Discover millions of ebooks, audiobooks, and so much more with a free trial

Only $11.99/month after trial. Cancel anytime.

Zrozumieć wojnę z Rosją - Katyń - Moskwa - Kijów
Zrozumieć wojnę z Rosją - Katyń - Moskwa - Kijów
Zrozumieć wojnę z Rosją - Katyń - Moskwa - Kijów
Ebook664 pages6 hours

Zrozumieć wojnę z Rosją - Katyń - Moskwa - Kijów

Rating: 0 out of 5 stars

()

Read preview

About this ebook

"Zrozumieć wojnę z Rosją" to książka oparta na analizie białowywiadowczej, wszechstronnie omawiająca czynniki strategiczne, ekonomiczne, polityczne oraz historyczne warunkujące konflikt zbrojny toczony przez Władimira Putina i dawne KGB z Zachodem. Jej treść wyjaśnia dlaczego wojna na Ukrainie była od lat nieunikniona i do jakich dalszych konsekwencji może wkrótce doprowadzić. Pierwszym etapem cichych walk okazała się infiltracja przez rosyjski wywiad państw Unii Europejskiej wraz z rozwojem nieformalnych sojuszy w Azji i na Bliskim Wschodzie. Pionki zostały rozstawione na szachownicy. Na jaki kolejny ruch wskazują?
 
Członkowie NATO nie są bezpieczni. Polska też nie jest. Aby to zrozumieć trzeba spojrzeć na Moskwę nie z perspektywy wartości wyznawanych przez człowieka Zachodu, lecz jak na odmienny światopoglądowo, skomplikowany mechanizm płynnie łączący pozornie odległe elementy: byłych oficerów KGB, wojsko, przemysł surowcowy i zbrojeniowy, propagandę, dezinformację, rolnictwo, chiński i niemiecki biznes, broń masowego rażenia, pychę, pogardę, zbrodnię katyńską oraz doktrynę strachu opartą na kulturze gwałtu i przemocy. Rosjanie to szachiści, nawet jeśli ich ruch dziś wydaje się nam pozbawiony sensu, to w połączeniu z innymi jutro zaprowadzić może Kreml do zamierzonego celu. Jakie pytania należy zadać, by zrozumieć logikę wojny we współczesnej Europie?
 
  • jak byłe KGB zinfiltrowało Unię Europejską?
  • czy Niemcy są zainteresowani zajęciem terytorium Polski?
  • jak Putin zbudował koalicję antyamerykańską obejmującą połowę świata?
  • czy Rosja ma podstawy by obwiniać Ukrainę o sprowokowanie wybuchu wojny?
  • jakie motywy kierują Chinami, Indiami i państwami muzułmańskimi?
  • dlaczego rosyjscy carowie i dyktatorzy nienawidzą Polski i Polaków?
 
 
To nie jest książka dla ludzi o słabych nerwach.
 
O autorze:
Kazimierz Turaliński - Doctor of Laws (LL.D), ekonomista, politolog (specjalizacja: międzynarodowe stosunki polityczne), ekspert ds. bezpieczeństwa i wywiadu gospodarczego. Wykładowca przedmiotów z zakresu przestępczości, wywiadu oraz kontrwywiadu gospodarczego. Autor kilkunastu książek prawno-ekonomicznych i literatury faktu, w tym m.in. "Agent, infiltracja - sztuka szpiegostwa", "Wywiad gospodarczy i polityczny", "Zabić szpiega", "Przestępstwa w budownictwie", "Jak kraść? Podręcznik złodzieja", "Raje podatkowe i spółki off-shore", "Podatek VAT - oszustwa podatkowe, przemyt i zorganizowana przestępczość skarbowa".
 
LanguageJęzyk polski
Publishere-bookowo.pl
Release dateJul 13, 2022
ISBN9788364983160
Zrozumieć wojnę z Rosją - Katyń - Moskwa - Kijów

Read more from Kazimierz Turaliński

Related to Zrozumieć wojnę z Rosją - Katyń - Moskwa - Kijów

Related ebooks

Reviews for Zrozumieć wojnę z Rosją - Katyń - Moskwa - Kijów

Rating: 0 out of 5 stars
0 ratings

0 ratings0 reviews

What did you think?

Tap to rate

Review must be at least 10 words

    Book preview

    Zrozumieć wojnę z Rosją - Katyń - Moskwa - Kijów - Kazimierz Turaliński

    Wolność po rosyjsku

    Przeciwstawne kierunki geograficzne wykształciły dwie zupełnie różne definicje powszechnie używanego i przez to wydawałoby się jednoznacznego słowa: wolność. Zachodnie państwa definiują ten termin jako niepodległość, a jednostki jako niezależność od innych ludzi, swobodę decydowania o sobie w każdym wymiarze, od wyboru miejsca zamieszkania, przez wykonywaną pracę lub działalność gospodarczą, wyznawaną religię bądź ateizm, aż po sferę seksualną i nawet decyzję o momencie zakończenia własnego życia.

    Odmiennie wartość tą postrzegają kultury wschodu, np. rosyjska, dawniej sowiecka, fundamentalistyczna islamska czy pozornie kapitalistyczna chińska. Tam wolność nie stanowi pustki zdatnej do wypełnienia dowolną treścią. Przeciwnie, jest zapisaną od góry do dołu kartą, niosącą receptę na życie. To jej autor uwalnia adresata od wszelkich wątpliwości: od konieczności wyboru kierunku nauki, wykonywanego zawodu, diety, momentu założenia rodziny, wyznawanej religii lub odrzucenia istnienia Boga, od troski o podstawowe zabezpieczenie socjalne i wybór lekarza, a przede wszystkim od odpowiedzialności prawnej i moralnej za własne czyny. Wolność "do ewoluuje w wolność od" trudu decydowania o sobie. To do przewodniczącego, zwierzchnika, generała, głowy państwa, starszyzny lub imama należy troska o cudze życie. Aby zachować naturalny porządek rzeczy wystarczy tylko okazać posłuszeństwo...

    We wschodniej mentalności jednostka nie decyduje o tym, co jest dobre a co złe. Posłusznie wykonuje polecenia uwalniające ją od samodzielnej oceny wartościującej. Dobre jest bezwzględne dostosowanie do narzuconych przez władze reguł postępowania, akceptowanie swojego miejsca w hierarchii społecznej i bezrefleksyjne kultywowanie tradycji, złem zaś brak pokory, buntowanie przeciwko zastanemu porządkowi i odrzucenie oczekiwań otoczenia. Dzięki takiemu pozbawieniu indywidualności można zrobić absolutnie wszystko, bez dbałości o jakiekolwiek konsekwencje lub wiarygodność twarzy oglądanej w lustrze.

