Discover millions of ebooks, audiobooks, and so much more with a free trial

Only $11.99/month after trial. Cancel anytime.

Arkadia
Arkadia
Arkadia
Ebook280 pages3 hours

Arkadia

Rating: 0 out of 5 stars

()

Read preview

About this ebook

Nadia wraz z rodziną wyprowadza się do Stanów Zjednoczonych, aby rozpocząć nowe życie, po tym, jak wplątali się w problemy w Polsce, przed którymi musieli uciekać. Mimo to nie dane jest im cieszyć się nowym startem zbyt długo. Upragniony spokój przerywa pojawienie się w mieście aniołów, które zaczynają zabijać wszystkich ludzi, aby pozyskać ich ciała, a także niszczą planetę, uporządkowując ją według swoich upodobań. Nadia musi rozdzielić się z rodziną i rozpocząć walkę o przetrwanie. Razem z grupą rebeliantów postanawia stawić czoła intruzom, jednak wtedy okazuje się, że to nie będzie takie proste, ponieważ sama jest w pewien sposób z nimi powiązana.  Którą stronę wybierze i dla kogo postanowi walczyć? Czy anioły, które stąpiły na Ziemię są gorsze od ludzi?
Arkadia to powieść nie tylko o apokalipsie, ale także o sile miłości i wiary. Dopóki nie tracimy nadziei, to wszystko jest możliwe, a każdy upadek możemy potraktować jako kolejną lekcję
LanguageJęzyk polski
Publishere-bookowo.pl
Release dateDec 4, 2019
ISBN9788381660730

Related to Arkadia

Related ebooks

Reviews for Arkadia

Rating: 0 out of 5 stars
0 ratings

0 ratings0 reviews

What did you think?

Tap to rate

Review must be at least 10 words

    Book preview

    Arkadia - Justyna Spandel

    Twain

    1. Nowy wspaniały świat

    Śmiało mogę powiedzieć, że uciekanie od rzeczywistości było moją ulubioną dyscypliną sportową. W dodatku traktowałam to śmiertelnie poważnie i za każdym razem, gdy potrzebowałam odsieczy i chwili spokoju, wybierałam się na rundkę wokół osiedla.

    Bieganie pozwalało mi oczyścić umysł i chociaż na chwilę skupić się tylko i wyłącznie na pracy mięśni oraz równym oddechu. Zawsze, gdy biegałam, czas się dla mnie zatrzymywał i istniałam tylko ja. Oczywiście, gdy wracałam do domu moje problemy wciąż czekały na swoim miejscu, jednak zawsze wtedy nabierałam do nich innego podejścia.

    Modliłam się, aby i tym razem tak było, choć wciąż nie potrafiłam przeboleć wyprowadzki z Polski i zamieszkania w Stanach. To nie był problem, z którym potrafiłabym łatwo się uporać. Stało się. Nasz stary dom został sprzedany, pożegnaliśmy się z najbliższą rodziną i przyjaciółmi, po czym wyruszyliśmy w podróż w nieznane.

    Tata uważał, że to idealna alternatywa, a mama bez ustanku mu przytakiwała, mimo iż nie chciała się rozstawać z naszym domem, ogródkiem, koleżankami z aerobiku oraz rodzicami. Wszystkim nam było trudno i czegoś nam brakowało, jednak po tym, jak tata stracił pracę i przez długi czas nie potrafił znaleźć nowej, musieliśmy to zrobić.

    Pamiętam, jak mama chcąc rozładować atmosferę wymyślała gry, które polegały na podawaniu miast, w których moglibyśmy zamieszkać. Moi bracia wybierali Chicago, Los Angeles, Waszyngton, siostra Florydę lub Nowy Jork, a rodzice wszystko, co kojarzyło się im z kościołem. Nic dziwnego, skoro byli aż tak bardzo religijni i nazwali swoje dzieci imionami świętych, nie do końca kierując się znaczeniami.

