Wiersze: Wybór
()
About this ebook
Related to Wiersze
Related ebooks
W mroku gwiazd Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsNie-Boska komedia Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsDroga Rating: 3 out of 5 stars3/5Dziecko w rodzinie Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsUmrzec w deszczu: Polish Edition po polsku Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsKrótkie scenariusze o życiu Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsTańcząc nad przepaścią Moja walka z rakiem (polskie znaki) Rating: 5 out of 5 stars5/5Kawa z praszczurami Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsCharaktery i anegdoty Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsHerbata z prądem w Watykanie Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsTajemnicze historie z pogranicza światów Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsTelefon do Stalina Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsTartaria - Gry illuminati Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsDzwonnik z Notre-Dame Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsNasza klasa Rating: 5 out of 5 stars5/5Tajemniczy ogród Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsFacet nie do wzięcia Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsNa Poważnie Nr 7-8/2012 Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsKto może być zebrą i inne historie Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsCiemno- czy jasno-wiecze? Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsSpleciony Wszechświat Księga V Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsTartaria - Koronawirus: Polish Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsSeks I Kuchnia Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsAleje wykolejeńców Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsOstatni list do matki. Wspomnienia Żołnierza Wyklętego Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsNigdy Więcej Niż Dwa Razy Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsKoniec nowego świata, czyli prolegomena do wieczności Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsTartaria - Starożytna Grecja nigdy nie istniała Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsPożegnanie jesieni Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsMyśli na wskroś przeczesane Rating: 0 out of 5 stars0 ratings
Related categories
Reviews for Wiersze
0 ratings0 reviews
Book preview
Wiersze - Krzysztof Kamil Baczyński
Krzysztof Kamil Baczyński
Wiersze
Wybór
Warszawa 2015
Spis treści
Magia
Legenda
Ballada o rzece
Z psem
Przypowieść
Młot
Starość
Krzyż
Z szopką
Rycerz
W żalu najczystszym
Historia
Wizerunek
Ojczyzna
* * * [Nie wstydź się tych przelotów...]
U niebios rozkwitających
* * * [Ty jesteś moje imię...]
Promienie
Pragnienia
Wyroki
[Śnieg jak wieko żelazne...]
Świętość
[Dokąd to jeszcze?]
Narzeczona
Wina
Polacy
[Nie stój u ciemnych świata wód...]
Ziemia
Wróble
Co jest we mnie
Obozy
Deszcze
Lodowisko
[Ziemia jak ognia słup...]
[Oddycha miasto ciemne długimi wiekami...]
Warszawa
[Byłeś jak wielkie, stare drzewo...]
Wiatr
O wolność
Do przyjaciela
Ciemna miłość
Dzieło dla rąk
Zwycięzcy
Dwie miłości
[Niebo złote ci otworzę...]
Róża świata
Śpiew do snu
Pokolenie [Wiatr drzewa spienia...]
Mazowsze
Rodzicom
Cień z obozu
Do Matki Boskiej
Wybór
Spojrzenie
Z głową na karabinie
Ballada morska
Sen [Sen supły płaskie...]
Poległym
Wiersz o cierpieniu
Piosenka śnieżna żołnierza
[Tych miłości, które z nami...]
[Gdy broń dymiącą z dłoni wyjmę...]
Ballada o trzech królach
Elegia o... [chłopcu polskim]
Modlitwa do Bogurodzicy
[Których nam nikt nie wynagrodzi...]
[Nie to, co mi się śniło...]
Westchnienie
Święto umarłych
Oddech wiosenny
Bajka
Z lasu
[Gdy za powietrza zasłoną...]
Magia
Dym układa się w gryfy, postaci i konie
nad rozlewanym ogniem, a on czesząc grzywy
żółtych płomieni, woła: – Przez gwiazdy zielone
zaklinam cię demonie, Aharbalu, przybądź.
Wtedy przez pustą ramę portretu wychodzi
duch ogromny szeleszcząc od niebieskich iskier
i staje u pułapu jak wstrzymany pocisk
naprężonych obłoków i unosi wszystkie
zebrane dymy w sobie. Wtedy on zbielały,
porywany przez ciszę, trojony przez cienie
– Aharbalu – zaklina – przez ten dym stężały;
– Aharbalu – zaklina – przynieś jej wspomnienie.