    Sumienie obciążają jedynie własne decyzje, czyny narzucone znajdują się poza tą kategorią. Tego "komfortu" psychicznego nie ma człowiek Zachodu, który każdego dnia samodzielnie podejmuje wybory, z których konsekwencjami będzie musiał później żyć. Dlatego żołnierze rosyjscy zazwyczaj nie borykają się z dylematami, wykonują rozkaz, bez względu na to, czy jest nim wyzwalanie bratniego narodu, czy też rozstrzeliwanie przypadkowych cywilów lub ostrzał z wyrzutni Grad osiedli mieszkalnych. W takim rozumieniu wolności, stają się wolni od własnych czynów, włącznie z morderstwami i gwałtami. Tak, wolność to tylko słowo, dlatego bywa złudzeniem zręcznie wykorzystywanym przez mistrzów manipulacji i polityków, nadzwyczaj łatwo lepiących nim nawoływania do cudzej krzywdy.

    Problem z rozumieniem słów wykracza dalej. W zachodnim kręgu kulturowym Rosja wydaje się powszechnie nierozumiana. Choć jej władze jasno i klarownie przedstawiają swoje oczekiwania i plany, to ich konsekwentna realizacja ciągle zaskakuje rządy w Warszawie, Berlinie czy Paryżu. Nawet analiza wywiadowcza wciąż tonie w czytaniu między wierszami, pomijając istotę prostych komunikatów. Aby uniknąć tego błędu Rosjan trzeba słuchać "po rosyjsku, oceniając ich deklaracje oraz motywy przez pryzmat kultury narodowej, specyficznego rozumienia wolności (a co za tym idzie wyzwolenia") i uwarunkowań historycznych. Błędem jest także ocena stosunków międzypaństwowych w zaledwie dwóch barwach: czarnej i białej, przy tendencji do nadużywania czerni wobec jednej ze stron.

    Powojenna architektura bezpieczeństwa europejskiego oparta została na dogmacie nienaruszalności granic. Współcześnie jednak, wraz z rozwojem świadomości narodowej i ponownie narastającymi konfliktami etnicznymi i religijnymi, świat stanąć może przed dylematem, czy chronić mapy, czy życie i mienie ludności cywilnej. Zastanawiając się nad znaczeniem słów rozważyć też trzeba definicję zwycięstwa. Czy jest nim utrzymanie własności ziemi, nawet za cenę życia jej mieszkańców i zburzenia infrastruktury? Na ile można dla celów politycznych naginać wolę lokalnej ludności? Federacja Rosyjska instrumentalnie traktuje cudzą wolność do samostanowienia. Bezwzględnie popiera ją tam, gdzie autochtoni pragną zostać Rosjanami, a jednocześnie odmawia prawa niepodległości narodom, które kiedykolwiek były przez nią podbite lub dziś nadal są jej częścią jako republiki i kraje federacyjne.

    Separatyzm małych narodów zmierzający do rozpadu Rosji i jej sąsiadów słusznie porównać można do niekwestionowanego dzisiaj prawa samostanowienia egzotycznych kolonii należących dawniej do Wielkiej Brytanii, Francji czy Hiszpanii, z tą jedynie różnicą, że zachodnioeuropejskie mocarstwa włączały do swojego stanu posiadania ziemie zamorskie, natomiast Rosjanie, z racji uwarunkowań geograficznych, sięgali po dominację ludów zamieszkujących gigantyczne obszary przy ich granicach lądowych. W XXI wieku odpowiedzieć będziemy musieli na trudne pytanie, czy priorytetem jest prawo małych do wolności, czy też integralność terytorialna dużych, czerpiących z kontrolowanych regionów wymierne korzyści ekonomiczne i polityczne.

    W tej materii główne kontrowersje polegają na tym, że nie chodzi tylko o wolność kaukaskiej Czeczenii, ale o precedens dla np. hiszpańskiej Katalonii, polskiego Śląska, faktycznie kontrolowanej przez Izrael Palestyny, tureckiego, irackiego, irańskiego i syryjskiego Kurdystanu czy też gruzińskiej Osetii Południowej i Abchazji. Łatwo zaakceptować rozpad autorytarnej i wrogiej Rosji, trudno zgodzić się na otwarcie identycznej ścieżki w innych demokratycznych państwach. Z tego niezdecydowania Moskwa ochoczo korzysta.

    Specyficzna mieszanka europejskiej nacjonalistycznej dumy i azjatyckiej brutalności staje się paliwem dla bezwzględnych wojen, które wydają się nieprawdopodobne w pragmatycznym i mierzonym tylko wydajnością gospodarek kręgu cywilizacyjnym Zachodu. Tymczasem Rosja od czasów Ivana Groźnego konsekwentnie prowadziła politykę wewnętrzną i zagraniczną szerząc terror i mordując nieposłusznych ludzi. Ponownie dzieje się tak przez odmiennie wytyczone granice wolności, która tam wcale nie obejmuje prawa do życia, uznawanego zaledwie za surowiec walki zastępujący wszelkie inne argumenty. Przez uparte zawierzanie własnej, humanitarnej perspektywie Zachód wciąż powtarza tę samą ścieżkę: od bierności, przez niedowierzanie, do przerażenia. Każdy "wyjątek" od reguły praworządności naiwnie uznawany jest za ten ostatni, lecz żaden nie kończy serii rosyjskich zabójstw politycznych ani podbojów.

    Wbrew obiegowym opiniom, problemem Europy nie jest najsławniejszy dyktator XXI wieku – Władimir Putin. W nie mniejszym stopniu był nim również jego poprzednik, powszechnie akceptowany i szanowany demokrata Borys Jelcyn, za którego czasów Rosja również uczestniczyła w okrutnych wojnach domowych, a jej żołnierze dokonywali przerażających zbrodni, tolerowanych przez społeczność międzynarodową w imię iluzorycznych przyszłych korzyści. Dzisiaj obawy wzbudza nawet ostatni przywódca ZSRR, wolnościowiec i laureat Pokojowej Nagrody Nobla Michaił Gorbaczow, który poparł włączenie terytoriów Ukrainy w skład Federacji Rosyjskiej, a tym samym pogwałcenie przemocą cudzej suwerenności.

    W przyszłości źródłem strachu będzie każdy następny rosyjski prezydent lub dyktator. Jak uczy nas empiria, to nieuniknione. Polska musi być na to gotowa, Unia Europejska także. Ale co ważniejsze, musi opracować skuteczne antidotum na fenomen tego wiecznego zagrożenia, do czego pierwszym krokiem będzie "szczepionka" na propagandę, dezinformację i naiwność: zastrzyk wiadomości z zakresu historii, polityki, strategii wojennej i gospodarki Rosji. By zgłębić sposób myślenia kremlowskich szachistów i opanować sztukę uprzedzania ich ruchów wbrew pozorom nie potrzebujemy informacji ukrytych pod klauzulami tajemnicy państwowej w archiwach KGB na Łubiance. Do oceny prawdopodobieństwa, celu i sposobu kolejnego rosyjskiego ataku wystarczą źródła jawne, pozostające w zasięgu białego wywiadu. Interpretując ich treść pamiętać jednak musimy o wolności, o tym jak różnie ją definiujemy. Jeśli kiedykolwiek o tym zapomnimy i poddamy się bezrefleksyjnej poprawności politycznej, dalsza obecność Polski na mapie Europy znów stanie pod znakiem zapytania. I będzie to tylko nasza wina.

    cz. 1 Kijów

    KGB sięga po Imperium

    przygotowanie inwazji na Ukrainę,

    infiltracja Unii Europejskiej

    1. Zbrodnie Władimira Putina – jak szef FSB stał się carem?

    Rozstrzeliwanie przez rosyjskich żołnierzy rodzin z dziećmi szokuje współczesnych Europejczyków, lecz to my sami wręczyliśmy Władimirowi Putinowi licencję na zabijanie niewinnych ludzi. Cała jego kariera i nowa, skrajnie nacjonalistyczna Rosja zbudowane zostały na skrytobójstwach oraz wojnach, których nikt w porę nie potępił, ani nie zatrzymał. Wydarzenia z Ukrainy 2022 roku to jedynie naturalna konsekwencja niedawnej bierności.

