Admiraletto C
()
About this ebook
Epicka fantasy z gorącymi romansami nastolatków, urodzonych w różnych środowiskach, których łączy czas dojrzewania, pierwsze miłosne przygody, wzajemne pokonywanie niebezpieczeństw i przyjaźń ze smokami.
Szafir
Jeśli urodziłaś się w całkowicie odizolowanej, matriarchalnej społeczności, która od wieków żyje na lodowych górach pływających po wydawałoby się bezkresnym lodowym oceanie – co możesz wiedzieć o świecie, jego różnorodności i bogactwie?
Taina
Jeśli urodziłaś się jako księżniczka, w pełnym przepychu i bogactwa królestwie, od wieków chronionym przez nieprzebyte góry, pustynie i Jedźców Smoków, co możesz wiedzieć o życiu w prawdziwym świecie zwykłych ludzi?
Elena
Jeśli urodziłaś się w zwykłej, rzemieślniczej rodzinie, czego możesz spodziewać się od swojego życia?
w następnej części...
Losy przyjaciół krzyżują się z Nibirą, królową barbarzyńskich ludów spowitą złowrogą sławą.
Uwaga!
"Admiraletto C" to wersja "Admiraletto" przeznaczona dla młodych czytelników. Usunięto w tej wersji opisy niektórych scen oraz fotografie zawierające artystyczną nagość.
Jeśli chcesz pełną wersję, wybierz "Admiraletto" bez litery "C" na końcu tytułu.
Arnold Buzdygan
Autor von mehreren Romanen und Film-Scripts.
Read more from Arnold Buzdygan
Hipnoza: Nauka Hipnotyzowania Krok Po Kroku Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsIstota Pieniądza Rating: 0 out of 5 stars0 ratings
Related to Admiraletto C
Related ebooks
Dzieci królowej elfów 1 - Nieznany świat Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsSzepty na bukowisku Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsDzieci królowej elfów 7 - Na śmierć i życie Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsSaga rodu z Lipowej 7: Za głosem serca Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsZaczarowany Zamek 10 - Serce Smoka Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsKiedy powrócisz Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsMagiczny sokół 3 - Królowa demonów Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsSyreny z Cat Island Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsDzieci królowej elfów 5 - W obozie wroga Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsKrólewna Nutka Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsBitwa Końca Czasów: Zmierzch Epoki, #3 Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsSmoczy pakt Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsPrzygoda Stasia Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsSaga rodu z Lipowej 16: Cień sułtana Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsBył sobie pies Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsSabat numer 1245 Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsSzatan i Judasz. Ocalone miliony Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsKrew sióstr. Zieleń Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsPułapka Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsChłopcy z zapałkami Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsMroki III Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsW pustyni i w puszczy Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsWszystkiego najlepszego Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsDzieci królowej elfów 6 - Umierająca dolina Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsAkrobaci Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsPlotkara: Prequel 2: A miało być tak pięknie Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsDziewiąty Mag. Tom 1 Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsTrzecie oko Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsWigilia szatana Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsKasztan: Krew sióstr Rating: 0 out of 5 stars0 ratings
Reviews for Admiraletto C
0 ratings0 reviews
Book preview
Admiraletto C - Arnold Buzdygan
1. Matkowizna Lodowych Gór.
Znaleźli ich z samego rana.
Miejsce znaczyła ziemia stratowana
Plamy krwi, posoka i spalona trawa...
Tam leżeli cali zakrwawieni
W ubraniach ogniem przypalonymi
[..]
Safir uniosła głowę i zobaczyła przemieszczającego się w powietrzu smoka ziejącego płomieniami. Płomieniami, które w niezwykle widowiskowy sposób - topiąc i odparowując na swej drodze powierzchnię lodu - zmierzały w jej stronę. Widok był równie piękny co przerażający.
Safir gwałtownie wyrwała się ze snu – jej serce kołatało jak szalone.
– O Matko Wszechmogąca! Za jakie winy muszę śnić takie koszmary!? – wzniosła modlitewną skargę do Stwórczyni. – Chyba za dużo bajek Matki mi opowiadały. Była cała zdyszana, wnętrze geru wypełniał skwar. Znaczyło to, że znowu spała prawie do południa i lejący się z nieba żar pokonał chłód lodowego podłoża. Przeciągnęła się jak foka, odrzuciła skóry, wciągnęła buty na bose stopy i wyszła przed ger.
