Discover millions of ebooks, audiobooks, and so much more with a free trial

Only $11.99/month after trial. Cancel anytime.

Skowyt wilka
Skowyt wilka
Skowyt wilka
Ebook292 pages3 hours

Skowyt wilka

Rating: 0 out of 5 stars

()

Read preview

About this ebook

Jego terytorium skrywa mroczną tajemnicę.

Anna Prus ma już dosyć obecnej pracy w biurze. Dlatego gdy dostaje propozycję wyjazdu do małej miejscowości na Śląsku i przyjęcia posady w lokalnym zakładzie mięsnym, nie waha się długo. Mimo że nie jest to praca marzeń, właściciel zakładu Andrzej Smolny robi na niej duże wrażenie.

Na miejscu Anna dostaje do swojej dyspozycji domek na skraju lasu. Przestrzeń, wolność, natura, mnóstwo wolnego czasu… Nad sielskim krajobrazem zaczynają się jednak pojawiać czarne chmury, kiedy kobieta znajduje w dokumentach podejrzane dane, a szef w zdecydowany sposób każe jej nie drążyć tego tematu.

Nocami w domku słychać dziwne odgłosy. Z czasem nasilają się do tego stopnia, że Anna nie może spać. A to dopiero początek niepokojących wydarzeń, które w przedziwny sposób wiążą się z miejscem, w którym rozpoczęła nową pracę.

LanguageJęzyk polski
Release dateOct 18, 2021
ISBN9788367069014
Skowyt wilka

Related to Skowyt wilka

Related ebooks

Related categories

Reviews for Skowyt wilka

Rating: 0 out of 5 stars
0 ratings

0 ratings0 reviews

What did you think?

Tap to rate

Review must be at least 10 words

    Book preview

    Skowyt wilka - Aleksandra Mantorska

    Rozdział 2

    – To już nie mogę zabrać własnej dziewczyny na kolację? – Filip się skrzywił, a nad jego nosem pojawiła się lwia zmarszczka. Z rozmachem otworzył drzwi restauracji i wpuścił Annę do środka.

    – Przecież ja tylko zapytałam, co to za okazja. Dobrze, przepraszam – powiedziała cicho, ściągając dżinsową kurtkę.

    Spojrzała na nią z niechęcią. Tuż przed wyjściem Filip zapytał, czy nie ma innych ciuchów, bo przecież wychodzą, a ona wkłada poszarpany dżins. Siadając na wolnym krześle, rozejrzała się po wnętrzu. Byli w zwykłej knajpce, która nie siliła się na zadęcie, więc nie wiedziała, po co był ten komentarz.

    – Słyszałem, że mają tutaj dobrą golonkę, chciałem spróbować. – Uśmiechnął się do Anny, a jego oczy się zaświeciły. – A co tam u ciebie w pracy? – zapytał. – Tylko błagam, skup się na pozytywach. Mam już dość słuchania o złym Sebastianie i innych, którzy tylko markują pracę i lansują się na korytarzach – powiedział, szukając kelnerki wzrokiem. Gdy ją zobaczył, uśmiechnął się szeroko i po chwili mogli składać zamówienie.

    Anna przypomniała sobie, jak Filip zwykł narzekać na swoją pracę, zanim dostał awans. Wcześniej pracował na pierwszej linii frontu z klientami i nie było dnia, żeby nie krytykował ludzi przychodzących do sklepu i zadających mu, w jego ocenie, durne pytania, jak na przykład, gdzie mogą znaleźć rękawiczki rowerowe czy buty do biegania. Poczuła, jak fala złości zatrzymuje się na poziomie serca. Nie dotarła do krtani i nie sprowokowała słów, których potem Anna mogłaby żałować.