    Według oficjalnej biografii, Władimir Władimirowicz Putin przyszedł na świat w 1952 roku w Leningradzie (dzisiejszym Petersburgu)¹, zaledwie kilka lat po ludobójczej blokadzie miasta przez nazistowskie wojska. Głód i nieleczone choroby pociągnęły wtedy za sobą śmierć 1,5 miliona mieszkańców, nie oszczędzając jego dwuletniego brata. Wojna naznaczyła też ojca, który na froncie odniósł ciężkie rany nóg, skutkujące trwałym inwalidztwem. Rodzinne traumy podsycone indoktrynacją sowieckiej kinematografii i literatury ukształtowały patriotyzm przyszłego prezydenta, dopełniony porywczym charakterem i wyniesioną z leningradzkich zaułków skłonnością do bójek. Młody Władimir zapragnął służyć ojczyźnie jako oficer wywiadu zagranicznego w Niemczech.

    Wraz z dorastaniem zastąpił uliczne awantury nauką sambo (rosyjskiego systemu walki wręcz) i judo, co jak zakładał miało pomóc mu pomyślnie przejść procedurę rekrutacyjną do radzieckiego KGB (Komitet Bezpieczeństwa Państwowego, ros. Комитет государственной безопасности, КГБ). W tym również celu od wczesnych klas szkoły podstawowej pilnie uczył się języka niemieckiego. Po szkole średniej, w której najlepiej radził sobie z historią, wychowaniem fizycznym i długo szlifowanym językiem niemieckim, ukończył studia na wydziale prawa Leningradzkiego Uniwersytetu Państwowego. Żaden inny punkt wczesnego życiorysu Władimira Putina nie jest pewny, w oficjalnej biografii jego i jego rodziców nie brakuje za to anegdotycznych legend ani dezinformującej autokreacji, którym nie warto dawać wiary.

    W 1991 roku doszło do rozpadu ZSRR, co ponad dekadę później prezydent Rosji Władimir Putin nazwał w swoim orędziu największą katastrofą geopolityczną XX wieku. Koniec zimnej wojny toczonej między kapitalistycznym Zachodem i czerwonym Wschodem był w życiu przyszłego dyktatora czasem przełomowym. W połowie tego samego roku, podczas tzw. Puczu Janajewa², odszedł ze służby w wywiadzie zagranicznym KGB, której podporządkował kilkanaście ostatnich lat. Prawdopodobnie pod koniec studiów lub zaraz po obronie dyplomu pomyślnie przeszedł procedurę rekrutacyjną i od 1975 roku wykonywał typowo biurowe czynności w leningradzkim Komitecie Bezpieczeństwa Państwowego. Służba krajowa nie zaspokajała jego ambicji, wciąż dążył do uzyskania zagranicznej delegacji w charakterze oficera operacyjnego infiltrującego wrogie mocarstwo.

    Kolejnymi etapami stosunkowo wolno rozwijającej się kariery było skierowanie do szkoły oficerskiej a następnie przydział do kontrwywiadu. Od 1985 roku Władimir Putin mieszkał już w Niemczech, budując tam radzieckie siatki agenturalne. W znajdującym się wówczas w granicach sojuszniczego NRD³ Dreźnie pełnił służbę w zasadzie jawnie, w otoczeniu funkcjonariuszy STASI⁴, z którymi jego rodzina mieszkała w resortowym bloku przy Radeberger Strasse 101. Prócz sporządzania ogromnej ilości nikomu niepotrzebnych raportów, lokalna rezydentura KGB odpowiadała za pozyskiwanie agentury (w tym pobierających naukę na lokalnej politechnice zagranicznych studentów z Ameryki Południowej i Bliskiego Wschodu), szpiegostwo naukowo-techniczne oraz właśnie za infiltrację STASI. Placówka trudniła się też priorytetowym werbunkiem gości z RFN, na których presję wywierano m.in. szantażem, do czego służyły wykonywane ukrytymi kamerami nagrania kompromitujących kontaktów seksualnych. Z uwagi na deficytowe ilości zachodnich walut przekupstwo ograniczano do minimum, co znacznie utrudniało zjednanie najwartościowszych figurantów.

    Wiadomo, że w Dreźnie latami dochodziło do spotkań kadry wywiadowczej STASI i KGB z zachodnioniemieckimi terrorystami z Frakcji Czerwonej Armii (niem. Rote Armee Fraktion, RAF), zwanej też od nazwisk liderów organizacją Baader-Meinhoff. Prowincjonalne miasto za żelazną kurtyną służyło im za bezpieczne schronienie i bazę szkoleniową, z której wracali na Zachód i destabilizowali tamtejszy porządek polityczny spektakularnymi zamachami, m.in. podkładając bomby w amerykańskich bazach wojskowych czy dokonując egzekucji przedstawicieli establishmentu⁵. Na udział Władimira Putina w tych operacjach nie zachowały się żadne ujawnione opinii publicznej wiarygodne dowody. Przed upadkiem NRD większość archiwów rezydentury, włącznie z listami agentów, spalono lub ewakuowano do Moskwy.

    W drugiej połowie 1989 roku misja KGB we wschodnich Niemczech wydawała się nieuchronnie zmierzać ku końcowi. Tamtejszy komunistyczny porządek ulegał szybkiemu rozpadowi, społeczeństwo manifestowało prozachodnie sympatie, runął mur berliński, otwarto granice, a kanclerz RFN Helmut Kohl samowolnie ogłosił plan zjednoczenia niemieckich landów w jednym państwie, co oznaczało porażkę służb odpowiadających za obronę integralności bloku wschodniego i przeciwdziałanie kapitalistycznej dywersji ideologicznej. Przeciwko zjednoczeniu Niemiec opowiedziało się nie tylko ZSRR, ale też Francja i Wielka Brytania. Z odtajnionych przez brytyjskie The Foreign and Commonwealth Office dokumentów wynika, że prezydent Francji François Mitterrand uznawał samowolne działania Kohla za stwarzające zagrożenie dla Europy porównywalne do czasów nazistowskiej III Rzeszy, z czym zgadzała się premier Wielkiej Brytanii Margaret Thatcher. W podziale dawnego wroga nadal upatrywali oni jego strategicznego osłabienia i własnego bezpieczeństwa. Zapewne nie inaczej postrzegali tę kwestię radzieccy oficerowie KGB, ukształtowani przez etos walki z nazizmem.