    Ojciec przystawał przy Churchville w jakimkolwiek stanie. Mama była za miejscowością Fell w Pensylwanii, ale zmieniła zdanie na Forest City, żeby ostatecznie wybrać Port Angeles w Waszyngtonie. Tata niemal od razu uznał, że te miasto jest idealne ze względu na jego nazwę. Za to ja i moje rodzeństwo podeszliśmy do tego z mniejszym entuzjazmem.

    Od razu po przyjeździe do naszego nowego domu, Keira i Kamil rzucili swoje rzeczy do nowych pokoi i wyszli na miasto. Olaf zajął się Jakubem i pomógł mu rozpakować jego rzeczy, a Maksymilian wyszedł gdzieś, nikomu nic nie mówiąc.

    Zostałam sama z rodzicami, zachwycającymi się przestronnym wnętrzem w naszym nowym domu i rozplanowującymi układ mebli. Nie traciłam czasu i szybko przebrałam się w swój dres do biegania, zaopatrzyłam się w słuchawki i pobiegłam przed siebie.

    Dopiero, gdy poczułam się lepiej i zaczęło doskwierać mi zmęczenie, wróciłam do domu i z grymasem na twarzy zamknęłam skrzypiące drzwi frontowe. Nie tylko one skrzypiały. Praktycznie wszystko, co znajdowało się w tym domu było stare i skrzypiące. Można było się domyślić, że jego poprzedni właściciele mieszkali w nim od kilkudziesięciu lat i przez ten czas nic w nim nie zmienili.

    – Już wróciłaś? – zapytała mama, wchodząc do holu i wycierając brudne od kurzu ręce w czysty ręcznik. Odrobina brudu pozostała jej na policzku, więc podeszłam do niej i go starłam. – Zrobiłam kolację.

    – Nie jestem głodna – wyznałam, choć nie jadłam niczego od rana. – Pójdę wziąć prysznic.

    Od kilku dni miałam ściśnięty z nerwów żołądek. Nie potrafiłam spać ani jeść, jednak próbowałam zachowywać pozory normalnego zachowania, żeby nie sprawić rodzicom przykrości. Wiedziałam, że robili to wszystko dla nas. Chcieli zapewnić nam dobre życie i naprawdę to doceniałam, jednak ciężko było mi zostawić wszystko za sobą i zacząć zupełnie od nowa.

    – Nie powiedziałaś mi jeszcze, co myślisz o tym domu – zauważyła i spojrzała na mnie wyczekująco. Zobaczyłam w jej niebieskich oczach nadzieję i postanowiłam powiedzieć coś, co chciała usłyszeć, żeby chociaż trochę podnieść ją na duchu.

    – Świetny. Bardzo przestronny i w ogóle. Podoba mi się, ale tata mógłby zrobić coś z tymi drzwiami.

    – Masz rację. – Mama pokiwała głową, a jej krótkie, czarne, pofalowane włosy poruszyły się wraz z nią. Na twarzy pojawił się uśmiech zadowolenia, a w oczach było widać miłość, dobroć i troskę, którymi zawsze emanowała. Czasami czułam się, jakbym nie zasługiwała na nie. Była kobietą niezwykle miłosierną, a jej dzieci nie raz dały jej popalić. Przez nas miała mnóstwo problemów, jednak nigdy się nie skarżyła. Zawsze nas wspierała i nam pomagała.

    – Dobranoc – pożegnałam się z nią i pobiegłam schodami na górę, gdzie znajdowało się sześć pokoi oraz jedna łazienka.

    Keira i Kamil wybrali pokoje najbardziej oddalone od pozostałych, Jakub dostał najmniejszy tuż przy schodach, więc ja dostałam ten pomiędzy nim a Olafem. Nie narzekałam. Pokój był dość duży i miałam swoją łazienkę, nie licząc tego, że to była także łazienka Olafa, bo drzwi do niej znajdywały się również w jego pokoju. No i musiałam dzielić ją jeszcze z Jakubem, bo Keira, Kamil i Maks uznali, że sprawiedliwy będzie podział trzech na jedną łazienkę.

