lipowej, zakłada swój ród. Przeznaczenie realizuje się dalej, gdy na świat przychodzi jego syn Mikołaj...
LanguageJęzyk polski
PublisherSAGA Egmont
Release dateFeb 13, 2020
ISBN9788726166989

Read more from Marian Piotr Rawinis

Related to Saga rodu z Lipowej 18

Titles in the series (36)

View More

Related ebooks

Reviews for Saga rodu z Lipowej 18

Rating: 0 out of 5 stars
0 ratings

0 ratings0 reviews

What did you think?

Tap to rate

Review must be at least 10 words

    Book preview

    Saga rodu z Lipowej 18 - Marian Piotr Rawinis

    Saga rodu z Lipowej 18: Tęsknota

    Zdjęcie na okładce: Shutterstock

    Copyright © 2002, 2020 Marian Piotr Rawinis i SAGA Egmont

    Wszystkie prawa zastrzeżone

    ISBN: 9788726166989

    1. Wydanie w formie e-booka, 2020

    Format: EPUB 2.0

    Ta książka jest chroniona prawem autorskim. Kopiowanie do celów innych niż do użytku własnego jest dozwolone wyłącznie za zgodą SAGA Egmont oraz autora.

    SAGA Egmont, spółka wydawnictwa Egmont

    POWRÓT JORDANA

    Jesień 1397

    Hedwiga zwlekała z wyjazdem z Krakowa, licząc, że po pierwszych wiadomościach o rychłym zwolnieniu jeńców nadejdą inne, dokładniejsze. Czas jednak płynął i nie było żadnych nowych wieści. Nadeszło jedynie potwierdzenie, że turecki sułtan Bajazyt zgodził się poczekać na resztę okupu, a ludzi pojmanych uwolnić. Dowódcy nieudanej wyprawy krzyżowej, na których leżał obowiązek dostarczenia pozostałej części zapłaty, podęli podróże po miastach i dworach w poszukiwaniu pieniędzy.

    – Natychmiast cię zawiadomię, gdy nasi rycerze powrócą – obiecała królowa Jadwiga. – Możesz jechać do domu i przygotować się na powitanie męża.

    – Więc i wy wierzycie w powrót Mikołaja, miłościwa pani?

    Królowa Jadwiga nie udzieliła bezpośredniej odpowiedzi.

    – Bóg jest miłosierny – westchnęła tylko. – Nie jest chyba możliwe, żeby za nic miał tyle próśb i modlitw.

    W sierpniu Hedwiga wróciła do Doliny. W Lipowej czekało ją wiele pracy nad przygotowaniem dworu na powrót Mikołaja. Jechała z wrażeniem, że wiele rzeczy zostało przez nią zaniedbanych i spodziewała się uładzić je wszystkie, żeby Mikołaj był w pełni zadowolony. Przejęta zaś tym, że mąż może wrócić szybciej, niż się ona spodziewa i pojechać od razu do domu, pchnęła przodem posłańca z wiadomością dla Roksany, żeby natychmiast zaczęła przygotowania na powitanie tak wytęsknionego gościa.

    Odebrawszy wiadomość o rychłym powrocie Hedwigi i możliwym zjawieniu się Mikołaja, pani Roksana udała się do Potoka, gdzie została przyjęta z pewnym zdziwieniem. Marina nie mogła uwierzyć w jej dobrą wolę i w to, że pani Roksana przyjecha¬ła się pogodzić.

    – Wybaczcie – powiedziała Roksana. – Bardzo źle postępowałam wobec was. Przecież wy jesteście rodzoną siostrą Hedwigi, mojej przyjaciółki, powiernicy i można by rzec opiekunki. Wobec jej nieszczęścia obie, wy, jej siostra, i ja, jej przyjaciółka, powinnyśmy się wspierać i pomagać, jak tylko umiemy najlepiej. Obie powinnyśmy dbać jak najbardziej o jej synów. To nasz obowiązek.

    – Prawda – przyznała Marina, zadziwiona pokorą Roksany.

    – Więc się nie gniewajmy między sobą, a razem weźmy się do pomocy naszej kochanej Hedwidze.