    Uliczne protesty w NRD ukazały Putinowi słabość jego zwierzchników i ojczyzny. Gdy na początku 1990 roku, już po upadku PRL-u i krwawej rewolucji w Rumunii, zamieszki dotarły do Drezna, nikt nie stanął w obronie tamtejszej oblężonej rezydentury KGB. Radzieckie jednostki wojskowe odmówiły podjęcia interwencji bez rozkazu z Moskwy, ta zaś nie podejmowała decyzji. Przyszły dyktator wyszedł naprzeciw tłumu usiłując załagodzić sytuację, a później samodzielnie palił gromadzone przez lata akta. Czuł się zdradzony i oszukany. Powrót do ZSRR przebiegał w atmosferze upokorzenia. Na miejscu zastał państwo w stanie rozkładu, władze wprowadzały nawet limity sprzedaży herbaty, mydła, wódki, mięsa czy cukru, a w Leningradzie na już czteroosobową rodzinę Putinów czekał jedynie pokój w mieszaniu rodziców Władimira. Nie rozumiał tego co się stało.

    Latem 1990 roku Michaił Gorbaczow uzgodnił z Helmutem Kohlem pomoc finansową od RFN o łącznej wartości 15 miliardów marek niemieckich, a upadający ekonomicznie Związek Radziecki przestał sprzeciwiać się zjednoczeniu Niemiec i włączeniu wschodnich landów do NATO. Berlin odkupił pełną suwerenność, utraconą w 1945 roku.

    Jeszcze jako funkcjonariusz KGB Putin znalazł zatrudnienie w rektoracie swojego dawnego uniwersytetu. Tam szybko nawiązał współpracę z charyzmatycznym profesorem nauk prawnych i radnym miejskim Anatolijem Sobczakiem, przed którym nie ukrywał swojej dotychczasowej kariery zawodowej. Ten uznawany za demokratę i utożsamiany z otoczeniem Borysa Jelcyna kandydat na dużego formatu polityka posiadał wielką lekkość w przemawiania do ludzi, dzięki czemu upatrywano w nim liberalnego reformatora na miarę nowych czasów. Sobczak w istocie przejawiał jednak konserwatywne poglądy i wbrew obiegowym opiniom np. kategorycznie sprzeciwiał się przywróceniu Leningradowi jego pierwotnej nazwy czy używania flagi rosyjskiej zamiast czerwonej Związku Radzieckiego. Nie zachowywał również typowej dla opozycjonisty rezerwy wobec podpułkownika KGB, którego natychmiast dopuścił do kręgu zaufanych, co świadczyć mogło albo o jego wcześniejszej współpracy z wywiadem i jawnym przydzieleniu oficera prowadzącego doświadczonego w pracy z agenturą, albo o poszukiwaniu protekcji tej służby.

    W czerwcu 1991 roku Sobczak wygrał wybory samorządowe zostając pierwszym merem (burmistrzem) drugiego największego miasta w Rosji. Władzę w Petersburgu sprawował przez jedną kadencję, do 1996 roku. Jako współpracownik prezydenta Borysa Jelcyna oficjalnie stanął po jego stronie w czasie sierpniowego Puczu Janajewa, a następnie uczestniczył w pracach nad nową konstytucją. Rola Sobczaka w demokratyzacji Rosji nie była jednak tak oczywista, jak przedstawiano to w późniejszym czasie. Faktycznie podczas sierpniowych walk mer zachował bierność i ukrył się w bunkrze, wyczekując na zwycięstwo jednej ze stron. Cały czas towarzyszył mu jego zastępca, Władimir Putin, który dopiero w obliczu porażki zamachu stanu złożyć miał drugie (pierwsze rok wcześniej rzekomo zaginęło) wypowiedzenie ze służby w KGB. Od tego czasu formalnie był już tylko urzędnikiem samorządowym.

    Kadencja Sobczaka przebiegała pod znakiem typowych dla Rosji nieprawidłowości. Putin utworzył na rzecz Petersburga omijający przepisy antymonopolowe holding, który przejął pakiety kontrolne wszystkich kasyn w mieście. Oficjalnie inwestycja zakończyła się stratami z powodu masowego wyprowadzania zysków przez personel. Zastępca mera zawierał też wielomilionowe umowy na eksport m.in. ropy, drewna i metali, w zamian za co do mieszkańców trafiać miała niezwykle potrzebna żywność o wartości około 100 milionów USD. Zaangażowani w trybie bezprzetargowym pośrednicy zdefraudowali cały kapitał. Łącznie rząd centralny przekazał Petersburgowi surowce o wartości miliarda USD, z czego nawet jeden dolar nie zasilił budżetu i nie wrócił w postaci dostaw. Ratusz nikogo nie pociągnął do odpowiedzialności karnej ani odszkodowawczej.

    Samorząd utworzył komisję pod przewodnictwem radnej Mariny Salje, której ustalenia jednoznacznie potwierdzały defraudacje i winę Władimira Putina, ale jej sprawozdanie zostało zignorowane zarówno przez Sobczaka, jak i prezydenta Jelcyna. Petersburg, tak jak inne rosyjskie miasta, borykał się z falą przestępczości, korupcją, biedą i niszczejącą infrastrukturą, nikt nie widział więc powodu, by cokolwiek zmieniać i szkodzić osobie pożytecznej.

    Wybory 1996 roku zmieniły sytuację w mieście. Sobczak utracił urząd i stał się celem prokuratorskich śledztw. Nadal mógł jednak liczyć na lojalność Putina, który odrzucił ofertę pozostania na dawnym stanowisku, pomógł również mentorowi uciec do Paryża. Taka postawa została doceniona przez administrację prezydencką. Były oficer KGB otrzymał stanowisko zastępcy jednego z kremlowskich dyrektorów. Dokładne powody awansu nie są znane.

    W lipcu 1998 roku Władimira Putina powołano na dyrektora FSB (Federalna Służba Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej, ros. Федеральная служба безопасности Российской Федерации, ФСБ), czyli służby specjalnej, która zastąpiła w demokratycznej Rosji komunistyczne KGB. Po roku zrezygnował z tego stanowiska i nieoczekiwanie wszedł w skład rządu, od razu zostając premierem. Awans zbiegł się w czasie z końcem kariery ówczesnego prezydenta Borysa Jelcyna. Kremlowska "familia" poszukiwała wtedy następcy tego schorowanego i borykającego się z alkoholizmem polityka, koniecznie zaufanego i zdolnego intelektualnie do wprowadzenia Rosji w XXI wiek.

    Bliscy Jelcyna obawiali się rewanżyzmu jego następców, którzy po przejęciu władzy dążyliby do osadzenia emerytowanego prezydenta w więzieniu. Na czele opozycyjnego obozu stał były premier Jewgienij Primakow wraz z merem Moskwy Jurijem Łużkowem. Jedynym sposobem na powstrzymanie czarnego scenariusza pozostawało przekazanie pełni władzy człowiekowi z zewnątrz, zupełnie niezwiązanemu z ówczesną (wrogą) opozycją, a zarazem dostatecznie silnemu do okiełznania Kremla oraz odpowiedzialnego zarządzania największym na świecie państwem i arsenałem nuklearnym. Jelcyna przekonać miała rekomendacja jego zaufanego oligarchy, Borysa Bieriezowskiego, który wspominał Putina jako jedynego urzędnika w Rosji, który odmówił przyjęcia łapówki, a pomimo tego pomógł mu rozwinąć biznes w Petersburgu.

