Discover millions of ebooks, audiobooks, and so much more with a free trial

Only $11.99/month after trial. Cancel anytime.

Żywot
Żywot
Żywot
Ebook146 pages2 hours

Żywot

Rating: 0 out of 5 stars

()

Read preview

About this ebook

Adam, student z Warszawy jest wkrótce po przeprowadzce i „po najdłuższej w jego życiu depresji”. Podczas wyjścia na miasto doświadcza nieprzewidzianych wypadków, które doprowadzają do absurdalnych sytuacji, stawiając przed nim pytanie, czy jest w stanie znaleźć ratunek przed bezsensownością świata?

LanguageJęzyk polski
Release dateAug 25, 2021
ISBN9781005653675
Żywot

Related to Żywot

Related ebooks

Reviews for Żywot

Rating: 0 out of 5 stars
0 ratings

0 ratings0 reviews

What did you think?

Tap to rate

Review must be at least 10 words

    Book preview

    Żywot - Tobiasz Smolarek

    Rozdział 1

    Adam wybiegł z domu. Była wczesna wiosna, słońce rozjaśniało ulice i korony drzew, zaczynające się barwić intensywną zielenią oraz okna w mieszkaniach, co przyprawiało o lekki zawrót głowy po szarej, ponurej zimie. Wybiegł i gnał przed siebie. Wiedział co ma załatwić na mieście, nie oglądał się zbytnio na innych. Najczęściej zachowywał się on w taki sposób, jakby rzeczywistość go nie obchodziła. Gdyby mógł to by w ogóle nie chciał mieć do czynienia z przypadkowymi osobami, których mijał krążąc po ulicach. A jednak było coś niepojętego w tym mieście, w tych ludziach, co zapraszało do odkrywania. Jednocześnie coś odpychającego i przyciągającego. Gdy więc tylko wychodził na gwarne ulice, sam się sobie dziwił, że odczuwa pewną przyjemność z nadmiaru wszystkiego, co było dookoła. Chcąc od ludzi uciec, chciał również z nimi przebywać. Dla niego samego było to niewytłumaczalne. Idąc na przystanek tramwajowy, na który zawsze zwykł chodzić jadąc do centrum, przechodził obok ludzi biednych i skrytych, ale też obok nadzwyczaj w tym kraju zadbanych i bogato odzianych, jednak również jakby skrytych. Nigdy nie mógł zrozumieć tych kontrastów, zarówno w ludziach jak i w wyglądzie tego miasta. Mało tu do siebie pasowało. Ale teraz pędził, chcąc jak najszybciej znaleźć się w wyznaczonym miejscu o wyznaczonej porze, nie cierpiał się bowiem spóźniać. Miał do obejrzenia nowe mieszkania, z aktualnego był niezadowolony i chciał się z niego jak najszybciej wynieść. Ach, co by oddał, aby zatrzasnąć te drzwi za sobą raz na zawsze. Chciał mieszkać w najmodniejszej okolicy, wychodzić do miejsc, gdzie nie czułby się skrępowany będąc wśród innych, jak to zwykle bywało. Zależało mu na znalezieniu lokalizacji pełnej życia, gdzie ludzie się na siebie nie boczą ani nie patrzą krzywo. Nie miał do innych jakiejś urazy za to, jednak podświadomie dokuczało mu to, mimo że starał się nie zwracać na to uwagi i oszczędzić sobie nerwów. Szedł zamyślony, wyobrażając sobie nowe mieszkanie i siebie w tym mieszkaniu, idealizując siebie i rzeczywistość, jak to zwykle miał w zwyczaju. Był już na pasach przed przystankiem, kiedy usłyszał rozmawiające dwie dziewczyny za jego plecami. 

    – Widziałaś już ten nowy sklep z ciuchami w galerii? Kupiłam tam tak zajebistą kurtkę, taką puchową i to taniutko mega, nie wiem, z osiemdziesiąt złotych dałam, a mówię ci, jest super! 

    – O to fajnie! Wiesz co kurde, to muszę zobaczyć tam, nie byłam jeszcze. 

    – A powiem ci, że w ogóle tak dużo jest tam sklepów i tyle promocji teraz, że mogę się wybrać z tobą, to skoczymy jakiegoś dnia, może nawet jutro, co ty na to? 

    – Jutro ojciec mówił, aby pomóc mu w sprzątaniu mieszkania, bo gości będziemy mieli w weekend, wymyślili sobie kurwa zaprosić kogoś. 

    – Nie no to chyba dobrze, zielone, chodźmy. 

