W świecie Fosforantów
()
About this ebook
Related to W świecie Fosforantów
Related ebooks
Zamknięta trumna Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsAż do skończenia świata Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsWróg z przeszłości Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsU podnóża szczytów Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsTego nie mogę ci powiedzieć Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsEsencja Bezkresu Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsPrzyciąganie niebieskie Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsSiedem grzechów głównych: Pycha Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsPiętno Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsU źródła Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsLily Bowers i Nieproszony Gość Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsRok Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsBłyski Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsA po burzy, błękitne niebo… Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsNasza klasa Rating: 5 out of 5 stars5/5Śniąca V: seria "Śniąca", #5 Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsMotyl w zupie Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsJestem tobą Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsWszyscy umierają Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsPomiędzy światami: seria "Śniąca" Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsMroki II Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsŻółta sukienka Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsW drodze do domu Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsPopraw koronę i wstań Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsPozostań w domu Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsLeila Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsTrzy kroki od miłości, dwa kroki od śmierci Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsOsaczona i inne nowele Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsDziewczyna z wiatrem we włosach. Między stronami życia. Tom 2: Dziewczyna z wiatrem we włosach, #2 Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsArche Rating: 0 out of 5 stars0 ratings
Reviews for W świecie Fosforantów
0 ratings0 reviews
Book preview
W świecie Fosforantów - Jolanta Horodecka-Wieczorek
przeznaczenia.
Rozdział II
POZA ZIEMSKIM CZASEM
Kiedy otworzyła oczy, ze zdziwieniem ujrzała wokół gwiaździste niebo przecięte wstęgą poświaty, z jasno oświetlonym na końcu tunelem w kształcie spirali.
„Czyżbym umarła? – pomyślała z lękiem – „Tunele zawsze kojarzą mi się z relacjami osób, które przeżyły śmierć kliniczną.
Nie miała jednak czasu na rozważania, bo myśl jej rozpracowywała już inne zjawisko. Zauważyła, że pędzi z zawrotną szybkością, nie czując przy tym żadnego ruchu, a co najdziwniejsze – gruntu pod nogami. Jednocześnie z ulgą stwierdziła zanikające pulsowanie w skroniach, któremu już nie towarzyszył ból.
„A może naprawdę umarłam?" – pomyślała w popłochu. Ale i tym razem nie było czasu na rozważania, gdyż zatrważająco szybko zbliżała się do miejsca potwornie głośnych detonacji. Próbowała nawet zasłonić uszy – ale ręce jej były bezwładne. Pociemniało jej wtedy w oczach, i znów straciła kontakt
z otoczeniem.
Kiedy odzyskała świadomość, stwierdziła z ulgą, że zmienia się sceneria, a detonacje cichną aż do całkowitego zaniku. Wkrótce zaległa cisza, a ona wciąż pędząc, zbliżała się do końca tunelu i do ogromnej męskiej postaci z długą, siwą brodą, wobec której – o dziwo – wcale nie czuła lęku. Patrzyła tylko, jakby urzeczona, a gdy jasna dłoń powoli uniosła się do góry, poczuła zupełne odprężenie i bezwiednie pochyliła głowę.
Trwało to jednak króciutko, bo zbyt szybko przemknęła obok tej dobrotliwej postaci. Ale kiedy się odwróciła, ujrzała już tylko oślepiającą jasność. Było to tak niesamowite przeżycie, że w końcu nie miała pewności, czy ta gigantyczna postać rzeczywiście stanęła na jej drodze? A jednak w jej pamięci utkwił wyrazisty obraz tego mistycznego spotkania i nie mogła oprzeć się wrażeniu, że dostąpiła
najwyższej formy poznania. Refleksja nasunęła się sama: „Piękno i harmonijny ład, utrzymujący Wszechświat w równowadze, nie mogą być dziełem przypadku, lecz stanowią niepodważalny dowód na istnienie tajemniczego aspektu wszystkich bez wyjątku zjawisk, czyli aspektu Bożego."
Tymczasem, mając dookoła ciemne niebo i roje gwiazd, odnosiła wrażenie, że stoi w miejscu, a że wciąż panowała cisza, spróbowała zebrać myśli: „W czarnej dziurze wrze jak w kotle; ciągłe wybuchy i spalanie, natomiast w białej panuje spokój i nieprzenikliwość. Czy według ziemskich rozważań, byłoby to piekło i niebo?"