    – W takim razie nie mam nic do powiedzenia. – Przewróciła oczami, gdy kelnerka oddaliła się od ich stolika. – Ale chętnie posłucham, co u ciebie. – Posłała mu uśmiech, który zaraz znikł z jej twarzy. – Co tam słychać u warszawiaków spragnionych aktywności fizycznej? Co teraz króluje w rankingach? Nadal bieganie, a może jednak rower?

    – Kochanie. – Filip złapał jej dłoń, która spoczywała na stole. – Czy nie widzisz, że to kwestia nastawienia? Nastawiłaś się negatywnie do tej pracy i zobacz, jak to na ciebie wpływa. Chodzisz smutna i smętna. Gdzie się podziała ta słodka i uśmiechnięta Ania z początku naszej znajomości, co? Spójrz na to z tej strony: pracujesz w dobrej i znanej firmie, w zawodzie…

    – Nie do końca w zawodzie.

    – Aaaa. – Pogroził jej delikatnie palcem. – W pracy wykorzystujesz wiedzę, którą zdobyłaś na studiach. Większość osób pracuje w miejscach kompletnie niezwiązanych ze studiami. A tobie się udało! Czy to nie było twoim marzeniem? – Patrzył na nią, bawiąc się palcami jej dłoni. Jego twarz zawsze była nieco pucułowata, a cofające się z każdym rokiem zakola podkreślały pulchne policzki.

    – Życie czasem weryfikuje nasze marzenia… – skwitowała.

    – Ależ oczywiście! – przerwał jej z uśmiechem. – Z każdym dniem stajemy się coraz mądrzejsi i należy patrzeć z dystansem na nasze oczekiwania sprzed lat. Spójrz na mnie. – Nieoczekiwanie zabrał dłonie z ręki Anny, wyprostował się na krześle i teatralnie wskazał na siebie. – Gdybym miał takie nastawienie, że wszystko jest źle, to czy byłbym w tym miejscu, w którym jestem obecnie? – Ponownie dotknął jej dłoni. – Zaczynałem jako zwykły sprzedawca w Decathlonie, a teraz mówią do mnie „panie kierowniku".

    – Szkoda, że McDonald’s ukradł ci ten pomysł na reklamę. – Wykrzywiła twarz w grymasie, który miał być uśmiechem. – Wygląda na to, że jesteś szczęściarzem.

    – Jeszcze jakim! A zaraz zjem pyszną golonkę. – Mrugnął do niej i zaśmiał się głośno.

    Po chwili faktycznie przyniesiono parującą golonkę z chrupiącą skórką, na której widok Anna poczuła, jak jej ślinianki zaczęły intensywnie pracować. Popatrzyła na sałatkę, którą postawiła przed nią kelnerka.

    – Może dasz mi spróbować kawałeczek? – Przyglądała się, jak Filip obraca talerz, nie mogąc się zdecydować, z której strony napocząć danie.

    – Jeśli znajdę jakiś kawałeczek chudego mięska, co będzie trudne, bo to golonka. – Uśmiechnął się szeroko.

    Filip był jednym z tych facetów, którzy zwracali uwagę na nadprogramowe kilogramy u kobiet. Anna z niechęcią odwróciła wzrok od apetycznego mięsa i zajęła się sałatką. Nie chciała potem usłyszeć, że ten kawałek golonki poszedł jej w tyłek zamiast w cycki.

    – Kurwa, to jest chyba jakiś żart!

    Podskoczyła na krześle i spojrzała przerażona na Filipa. Płatki nosa rozwarły mu się szeroko, gdy wypuszczał powietrze. Dostrzegła mocno zaciśnięte szczęki i sine usta.

    – Co się stało? Co zrobiłam? – wyszeptała i drżącymi palcami odłożyła widelec.

    – Nie ty! – żachnął się. – Spójrz na to. Co to, kurwa, jest? – krzyknął, sprawiając, że Anna ponownie podskoczyła. Filip wskazywał na swoją golonkę, którą rozkroił w połowie, docierając niemal do środka.