    – Prawda – zgodziła się Marina. – Hedwiga mówiła, że jesteście dobrą kobietą i kochaną przyjaciółką, a ja nie chciałam tego zobaczyć.

    – Obie nie jesteśmy bez winy – łagodziła Roksana. – Zapomnijmy, co było złego między nami.

    – Zapomnijmy.

    – Możecie przyjeżdżać, kiedy tylko zechcecie – zapewniła Roksana. – Sama albo z Dominikiem, kiedy tylko zechcecie. W jakimś sensie jesteśmy przecież rodziną.

    Marina dziękowała uradowana i uściskała nową przyjaciółkę.

    – Zawsze chciałam tylko zgody – wyznała.

    Pani Roksana złagodziła także swoje rozkazy zarówno do chłopców, jak i do służby.

    – Czegoś się przecież nauczyliście pod moją ręką – powiedziała tylko w ramach wyjaśnienia.

    Kiedy więc później Hedwiga wypytywała wszystkich, jak im się żyło podczas jej nieobecności, odpowiadali, że pani Roksana była bardzo surowa, ale jakiś czas temu złagodniała.

    Marina borykała się z codziennymi kłopotami z wielkim trudem. Nie miała czasu zajmować się gospodarstwem, bo i dawniej nie przywiązywała do niego zbyt wielkiej wagi. Robiła wszystko, jak potrafi¬ła najlepiej, ale widać nie umiała zbyt wiele, bo mimo upływu lat nadal nie udawało się jej tak jak jej ojcu, który niegdyś był panem na Potoku.

    Ale najbardziej dokuczał Marinie brak Jordana. Wyruszył na wyprawę krzyżową i przepadł, jak Mikołaj i tylu pięknych, młodych, wspaniałych rycerzy. Marina płakała, tęskniła po nocach, budziła się czasem z krzykiem, z bólu za kochankiem, który może nigdy już nie powróci.

    Kiedy więc któregoś dnia przyjechał posłaniec z Krakowa, Marina wprost oszalała ze szczęścia. Posłaniec przywiózł krótki list od jej siostry. Hedwiga pisała, że starania królewskie u władcy węgierskiego powiodły się. Wiadomo już, jacy rycerze trafili do niewoli sułtana Bajazyta, a na liście znajduje się też nazwisko pana Jordana. Niedługo jeńcy, za których zbierany jest okup, zostaną zwolnieni i będą mogli powrócić.

    Marina oszalała ze szczęścia. Wybiegła z dworu na podwórze, odszukała Dominika.

    – Ojciec! – krzyczała. – Twój ojciec się odnalazł i lada chwila tu zjedzie!

    Dziesięcioletni Dominik oderwał się od swojej zabawy. Jego oczy były szeroko otwarte i patrzyły niedowierzająco.

    – Żyje? – zapytał niepewnie. – To nie zginął w tej wielkiej bitwie?

    – Żyje! – wykrzykiwała Marina. – Żyje! Posłaniec przywiózł wła¬śnie list od twojej ciotki. Jest w grupie jeńców, których sułtan zwolni za okupem. Może nawet już zwolnił. Słyszysz, wkrótce do nas powróci!

    Zastanowił ją wyraz twarzy syna. Dominik był poważny i skupiony.

    – Co ty? – zapytała zdziwiona. – Nie cieszysz się?

    – Bardzo się cieszę, matko – odpowiedział. – Ale...

    – Jakie ale? – zdziwiła się. – Żyje i powróci.

    – A wuj Mikołaj? – zapytał cicho Dominik. – Czy on też się odnalazł? Czy Marcin z Mateuszem też mogą się cieszyć?

    Marina zatrzymała się nagle w swojej radości. Rozwinęła pogięty w garści list siostry i jeszcze raz przeczytała go uważnie.

    – Nie – odpowiedziała. – Hedwiga nic nie pisze o swoim mężu. Chyba jeszcze nic o nim nie wie...

    Dominik potarł dłonią czoło.

    – Czy to znaczy, że nie ma wuja Mikołaja na tym... na tym spisie jeńców? – zapytał niepewnie. – A czy to znaczy, że on... że on...

    – Milcz! – syknęła Marina z przerażeniem. – Nie wolno tak mówić. To nic nie znaczy, że nie ma go na liście. To przecież nie jest jedna tylko lista. Bardzo wielu panów pojechało na wyprawę.