    Słuchając obcych rozmów zawieszał się jakby w czasie i słuchał z pełnym zaangażowaniem. Była to miła odmiana, mógł wyjść na jakiś czas ze swojej głowy i oddać się emocjom, które odczuwali inni. Po chwili przeszły obok niego, narzekając na swoich rodziców i zdziwiła go ta zmiana tonu i tematu. Lubił jednak mimo wszystko, gdy coś nieoczekiwanego zdarzało się na mieście. Dziewczyny te były ubrane zaskakująco modnie i nowocześnie. Pomyślał czy to on tworzy te kontrasty czy one naprawdę są. Nie myśląc nad tym długo, postanowił pójść za dziewczynami i posłuchać co mają do powiedzenia. Zapomniał o swoim przystanku, byle tylko posłuchać dalej rozmowy. Jednak dziewczyny chwilę potem się rozstały i zawrócił na przystanek odczuwając wstyd i zakłopotanie. Często robił rzeczy, które następnie wydawały mu się głupie. Jadąc już myślał o tym, jacy są ludzie w jego wieku. Próbował znaleźć wspólną cechę charakteru, utożsamić się z ich problemami. Pierwsze co mu przyszło do głowy to, że jego pokolenie ma już na start beznadziejną sytuację. Z tym się mógł utożsamić. Nie lubił narzekać, wiedział, że nie przynosi to nic pożytecznego, a jednak dawał się ponieść czasami temu uczuciu. Miał w sobie ogromny żal do starszych, który z biegiem czasu stawał się mniejszy. „Tak! To wina starszych jak wygląda nasze życie i przyszłość!". Myśląc w ten sposób utwierdzał się w przekonaniu, że nie ma dużego wpływu jak potoczy się jego życie. Dawało mu to na pewno jakiś rodzaj spokoju wewnętrznego, ale też odbierało część nadziei. Żal do starszych zastąpił jego dawną złość i bunt, który coraz rzadziej się mu udzielał, a który ukształtował jego charakter. Gdy zaczynał zastanawiać się nad swoim pokoleniem, wpadał w te uczucia jakby mimowolnie i patrzył wtedy na ludzi przez pryzmat konfliktu pokoleniowego, który nagle wydawał mu się oczywisty. Mimo, że irytowało go zachowanie jego rówieśników, które uważał za zbyt nonszalanckie i buńczuczne, to nie mógł pozbyć się wrażenia, że jest to jedyna grupa, która może cokolwiek zmieniać. Chciał w to wierzyć, bo dawało mu to energię, której tak bardzo potrzebował, po tym co mu się przytrafiło ubiegłego roku. Po najdłuższej w jego życiu depresji, łapał się czego tylko mógł, by nie pogrążyć się znów w przygnębieniu, które każdego dnia odbierało mu chęci do życia. Ale teraz czuł się dobrze. Uznawał, że jest to zasługą wyjazdu z miasta kilka miesięcy temu, kiedy zwolnił się jego rytm dnia i pobył długi czas z rodziną. Od pewnego czasu czuł się nawet szczęśliwy, co było bardzo rzadkie w jego życiu. Wiedział, że stany emocjonalne były ulotne, pojawiały się tak szybko jak znikały. Lubił przenosić się myślami do czasu spędzanego z rodziną. Utwierdzało go to w przekonaniu, że ma ludzi, na których mu zależy. W trakcie tych wizyt czuł się mniej samotny. Z wynajęciem nowego mieszkania miał pewne wątpliwości. Obawiał się reakcji rodziców, kiedy dowiedzą się oni, że szuka czegoś nowego, być może droższego od aktualnego mieszkania. Od pół roku w utrzymaniu pomagali mu rodzice. Właściwie opłacali mu cały czynsz. Mieszkanie nie było zbyt drogie, tak więc mógł liczyć na to, że w przypadku przedłużenia umowy, w dalszym ciągu nie będzie musiał sam zarabiać. Chcąc zamieszkać bliżej centrum, musiał się liczyć z wyższymi kosztami życia. Pójście do pracy nie było mu na rękę, gdyż wciąż myślał o czymś swoim, ale coraz częściej myślał o tym, że w przypadku wynajęcia nowego mieszkania nie będzie miał wyboru. Nie był również naiwny i zdawał sobie sprawę z tego, że prędzej czy później pracę znaleźć będzie musiał, gdyż lepiej jest się zabezpieczyć finansowo w przypadku niemożliwości wsparcia go przez rodziców. Z jednej strony chciał żyć ze świadomością, że przez najbliższe lata nie musi martwić się o stabilność, ale podświadomie czuł, że ta stabilność jest krucha i w każdej chwili może się wydarzyć coś nieoczekiwanego, co odetnie go od środków. Chęć wyprowadzki była kolejnym pretekstem, aby znalazł własne źródło dochodu. Tak więc oswojony z koniecznością znalezienia pracy, jechał teraz pełen niepewności co do przyszłości, ale równocześnie czuł podniecenie, jakie się czuje, gdy się myśli o czymś co ma niedługo nadejść. Podobało mu się w nim to uczucie. Było w tym coś młodzieńczego. Wjeżdżając w zakorkowane ulice, patrząc na poważnych i niecierpliwych ludzi w samochodach, na wychodzące nowoczesne wieżowce, stanowiące powoli wizytówkę miasta czy też patrząc na Pałac Kultury pośród nich czuł, że to miasto ma przyszłość, że mimo wielu wad, jakie może wymienić z faktu bycia mieszkańcem metropolii, jest w jego aurze coś co przyciąga. Tak też czuł tym razem. Wysiadł na stacji Koszykowa i stamtąd ruszył wzdłuż ulicy Wilczej. Wszedł do umówionego mieszkania i zatrzasnąwszy drzwi ruszył na czwarte piętro kamienicy, gdzie czekała już na niego kobieta ubrana w ciemny dres i długi sweter.  