    Weszłam do swojego pokoju, gdzie wszystkie kartony z moimi rzeczami wałęsały się po podłodze i były poupychane w kąty. Na środku stało ogromne dwuosobowe łóżko ze świeżą pościelą, przygotowaną przez moją mamę. Na wprost znajdowało się okno z szerokim parapetem, gdzie mogłabym usiąść. Po lewej stronie, tuż obok drzwi do łazienki, znajdowały się drzwi do szafy. Na prawej ścianie postawiona była mosiężna komoda.

    Cały pokój wyglądał dość schludnie, chociaż nie był remontowany od wieków. Białe ściany pokryte były kurzem, podłoga skrzypiała, a na poszarzałym suficie wisiała przestarzała lampa. W powietrzu unosił się zapach stęchlizny.

    Uchyliłam okno i wpuściłam do środka odrobinę świeżego powietrza, które przesiąknięte było wilgocią oraz chłodem. Przypominało mi o tym, że właśnie nadeszła jesień i już niebawem miałam iść do szkoły.

    Westchnęłam głęboko, nie chcąc pozwolić, aby nerwy zjadły mnie od środka. Zdjęłam przepocony dres, a następnie rzuciłam go w kąt. Weszłam do łazienki i włączyłam prysznic, po czym zamknęłam drzwi od strony pokoju brata i te prowadzące z mojego pokoju. Tak na wszelki wypadek. Rozebrawszy się, weszłam pod gorący strumień wody, pozwalając, aby zmyła ze mnie cały stres i rozluźniła moje mięśnie.

    Po szybkim prysznicu ubrałam się w cieniutki top na ramiączkach i krótkie spodenki, które stanowiły moją piżamę. Otworzyłam drzwi z obu stron, a później umyłam zęby przy olbrzymiej umywalce, patrząc w swoje odbicie w ogromnym lustrze. Cała łazienka obłożona była beżowymi kafelkami, a umywalka, sedes, wanna i prysznic były w kolorze białym, co przypominało mi naszą starą łazienkę w poprzednim domu.

    Mało rzeczy przywodziło mi na myśl dom. Wszystko wydawało się być całkowicie inne. Ulice i okolica wyglądały kompletnie inaczej. Układ domu, pokój, a nawet najdrobniejsze szczegóły różniły się od tych w Polsce. To był całkowicie inny świat, choć wydawało mi się, że dzielił nas tylko ocean.

    Kilka minut później wróciłam do swojego pokoju z wielką chęcią odpoczęcia w łóżku, choć nie wiedziałam, czy w nowym miejscu będę w stanie w ogóle zasnąć. Położyłam się na materacu, który mocno zapadł się pod ciężarem mojego ciała i wskoczyłam pod kołdrę. Trzęsłam się z zimna, ale dopiero po chwili przypomniałam sobie, że otworzyłam okno.

    Z ociąganiem wstałam i je zamknęłam, a wtedy usłyszałam, jak drzwi do mojego pokoju się uchylają. Odwróciwszy się w ich stronę, westchnęłam.

    – Powinieneś już spać – zganiłam młodszego brata, podchodząc do niego.

    Jakub był najmłodszy z nas wszystkich, jednak wcale nie miał się najlepiej. Od zawsze żył w cieniu starszego rodzeństwa i przez to był bardzo cichy oraz spokojny, co nie pomagało mu w kontaktach z rówieśnikami. Jedynymi osobami, z którymi chciał rozmawiać, a także się bawić, byłam ja i Olaf.

    – Chciałem cię tylko o coś zapytać – powiedział, patrząc na swoje bose stopy. Blond czupryna spadła mu na oczy, więc delikatnie ją odsunęłam, a następnie kciukiem podniosłam jego głowę do góry, aby na mnie spojrzał.