    Putin był postacią szerzej nieznaną, nijaką, pozbawioną wyrazistego charakteru a nawet wzbudzającej respekt postury, wcześniej nieuwikłaną w świat globalnej polityki. Posiadał jednak doświadczenie operowania w tle kręgów władzy, które wyniósł z petersburskiego ratusza. Dodatkowo mógł zyskać poparcie szarej eminencji – oficerów byłego KGB, dla których był towarzyszem. Taki mur mógł z łatwością i trwale zastopować marsz opozycji po władzę, a sprowadzone z Petersburga zaufane kadry stanowiły alternatywę dla niemal nieograniczonych moskiewskich wpływów Łużkowa, sięgających nie tylko polityki i biznesu, ale też przestępczości zorganizowanej. "Familia" zakładała przeprowadzenie na Kremlu małej rewolucji, a w takim wariancie osoba nieskrępowana towarzyskimi powiązaniami stolicy i niegłosząca radykalnych (antagonizujących wyborców) poglądów wydawała się najlepszym rozwiązaniem. Niepowodzenie oznaczało przejęcie władzy przez Primakowa albo odradzającą się opcję komunistyczną, dążącą do zamknięcia granic i likwidacji wolnego rynku na wzór bolszewicki.

    Ceną za fotel prezydencki była wojna. Głową tego państwa mógł zostać jedynie człowiek silny, bezwzględny i skuteczny, a okazją do wykazania tych cech stała się pacyfikacja Czeczenii. We wrześniu 1999 roku Moskwą, Bujnakskiem i Wołgodońskiem wstrząsnęła seria zamachów terrorystycznych, w których zginęło 313 osób, a niespełna tysiąc odniosło rany. Zamachowcy detonowali bomby niszcząc przypadkowe bloki mieszkalne. Putin oskarżył o terroryzm Czeczeńców i z tego powodu wprowadził siły lądowe do zamieszkiwanej przez nich kaukaskiej republiki, jedynie formalnie wchodzącej w skład Federacji Rosyjskiej. W swoim pierwszym telewizyjnym wystąpieniu 24 września zapowiedział bezwzględne tropienie terrorystów, przedstawiając wizję "topienia ich w wychodkach"⁶.

    Rosjanie żyli wówczas w strachu, a nowy premier dał się poznać jako ich bezkompromisowy obrońca. Jego ekspresywna wypowiedź znacznie różniła się stylistycznie od umiarkowanych komunikatów Jelcyna. Były szef FSB sformował ją ze słów ordynarnych i żargonu wojskowego, nie zapowiadał procesów, ale brutalną likwidację ludzi stanowiących zagrożenie. Zrywał tym zupełnie z konwencją demokratycznej debaty. Problem polegał tylko na tym, że dwa dni wcześniej udaremniono zamach w Riazaniu i zidentyfikowano "terrorystów" – byli nimi funkcjonariusze FSB. Ich modus operandi pozostawał w pełni zgodny z serią dotychczasowych ataków, których sprawców nigdy nie wykryto.

    Zastrzeżenia co do braku obiektywizmu i apolityczności rosyjskich służb pogłębiała ciągłość ścisłej ich zależności od nowego, petersburskiego ośrodka władzy. Następcą Putina na stanowisku szefa FSB mianowano jego kolegę ze szkoły średniej gen. Nikołaja Patruszewa, radykalnie antyzachodniego oficera KGB pełniącego służbę w Leningradzie w latach 1975 – 1991. Po rozpadzie ZSRR pozostał on w rosyjskich służbach specjalnych aż do 1998 roku, kiedy to na stałe związał swoją karierę z Putinem, stając się jego zastępcą na kolejnych stanowiskach na Kremlu i w FSB. Funkcję dyrektora tej formacji Patruszew sprawował do 12 maja 2008 roku. Został wtedy sekretarzem Rady Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej, gdzie dał się poznać jako "jastrząb wojny", orędownik ataku na Turcję, Gruzję i Ukrainę oraz użycia broni nuklearnej. Kolejne kampanie wojenne usprawiedliwiał zagrożeniem ze strony USA i Polski, w tym rzekomą produkcją amerykańskiej broni biologicznej na Ukrainie.

    Według szacunków organizacji pozarządowych Human Rights Watch oraz Memoriał (na wniosek prokuratury generalnej rosyjski Sąd Najwyższy zakazał w 2021 roku jego działalności) w tzw. drugiej wojnie czeczeńskiej zginęło około 25 tys. cywilów. Bestialstwo rosyjskich żołnierzy przekraczało wszelkie granice wyznaczone przez prawo i moralność. Twórczo rozwijano tortury stosowane już podczas pierwszej wojny czeczeńskiej, takie jak piłowanie zębów, odcinanie części ciała, łamanie kręgosłupów, pozbawianie płodności precyzyjnym rażeniem prądem prostaty i dróg moczowych. Rozstrzeliwano przypadkowych ludzi, ofiary zbiorowo grzebano w nieoznaczanych dołach. Kobiety i mężczyzn masowo gwałcono, również publicznie. Dla wielu młodych Czeczenek tego pokolenia gwałt stał się pierwszym kontaktem seksualnym w ich życiu. Bombardowania i ostrzał artyleryjski zmieniły tamtejszą stolicę Grozny w gruzowisko. Silnych mordowano, słabych maltretowano. Determinacja Władimira Putina została nagrodzona poparciem narodu i wygraną w wyborach prezydenckich, a porażka Primakowa zgasiła jego konfrontacyjną postawę i zamieniła go w zwolennika polityki Kremla oraz doradcę wcześniejszego konkurenta.

    Nim doszło do demokratycznych wyborów, Borys Jelcyn zaskoczył świat ogłaszając 31 grudnia 1999 roku swoją rezygnację ze stanowiska, co oznaczało, że tymczasowo funkcję prezydenta pełnił będzie dotychczasowy premier. Rok 2000 i nowe tysiąclecie miały należeć do nowego lidera. Pierwsze tygodnie jego władzy po cichu zmieniły Rosję. Dekrety Putina obejmowały Borysa Jelcyna immunitetem i aktualizowały doktrynę wojenną dopuszczając większą swobodę użycia broni nuklearnej. Zwiększono także budżet armii, choć państwo stało na skraju bankructwa. W Federacji Rosyjskiej zakończył się krótki epizod demokracji, a rozpoczęła eliminacja opozycji i wolnych mediów. Nowa głowa państwa ominęła prawo ograniczające liczbę kadencji prezydenckich do maksymalnie dwóch. W latach 2000 – 2022 Władimir Putin tylko raz zrezygnował z kandydowania, promował jednak na swoje miejsce zaufanego figuranta – Dmitrija Miedwiediewa, który w Petersburgu pełnił funkcję doradcy mera Anatolija Sobczaka.