Więc w suchym trzasku iskier rośnie łuk różowy
piersi wygiętych twardo, ust rozwartych koncha,
podłużne liście powiek. Wtedy z jego głowy
odrzuconej w odległość wypływają oczy
jakby łzy, w których widać odwrócony obraz
coraz mniejszy; i płacze: – o siostro niedobra –
A już ona jak kamień rozpuszcza się w nocy.
Legenda
Wydęte karawele o żaglach z czerwonych motyli
pachnące cynamonem, pieprzem i imbirem
upływają po morzach mosiężnych, a w tyle
delfiny ciągną jak antyczne liry.
Jacyż na rufach zdobywcy
odlani z płynnego złota,
w pieśniach wysmukłych jak skrzypce,
z puszystym wejrzeniem kota.
A zawsze tak samo daleko
dzwonią na widnokręgu
maleńkie archipelagi,
które dosięgnąć ręką.
Tam w wyspach małych jak uśmiech,
przez dżungle tygrysiej trawy
wędrują złote strusie
i szyldkretowe żyrafy.
W różowym hamaku wybrzeża
koń purpurowy gna,
a z dziupli zagląda w pejzaż
maleńki induski strach.
Kto ten krajobraz zbudował
na wiotkim cieniu zamyśleń,
nad trąbką wiatru wydymał
policzki wezbrane jak wiśnie?
Oto zwrotniki płonące
jak złoto – czerwone piekło.
Maleńkie archipelagi
zawsze tak samo daleko.
Strzelały race gwiazd
w przestrzeń wydętą i ślepą,
spadały księżyce na płask
do dna stopionego w srebro.
Śpiewały ryby skrzydlate
pieśni przejrzyste i szklane,
kiedy w wyblakłe rano
okręt upływał nad światem.
Oto legenda marzeń,
drżących ptaków ze snów.
Nocą to – tylko żeglarze
płyną na dziwny łów:
Patrzeć, patrzeć na niebo smutku,
nad ciemne drzewo historii –
tam białe trupy zdobywców,
herosów zastygłych w Orion.
Tam tylko w hamaku plaży
dziewczynki z miedzi kołyszą
pieśni zgubionych żeglarzy
zarosłych czasem i ciszą.
Ballada o rzece
Rzeka pachnie jak ryba,
ryba jest liściem deszczu
oderwanym od białej gałęzi szelestu,
od zbuntowanych okrętów chmur.
A wyginane rybitwy
złożone do wiotkiej modlitwy
ciągną niebem błyszczący jak brzeszczot,
omotujący ciasno sznur.
Rzeka się w niebie odbija,
Czy niebo rzekę wymija
tocząc kuliste chmury na drugi brzeg?
Brzeg odległy o bulgot.
Stoisz w słońcu wykuta,
wijesz z muszli zielonej
piosnkę na cztery nuty.
Stoisz w łusce i płoniesz
w ciszy martwej jak smutek
tylko bieli się po niej
piosnka na cztery nuty.
Dokąd idę? po płaskim lustrze
czy po niebie głową w dół?
Rozcinają się sny upalne
nożem fali ostro na pół.
Dokąd idę? Czy brzeg się zbliżył,
czy opadłem w obłok wyżej,
czy w ślimaczy po oczach ciągnący się muł?
Stoisz w niebie, na brzegu, czy w lustrze?
Słońce zewsząd zapala się w łusce,
płynę w lejach – szklisty wodnik.
Rzeka pachnie jak ryba,
w porcie prąd się urywa,
płynę wodą, piorunem, czy błyskiem pochodni
trup o oczach jak obłok zastygły.
Z psem
We dwu przyjacielu, przez las,
po jasnych pętlach dróg,
poprzez polany biegnące na płask,
we dwu przyjacielu, we dwu.
Masz twarz obrosłą, masz twarz jak ogień
jeleni natchnionych przez grom.
Pędzą przed nami zdumione drogi
z obłoków, z liści, z wszystkich stron.
Las to także jest dno
pod powierzchnią zamkniętą wiatru.
Bije burz magnetycznych batóg,
gdy w muzykę płyniemy i światło
jak dziecinny, grający bąk.
Gdzie ta droga przystaje? – powiedz.
Rwą