    – Nie ma tu potworów – odparłam, wyprzedzając jego pytanie. – Wszystko jest w porządku, ale jeśli chcesz, to możesz spać ze mną.

    Mój mały braciszek miał bujną wyobraźnię przez te wszystkie książki, które przeczytał razem z Olafem. Często wyobrażał sobie, że pod jego łóżkiem czyhają potwory, które chcą go złapać. Przez to nie raz zmuszał któregoś z nas, aby spał z nim.

    – Nie o to mi chodziło – mruknął, nie podnosząc wzroku. – Czy też będziemy musieli myśleć i rozmawiać ze sobą po angielsku?

    Zaskoczona jego pytaniem, przez chwilę zastanawiałam się nad właściwą odpowiedzią, która mogłaby go usatysfakcjonować. Wiedziałam, że Jakub bał się zmiany języka, ale rodzice przygotowali się na to i dużo wcześniej zapisali go do szkoły językowej. Codziennie rozmawiał z native speakerami, a w domu ćwiczył z nami i mamą, która przykładała dużą wagę do naszej znajomości języka, twierdząc, że tylko ona da nam możliwość odnalezienia się w nowej rzeczywistości. Z tego powodu ostatnie oszczędności wydaliśmy na szlifowanie angielskiego.

    – Nie musimy rozmawiać pomiędzy sobą po angielsku, jeśli tego nie chcesz – odpowiedziałam. – Możesz myśleć po polsku, bo przecież to twoje myśli, ale jeśli chodzi o szkołę, tam będziesz musiał mówić po angielsku. W innym razie nikt cię nie zrozumie.

    Pokiwał głową i wreszcie podniósł wzrok. Widząc, ile ukrywa się w nim smutku oraz strachu, przyciągnęłam go do siebie i mocno przytuliłam, chcąc dodać mu odwagi, a także odgonić rosnący niepokój.

    – To co, śpisz dzisiaj ze mną? – dopytywałam, nie mając nic przeciwko temu. Wolałabym pierwszą noc spędzić w czyimś towarzystwie niż samej w tym pokoju, który jak na razie był dla mnie całkiem obcy.

    – Nie mogę, Nadio – odparł. – Olaf obiecał ze mną poczytać, ale jeśli chcesz, to możesz do nas dołączyć.

    Poczułam zawód, ale uśmiechnęłam się do niego i poklepałam go po ramieniu, odwracając do siebie plecami, a później popychając go w stronę wyjścia.

    – Może innym razem – zapewniłam go, gdy jeszcze raz na mnie spojrzał z rosnącą nadzieją w jego niebieskich oczach. – A teraz idź poczytać, bo później nie zaśniesz. Dobranoc.

    Uśmiechnęłam się do niego, modląc się, żeby dalej nie próbował mnie przekonywać. Gdy odwzajemnił uśmiech, wiedziałam już, że nie mam czym się martwić.

    To nie tak, że nie lubiłam z nimi czytać. Problem polegał na tym, że obaj interesowali się książkami, które mnie za bardzo nie pociągały. Oprócz tego potrafili idealnie odgrywać niektóre scenki, a ja niezbyt się do tego nadawałam. Dlatego wolałam po prostu się im przyglądać lub siedzieć w innym kącie ze swoją książką.

    – Zawsze możesz się do nas przyłączyć – burknął, powoli idąc w stronę swojego pokoju.

    – Dzięki.

    Uśmiechnęłam się do jego pleców, gdy zamykał za sobą drzwi. Blady snop światła, który na chwilę wydostał się z jego sypialni zniknął, a hol pogrążył się w ciemnościach. Wróciłam do swojego łóżka, po czym zgasiłam lampkę nocną i odwróciłam się na lewy bok.