    – Dzień dobry, ale zimno dzisiaj nie? Zapraszam do środka, pokażę panu co i jak. 

    – Yyy... dobrze, dzień dobry – wybąkał. 

    Zaskoczony był jej pewnością siebie. Rzadko w tym kraju widywało się takie kobiety. Miała około czterdziestu lat, zmarszczki były ledwie widoczne. Mieszkanie od wejścia zaczęło mu się podobać. Wchodziło się do wąskiego przedpokoju, jasno oświetlonego, a z niego widziało się pokój po prawej stronie i kuchnię oraz łazienkę po lewej.  

    – Może pan sobie obejrzeć wszystko po kolei, może najpierw pokój? Dopiero co posprzątany, chodźmy.  

    Pierwszy raz widział taki pokój. Nie był tak długi i wąski jak jego pokój za czasów mieszkania z rodzicami, przez co bez problemu mieściło się w nim po jednej stronie łóżko, a po drugiej stronie szereg szaf i szafek, a ponadto było wyjście na balkon od strony ulicy oraz cztery okna, dwa od północy i dwa od zachodu. Wydawało się, że urządził to jakiś artysta, jako że Adam szybko spostrzegł namalowane na ścianie podobizny znanych ludzi ze świata kultury i polityki z Ameryki, z Francji, Hiszpanii, Polski, ale również obrazy przedstawiające znane mu chociażby z filmów miejsca.  Na podłodze były cztery dywany, każdy w innym kształcie i każdy przedstawiał coś innego: przy wejściu w kształcie koła z napisem Route 66, przy łóżku dywan o kształcie trapezu, na którym widniała jakaś alejka, chyba we Francji, przy szafach długi prostokątny dywan przedstawiający jeden z obrazów Picassa, a przy balkonie ustawiony trójkątny, w żółte kropki na białym tle z jakimiś kwiatami. Poza tym ucieszył się na widok sporej ilości książek porozmieszczanych ciasno na półkach. Sufit był oblepiony plakatami z lat osiemdziesiątych, od zespołów muzycznych, filmów i wyścigów Le Mans, po zwykłe plakaty przedstawiające fotografie z Warszawy tamtych lat. Był również wielki zegar z tarczą przedstawiającą Putina i wiszącą wskazówką w kształcie męskiego penisa. Ściany były pomalowane na kolor jasnoniebieski. Obok łóżka znajdował się okrągły stolik, na którym wymalowany był jego ulubiony obraz Veermera ,,Uliczka’’ oraz stały dwa plastikowe krzesełka. Ten kicz go w pewien niezwykły sposób urzekł. Pośród wszystkich tych rzeczy mógłby zapomnieć o całym świecie. Kobieta, o imieniu Kornelia jak mu się przedstawiła, opowiadała mu o remoncie, o ogrzewaniu, o oknach, o poprzednich lokatorach, ale on mało co jej słuchał, będąc oszołomiony wyglądem pokoju. Następnie przeszli zobaczyć łazienkę, która nie była bynajmniej zwyczajna. Mimo ładnie pomalowanych na biało ścian, poprzyklejane na nich były najprzeróżniejsze wycinki, ogłoszenia, reklamy, fotografie. A to chociażby zdjęcia hipisów siedzących na kiblu, wycinki z książek na temat jak prawidłowo sikać i defekować, fotografie zwierząt wydalających z siebie duże ilości przetrawionego pokarmu czy listy dziewczyn szukających dla siebie partnerów. Reklamy napojów, produktów leczniczych, środków na przeczyszczenie czy jedzenia. Było tego mnóstwo, gdziekolwiek się nie spojrzało. Podłoga była złożona z kafelków, na których widniał piasek i były one rozciągnięte na całą łazienkę, w której znajdowała się jeszcze pomalowana na wzór dżungli kabina prysznicowa, a gumowy wąż do polewania wodą naprawdę przypominał prawdziwego węża. Dziwność i szaleństwo w wyglądzie mieszkania nie miały granic. Kornelia, opowiadała teraz coś o wodzie z prysznica, działaniu pralki, o tym,

    Enjoying the preview?
    Page 1 of 1