Discover millions of ebooks, audiobooks, and so much more with a free trial

Only $11.99/month after trial. Cancel anytime.

Tajemnica Flores de Barras
Tajemnica Flores de Barras
Tajemnica Flores de Barras
Ebook84 pages1 hour

Tajemnica Flores de Barras

Rating: 0 out of 5 stars

()

Read preview

About this ebook

Opowiadanie kryminalne z wątkiem miłosnym. Ponownie spotykamy tu Martę Reszelską, archeologa światowej sławy i jej narzeczonego Damiana Duponta, dziennikarza paryskiej gazety „Le Figaro”, których niezwykłe przygody Ligia i Emmanuel Hubert opisali w pierwszej z serii książek o sympatycznej parze młodych ludzi pt. „Porwana z Luwru”. Marta wtedy okryła się sławą dzięki odnalezieniu tronu Króla Salomona. Jej sława przyciągnęła do niej nie tylko prasę. Dostała teraz zlecenie odnalezienia sławnej Laski Inków. Oferta wydała się jej na tyle interesująca, że decyduje się na wyjazd do Kolumbii, ale... No właśnie… Ścieżki bohaterów znowu są pokręcone, a zdarzenia niezwykłe i niebezpieczne, łącznie z porwaniem Marty i przedkolumbijskimi inkaskimi czarami. Dla Damiana jego miłość i tęsknota za ukochaną jest motorem jej ratowania wbrew wszystkim, nawet wbrew samej Marcie. Czy na pewno uda się im dotrzeć do tajemnicy Flores de Barras, tajemniczej kobiety szesnastowiecznego kolonizatora Kolumbii Pizarra?
LanguageJęzyk polski
Publishere-bookowo.pl
Release dateMar 16, 2018
ISBN9788363783525
Tajemnica Flores de Barras

Read more from Ligia Hubert

Related to Tajemnica Flores de Barras

Related ebooks

Related categories

Reviews for Tajemnica Flores de Barras

Rating: 0 out of 5 stars
0 ratings

0 ratings0 reviews

What did you think?

Tap to rate

Review must be at least 10 words

    Book preview

    Tajemnica Flores de Barras - Ligia Hubert

    SKOJARZENIA.

    Od redakcji:

    Opowiadanie kryminalne z wątkiem miłosnym. Ponownie spotykamy tu Martę Reszelską, archeologa światowej sławy, i jej narzeczonego Damiana Duponta, dziennikarza paryskiej gazety „Le Figaro, których niezwykłe przygody Ligia i Emmanuel Hubert opisali w pierwszej książce z serii o sympatycznej parze młodych ludzi pt. „Porwana z Luwru. Marta okryła się wtedy sławą dzięki odnalezieniu tronu Króla Salomona. Ta sława przyciągnęła do niej nie tylko prasę. Dostała teraz zlecenie odnalezienia sławnej Laski Inków. Oferta wydaje się jej na tyle interesująca, że decyduje się na wyjazd do Kolumbii, ale... No właśnie… Ścieżki bohaterów znowu są pokręcone, a zdarzenia niezwykłe i niebezpieczne, łącznie z porwaniem Marty i przedkolumbijskimi inkaskimi czarami. Dla Damiana jego miłość i tęsknota za ukochaną są motorem do jej ratowania wbrew wszystkim, nawet wbrew samej Marcie. Czy na pewno uda się im dotrzeć do tajemnicy Flores de Barras, tajemniczej ukochanej szesnastowiecznego kolonizatora Kolumbii, Pizarra?

    Rozdział 1.

    Dzień uroczystości ślubnej nadszedł szybko… Pan młody przybył do kościoła jako pierwszy.

    Minęło pół godziny… Panny młodej jeszcze nie było…

    Damian, pan młody, zaczął poważnie się niepokoić… W dodatku Marta nie miała zwyczaju się spóźniać… Kątem oka widział, jak na ustach zebranych w kościele zaczął pojawiać się dziwny uśmiech.

    — Ona się nie zjawi — usłyszał czyjś głos. — W ostatniej chwili zrezygnowała z zamążpójścia za niego.

    „Musiało jej się coś zdarzyć… Inaczej by mi tego nie zrobiła" — pomyślał rozgorączkowany Damian i czym prędzej wsiadł do samochodu swojego ojca, bowiem czymś niemożliwym było przedzierać się przez zatłoczone ulice Paryża jego cadillakiem. I oczywiście nie ominęły go korki uliczne. Owego dnia kierowcy nie spieszyli się. W zdenerwowaniu nacisnął klakson. Duże białe volvo zatrzymało się przed nim. Wyskoczył z niego barczysty mężczyzna, który wykrzykując, zaczął grozić Damianowi. Jakby tego nie było dosyć, po chwili, gdy wyminął feralne białe volvo, na ulicy powstał nowy korek. Ktoś bowiem źle zaparkował swego dużego srebrnego mercedesa. Damian doprawdy miał już tego wszystkiego dosyć.

