Discover millions of ebooks, audiobooks, and so much more with a free trial

Only $11.99/month after trial. Cancel anytime.

4444 Anioły szczęścia
4444 Anioły szczęścia
4444 Anioły szczęścia
Ebook194 pages2 hours

4444 Anioły szczęścia

Rating: 0 out of 5 stars

()

Read preview

About this ebook

Lena (zwana przez przyjaciół Lakshmi - jak bogini, która w kulturze Indii symbolizuje majętność) i Daria mieszkają wspólnie w wynajmowanym mieszkaniu w samym sercu Warszawy. Młode kobiety właśnie skończyły studia polonistyczne i szukają dla siebie miejsca w życiu. Nie zadowolą się jednak byle czym! Przyjaciółki marzą o życiu dostatnim - w dalekowschodnim rozumieniu tego pojęcia. W prozaicznych, codziennych zajęciach szukają głębszego sensu i okazji, by odmienić swój los. W wolnym czasie toczą między sobą płomienne rozmowy filozoficzne. Idealna lektura dla osób zainteresowanych rozwojem osobistym i wierzących w pozytywną energię Wszechświata. Prozatorska całość jest przeplatana pasmami poezji medytacyjnej. -
LanguageJęzyk polski
PublisherSAGA Egmont
Release dateApr 22, 2022
ISBN9788728281444

Related to 4444 Anioły szczęścia

Related ebooks

Reviews for 4444 Anioły szczęścia

Rating: 0 out of 5 stars
0 ratings

0 ratings0 reviews

What did you think?

Tap to rate

Review must be at least 10 words

    Book preview

    4444 Anioły szczęścia - Ilona Jaworska

    4444 Anioły szczęścia

    Zdjęcie na okładce: Shutterstock

    Copyright © 2022, 2022 Ilona Jaworska i SAGA Egmont

    Wszystkie prawa zastrzeżone

    ISBN: 9788728281444

    1. Wydanie w formie e-booka

    Format: EPUB 3.0

    Ta książka jest chroniona prawem autorskim. Kopiowanie do celów innych niż do użytku własnego jest dozwolone wyłącznie za zgodą Wydawcy oraz autora.

    www.sagaegmont.com

    Saga jest częścią Grupy Egmont. Egmont to największa duńska grupa medialna, należąca do Fundacji Egmont, która każdego roku wspiera dzieci z trudnych środowisk kwotą prawie 13,4 miliona euro.

    KILKA WYOBRAŻONYCH SŁÓW OD AUTORKI

    Wpatrzona w unoszące się półkoliste fale, siedziałam jak zaczarowana na welurowej poduszce w niewielkim pirackim pokoju w Saint – Malo, zwanym Perłą Bretanii. To mikro drewniane okno było moim teleskopem, przez który podziwiałam naturę świata w swojej całej okazałości.

    Strategiczny punkt mojego życia – pomyślałam. Tutaj w błogosławionej pięknem Francji, której natura i architektura wybrzmiewały różnorako, podjęłam decyzję, że napiszę książkę. Sprzyjało temu inspirujące otoczenie; niekiedy było eleganckie, majestatyczne i egzotyczne, a innym razem surowe i nawiązujące do okresu II wojny światowej, której ślady można było dostrzec w odbudowanych fortecach.

    Po wielu latach poszukiwania swojego miejsca na Ziemi, zrozumiałam, że moja przystań jest tam, gdzie istnieją spokój i miłość, a największym sukcesem jest bycie wspaniałym człowiekiem; dla bliskich i spotkanych całkiem nieprzypadkowo (chociaż wydawałoby się, że to przypadek) ludzi. Esencją jest także czerpanie radości z chwili teraźniejszej, jednocześnie nadając swojemu życiu sens każdego dnia. Nawet jeśli są to prozaiczne, codzienne czynności, w których potrafimy odnaleźć magię, a do naszej przystani zwanej życiowym celem, cierpliwie i z ufnością dopływamy, jakby była to niewiarygodna, pełna niespodzianek podróż dookoła świata.