    – Wygląda na surową – powiedziała, przyglądając się bladoróżowemu mięsu.

    – Co ty powiesz! Kurwa!

    – Dobrze, ale nie denerwuj się tak.

    – Przepraszam! Mogę panią prosić!

    Anna skuliła się w sobie, gdy usłyszała podniesiony głos Filipa. Pochyliła głowę i zasłoniła usta dłonią, marząc o tym, by znaleźć się zupełnie gdzie indziej, jak najdalej od tego miejsca.

    – W czym mogę…

    – Co to jest? – gwałtownie przerwał dziewczynie Filip. Wskazał na talerz przed nim.

    – Golonka…

    – Ja, proszę pani, wiem, że golonka! Czy pani ma mnie za głupiego? – Posłał jej wściekłe spojrzenie. Zaciśnięte szczęki sprawiały, że mówił ciszej, właściwie syczał.

    Anna dojrzała pulsującą żyłę na jego szyi.

    – Ta golonka jest surowa. Jak śmieliście podać coś takiego? Surowe mięso? Proszę bardzo, nie wierzy mi pani? – Wziął nóż i widelec i gwałtownymi ruchami rozkroił do końca kawałek mięsa, dzieląc go na pół. Wbił widelec w jedną połówkę i zatopił nóż w różowym mięsie. Ciął raz po raz, masakrując golonkę.

    Anna napotkała przerażony wzrok dziewczyny, która nie wiedziała, co zrobić ani co powiedzieć. Wyglądało na to, że nie miała doświadczenia z awanturującymi się klientami.

    – Zawołam kierownika – powiedziała i zniknęła na zapleczu.

    – Świetnie! Albo najlepiej kucharza, który przygotował to gówno! – krzyknął za nią.

    – Filip, proszę cię – wyszeptała Anna, starając się nie rozglądać na boki. W restauracji byli też inni goście, którym wstydziła się spojrzeć w oczy.

    – Ale o co ty mnie prosisz? Co? Może miałem zjeść to surowe mięso, bo nie wypada zwracać uwagi? Bo zrobiłem komuś przykrość?

    Przy ich stoliku pojawił się młody chłopak. Anna podziękowała mu w myślach, że zjawił się tak szybko; przynajmniej Filip mógł skierować na niego swoją złość, a nie wyżywać się na niej.

    – Przepraszam pana najmocniej. Pozwoli pan, że to zabiorę. Zaraz poproszę kucharza o jeszcze jedną golonkę. Oczywiście obiad będzie na nasz koszt, proszę się nie martwić.

    – O, nie, nie! Dziękuję bardzo! Odechciało mi się jeść, zwłaszcza golonki! Tym bardziej jeżeli ma być przygotowana przez tego samego gościa, który spierdolił to. – Wskazał na talerz trzymany przez pracownika restauracji i zaczął się podnosić z krzesła. – Wychodzimy. – Ruszył w kierunku wyjścia. Otworzył drzwi i czekał na Annę, która w pośpiechu zbierała swoje rzeczy.

    Z torebką i telefonem w jednej ręce oraz dżinsową kurtką w drugiej wybiegła z restauracji, czując na sobie palący wzrok gości i obsługi.

    – Co za skurwiele… – Filip wyciągnął telefon i zaczął przesuwać palcami po ekranie, skutecznie lawirując pomiędzy ludźmi idącymi z naprzeciwka, wystającymi płytami chodnikowymi i betonowymi słupkami.

    – Mówiłeś, że to najlepsza golonka w mieście…

    – Wiem! Dlatego nie mam pojęcia, co się stało! – wrzasnął. – Zaraz im taką opinię wysmaruję, że popamiętają – dodał, cały czas intensywnie stukając w telefon. – No, załatwione – powiedział z uśmiechem i schował komórkę do kieszeni. Dotarli do samochodu. Filip, nie przestając się uśmiechać, otworzył drzwi i usadowił się na fotelu kierowcy. – Uważaj, bo tam jest wąsko – rzucił w kierunku Anny, która wciskała się w niewielką szczelinę w drzwiach. Szerzej nie mogła otworzyć, ponieważ blokowało ją drugie auto.