    Przez długi czas nie potrafiłam zasnąć, więc wpatrywałam się w długie cienie, rzucane przez najbliższe drzewa, aż w końcu zmroczył mnie sen i wszystkie moje obawy związane z nowym miejscem oraz nowym życiem, które miałam rozpocząć, zniknęły w jednej sekundzie.

    2. Znalazłam swoje miejsce na Ziemi

    Kolejne dni minęły zdecydowanie za szybko. Tata rozpoczął nową pracę, mama usiłowała zadomowić się w nowym miejscu, a ja wraz z rodzeństwem próbowałam przygotować się na rozpoczęcie nowego roku szkolnego.

    Zaczęłam przyzwyczajać się do nowego otoczenia. Nowy dom wyglądał coraz bardziej przytulnie. Sąsiedzi wydawali się być całkiem mili. Odważyłam się nawet pójść do sklepu i zrobić niewielkie zakupy, po czym z dumą stwierdziłam, że jakoś dam radę przełamać barierę językową. Małymi krokami pokonam swoje lęki i wszystko będzie w porządku.

    W końcu nadszedł dzień, w którym rozpoczynały się zajęcia w szkole. W domu panowała napięta atmosfera, jednak każdy z nas postanowił poradzić sobie z nim na swój sposób.

    Keira i Kamil od razu znaleźli sobie nowych przyjaciół. W ogóle nie obawiali się podejść do obcych ludzi i zacząć z nimi rozmowę. Olaf zniknął w tłumie, jednak nie byłam pewna, czy w ten sposób próbował nawiązać nowe znajomości, czy raczej próbował się ukryć. Maksymilian prawdopodobnie nie dotarł nawet na pierwsze zajęcia. Nie widziałam go na korytarzach ani później na stołówce. Jeśli chodzi o mnie, to za wszelką cenę próbowałam trzymać nerwy na wodzy, chociaż ze stresu bolał mnie brzuch, a nogi miałam jak z waty. Nie zdobyłam się na uniesienie głowy i pójście dziarskim krokiem przed siebie, więc wpatrując się w swoje buty, przechodziłam z jednych zajęć na kolejne i tak przez cały dzień, nie nawiązując z nikim kontaktu wzrokowego.

    Tak minął mi pierwszy tydzień. W kolejnym poznałam kilka osób, chociaż zazwyczaj to oni o wszystko mnie wypytywali, a ja po prostu przytakiwałam lub kręciłam głową. W dalszym ciągu nie zabierałam głosu na zajęciach, ale zaczęłam podnosić wzrok i rozglądać się po szkole, próbując poznać nowe miejsce.

    Z rodzeństwem widywałam się tylko w domu i w drodze do szkoły, jednak pewnego dnia Keira zdecydowała się odprowadzić mnie na zajęcia. Nie protestowałam, choć wydawało mi się to podejrzane, mimo to zdecydowałam się nie wspominać o tym na głos.

    – Co tam? – zapytała.

    Posłała mi swój najlepszy uśmiech, a cała jej twarz aż promieniała. Wiedziałam już, że coś knuła i próbowała wkręcić mnie w swoją intrygę.

    – O co chodzi? – odparłam pytaniem na pytanie, idąc w stronę odpowiedniej sali.

    Westchnęła, po czym chwyciła mnie za łokieć, zmuszając do tego, żebym się zatrzymała, a następnie odwróciła mnie w swoją stronę.

    – Martwi mnie to, że z nikim nie rozmawiasz – wyznała, zarzucając swoje blond włosy na plecy. – Nie wiesz, ile tracisz. Pełno tu wspaniałych ludzi, których naprawdę warto poznać.

    – Potrzebuję czasu.

    – Potrzebujesz imprezy. Może wybierzemy się w piątek na domówkę?

    Mogłam się tego spodziewać. To było w stylu mojej siostry. Pod pretekstem martwienia się o mnie, próbowała zaciągnąć mnie na imprezę. Dobrze wiedziała, że mama nie pozwoli jej nigdzie iść samej.