    To tu, w Saint – Malo, zrozumiałam, że mogę być szczęśliwa nawet w tak małym miasteczku, niosąc kuliste pomarańcze w wiklinowym koszyku i spacerując kamienistymi uliczkami w ażurowanej sukience z bufami; zatem w moim życiu, sercu i umyśle zapanował minimalizm.

    Poczułam muśnięcie wiatru i uśmiechnęłam się na widok swojego mężczyzny, obdarzającego mnie czułym pocałunkiem w szyję. Subtelnie łaskotał swoim zarostem. Trzymał w ręku złociste wino vintage Souternes, przypominające smakiem wykwintny bukiet kwiatów. Jego esencją były: pyszny krem brûlée, miód, brzoskwinia i wanilia (wszystkie subtelne, słodkie i ultra – kobiece składniki). Mój partner zajrzał do środka koszyka i ujrzał w nim manuskrypt książki.

    – To nowy rozdział życia – odpowiedziałam.

    – To też nasz nowy rozdział, bo miłość jak morze jest silna i w większości towarzyszy jej uśmiech. Sztormy pojawiają się tylko czasami…, ale je warto przetrwać – uzupełnił mój partner.

    Spojrzałam na ujście rzeki Rance do kanału La Manche i pustą przestrzeń wokół, zdobioną pozłacanym piaskiem i mlecznymi, puchowymi falami. Zarys mysio – szarej twierdzy i ascetycznego, otoczonego surowym murem miasteczka sprawił, że oczami wyobraźni zobaczyłam okręty wojenne, statki pirackie i lojalnego władcę. Pokochałam tę Ziemię. My też jesteśmy jak taki król, który za wszelką cenę chce bronić swoich wartości, by zwyciężyć w bitwie o własne marzenia. Przepełniały mnie potężne emocje. Poczułam wiatr historii, determinację i miłość do tego lądu – Francji, na którą pragnę patrzeć tak długo, jak jest mi dane tu być. (Czasami odnoszę wrażenie, że mogłabym spoglądać na nią wiecznie).

    I wiecie co? – najcudowniejsze w podróży jest nie tylko zwiedzanie rekomendowanych przez przewodniki miejsc, wędrując z punktu do punktu, ale poczucie absolutnej wolności. Uwielbiam, co nieco, zgubić się i patrzeć na miasto, nie jak turystka, a jak osoba, która chce tu zamieszkać na stałe; poznając jego tajemnice i historie ludzi. Wędrować jednocześnie z planem i bez planu, by otworzyć się na to, co oferuje Nam życie; bo może za rogiem jest ktoś, kto odegra w nim kluczową rolę?

    Z dedykacją

    dla Poszukujących swojej Pokrewnej Duszy lub partnera, który jest Ich odbiciem lustrzanym (to tzw. Bliźniaczy Płomień). Chociaż przydarza się to tylko niektórym, to mam nadzieję, że dzięki tej książce, liczba tego szczęśliwego grona powiększy się.

    SPIRYTUALNY WSTĘP – BOGOWIE INDII

    „Wisznu posiada sześć doskonałości, mianowicie: wiedzę, majętność, siłę, sławę, piękno i wyrzeczenie.

    Wisznu jest bóstwem wszechobejmującym (zawierającym wszystko), określanym mianem (…) paramatra (dusza nadrzędna). Jest tym, który zawiera w sobie wszystkie dusze.

    W podaniu o narodzinach Kryszny demiurg Brahma, tak oto zwraca się do Wisznu:

    O Ty, którego sztuka różni się od świętych pism, dwojaki w swej naturze, posiadający formę, jak i bez formy; dwojaki również w mądrości: egzoterycznej, ezoterycznej, ostateczny w kresie ich obu; najmniejszy z najmniejszych i największy z największych; wszechwiedzący i przenikający duchu sztuk i mowy; niedostrzegalny, nieopisany, niepojęty, czysty, nieskończony i wieczny, bez imienia; który słyszysz bez uszu, który widzisz bez oczu, który poruszasz się bez stóp, który chwytasz bez dłoni, który znasz wszystko i sztukę nieznaną przez nikogo; wspólny ośrodku wszystkich rzeczy, w którym wszystko istnieje.