Ale i tym razem musiała przerwać tok myśli, bo zauważyła, że zmienia się krajobraz a ona wciąż przyspieszając, zbliżała się do wąskiej i długiej mgławicy, usianej drobnymi gwiazdkami. Na szczęście i tutaj panowała cisza. I nagle w tej ciszy doznała kolejnego wstrząsu. W tym martwym krajobrazie zamajaczyła jej postać Edwarda! Nie, nie miała żadnych wątpliwości, gdyż widziała go wyraźnie, stojącego ze zwieszoną głową – nawet wówczas, gdy go mijała. Nie zauważyła natomiast, kiedy skończyła się wizja, bo znów oślepiły ją i ogłuszyły gigantyczne wybuchy, trudne tym razem do zniesienia. Jak sztuczne ognie wyglądały teraz eksplodujące supernowe. Zatrważający to był widok: gwiazdy wybuchając, spalały się na jej oczach!
Na szczęście wszystko, oddalając się – cichło, aż wreszcie mogła zebrać myśli. Wciąż bowiem dręczyło ją pytanie, co w tym martwym świecie robił Edward? Ale była to kolejna tajemnica, której jeszcze pojąć nie mogła.
Tymczasem, trzymając się świetlistej ścieżki, oddalała się i wchodziła w obszar ciszy, gdzie zanikające odgłosy nie były już tak przerażające. I znowu miała wrażenie, że stoi w gwiezdnej przestrzeni, ale było to tylko złudzenie, bo krajobraz zmieniał się zadziwiająco, jakby przekraczała granicę dwóch odrębnych światów. Znikły nawet pojedyncze układy gwiezdne, a ukazały się podwójne i potrójne. Z dala, na horyzoncie, majaczyły różnokolorowe gwiazdy i widać było, że jest to miejsce ich koncentracji. Wyglądały jak zawieszone w przestrzeni kule, z których największe świeciły „ostrzegawczo" czerwonym blaskiem. Wiedziała skądś, że są to gwiazdy, wchodzące w etap rychłego wybuchu, kończącego ich żywot.
I – jakby na potwierdzenie – zobaczyła w spiralnej części obłoku rozbłysk, a już w następnej sekundzie nastąpił gigantyczny wybuch czerwonej gwiazdy! Jednocześnie poczuła mocne zawirowanie i kolejno po sobie następujące fale uderzeniowe. Najbardziej jednak napawały ją lękiem potworne detonacje, które wstrząsały okolicznym światem!
W kolejnych wybuchach gwiazda jak fajerwerki odrzucała swe zewnętrzne warstwy i rozpadała się z fantazją w wielkiej eksplozji supernowej. Był to niezwykle spektakularny, ale i przerażający widok, tym bardziej że natychmiast tworzyły się tajemnicze obszary, zwanej czarną dziurą.
Oddalając się, powoli wchodziła w strefę, gdzie zaczynały się formować nowe, rozproszone po inwazji, układy gwiezdne. Nie było już tutaj różnokolorowych, mających „policzone dni olbrzymów, tylko skupisko materii, z której od podstaw formowało się nowe, gwiezdne życie. Elly z zachwytem obserwowała te jasno świecące gwiazdki, stłoczone jakby na „niewielkiej przestrzeni
, otoczonej wirami gazowych obłoków.
Pomału też omijała obszar koncentracji materii, wprowadzanej w ruch falami uderzeniowymi, gdzie wskutek silnej kompresji i grawitacji powoli formowały się nowe pokolenia gwiazd. Były one niezwykle pięknie wkomponowane w różową mgławicę, którą jakby od wewnątrz pobudzały do świecenia. Zachwycający widok! Tym bardziej, że nie było już tutaj atmosfery przemijania ani żałobnego orszaku wypalających się gwiazd; tylko obszar, na którym powstawały niemowlęce zalążki dalszego rozwoju Wszechświata.
Pomimo chwilowej refleksji, że i tutaj funkcjonuje wyznaczony czas trwania, z radością tkwiła w tej bajkowej krainie, oczarowana pięknem otaczającego świata i kojącą ciszą. Miała ochotę pozostać tu dłużej, tym bardziej że młode gwiazdki mrugały jakby zachęcająco. Szczególnie więc odczuwała duchową integrację z tym światem i bezwiednie chłonęła emanującą zewsząd energię.
Z żalem jednak, ale musiała opuszczać to piękne skupisko nowo powstających gwiazd, bo świetlista ścieżka pulsując, sugestywnie przypominała o dalszej drodze. Ciągle oglądając się, Elly nie od razu zauważyła, że zbliża się do bardzo jasnej gwiazdy, której rozmiary rosły teraz w zaskakującym tempie. Toteż oślepienie przyszło tak nagle, że zupełnie straciła orientację, po czym ogarnął ją lęk i ostatni błysk świadomości, że znowu traci kontakt z otoczeniem…
Rozdział III
ZASKAKUJĄCE SPOTKANIE
Gdy się ocknęła, skonstatowała ze zdziwieniem, że stoi w progu jakiegoś jasno oświetlonego gabinetu. Rozglądając się w popłochu aż oniemiała z wrażenia, bowiem pomieszczenie to było jej dobrze znane!