Przyjemnie chłodząca morska bryza musnęła jej nagie ciało. Rozglądnęła się. Matka i ciotka odpoczywały na hamakach w cieniu baldachimu i rozgrywały partyjkę szachów. Podeszła do nich i wprawnym okiem szybko oceniła sytuację.
– Jeszcze dwa ruchy Hetmana i Królowa już nie będzie miała się gdzie ruszyć – wtrąciła się. Ciotka Taa z Matką Taa popatrzyły na nią oburzone.
– Nie musisz podpowiadać jak ciotka może zrobić mi szach mata! – skarciła ją Matka Taa dobrodusznie
– To będzie pat, Mamo Taa – roześmiała się. – Królowa nie będzie miała się gdzie ruszyć, ale nie będzie pod biciem. Możesz to jeszcze zremisować!
– A sio! – odpędziła ją gestem ciotka wskazując jednocześnie za jej plecy. – Idź się ubrać bo KaTuu zaraz straci palca!
Safir odwróciła się. Faktycznie! KaTuu, przysadzisty mężczyzna w średnim wieku, patrzył na nią w ewidentnie lubieżny sposób. Stracił przy tym kontakt z rzeczywistością i właśnie przypalał sobie palca pod soczewką. Widać już było dymek przypalanej skóry, gdy w końcu poczuł ból i zabierając rękę z garnka syknął rozdrażniony sam na siebie. Natychmiast wsadził rękę w kopiec śniegu.
KaTuu należał do nielicznej grupy mężczyzn, którzy mieli prawo wchodzić do stref zarezerwowanych wyłącznie dla kobiet. Ich zadaniem było służyć kobietom, także w zakresie pielęgnacji ich ciał, wykonywania masaży i zabiegów upiększających, przez co mieli pełny kontakt z kobiecą intymnością. Dlatego też Safir zupełnie nieskrępowana swoją nagością podeszła do niego i zaglądnęła do kotła.
– Co tam pichcisz?
– Witaj Dziewko Safir! Dziś będzie pyszny gulasz z morsa! Palce lizać – dodał patrząc na nią sugestywnie.
Safir wystawiła mu język i odwróciła się. Wracając do wnętrza geru, powabnym, lekko balansującym krokiem, jeszcze mu się odgryzła przez ramię:
– Nie dla foki szpyrka!
Kobiety obserwujące całą sytuację roześmiały się.
– Zadziora z tej Twojej Safir, tylko strasznie chuda jakaś taka, a przecież czas jej Inicjacji już nadszedł. Nadal nie chce poznać uroków dorosłości?
– Masz podwójną rację Matko Taa. Już ponad sto osiemdziesiąt Księżyców minęło od czasu gdy się urodziła. I prawda to Ci, że utuczyć ją trzeba. Ale jak to zrobić gdy zamiast leżeć i pachnieć woli z chłopcami się szlajać!? Wydaje mi się, że na razie zbytnio to lubi i nie chce się pozbawić tej rozrywki.
Ciotka Taa pokiwała ze zrozumieniem głową:
– Nic na siłę, nic na siłę... Choć takie męskie zajęcia nie przystają damom, nawet w dziewczęcym wieku. Dajmy jej jednak czas – Matka Wszechmogąca już o to zadbała by zew kobiecości był silniejszy niż takie przyjaźnie z chłopcami. Wkrótce sama przemożnie zapragnie Uciechy.
Kobiety znowu się roześmiały.
W tym czasie Safir wśliznęła się w swoją drugą skórę, wzdrygając się tylko na jej wilgotny chłód, po czym wybiegła z jurty i szybkim krokiem wyszła za obręb wiatrochronu. Potem równie energicznie zeszła do linii wody, wykutymi w lodzie schodami.
Chłopcy, w ilości czterech osób, jej rówieśnicy, siedzieli na platformie - pontonie zbudowanym z kości, ścięgien i skór waleni, przymocowanym solidnie do lodu i oprawiali swoje dzisiejsze łowy. Czerwień spływającej krwi mocno odcinała się na biało-błękitnym lodzie.