    Jak ogień, który choć jeden przemienia się na wiele sposobów, tak i Ty, o władco, którego sztuka rządzi wszystkimi zjawiskami. Twa sztuka włada odwiecznym stanem zrodzonym przez mądrość i oko wiedzy. Nie ma nic oprócz Ciebie, władco. Nieskażona strachem, gniewem, pożądaniem, zmęczeniem czy niechęcią, sztuka Twa zarówno indywidualna, jak i powszechna, niezależna i bez początku (…)"¹.

    KWIECIEŃ, DZIEŃ NIEZNANY, 2016

    1.

    Ta dziewczyna chciała wszystkiego. Niezachłannie, ale prawdę mówiąc, bez limitu. Co to dokładnie znaczyło?

    Mieszcząc w jednej klamrze określniki doskonałe, można by powiedzieć: czystej miłości, wszechobecnego piękna i mądrze pozyskanego bogactwa. Czy to aż tak dużo, czy może standardowe pragnienie każdego rozumnego człowieka na tej planecie Ziemi? Nie! – zdecydowanie Lena nie mieściła się w kanonie przeciętnych Kowalskich. Lecz, aby te ambicje rozwinęły skrzydła, nie wystarczyło być nikim; to znaczy człowiekiem neutralnym i przezroczystym. Trzeba było być KIMŚ przez bardzo duże i jaśniejące K, a tego nie nauczyli jej w szkole: mieć odwagę lwa, pewność siebie pawia i urok osobisty delfina oraz podążać za własną naturą. Należało też kochać życie… siebie… ludzi i koegzystować z nimi w harmonii. Chcieć tak wiele – czy to egoizm, czy po prostu odwieczne ludzkie prawo, zgodne z istotą pełnego mocy Wszechświata?

    2.

    Tak, to ja. Na imię mi Lena, chociaż moi przyjaciele nazywają mnie Lakshmi (to bogini w kulturze Indii, symbolizująca majętność). Ci co mnie znają, wiedzą, że cenię hojność Wszechświata, stąd też taki przydomek. Mam dwadzieścia pięć lat, długie blond włosy w odcieniu złocistego zboża, wyraziste, aczkolwiek smukłe oczy w formie brązowych migdałów i pulchne, nadęte, lekko malinowe usta. Jestem szczupła, ale cechują mnie krągłe i podobno apetyczne uda… Figura gruszki się kłania – taką doskonałą i nie-do-sko-na-łą stworzyła mnie Matka Natura. Co prawda, trochę jej dopomogłam reżimem sportowym, ale tę wiedzę pozostawmy na marginesie.

    Dzisiaj spędzałam wieczór ze swoją współlokatorką. Siedziałyśmy sobie tak w wynajmowanym (w samym sercu Warszawy) przytulnym mieszkaniu na czwartym piętrze.

    Daria (dwudziestoczteroletnia, kruczoczarna nimfa o oliwkowych oczach i złocistej, śródziemnomorskiej karnacji) była tak samo silna jak ja i… nietuzinkowa. To dziewczyna o otwartym umyśle, nieszablonowych pomysłach, odważna i odporna na miłosne zranienia. Jednocześnie, niemalże jak każdy, pragnąca doświadczać wyjątkowych chwil ze wspaniałym partnerem. Bo jak mawiają – „miłość bywa ślepa, ale ta prawdziwa oznacza siłę i podobno, wolność. (Jednak tylko wtedy, gdy jest zgodna z naszą naturą – to już była moja własna interpretacja tego doniosłego pojęcia, której oczywiście nie stworzyłam na bazie kolorowych poradników, widniejących pod nazwą „Bestseller). Nie do końca jeszcze rozumiałam istotne znaczenie słowa wolność w kontekście miłości, ale chciałam do tej prawdy dojrzeć; a rozwijamy się poprzez doświadczenia – najwygodniej byłoby przez cudze, a najtrudniej jest zawsze przez swoje. Ja niestety najczęściej uczyłam się na własnych błędach.