„Tylko skąd? – myślała gorączkowo – „Może z jakiejś ilustracji?
Patrząc wciąż w oniemieniu, utwierdzała się tylko w przekonaniu, że wystrój wnętrza idealnie pasuje do jej wizji. Gdzieś już przecież musiała widzieć ten pokój, obstawiony regałami pełnymi książek oraz dwa okna, między którymi na lśniącej, woskowanej podłodze stał duży, antyczny zegar. W tym momencie Elly poczuła zimny, przebiegający po plecach dreszcz: zegar wskazywał północ, a panująca wokół cisza oznaczała, że już nie odmierza on czasu.
Gdy nieco ochłonęła, uwagę jej przykuł stojący pośrodku stół, obstawiony krzesłami o bardzo wysokich oparciach. W tym momencie w popłochu zauwazyła, że stojące tyłem krzesło odsuwa się powoli i wstaje z niego... Albert!? Mimo zaskoczenia Elly poznała go od razu i to dopiero był szok! A wrażenie było tak silne, że po raz kolejny poczuła zawirowanie w głowie a następnie poczuła, że się oddala.
Kiedy otworzyła oczy, siedziała przy stole, a Albert stojąc naprzeciwko, przyglądał jej się i uśmiechał przyjaźnie. Elly, choć wciąż przestraszona, patrząc w jego wzbudzającą zaufanie twarz, pomału oswajała się z nową sytuacją.
Po raz też pierwszy odebrała bezgłośną informację, że właśnie nastąpił moment łączenia ich myśli w bezpośredni kontakt, po czym Albert odezwał się spokojnym głosem:
– Witam panią w czasoprzestrzeni – i zamilkł wyczekująco, dając jej czas na ochłonięcie. Elly jednak wciąż nie mogła uwierzyć, że ten stojący przed nią wielki uczony jest istotą cielesną, a jego fizyczna obecność – dowodem na faktyczne istnienie zewnętrznego świata. Toteż gdy tylko pochylił się, by usiąść, bezwiednie dotknęła jego ręki i dopiero ten taktylny gest, częściowo przekonał ją, że to nie zjawa, a ona nie śni, lecz naprawdę przebywa w całkiem realnym świecie.
„Zdumiewające! I wprost niewiarygodne" – pomyślała. Nadal jednak, jakby szukając dowodów, wbiła sobie paznokcie w kolano, aż zabolało. Równocześnie dotknęła chłodnego blatu stołu i dopiero uwierzyła, że faktycznie zaistniała w tajemniczym wprawdzie, ale postrzegalnym świecie, zachowując przy tym zdolność odbierania rzeczywistości za pomocą zmysłów. Nadal jednak była to dla niej zagadkowa i niepojęta sytuacja.
„Ale czuję ból, więc żyję i funkcjonuję" – pomyślała z ulgą, głośno natomiast odezwała się po raz pierwszy:
– Ja pana widzę i słyszę, a także czuję ból, czyli faktycznie tutaj jestem. Zatem witam pana, tylko najpierw proszę mi wyjaśnić, jak się w ogóle tu znalazłam, gdyż moja fizyczna obecność w tym świecie jest dla mnie niepojęta i graniczy z cudem.
Powiedziawszy to, Elly z zapartym tchem czekała na odpowiedź. Jednocześnie otworzyła brulion z zamiarem notowania. To zaś, co wydarzyło się przedtem, postanowiła uzupełnić nieco później.
Tymczasem Albert wstał i zaczął spacerować z założonymi rękoma. Milczał chwilę w skupieniu, toteż miała czas, by mu się lepiej przyjrzeć i odnotować pierwsze wrażenia. Chód miał sprężysty, poruszał się dostojnie. Jego szpakowate, nieco przydługie, okalające twarz włosy oraz sumiaste wąsy bez wątpienia dodawały mu męskiego uroku. Popielata marynarka i granatowe spodnie doskonale na nim leżały.
Musiała jednak przerwać obserwację, ponieważ Albert nagle przystanął i zaczął mówić:
– Pani pragnienie spotkania się ze mną było silnym impulsem, który odebrałem, zaś siłą napędową była wprost fenomenalna wyobraźnia, dzięki której osiągnęła pani stan umysłu umożliwiający wizyjny wgląd w tajemnicę bytu, która z kolei stanowiła tło poszukiwań poznawczych. Intuicyjna natomiast wiara w istnienie świata wielowymiarowego była inspiracją do penetrowania własnej psychiki i w efekcie odnalezienia wyjścia w inny, nieznany świat. Czego dowodem, jest pani tu obecność. Elly z trudem chwytała sens, ale nie przerywając, pilnie notowała każde słowo.
– Ponadto jest pani jedyną znaną mi osobą, która zdołała przekroczyć fizyczne granice pozazmysłowego pojmowania i przed czasem wyjść poza krańce tunelu.