Safir uśmiechnęła się do nich na powitanie pokazując rząd równych, białych zębów, a oni odwzajemnili się własnymi powitalnymi uśmiechami. Lubiła z nimi przebywać, szczególnie od kilku Księżyców. To wtedy do ich góry dobiła łódź innego klanu i w zamian za zasoby zostawiła jednego z chłopców – MaTiego. Od razu wpadł jej w oko, choć na jego policzku wypalone było Znamię i jako porządna dziewczyna powinna trzymać do niego dystans. Bo kto to widział by dama obdarzała sympatią kogoś kto rodząc się uśmiercił swoją matkę?
A jednak!
Safir od razu go polubiła, a późniejsze wspólne zajęcia pokazały, że MaTii był wspaniałym, niezwykle bystrym kompanem. Na dodatek obdarzonym inteligentnym i dociekliwym umysłem, dorastającym jej własnemu. Było dla niej trudną konstatacją bo bądź co bądź był to osobnik płci męskiej, a nie żeńskiej! Safir nie znała żadnego innego mężczyzny, który potrafiłby swobodnie czytać, nie mówiąc o liczeniu do więcej niż do setki.
A MaTii potrafił! Nauczył się od niej liter i sztuki czytania choć go tego świadomie nie uczyła, a jedynie przy nim nieopatrznie czytała na głos. Sam zapamiętał wygląd sylab i potem już poszło samo. W błyskawicznym tempie. Prosząc go o przepytywanie siebie, przekazała mu całą swoją wiedzę, wszystko to czego się uczyła. Chętnie nawet nauczyłaby go grać w szachy, ale bała się, że Matki to spostrzegą i zrobi się z tego tak paskudna afera, że go natychmiast odprawią. Już to, że wie tyle co dziewczyny w jego wieku, że potrafi czytać i tak zaawansowanie rachować, musieli zachować w ścisłej tajemnicy.
Safir usiadła na krawędzi platformy, spuściła nogi do wody i pochyliwszy się, nabrała w dłoń wodę i ochlapała nią swój strój dla ochłody.
– Już jest ciepła – skonstatowała.
– Tak, wczoraj przekroczyliśmy granicę prądów – potwierdził MaTii. – Przyszły już nawet sygnały, że na Wielkiej Górze mężczyźni zaczęli szykować się do Wielkiej Fiesty.
– Jeszcze tylko 8 księżyców i my też będziemy mogli wziąć w tym udział – zauważył LuTuu.
– Wreszcie dotknę kobiece piersi! – napalił się HeTuu.
Chłopcy zarechotali pożądliwie.
– O tak! – LuTuu przybił mu piątkę.
Safir, popatrzyła na nich ze zdziwieniem. Mimo, że przebywała z nimi codziennie, coraz częściej zaskakiwali ją dziwnymi gadkami.
– Przecież możecie sobie podotykać moje już teraz – stwierdziła.
Przez chwilę chłopców zamurowało, pierwszy otrząsnął się HeTuu. Jego twarz wykrzywił grymas zniesmaczenia:
– A kto by chciał!? – wyrzucił z siebie z lekką odrazą. – Kogo by interesowały cycki kumpla! – dokończył stawiając czysto retoryczne pytanie.
MaTii niedowierzająco pokręcił głową: jak ten HeTuu coś palnie, to...
Safir wzruszyła tylko ramionami.
– Nie, to nie. – odparła.
– Jednakowoż – LuTuu zaczął nieśmiało, po czym nabrał śmiałości – ja chętnie bym ...
– Teraz to się wypchajcie! – żachnęła się Safir.
LuTuu zrobił smętną minę, ale Safir zmieniła już temat:
– Płyniemy na łowy? – zapytała. – Pogoda jest przepiękna!
– My już byliśmy gdy Ty sobie smacznie spałaś – ostudził jej zapał LuTuu. – Nie chce mi się znowu wiosłować.
– Wcale nie tak smacznie – odburkła Safir, wspominając dziwny, męczący sen – miałam koszmar, jakiś smok chciał mnie spalić.
- Smoki nie istnieją – zauważył MaTii – są tylko w bajkach, żeby straszyć nimi niegrzeczne dzieci. Może też jako nie spełnione marzenie ludzi chcących latać.