    – Ale prawie wszyscy zginęli – przypomniał cicho Dominik. – Jeśli go nie ma wśród jeńców, to pewnie... to chyba...

    Marina wyprostowała się i łzy rzuciły się jej do oczu. Nie ma Mikołaja. Więc Hedwiga nic nie wie o swoim mężu. I pewnie bardzo cierpi z tego powodu. Jak bardzo musi cierpieć!

    – Jutro jedziemy do Lipowej – postanowiła. – Trzeba pocieszyć chłopców. Kiedy usłyszą o powrocie pana Jordana, może pomyślą, że i ich ojciec...

    Dominik zamachał rękami nerwowo.

    – Nie pojadę – oświadczył.

    – Nie pojedziesz? – zdziwiła się Marina. – Jak to nie pojedziesz? Nie chcesz podzielić się radością ze swoimi ciotecznymi braćmi?

    – To dla nich wcale nie będzie radosna wieść – powiedział Dominik bardzo poważnie. – Oni będą się martwić, że na tej liście nie ma ich ojca. Będą mi zazdrościć i będą o to źli. Nie jest dla nich dobra nowina. Może jeszcze Marcin uwierzy, że wuj Mikołaj powróci. Ale Mateusz na pewno nie. Mateusz będzie płakał i będzie żałował. A ja bardzo nie lubię, jak on płacze. Nie lubię i nie pojadę.

    Marina pojechała do Lipowej zaraz następnego dnia. Przyjechała i z przykrością przekonała się, że Dominik miał rację. Wiadomość, jaką przyniosła, mówiła o panu Jordanie, a nie o panu Mikołaju, czego się tutaj spodziewano. Wszyscy, którzy o tym usłyszeli, odpowiedzieli ponurymi minami.

    – Przepadł nasz pan z kretesem! – powtarzano.

    – Biedna pani!

    – Daj jej Bóg pocieszenie.

    Młodszy z bliźniaków płakał w kącie, Marcin chodził nachmurzony. Pani Roksana miała poważną minę.

    – Cieszę się, że znalazł się wasz... wasz krewniak – powiedziała, wymyśliwszy wreszcie określenie dla kochanka sąsiadki. – Razem z wami się cieszę. Ale się boję, że wasz syn może mieć rację. Skoro pana Mikołaja nie ma na tej liście... Skoro na prośbę króla sporządzono ten spis, nie mogło na nim zabraknąć pana Mikołaja...

    – Biedna Hedwiga! – miała ochotę rozpłakać się Marina, niezadowolona, że tutaj, gdzie chciała się z innymi radować, stała się przyczyną smutku.

    – Może jeszcze nie wszystko stracone – pocieszała Roksana. – Podobno wróciło wielu, których na żadnej liście nie było. Zapewne i tak będzie w przypadku pana Mikołaja.

    – Prawda – podchwyciła Marina. – Prawda, że tak bywało. Żeby tak i tym razem. Oby Bóg dał siostrze mojej pocieszenie.

    – Na pewno tak się stanie – potwierdziła Roksana z przekonaniem. – Czy będziecie pisać do swojej siostry?

    – Tak. Zaraz jutro poślę kogoś do Krakowa.

    – Tedy powinniśmy jej dobrze poradzić. Moim zdaniem trzeba Hedwidze radzić, żeby jeszcze została na dworze. Niech jeszcze nie wraca. Tam najprędzej będzie mogła się dowiedzieć o męża. Może to niedobry pomysł, bo ona pewnie tęskni do dzieci...

    Marina natychmiast przystała na to.

    – Przeciwnie! – zawołała. – To dobra myśl. Na królewskim dworze najprędzej dowie się czegoś o losie Mikołaja. Nie musi się przecież spieszyć do domu, tu nie płaczą małe dzieci. Może się trochę martwić, jak sobie radzą bliźniaki, ale napiszę jej, że mają się jak najlepiej.

    Pani Roksana uśmiechnęła się.

    – Napiszcie do niej tak, żeby ją pocieszyć i uspokoić. To nie są maluchy. A o

    Enjoying the preview?
    Page 1 of 1