    – Dostałam zaproszenie i pomyślałam, że fajnie by było, gdybyś się ze mną wybrała. Poznałabyś nowych ludzi. Może zaprzyjaźniłabyś się z kilkoma. Poza tym, wydaje mi się, że wpadłaś w oko jednemu z chłopaków, który tam będzie.

    – Nawet nie wiem, o kim mówisz.

    – Bo ich jeszcze nie znasz, ale możesz to zmienić – stwierdziła, uśmiechając się kokieteryjnie.

    Otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, kiedy zadzwonił dzwonek.

    – Muszę iść. Pogadamy o tym później.

    Pokiwałam głową, a kiedy odwróciła się do mnie plecami i pognała w przeciwnym kierunku, przewróciłam oczami i weszłam do sali.

    Mogłam się tego spodziewać. Keira od zawsze była bardzo towarzyską osobą. Uwielbiała imprezy i nie stroniła od alkoholu, jednak w Polsce musiała się ograniczać ze względu na to, że wiele osób znało naszych rodziców. Mama śpiewała w kościelnym chórze i przez jakiś czas pracowała w pobliskiej szkole, a tata pracował w banku i miał wiele znajomości. Nikt z nas nie chciał przynieść im wstydu, więc nie raz Keira musiała zachowywać się tak, jak wypadało, a nie tak, jakby tego chciała. Przed wyjazdem obiecała mi, że teraz tak nie będzie i najwidoczniej miała zamiar dotrzymać słowa.

    Mocno przycisnęłam do klatki piersiowej podręczniki, które trzymałam w dłoniach, jakby stanowiły tarczę, która uchroni mnie przed ciekawskimi spojrzeniami nowych uczniów. Minęłam kilka rzędów ławek i usiadłam na wolnym miejscu przy oknie.

    Serce waliło mi jak oszalałe, a żołądek miałam zwinięty w supeł. Wpatrywałam się przez szybę, chcąc w ten sposób odciąć się od uczniów i jednocześnie uspokoić swój organizm. Miałam wrażenie, że minie jeszcze sporo czasu, zanim do tego przywyknę.

    Po zajęciach wyszłam na korytarz i ruszyłam przed siebie. Starałam się unikać wzroku uczniów, gromadzących się przy swoich szafkach, mimo to i tak odczuwałam na sobie ich spojrzenia. Utkwiłam wzrok w podłodze, a następnie skręciłam w kolejne odgałęzienie korytarza, jednocześnie wpadając na jakąś przeszkodę i upuszczając książki.

    – Przepraszam – sapnęłam, zbierając podręczniki z podłogi i zauważając, że moją przeszkodą okazała się być osoba, a nie ściana.

    Zakryłam twarz włosami, mając nadzieję, że nie zauważy moich zaczerwienionych policzków, gdy chłopak schylił się i pomógł mi w podnoszeniu moich notatek, które leżały teraz wszędzie.

    – Nic się nie stało – powiedział, podając mi moje rzeczy, a następnie pomógł mi wstać.

    Spojrzałam na niego, chcąc się upewnić, że się ze mnie śmieje. Ku mojemu zdziwieniu wcale się nie śmiał. Uśmiechnął się nieśmiało, przeczesując dłonią kręcone, brązowe włosy, które ścięte były krótko. Zerknęłam w jego niebieskie oczy, które barwą przypominały mi nocne niebo i niemal od razu odwróciłam wzrok, zdając sobie sprawę, że się na niego gapię.

    – Jesteś nowa? – zapytał.

    Kiwnęłam głową, wpatrując się w moje podniszczone trampki, z którymi nie rozstawałam się praktycznie przez cały rok. Tylko śnieg do kostek oraz niewyobrażalne mrozy zmuszały mnie do wymiany ich na coś solidniejszego i cieplejszego.

    – Mogę cię odprowadzić do klasy, jeśli chcesz – dodał swobodnie, a ja poczułam się jeszcze bardziej głupio.

