Nauka jazdy
()
About this ebook
Read more from Jan Strękowski
Dziewczyny z miasta nigdy nie odmawiają Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsBohaterowie Europy: Norwegia Polsce 1976-1989 Rating: 0 out of 5 stars0 ratings
Related to Nauka jazdy
Related ebooks
Kim jesteś, Sebastianie? Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsW szponach Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsNowele opowiadania fragmenty. Tom 3 Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsPowróz Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsZdrady miłosne Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsJeszcze słychać śpiew i rżenie koni Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsOmyłka Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsWspomnienia niebieskiego mundurka Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsW niełasce u Pana Boga Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsDziennik reportera i inne opowiadania Jana Nerudy: Zapomniane książki, #1 Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsMost nad rwącą rzeką Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsMadonna w lustrze Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsDlaczego Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsDzień na Harmenzach Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsPrzezwykłe przygody nieboszczki Marysi Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsHamlaghkem Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsFacet nie do wzięcia Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsOłtarze Pozorów Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsZłodziejka pamięci Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsUtracony element Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsMaurizio - Kot w okularach Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsPogoń - Pod przykrywką Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsFC Mezzi 4 - Spotkanie z Messim Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsSońka i czarodziej Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsU nas, w Auschwitzu Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsFikcja Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsLas, pole, dwa sobole Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsKocha, nie kocha 3 - Ja i Jonas Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsSprawa nr 78/68 Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsŚwiatło ukryte w mroku Rating: 0 out of 5 stars0 ratings
Related categories
Reviews for Nauka jazdy
0 ratings0 reviews
Book preview
Nauka jazdy - Jan Strękowski
Nauka jazdy
Zdjęcie na okładce: Shutterstock
Copyright © 1985, 2021 Jan Strękowski i SAGA Egmont
Wszystkie prawa zastrzeżone
ISBN: 9788726858341
1. Wydanie w formie e-booka
Format: EPUB 3.0
Ta książka jest chroniona prawem autorskim. Kopiowanie do celów innych niż do użytku własnego jest dozwolone wyłącznie za zgodą Wydawcy oraz autora.
www.sagaegmont.com
SAGA Egmont, spółka wydawnictwa Egmont
Sielanka. Otwarte okno. Ja w nim jak na bocianim gnieździe. W dole zgniła zieleń podwórza, pod ścianą komórki maliny i pokrzywy, wyrośnięte, tykowate. Kasztan na środku rzuca skąpy cień, nie zakrywający mu nawet płowy pnia. Szare ściany budynku, ściany podwórka studni iskrzą szkłem szyb. Obok drzwi do sieni wózek z małą Anne, mała śpi. Jest niedziela. Na sznurku, przywiązanym przez nas do kasztana i jakiegoś gwoździa na naszym kurniku, ręczniki, spodnie, uprane rano w misce, w zimnej wodzie.
Te rzeczy na sznurku spełniają rolę siatki. Mario gra w siatkówkę z Januszem. A podwórko rolę boiska.
Mario w krótkich spodenkach i bluzce kolorowej, bez rękawów. Długie, podrapane i poparzone nogi. Piłka co chwila wpada w pokrzywy, jego śmiech, jakieś fragmenty słów w ich języku, przefruwa to wszystko przede mną, dźwięk jak od uderzenia promieniem słońca w metal, czyste powietrze, kryształowo.
Widzę te skaczące w powietrzu odgłosy. Taka dźwiękowo - wzrokowa fata morgana.
Janusz ciemny, opalony, dużo wyższy od małego. Naprzeciwko. Krzyczy do mnie żeby go zmienić.
Zmęczył go chłopak. Strasznie ruchliwy.
A on niewyspany. I w rękach kubły z czereśniami, a w nogach drabinę czuje.
Krótka przerwa w grze. Zastanawiam się czy warto zmieniać to cudowne miejsce w oknie na górze, pod słońcem na pot, nagle odkryty na czole Janusza.
Oni zatrzymani, z głowami uniesionymi do góry. W dłoniach Mario piłka. Nie mogę się zdecydować.
Wtem piłka wyskakuje w powietrze, sama jakby wyrwała się z rąk chłopca i szybuje do słońca, nie zdążyłem się uchylić.
Plaśnięcie w czoło, okulary odrywają się od głowy i spadają na murawę, jednocześnie z wracającą piłką.
Podbiega do nich Janusz, Mario. Podnoszą, oglądają. - Całe są - mówi Janusz. - Nie wolno tak, mogłeś zbić - karci po polsku Mario, który stoi chwilę, jakby nieruchomo, ale zaraz odwraca się w moim kierunku i woła: - Komm! Janusz!
Schodzę na dół, nakładam okulary. Janusz stoi obok. Przygląda się.
Mario podrzuca piłkę do góry, złośliwie wrzucam mu ją w pokrzywy, nie zauważa chyba tego, że złośliwie. Śmieje się. Całe podwórko zatłoczone od jego biegającej postaci.
Janusz stoi pod kasztanem. Dłonią przesłonił oczy. Gapi się w słońce.
- Wiesz - odzywa się do mnie po polsku. - Oni to mają jednak we krwi. Taki mały niby, wesoły, niewinny. Ale oni to mają we krwi. Zauważyłeś jak on to rzucił? Jakby nie wiedział, że rzuca. I potem śmieje się jakby nigdy nic. Nie pamięta.
- Zwykła zabawa. To przecież dziecko - mówię.
Ale coś mi przeszkadza w swobodnej grze. Normalnie brzmi śmiech chłopca. Czuję w sobie wczorajszy dzień na drzewach.
Chłopiec ma na imię Mario. Zwykły przypadek i w innej sytuacji po prostu nie zwróciłbym na to uwagi. Ale ja kiedyś czytałem opowiadanie Tomasza Manna „Mario i czarodziej". I właśnie teraz przypominam je sobie, dokładnie, całe.
Nie mówię o tym Januszowi, ale po paru minutach podskakiwania z piłką - rezygnuję. Ich bin müde - tłumaczę Mario, który nie może pogodzić się z utratą partnera i zawiedziony próbuje prosić mnie, a