    Sztuczne wykreowanie powodów do zaatakowania Czeczenii nagłośnił ppłk KGB (później FSB) Aleksandr Litwinienko, autor książki pt. "Wysadzić Rosję". Opisał w niej działania funkcjonariuszy FSB mające na celu wywołanie wojny kosztem życia przypadkowych ludzi. Czeczenia miała być okazją do odbudowy utraconej dumy, ponieważ 5 lat wcześniej Rosja faktycznie przegrała tzw. pierwszą wojnę czeczeńską i nie zdołała utrzymać kontroli nad Groznym. Nuklearne mocarstwo zostało upokorzone przez mikroskopijną republikę, a odzyskanie utraconego honoru miało zapewnić przejęcie władzy na Kremlu przez dawne KGB, co się powiodło. Po brutalnym spacyfikowaniu oporu, w Czeczenii przeprowadzono referendum konstytucyjne, na mocy którego przy poparciu 95% głosujących trwale włączono ją w skład Federacji Rosyjskiej. Wynik referendum powszechnie uznano za sfałszowany.

    Sprawa zamachów terrorystycznych nie była pierwszą kontrowersją ujawnioną przez ppłk. Litwinienkę. Kilka lat wcześniej, podczas konferencji prasowej zwołanej w listopadzie 1998 roku, ogłosił on, że otrzymał rozkaz zabójstwa Borisa Bieriezowskiego. Bieriezowski był rosyjskim miliarderem i sponsorem kampanii wyborczej Borysa Jelcyna, a początkowo również protektorem Władimira Putina. Po tym, jak wdał się w konflikt z nowym Prezydentem Rosji, został zmuszony do ucieczki za granicę. Uzyskał azyl polityczny w Wielkiej Brytanii, gdzie pozostał już do końca życia. W 2013 roku znaleziono jego wiszące zwłoki. Wcześniej, w 2006 roku zamordowano Litwinienkę, również mieszkającego na Wyspach Brytyjskich.

    Podpułkownik został otruty radioaktywnym izotopem polon 210, emitującym promieniowanie alfa niewykrywalne przez lotniskowe detektory mające zapobiegać przemytowi materiałów radioaktywnych⁷. Nim zmarł, o swoje zabójstwo oskarżył Władimira Putina. Brytyjskie śledztwo wykazało, że zbrodnię najprawdopodobniej faktycznie zatwierdził Prezydent Rosji wraz z ówczesnym szefem FSB Nikołajem Patruszewem, zaś jej wykonawcą był poseł rosyjskiej Dumy Państwowej i były funkcjonariusz KGB Andriej Ługowoj. Rosja nie wzięła pod uwagę ekstradycji podejrzanego.

    W pierwszych latach rządów Putina w jego otoczeniu doszło do co najmniej kilku zabójstw z użyciem trucizn działających podobnie do polonu 210. W lipcu 2003 roku zmarł Jurij Szczekoczichin, deputowany Dumy Państwowej zajmujący się sprawami korupcji i działalnością rosyjskich służb specjalnych oraz zastępca redaktora naczelnego gazety, w której publikowała Anna Politkowska. Opisał on m.in. proceder prania brudnych pieniędzy przez oficerów FSB za pośrednictwem amerykańskiego Bank of New York. Nagła śmierć uznana za "reakcję alergiczną" poprzedziła umówione spotkanie Szczekoczichina z funkcjonariuszami FBI.

    Z kolei nagły spadek ilości białych krwinek zabił Romana Cepowa, co nastąpiło we wrześniu 2004 roku po wypiciu herbaty z oficerami FSB. Do zmarłego należała największa w Petersburgu agencja ochrony Baltik-Eksport, której pomysłodawcą był Wiktor Zołotow – szef ochrony mera Anatolija Sobczaka i jego zastępcy Władimira Putina. Dla tego ostatniego Cepow miał pośredniczyć w kontaktach z petersburskim biznesem pobierając opłatę będącą odpowiednikiem haraczu. Baltik-Eksport ochraniał również bossów lokalnej przestępczości zorganizowanej, takiej jak Tambovskaya Bratva powiązana z KGB, branżą paliwową i przemytem kolumbijskiej kokainy, kontrolująca też porty w Petersburgu, Kaliningradzie, Archangielsku i Murmańsku.

    Na krótko przed śmiercią Cepow zaangażował się w mediacje między Jukosem a rosyjskim rządem, natomiast Aleksandr Litwinienko został głównym świadkiem hiszpańskiej prokuratury, prowadzącej śledztwo w sprawie prania brudnych pieniędzy przez Tambovskayą Bratvę, do czego służyć miały spółki metalurgiczne należące wcześniej do jednego z zaufanych oligarchów Władimira Putina. Zgony pozorowane na samobójstwa lub przyczyny naturalne były i są stałym elementem czystek politycznych w Rosji.

    Wspomniany już atak na Czeczenię zainicjował serię zamachów terrorystycznych, w których więcej osób ginęło w wyniku bezkompromisowych działań służb państwowych, niż z rąk terrorystów. W październiku 2002 roku teatr na moskiewskiej Dobrowce odbijano przy użyciu gazu usypiającego, wskutek czego śmierć poniosło 129 zakładników. Jeszcze żyjących ludzi funkcjonariusze wynosili z budynku wprost na lodowaty beton i pozostawiali bez pomocy, część z nich udusiła się wskutek przywalenia ciałami lub zadławienia. Służby odmówiły ujawnienia lekarzom nazwy zastosowanego środka obezwładniającego, co uniemożliwiło ratowanie umierających.

    1 września 2004 roku w Biesłanie terroryści zajęli szkołę, którą odbijano przy pomocy m.in. dwóch czołgów, granatników i miotaczy ognia Trzmiel oraz zmasowanego ostrzału, co spowodowało masakrę uwięzionych w budynku dzieci. Według oficjalnych danych szturm kosztował życie 334 zakładników, w tym 156 dzieci. Nieoficjalnie przyjmuje się, że władze z przyczyn wizerunkowych istotnie zaniżyły liczbę ofiar. Nie jest możliwe, by Władimir Putin każdorazowo nie akceptował przyjętej taktyki działania i nie wskazywał ich priorytetów, do których nigdy nie należała ochrona życia zakładników. Chodziło tylko o zastraszenie wrogów, a nie ratowanie cywilów. Matki zabitych dzieci domagały się postawienia Prezydenta Rosji przed sądem, a jednym z dowodów winy miały być jego wielokrotne publiczne wypowiedzi: "Rosja nie prowadzi rozmów z terrorystami, lecz likwiduje ich". Operacje w Biesłanie i moskiewskim teatrze nadzorowali generałowie FSB: Nikołaj Patruszew, Władimir Proniczew i Władimir Tichonow.