- Przecież na smokach ludzie mogą latać – wtrącił się LuTuu - jeśli tylko się z jakimś zaprzyjaźnią.
- To mit! - powiedział twardo MaTii – Tak jak o tych górach całych z rud wystających ponad wody oceanu zamiast gór lodowych. Widziałeś żeby ruda utrzymywała się na wodzie? Nic z tego! Tonie jak tylko roztopi się warstwa lodu, w którym jest uwiązana.
- No dobra, a skąd się wzięły te rudy w lodzie? - Safir zadała podchwytliwe pytanie.
- Przecież nikt tego nie wie. – odparł MaTii – Dlatego ludzie wymyślają sobie takie mity. Nie istnieją żadne góry z rud bo są za ciężkie i od razu by zatonęły. Nie istnieją żadne latające i ziejące ogniem pingwiny, bo powietrze jest zbyt rzadkie by utrzymać jakiekolwiek zwierzę a już szczególnie z człowiekiem na grzebiecie. Powietrze to nie woda.
- Mogą korzystać z magii! - zaoponował LuTuu.
- Ta, jasne... Widziałaś gdzieś jakieś latające zwierzę, gadającego pingwina albo działanie magii? – zwrócił się rozbawiony w stronę Safir.
Safir lekko naburmuszona przebiegiem rozmowy wzruszyła tylko ramionami:
- Ktoś chętny popływać?
Popatrzyła z nadzieją na MaTii. Ten zrozumiał znaczenie błagalnego spojrzenia.
– Ja mogę z Tobą popłynąć – zadeklarował się. Safir uśmiechnęła się triumfująco. Na niego zawsze mogła liczyć. Postanowiła mu to wynagrodzić.
Wsiedli we dwójkę do łodzi – wykonanej z tych samych materiałów co ponton – i odpłynęli od lodowej góry. Jednak tym razem nie łowy były w głowie dziewczyny, lecz kąpiel w ciepłym morzu. W końcu tyle księżyców na to czekała! MaTii rytmicznie wiosłował, a ona podziwiała jego tworzącą się już muskulaturę i leniwie rozmyślała nad naturą rzeczy zachwycając się pięknem świata. Ich lodowa góra prezentowała się okazale i majestatycznie. Różne odcienie bieli, przechodzące stopniowo w błękit, skrzyły się wspaniale w pełnym słońcu, gdzieniegdzie wydobywając barwy pełnej tęczy. Kolory uzupełniały żółte, czerwone i brązowe odcienie złóż rudy, przebijające się przez lód na pewnej wysokości. Był jak kolorowa blizna, choć przecież tak cenny i pożądany. Safir zamyśliła się na chwilę. Matka Wszechmogąca naprawdę dała im w obfitości wszystko co potrzeba do życia! Na górze życiodajne Słońce, Księżyc odmierzający czas i gwiazdy do nawigacji, pod spodem niezgłębione morze pełne rozpuszczonych w nim pierwiastków a także ryb, ssaków i innych żyjątek dających wszystko co potrzeba do przeżycia i zabawy.
Czego chcieć więcej!?
Cały czas odpływali od góry, aż wreszcie uznała, że dość się oddalili by zimne wody, z topniejącego lodu góry lodowej, nie chłodziły ciepłych prądów, więc zakomenderowała:
– Stop!
Z tej odległości, ludzie na górze byli tylko sylwetkami.
– Masz ochotę popływać? – zapytała retorycznie. Wstała i zrzuciła z siebie strój stając przed nim całkowicie naga.
MaTii patrzył na nią z rozdziawioną buzią. Wtedy dostrzegła coś dziwnego w jego oczach i wyrazie twarzy.
– Nie są tak duże jak innych kobiet – zaczęła się tłumaczyć zmieszana, ale nie zdążyła skończyć bo MaTii jej przerwał.
– To nie dlatego! Jesteś piękna! Nigdy nie widziałem nic tak pięknego! – wyszeptał do niej zaaferowany.
Safir zarumieniła się na te komplementy, czuła... nie! Wiedziała po tonie głosu, że są absolutnie szczere.
MaTii natychmiast się rozebrał i stanął w