    – Jak to jest, że zawsze ty masz tyle miejsca do wsiadania, a mnie zostaje tylko skrawek – syknęła poirytowana, gdy wreszcie wsiadła.

    – A to moja wina, że te jebane słoiki tak parkują?

    – Dobrze, że w domu mamy jeszcze makaron z wczoraj. Padam z głodu.

    – A co było nie tak z twoją sałatką?

    – Filip, zdążyłam zjeść tylko trochę.

    – Ale zjadłaś. A chyba nie zamierzasz jeść dwóch kolacji jednego wieczoru? – Popatrzył na nią z niesmakiem malującym się na twarzy i odpalił silnik.

    Rozdział 3

    Sebastian od rana był na spotkaniu. Z jednej strony Anna miała chwilę oddechu od szefa, a z drugiej… Jeśli na spotkaniu się nudził, potrafił zasypać ją chaotycznymi mailami, z których potem nawet on sam nie potrafił wywnioskować, o co mu chodziło. Za każdym razem, kiedy Anna dostawała taką zdawkową wiadomość, miała ochotę walić pięścią w blat swojego biurka. Nigdy nie wiedziała, czy ma do czynienia z notatkami ze spotkania, zadaniem do wykonania, czy zwykłą informacją. Mail o treści: „Piątek, 12 mógł sugerować, by znalazła czas w piątek o dwunastej na spotkanie. A może chodziło o salę dwunastkę albo o dwunastego października? Im dłużej wpatrywała się w taką wiadomość, tym więcej możliwości przychodziło jej do głowy. Najgorsze było to, że maile typu: „Statystyki reklamacji – główne produkty, porównanie albo „Problemy z gorzką czekoladą – kontakt z Jolą???????????????" totalnie odrywały ją od pracy. Nie wiedziała, czy ma rzucać wszystko i przygotowywać raport albo kontaktować się z Jolą. Jeżeli chodziło mu o raport, to za jaki okres? Jakie porównanie miał na myśli? I jakie problemy z czekoladą, do jasnej cholery?

    Raz, kiedy Sebastian zasypał ją tego typu mailami, zaczęła odpowiadać na każdy. Zadawała szczegółowe pytania dotyczące danego tematu. Szef wrócił wzburzony ze spotkania i w kilku mocnych słowach zwrócił jej uwagę, żeby nie pisała do niego co pięć minut, kiedy on jest na spotkaniu, i że jest już na tyle samodzielnym pracownikiem, że z problemem powinna poradzić sobie sama. Mówił podniesionym tonem, więc nie było wątpliwości, że cały open space słyszał każde słowo.

    Zbywanie i zapominanie o danej kwestii też nie skutkowało. Anna doszła do wniosku, że jeżeli temat jest pilny i ważny, Sebastian wróci do niej z informacją i porozmawiają o szczegółach. On jednak w chwili wysyłania do niej maila uznawał wątek za zakończony, a po kilku dniach albo tygodniach, zazwyczaj w najmniej oczekiwanym momencie, potrafił dopytać się o ten czy inny raport, o który przecież prosił. Anna rozkładała wtedy ręce, a on z dezaprobatą kręcił głową.

    Siedziała, pijąc kawę, i wpatrywała się w swoją skrzynkę mailową. Co chwila wpadały maile od Sebastiana, a ona niczym wróżka próbowała wyczytać z czarodziejskiej kuli, co autor miał na myśli.

    „Gdzie są reklamacje od klientów?", napisał, a ona podesłała mu ostatnie raporty oraz lokalizację na dysku, gdzie trzymała wszystkie

    Enjoying the preview?
    Page 1 of 1