    O dokonywanych w Czeczenii zbrodniach rosyjskich wielokrotnie pisała niezależna dziennikarka Anna Politkowska, autorka popularnych na Zachodzie książek na temat Rosji i Władimira Putina. Ujawniała w nich permanentne łamanie praw człowieka, rutynowe stosowanie tortur oraz zabójstwa polityczne. Sama została zastrzelona w Moskwie 7 października 2006 roku, czyli w dniu 54 urodzin Putina. Przyjmuje się, że jej śmierć miała być makabrycznym prezentem z tej okazji. Miesiąc później zmarł wspomniany wcześniej Aleksandr Litwinienko, który zaangażował się w ustalanie sprawców zabójstwa Politkowskiej. Od czasu objęcia władzy przez Putina, w Rosji zamordowano prawie 200 dziennikarzy. Nie każdy z nich był wrogiem Kremla, lecz to Kreml stworzył atmosferę przyzwolenia na mordowanie przedstawicieli mediów. Dziennikarze mieli czuć się osamotnieni, niepotrzebni, wyjęci spod ochrony prawa a ich przyszłość niepewna niczym płomień świecy na wietrze. Ich zabójców szukano niezbyt ochoczo.

    Rosja nigdy nie była państwem prawa, już od czasów caratu władzę sprawowano autorytarnie a sądownictwo wykorzystywano instrumentalnie w celach represyjnych. Za rządów Putina korupcja została uporządkowana i zinstytucjonalizowana, a miliarderzy, zwani oligarchami, bogacić mogą się wyłącznie dzięki dobrym kontaktom z Kremlem. Tak jak z dnia na dzień powstawały fortuny, tak samo szybko były niszczone w razie podjęcia działań niezgodnych z interesami dyktatora. Michaił Chodorkowski, właściciel Jukosu, wielkiego koncernu wydobywającego ropę naftową i handlującego produktami petrochemicznymi, za polityczną działalność opozycyjną został zatrzymany w spektakularnej akcji komandosów FSB, a następnie oskarżony o nadużycia w toku procesu prywatyzacyjnego i skazany na wieloletni pobyt w kolonii karnej w Krasnokamieńsku w Syberii Wschodniej. Sam Jukos zbankrutował po tym jak bez podstawy faktycznej spółkę obciążono rzekomymi zaległościami podatkowymi określonymi na kwotę 27 miliardów USD, jego złoża przejął państwowy Rosnieft, a kontrakty – spolegliwy względem władzy Łukoil. Do zakładów i kolonii karnych, gdzie nie są przestrzegane prawa człowieka, trafiali także inni opozycjoniści, zarówno nikomu nieznani, anonimowi ludzie uczestniczący w protestach ulicznych, jak i osoby rozpoznawalne na Zachodzie, m.in. Aleksiej Nawalny.

    Służby wywiadowcze Kremla nadal dokonywały politycznych zabójstw poza terytorium Rosji. Likwidowano dysydentów oraz domniemanych i faktycznych terrorystów. Egzekucje przeprowadzano m.in. w Wielkiej Brytanii, Niemczech, Austrii, Katarze, Dubaju czy Ukrainie. Np. w 2019 roku w Niemczech, w berlińskim parku Tiergarten, zabito Czeczena Zelimchana Changoszwili – islamistę i weterana drugiej wojny czeczeńsko-rosyjskiej, który podczas ataku Rosji na Gruzję zorganizował oddział ochotników do obrony tego kaukaskiego kraju. Za zabójstwo odpowiadał Wadim Krasikow, rosyjski kryminalista i morderca dwóch biznesmenów, a zarazem posiadacz paszportu wydanego na inne nazwisko oraz bywalec ośrodka szkoleniowego FSB, utrzymujący kontakty z elitarną jednostką antyterrorystyczną Wympieł.

    Powiązane z Kremlem zabójstwa zazwyczaj dokonywane są przy użyciu broni palnej lub trucizn, w tym pierwiastków promieniotwórczych i wchłaniających się przez skórę trucizn paralityczno-drgawkowych, nazywanych nowiczokiem. Zamach przy użyciu takiego chemicznego środka bojowego przeprowadzono m.in. w Londynie. Niektóre zbrodnie pozorowane bywają na wypadki lub samobójstwa. Część Polaków o konserwatywnych poglądach oskarża rosyjskie służby specjalne o spowodowanie w dniu 10 kwietnia 2010 roku katastrofy lotniczej pod Smoleńskiem, w której zginęło 96 osób, w tym ówczesny prezydent Polski Lech Kaczyński, co miało w ich ocenie stanowić zemstę za udzielenie bezkompromisowego wsparcia Tbilisi podczas rosyjskiej inwazji na Gruzję.

    W 2008 roku sytuacja wewnętrzna w Rosji została w dużej mierze opanowana. Czeczenia nie była już źródłem istotnych separatystycznych inicjatyw, służby specjalne zdominowano ludźmi lojalnymi Petersburgowi, a opozycja i wolne media nie stanowiły zagrożenia dla władzy. Uwaga Kremla skupiła się wówczas na pogłębieniu reformy armii i ekspansji terytorialnej. Na początku sierpnia tego roku, po serii prowokacji granicznych i akcji wręczania rosyjskich paszportów mieszkańcom separatystycznych terenów Abchazji i Osetii Południowej, wojska rosyjskie wkroczyły na terytorium Gruzji. W trakcie walk zginęło 175 Gruzinów, a wrogie czołgi dotarły pod stolicę Tbilisi. Międzynarodowe komisje uznały, że wojnę zapoczątkował atak Gruzji, lecz ten poprzedzały długotrwałe prowokacje Rosji, której siły zbrojne od kilkunastu lat kontrolowały fragment terytorium tego kraju.

    Pomimo odparcia gruzińskiego ataku siły rosyjskie nie zaprzestały ofensywy, lecz kontynuowały rajd w stronę stolicy i prowadziły bombardowania celów cywilnych, m.in. miasta Gori. Oficjalnym powodem wkroczenia na gruzińskie ziemie pozostawała wola ochrony Rosjan zamieszkujących terytorium tego państwa. Ta nacjonalistyczna retoryka będzie jeszcze wielokrotnie wykorzystywana jako powód zbrojnej agresji. Po identyczną sięgał Adolf Hitler twierdzący, że pragnie jedynie przyłączyć do III Rzeszy tereny zamieszkiwane przez etnicznych Niemców, w tym Austrię, część Czech i Gdańsk oraz przynależący do Litwy Okręg Kłajpedy.

    Od kilkunastu lat, czyli od czasu w którym wysokie ceny eksportowanych przez Rosję surowców pozwoliły jej na częściową odbudowę gospodarki i spłatę zadłużenia zagranicznego, Władimir Putin konsekwentnie odtwarzał sowiecką strefę wpływów stosując taktykę destabilizacji niepokornych republik poradzieckich poprzez antagonizowanie lokalnej ludności i okupację części ich terytorium. Tworzone pod jawnym lub pozorowanym na neutralność protektoratem Moskwy obszary separatystyczne bywają przyczółkami do przyszłej inwazji i źródłem casus belli⁸. Do tej kategorii terytoriów zaliczyć należy Naddniestrze w Mołdawii, Górski Karabach w Azerbejdżanie, Osetię Południową i Abchazję w Gruzji, czy najważniejsze w ostatnim czasie: Doniecką Republikę Ludową i Ługańską Republikę Ludową wydzielone z obszaru Ukrainy.