    – Chcę żyć w zgodzie z własną naturą – zwierzyłam się Darii.

    – Ale co to dokładnie znaczy? – zapytała mnie dociekliwie przyjaciółka.

    – Wyobraź sobie okazałe, dojrzałe i soczyste jabłko pod jabłonką. Rozwinęło się tam, osiągając wyjątkowy kształt i nabierając pełnych uroku rumieńców. Nie mogłoby dojrzeć w oceanie, bo to nie jego naturalne środowisko. Taka jest jego natura. Tak zostało stworzone. Nie możemy tego oceniać… Każdy z nas jest pewną indywidualnością, mającą swoją naturę, tylko nie każdy umie to odkryć, czy wie jak ze swojego źródła korzystać – zdecydowanie powiedziałam.

    – Korzystać? – zapytała mnie przyjaciółka, wytrzeszczając oczy, zdobione wachlarzem sztucznych rzęs z norek, które dodawały jej filmowego powabu.

    – Tak. To co czyni nas indywidualnościami, innymi… to nasze unikalne atrybuty. Dzięki nim, możemy rozwijać się i wnosić piękno do tego świata.

    – A co jeśli nasza natura jest zła?

    – Nie jestem do końca pewna czy natura może być zła, bo Wszechświat taki nie jest. Zło to efekt naszych myśli i czynów – stwierdziłam po dłuższym namyśle, ale byłam tych wniosków stuprocentowo pewna.

    – Czyli natura to doskonała forma Wszechświata?

    – Tak można to ująć. Albo jeszcze dobitniej, to najdoskonalsza kreacja Wszechświata; harmonijny ład kosmiczny.

    – A co na to powiedzieliby twoi ulubieni myśliciele? Hi-hi. Wiem, że masz bzika na punkcie filozofii.

    – Porównałam ich spostrzeżenia z moimi! Starożytni Grecy, prawdopodobnie z Anaksymandrem na czele, rozumieli naturę nie jako całokształt przyrodzonych zjawisk, a nadrzędne prawo. Według ówczesnych myślicieli natura była ukryta (należało do niej dotrzeć), jedna i konieczna ² .

    Zawsze ceniłam bardziej trafne, szczere i przemyślane odpowiedzi niż rutynowe skojarzenia, wypowiedziane zupełnie w pośpiechu i bez namysłu. Uważałam też, że ludzie z otwartym sercem precyzyjniej konstruują sentencje i poświęcają czas detalom, takim jak słowa. Nie udzielają więc odpowiedzi, od tak, pochopnie. Słowa przecież mają ogromną moc i wywołują efekt domina; mogą wpływać na innych ludzi w skali mikro i (tak przechodząc od szczegółu do ogółu) makro. Myśli, słowa i czyny to przyczynowo – skutkowy bieg zdarzeń. Miłość rozprzestrzenia się równie przystępnie i globalnie co strach, a pochwała równie żwawo, co niefortunne plotki. Słowa bywają powtarzane, jak w dziecięcej zabawie „głuchy telefon"; świadomie wybierane, lekko parafrazowane, całkiem modyfikowane i tak od wyrazu -miłości niedaleko do -złości, a następnie już tylko krok do rybiej -ości. Słowa zatem najlepiej dobierać starannie, z czułością i twórczym nastawieniem. To my przecież kreujemy ten bogaty, w najróżniejsza zjawiska i mechanizmy myślowo –czuciowe, świat. Możemy go budować i rozwijać lub unicestwiać.

    – Zawsze chciałam pracować między ludźmi i tworzyć ekscytujące projekty, a czuję się odizolowana w biurze, w czterech ścianach, które powodują, że tworzę dialogi, a raczej monologi sama ze sobą. Chcę coś zmienić, ale na razie zmiany te zachodzą tylko w mojej wyobraźni – zwierzyła mi się przyjaciółka.

    – Wyjdź między ludzi. Pozwól sobie być sobą, a raczej najlepszą wersją siebie. To będzie zawsze wygrany czas – powiedziałam.