Kiedy zawiesił głos, Elly przemknęła myśl, że faktycznie nigdy nie słyszała relacji wykraczających poza wspomniane granice. Ogarnęła ją dziwna trwoga, ale nie chciała zgubić wątku, bo Albert, jakby nigdy nic, kontynuował temat: Jest wprawdzie pewien odsetek ludzi mających percepcję pozazmysłową, ale wielu z nich zbyt mocno tkwi w sprawach egzystencjalnych i realiach dnia codziennego, nie zdając sobie nawet sprawy z zasobów własnej psychiki. Pani wykorzystała własny potencjał, bo zbudowała konstrukcję spójnego świata wewnętrznego i w stosownej chwili nawiązała kontakt z istniejącą przecież świadomością przestrzenną. Gdy zaakcentował słowa „w stosownej chwili", Elly domyślając się, co ma na myśli, z największym trudem zachowała spokój.
– A zatem – kontynuował – spotkanie nastąpiło wskutek połączenia się naszych świadomych energii, od tego też momentu podróżowała pani spiralą czasu pod moim osobistym nadzorem. Widząc zdziwienie na jej twarzy, wyjaśnił:
– Świadoma energia jest niezniszczalna i bezwymiarowa, a ponieważ może poruszać się z prędkością światła, łatwo dociera w odległe zakątki Wszechświata. Natomiast jej cielesno-psychiczna forma jest postrzegalna i odbiorcza, ale tylko dla wybranych, mających zdolność tworzenia strukturalnych form obrazowych, czyli wizualizacji otoczenia. A ponieważ pani te właściwości posiada, dlatego znalazła się w zewnętrznym świecie poza zasięgiem ziemskiego czasu.
– Podróżowanie spiralą czasu najlepiej zobrazuję, używając do tego kawałka papieru – Albert, odsunąwszy szufladę, wyjął z niej kartkę, odciął kilkucentymetrowej szerokości pasek, a następnie skręcając go – złączył końcami. Wodząc zaś palcem po obwodzie udowadniał, że nigdy nie trafia w punkt wyjścia2.
Zadziwiona Elly zadumała się nad prostotą zjawiska, które w odniesieniu do przestrzeni oznaczało każdorazowe wychodzenie spiralą w inny, zewnętrzny świat.
Nic też dziwnego, że chwilami traciła poczucie autentyzmu, ponieważ wszystko było dla niej zdumiewające i nie w pełni zrozumiałe. Ale chłodny blat stołu skutecznie rozwiewał wątpliwości i utwierdzał ją w przekonaniu, że wciąż przebywa w fizycznie namacalnym świecie.
W tym momencie aż krzyknęła z rozpaczy. Zauważyła, bowiem, że kończy jej się wkład w długopisie! Ale Albert uśmiechając się tajemniczo wyjął z kieszeni swój długopis i podając go Elly powiedział:
– Proszę przyjąć ten długopis w prezencie ode mnie – będzie on pani długo służył, a prawo ciążenia ziemskiego nada mu fizyczne cechy. Tutaj jest on tylko obrazem, czyli wytworem pani i mojej wyobraźni.
Elly odetchnęła z ulgą, a gdy wzięła długopis do ręki, stwierdziła ze zdziwieniem, że jest on lekki niczym skrawek papieru. Pomyślała wtedy, że nie powinna się już niczemu dziwić. Podziękowała zatem, a wyrazy pisane nowym długopisem niczym nie różniły się od pozostałych. A że wciąż cisnęło jej się wiele pytań, zaczęła je szybko i fachowo systematyzować. Jednak to najciekawsze – czy istnieje życie we Wszechświecie – postanowiła odłożyć na potem, gdyż wiedziała, że w wywiadzie najważniejsza jest, wyczerpująca temat, chronologia. Podejmując przerwaną rozmowę zapytała:
– Czy podczas podróży przeszłam przez czarną dziurę, a może udało mi się ją ominąć?
– Tak – odpowiedział Albert – przeszła pani przez trzy czarne dziury, ale najbardziej niebezpieczną była ostatnia, która właśnie powstawała. Zagrożenie bowiem stanowiły błyski promioniowania XXR, będące przedmiotem naszych obecnych badań w zakresie niwelowania ich śmiercionośnych struktur. Nie wszystko więc mogłem przewidzieć, a jednak ominęła panią potwornie silna grawitacja osobliwości, to znaczy nieskończenie małego punktu, w którym materia, czas i energia znajdują swój kres. Na szczęście wąskim tunelem spiralnym przedostała się pani do białej dziury, będącej odwrotnością czarnej i w ten sposób znalazła się poza zasięgiem niebezpieczeństwa. Sytuacja taka powtarzała się