    Od czasu pomarańczowej rewolucji Ukraina obierała prozachodni kierunek rozwoju, a jej społeczeństwo chciało przynależeć nie do Wspólnoty Niepodległych Państw i Unii Euroazjatyckiej, lecz do Unii Europejskiej oraz NATO. Oznaczałoby to jednak utratę ze strefy wpływów Moskwy trzeciej po Rosji i Kazachstanie największej republiki Związku Radzieckiego, a tym samym uniemożliwiłoby jego odbudowę. Na przełomie lutego i marca 2014 roku Rosjanie zajęli Krym, początkowo pozorując oddolną rewolucję tzw. przedstawicieli samoobrony rosyjskojęzycznych obywateli tego półwyspu. Następnie we wschodnich obwodach Ukrainy, zamieszkanych w dużej mierze przez ludność również rosyjskojęzyczną i nastawioną prorosyjsko, wzniecono niepokoje przeradzające się w antyukraińską rebelię a następnie regularną wojnę w Donbasie.

    Przeciwko słabo uzbrojonej i niezbyt licznej armii ukraińskiej wystąpili lokalni separatyści oraz tzw. "zielone ludziki", czyli rosyjscy żołnierze w mundurach nieoznaczonych dystynkcjami pozwalającymi na określenie ich przynależności państwowej. Jak ustalono w późniejszym czasie, wśród nich znajdowali się m.in. żołnierze rosyjskiego wywiadu wojskowego GRU (Główny Zarząd Wywiadowczy Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej, ros. Главное управление Генерального штаба Вооруженных Сил Российской Федерации, ГРУ) uczestniczący wcześniej w operacji wojskowej przeprowadzonej na terytorium Gruzji. W trakcie walk w Donbasie śmierć poniosło około 5 tys. Ukraińców, zniszczono infrastrukturę wielu miejscowości, w tym stadion Donbas Arena, na którym w 2012 roku rozgrywano mecze mistrzostw Europy w piłce nożnej.

    Wschodnie ziemie kraju zostały spustoszone, a separatyści zaprowadzili na nich terror prześladując mieszkańców o proukraińskich sympatiach. Podczas tortur ofiarom wyrywano zęby obcęgami, rażono je prądem, bito do granicy śmierci klinicznej, a po "przesłuchaniach" więziono w piwnicach bez jedzenia i ogrzewania. Wskutek zdestabilizowania sfery politycznej i osłabienia gospodarki Ukrainy (wskaźnik PKB per capita tego kraju jest najniższy w Europie), jej droga do Unii Europejskiej i NATO została zablokowana. Obejmując protektoratem Doniecką Republikę Ludową i Ługańską Republikę Ludową Władimir Putin wykonał milowy krok na drodze do odtworzenia strefy wpływów ZSRR.

    Pomimo nałożonych na Rosję sankcji, Moskwa zamiast osłabić swoją pozycję – wzmocniła ją. Zgromadzono rekordowe rezerwy walutowe o wartości przekraczającej 600 miliardów USD, zmodernizowano armię, zacieśniono współpracę z Chinami i zbudowano szeroką niezależność od zagranicznych dostaw towarów, choć daleką od autarkii. Zdołano też uzależnić wiele istotnych państw europejskich od rosyjskich dostaw ropy i gazu. Niemiecki przemysł w ponad połowie zasilany jest gazem ze Wschodu, stąd pomimo solidarności unijnej i obowiązujących za aneksję Krymu sankcji Berlin zgodził się na budowę przez Gazprom dodatkowego gazociągu Nord Stream 2 omijającego państwa Europy Środkowej.

    Średnia unijna uzależnienia od rosyjskich dostaw gazu sięga 40% zaspokajanego popytu (jeszcze 10 lat temu wolumen dostaw oscylował w granicach jedynie 24 – 30%), natomiast w przypadku Turcji (drugiej armii NATO) wynosi 30%. Tym samym nakładane na Rosję sankcje w zakresie sprzedaży gazu i ropy stają się jednocześnie sankcjami niszczącymi gospodarki kluczowych państw NATO i Unii Europejskiej. Natomiast brak takiego zakazu powoduje dofinansowanie europejskimi pieniędzmi rozbudowy armii używanej przeciwko Zachodowi. W obu przypadkach Kreml odnosił zwycięstwo. Tym samym odwrócona została sytuacja z 1990 roku, kiedy to Berlin przy pomocy presji finansowej zdołał uzyskać pełną spolegliwość Moskwy w sprawie zjednoczenia Niemiec.

    Władimir Putin osiągnął wiek, w którym nie czekało go już nic nowego. Nie mógł awansować, ponieważ zajmował najwyższe możliwe stanowisko w światowym mocarstwie nuklearnym i zgromadził w swoim ręku pełnię władzy, nie mógł zbudować żadnej silnej więzi w życiu prywatnym ani stworzyć żadnego istotnego projektu zawodowego poza próbą odbudowy Imperium. Nie mógł też zakończyć kariery, ponieważ w jego środowisku emerytura przybiera postać wypisanego aktu zgonu już niepotrzebnego towarzysza. Dodatkowo niesprzyjające otoczenie geopolityczne (brak możliwości dorównania gospodarce Chin, przyrastająca w tempie niemal geometrycznym przewaga technologiczna armii USA) powodowało, że Rosja mogła albo wykorzystać swój potencjał militarny natychmiast, albo już nigdy, jednocześnie przekreślając szanse jej Prezydenta na zapisanie się w historii.

    Bezkarność dotychczasowych zabójstw politycznych i zbrodni wojennych przekonała Władimira Putina do decyzji o ataku na Ukrainę, co poprzedziły roszady w innych republikach poradzieckich. W 2021 roku udzielił wsparcia Aleksandrowi Łukaszence w pacyfikacji protestujących Białorusinów, w zamian za co wprowadzić mógł na Białoruś rosyjskie wojska, faktycznie rozpoczynając okupację tego kraju. Przyczyną masowych demonstracji były sfałszowane wybory prezydenckie, w rzeczywistości przegrane przez Łukaszenkę. W styczniu 2022 roku Moskwa usiłowała odzyskać wpływy w Kazachstanie, wysyłając żołnierzy do pacyfikacji zamieszek w tym państwie, przy okazji czego usunięto z decyzyjnych stanowisk ludzi odpowiadających za wcześniejszą prounijną i proamerykańską politykę. Tym samym odmawiająca spolegliwości Ukraina pozostawała ostatnim z niekontrolowanych najistotniejszych ogniw historycznego ZSRR.

    Wojna toczona za wschodnią granicą Polski nie ma nic wspólnego z cywilizowanymi konfliktami zbrojnymi. Władimir Putin wydał rozkaz strzelania do cywilów i bombardowania osiedli mieszkalnych, szkół i szpitali, a także prowadzenia operacji wojskowej na terenie elektrowni atomowych i pozostałości po zniszczonym reaktorze

    Enjoying the preview?
    Page 1 of 1