    – Kala! – Usłyszałam głos Charlotte zza pleców chłopaka.

    Charlotte poznałam na pierwszej lekcji. Akurat miałam angielski i wpadłam do klasy odrobinkę spóźniona. Wszyscy zajęli już swoje miejsca, oprócz tego obok niej na samych tyłach sali. Okazało się, że dziewczyna potrzebuje towarzysza do słuchania jej opowieści, a że ja jestem dość małomówna, to od razu się zakolegowałyśmy.

    – Przepraszam, muszę iść – oznajmiłam, po raz ostatni spoglądając w niesamowite oczy chłopaka i modląc się w duchu, aby moje policzki nie płonęły. Uśmiechnęłam się przepraszająco, wyminęłam go i ruszyłam w stronę dziewczyny, nie czekając na jego odpowiedź.

    – Nieźle – pochwaliła mnie, gdy do niej dołączyłam. Jej kręcone, blond włosy zafalowały, gdy odwróciła się, a następnie złapała mnie pod ramię, prowadząc w nieznaną mi stronę długim korytarzem. – Zaliczyłaś właśnie rozmowę z jednym z większych przystojniaków w tej szkole. Niestety, tylko on nie odpowiada na zaloty dziewczyn, kompletnie je ignorując. Ciekawa jestem, jak one zareagują, gdy dowiedzą się, że nowa dziewczyna z nim rozmawiała.

    – Wolałabym, żeby się nie dowiedziały – mruknęłam, odwracając się w stronę chłopaka, którego już tam nie było. Spojrzałam w brązowe oczy dziewczyny, mając nadzieję, że zrozumie.

    – To naprawdę dziwne, że nie chcesz, aby setki dziewczyn zazdrościły ci czegoś, na czym w ogóle ci nie zależało. Większość z nich chciałaby być na twoim miejscu, ale na ich nieszczęście pozostaje im wysyłanie wiadomości na Facebooku.

    Nie odpowiedziałam, wchodząc za nią do jasnej klasy, gdzie od białych ścian odbijało się światło jarzeniówek. Starałam się ignorować spojrzenia uczniów, którzy zdążyli już zająć swoje miejsca i usiadłam obok Charlotte na tyle sali.

    – Wiesz, zastanawiałam się nad waszymi imionami – wyznała, gdy nauczyciel podszedł do swojego biurka. – Właściwie, to one nie brzmią jakoś dziwnie. W sensie Kala brzmi jak amerykańskie imię. Tak samo Keira.

    – Moi bracia nazywają się Maksymilian, Olaf, Kamil i Jakub. To chyba niezbyt amerykańskie imiona, prawda?

    Od razu na pierwszej lekcji Charlotte dopytywała mnie o moje rodzeństwo i całą moją rodzinę. Nie obyło się bez pytań o motyw naszej przeprowadzki i o to, jak sobie radzimy w innym kraju. Nie ukrywałam, że ciężko mi było o tym mówić. Nie do końca byłam przekonana, czy dawałam sobie radę, ale przecież to dopiero był początek.

    – Maksymilian i Olaf jeszcze by się załapali, ale tych dwóch pozostałych raczej nie – odparowała. – Chyba, że zmienilibyśmy ich imiona. Ten pierwszy brzmi jak Cam, Cameron.

    – Jakub to wasz Jacob – podsunęłam jej.

    – Świetnie! Teraz już całkowicie jesteście amerykańską rodziną. Prawidłowa mowa to kwestia czasu, ale i tak nie jest źle. W tamtym roku uczęszczali do tej szkoły uczniowie z Niemiec. Nie masz pojęcia, jaki oni mieli akcent.

    Zaśmiałam się, widząc jej minę i słysząc to, w jaki sposób próbowała ich naśladować. Dzięki temu poczułam

    Enjoying the preview?
    Page 1 of 1