    – Kiedy mam wrażenie, że to harmonogram czy szef decydują o tym, jak spędzę kolejną godzinę – po tych słowach Daria spuściła głowę, wbijając wzrok w granatowe kafelki podłogi, zachwycające melanżowym wzorem i metalicznymi refleksami. Wyglądała jak mała, zagubiona dziewczynka.

    Rozumiałam jej nadzieje, oczekiwania i jednocześnie obawy, a raczej blokady. Młodzi ludzie po studiach, często są zdani tylko na siebie. Podejmują od razu pracę, by utrzymać się. Mieszkają z dala od rodziny. Niekiedy stają przed wyborem; czy kontynuować obraną ścieżkę zawodową, bo muszą opłacić rachunki i zdobyć lepszą posadę, czy wyjść ze swojej strefy komfortu, ale jednocześnie zaryzykować, by czuć się w pełni szczęśliwym i wolnym? Tylko „jak? wyjść z tej strefy wygody i „do czego?, skoro jeszcze nie znaleźli konkretnej alternatywy. To trudny moment – zrozumienie, że nie porzucając czegoś, czego nie chcemy, stawiamy sami siebie w potrzasku i wciąż balansujemy między prawdziwym życiem, a jego namiastką. Też przez to przechodziłam więc doskonale rozumiałam wątpliwości Darii.

    – Tak Ci się wydaje. Jeśli żyjesz w wolnym kraju, jedyną osobą, która decyduje o swojej przyszłości, jesteś ty sama. To ty otrzymałaś dar od Świata. To ty tu żyjesz. To ty masz szansę, by rozwijać, to co w tobie najpiękniejsze – powiedziałam z przekonaniem.

    – Najpiękniejsze… często używasz tego ekskluzywnego słowa. Co to właściwie znaczy piękno? – zapytała dociekliwie moja serdeczna przyjaciółka.

    Daria wciąż szukała życiowej prawdy i zawsze uważała mnie za kogoś dojrzałego, chociaż byłam od niej starsza tylko o rok. Ja także próbowałam zrozumieć ten skomplikowany, aczkolwiek uroczy świat i dzięki wielu podróżom, mój umysł stał się bardziej otwarty, by zaakceptować pewne uniwersalne mechanizmy.

    W efekcie, chętnie dzieliłam się nabytymi doświadczeniami z przyjaciółmi, nie uważając jednak, że moje tezy były prawdami absolutnymi. Niektóre zjawiska zaobserwowałam, pewnych rzeczy doznałam na swojej drodze, a inne wciąż potrzebowałam dostrzec i zestawić swoje ideały z wartościami innych. Ta konfrontacja to była sztuka i prawdziwa lekcja życia.

    – Piękno to harmonia; doskonały porządek czy obraz, który sprawia, że wzruszasz się, zachwycasz, nie możesz oderwać od niego wzroku. To stan, gdy wzrastasz, doświadczając unikalności świata na najwyższym poziomie. Piękno jest dla estetów, koneserów, idealistów, marzycieli, optymistów i realistów; to ono ich wzrusza najmocniej… to oni dla piękna żyją – wyjaśniłam swój punkt widzenia.

    Wiedziałam, że przed Darią, jak niemalże przed nikim, mogłam się całkowicie otworzyć i mówić o energii Wszechświata, o tym czego doświadczyłam, czy o najskrytszych marzeniach, których ona nie oceni, a wręcz ochoczo przyłączy się do ich realizacji. To osoba, o której można powiedzieć, że jest pokrewną duszą albo lustrzanym odbiciem. Chociaż w wielu aspektach inna, to kluczowe sprawy łączyły nas. Głęboką przyjaźń zespalały natura, wartości i ambicje. (Ach, ambicje to może niezgrabne słowo. Kojarzyło mi się raczej z wzniosłym wyobrażeniem o sobie i snutych planach, nie zawsze pokrywających się z rzeczywistością. Wybrałabym zatem wyraz równie przyjemny lecz mniej intelektualny, jak marzenia lub cele. I znowu pojawiła się w

    Enjoying the preview?
    Page 1 of 1