    — Oooch, do licha! Z drogi! Do jasnej ciasnej! Czy nie widzicie, że człowiek się spieszy?! — Dalej rozgorączkowanemu Damianowi wymknęło się parę mało eleganckich wyzwisk.

    Być może doszłoby do bójki, gdyby nie pasażerka jednego z pojazdów, która zauważyła rozsądnie:

    — Przepuście go! Nie widzicie, że to człowiek chory… lub być może zrozpaczony?!

    Samochody zjechały na pobocze wąskiej ulicy tak, że Damian mógł swobodnie przejechać. Oczy jego, jak ludzi na wpół szalonych, były utkwione przed siebie.

    — Dlaczego nie jestem jeszcze u Marty? — myślał głośno, przyspieszając starą skodą swojego ojca.

    Nie wiedział, ile czasu zabrało mu dotarcie do mieszkania Marty. Być może pół godziny, lecz dla niego była to cała wieczność. Skoro zaś tylko dojechał, wyskoczył z samochodu, trzaskając w pośpiechu drzwiami, po czym nerwowo kilkakrotnie nacisnął przycisk domofonu. Oczywiście, jak było do przewidzenia, nikt mu nie odpowiadał. Całe szczęście, że ktoś wychodził z klatki schodowej, gdyż w ten sposób mógł dotrzeć przed same drzwi mieszkania. Ze złym przeczuciem w sercu poruszył za klamkę. Drzwi były zamknięte. Otworzył je swoim kluczem i wszedł do środka. Na łóżku leżała porzucona suknia ślubna. W pokoju zaś panował niesamowity bałagan.

    — Lecz gdzie jest Marta? — głośno pomyślał. — Co właściwie tutaj się stało?

    Na darmo rozglądał się wszędzie. Nigdzie nie było jego ukochanej. Nagle zauważył kartkę papieru położoną na małym stoliku obok ramki z ich wspólnym zdjęciem. Poznał charakter pisma Marty. List był zaadresowany do niego i napisany bardzo niedbale, jakby w wielkim pośpiechu:

    Drogi Damianie,

    przepraszam Cię. Wiem, że bardzo Cię ranię, lecz nie mogę postąpić inaczej.

    Już Cię nie kocham. Dwa dni temu spotkałam mężczyznę mojego życia, z którym wyjeżdżam. Nie próbuj mnie odnaleźć. To wszystko, co mam Ci do powiedzenia. Zapomnij o tym, co było między nami. Tak będzie lepiej…

    Żegnaj

    Marta

    Damian zamarł z kartką papieru w ręku. Po prostu nie mógł uwierzyć! Nie! To niemożliwe! Po prostu niemożliwe! Litery listu zaczęły skakać mu przed oczyma. Usiadł, bo zrobiło się mu słabo. Życie straciło dla niego sens. Teraz doprawdy nie wiedział, dokąd ma iść, co ma robić. Przygaszonym wzrokiem popatrzył jeszcze na białą ślubną suknię i pomyślał w nieco teatralnym stylu: „Tak więc wszystko skończyło się dla mnie". Prawie załkał.

    Po półgodzinie otępiałego siedzenia, wyszedł z mieszkania. Na klatce schodowej spotkał sąsiadkę, która go natychmiast rozpoznała.

    — Ach, to pan! — rzekła ze zdziwieniem w głosie. — Myślałam, że pan wyjechał przed chwilą ze swoją przyjaciółką.

    — Nie — odparł i dodał, chcąc dowiedzieć się czegoś więcej: — Czemu pani myślała, że to ja jestem z wyjeżdżającą Martą?

    — Cóż… nie przyglądałam się zbyt uważnie, lecz mężczyzna, który towarzyszył pana przyjaciółce, był tak bardzo podobny do pana… Był pana wzrostu i trzymał za rękę Martę tak, jak zwykle pan to robił. Jedynie później oni, jak zauważyłam, wsiedli do dużego zielonego samochodu. A przecież pan takiego nie ma. Chociaż auta zmienia się ciągle, więc to mnie nie zdziwiło za bardzo. Czy czasami nie pokłóciliście się? — Nie słysząc żadnej odpowiedzi, sąsiadka dorzuciła: — Wyście tak dobrze pasowali do siebie… Szkoda….

    ***

    Damian powrócił do siebie. Jego rodzice jeszcze nie odjechali. Nie chcieli zostawić go samego. Bali się o niego. I mieli rację. Damianowi było bardzo ciężko z tym wszystkim, co mu się dzisiaj przytrafiło.

    Enjoying the preview?
    Page 1 of 1