Discover millions of ebooks, audiobooks, and so much more with a free trial

Only $11.99/month after trial. Cancel anytime.

Dziecię wieszczek
Dziecię wieszczek
Dziecię wieszczek
Ebook81 pages44 minutes

Dziecię wieszczek

Rating: 0 out of 5 stars

()

Read preview

About this ebook

Paul Heyse

Niemiecki pisarz, laureat literackiej Nagrody Nobla w 1910.
Był synem nauczyciela filologii klasycznej, a do jego krewnych ze strony matki zaliczał się m.in. kompozytor Felix Mendelssohn. Przyjaźnił się z poetą Emanuelem Geiblem, a od czasu studiów filologicznych w Berlinie także z wieloma innymi pisarzami. Debiutował w 1848 r. poematem Frühlingsanfang 1848, komentującym wydarzenia społeczno-polityczne Wiosny Ludów. Od 1849 r. należał do grupy literackiej Tunnel über der Spree. W 1852 obronił rozprawę doktorską, następnie przez kilka miesięcy prowadził badania filologiczne w bibliotekach we Włoszech.
W 1854 r. ożenił się, otrzymał też pensję od króla Bawarii i przeniósł się do Monachium, gdzie współtworzył grupę literacką Die Krokodile. Miał czworo dzieci, w 1862 r. owdowiał, a w 1867 ożenił się powtórnie.
Pisał poezje, dramaty, powieści, opowiadania i nowele, tłumaczył na niemiecki też literaturę włoską. Był ceniony i popularny, uważano go za największego niemieckiego pisarza od czasów Goethego. W wieku 80 lat został uhonorowany Nagrodą Nobla za całokształt twórczości.
Znany jest także jako twórca teorii Sokoła (1871), która analizuje budowę klasycznej noweli w oparciu o jedną z opowieści z Dekameronu Boccaccia.

Ur. 15 marca 1830 w Berlinie
Zm. 2 kwietnia 1914 w Monachium
Najważniejsze dzieła: L’Arrabbiata, Kolberg, Frauenemancipation, Kinder der Welt
LanguageJęzyk polski
PublisherBooklassic
Release dateAug 5, 2016
ISBN6610000011742
Dziecię wieszczek

Related to Dziecię wieszczek

Related ebooks

Related categories

Reviews for Dziecię wieszczek

Rating: 0 out of 5 stars
0 ratings

0 ratings0 reviews

What did you think?

Tap to rate

Review must be at least 10 words

    Book preview

    Dziecię wieszczek - Paul Heyse

    pieśniach

    Pieśń pierwsza

    Był sobie... tak się zwykle zaczynają  

    Bajki; lecz któż ich chętnie dzisiaj słucha?  

    Świat dziwnie dojrzał; a cuda nie mają  

    Żadnego wpływu na ludzkiego ducha.  

    Romans, nowela nawet, rozkwitają  

    Pod hasłem: „naprzód" — Na pieśni — posucha!  

    A kto nadzieją sławy się kołysze,  

    Niech póki życia nic wierszem nie pisze.  

    Gdzie czas, gdy starcom, mimo siwych włosów,  

    Zaczarowany flecik Oberona²  

    wiat rzeczywisty zdmuchiwał z przed nosów?...  

    Czas ów, gdy dziewczę tuliło do łona  

    Swego Schillera³?... gdy z Goethem⁴ niebiosów  

    Sięgał młodzieniec? ... Odzie myśl rozmarzona,  

    Co boskie dźwięki pieśni wieszczów chwyta?  

    Zamiast ich czytać — dziś o nich się czyta.  

    Odkąd się życie po relsach⁵, wrąc, toczy  

    I leci z parą — śniąc tylko o złocie,  

    Któż muz wybrańca chce widzieć na oczy  

    Lub słuchać w zgrzycie maszyn i łoskocie?  

    — «Oddział⁶ palących» — tłum trzeźwy się tłoczy  

    Ty Auerbacha dobywasz w przelocie...  

    Zaledwo został przez ciebie odczuty,  

    Świst... słychać okrzyk: «Stacja! Trzy minuty!»  

    Bogi wszechmocne! Cóż pocznie w tej wrzawie  

    Mówiące rymem tylko «wieszczek dziecię»?  

    Sądzę, te nikt z was trzech pieśni w oktawie⁷  

    Z rękawa łatwo nie wytrząśnie; przecie  

    Tłum ani głową nie skinie łaskawie...  

    Przyjaciel nawet z zwątpieniem poecie  

    Rękę podaje... a wielka krytyka  

    Brak mi trzeźwości współczesnej wytyka.  

    Mniejsza! Dni lepsze ujrzy, kto dożyje...  

    Co do mnie, choćby ludzie śmiać się mieli,  

    Czar stary łatwo duszę mą podbije...  

    Strofa Ariosta⁸ zawsze mnie weseli!  

    Pył — i dym, który nad głową się wije  

    W wiecznego piękna spłukuję kąpieli...  

    Na wielkiej drodze, wbrew karnej ustawy,  

    Pas rozwiązuję — i pluskam w oktawy.  

    Kto się tym gorszy, niech z dala zostanie,  

    I niech na sucho ratuje swą duszę.  

    Wam jednak, zacni panowie i panie,  

    Maleńkie słówko powiedzieć tu muszę:  

    Ściśle prawdziwym jest opowiadanie,  

    Które fantazją upiększyć się kuszę;  

    I mimo polot tych strof idealny,  

    Kierunek cały na wskroś jest realny.  

    Już Jakub Cazotte⁹ rozsnuwał ten wątek;  

    Duch jasny; przecież — źródło mętnej wody,  

    Większą część jego pieśni i pamiątek  

    Czas zatarł; pisma jego wyszły z mody...  

    I tylko jeden pozostał nam szczątek,  

    Na wieki piękny i na wieki młody:  

    Le diable amoureux¹⁰ — (ostrzegam w nawiasie,  

    Że niedorostkom od książki tej zasię¹¹).  

    Otóż, opowieść naszą fantastyczną,  

    Cazotte, z uśmiechem satyra¹², podaje  

    Pełną psot, figlów, cyniczną, drastyczną,  

    Rażącą czasów naszych obyczaje...  

    Lecz ja całą wartość artystyczną  

    Na nowo, z źródeł pierwotnych, dostaję.  

    Co tu nadmieniam, niech przyzna lub przeczy  

    Znawca Cazotta — a teraz — do rzeczy!  

    Był sobie pewien książę w Astrachanie¹³;  

    Kalibad-chanem zwali go poddani;  

    A był tak piękny, jak wiosny zaranie.  

    Królowa matka, mądra bardzo pani.  

    Gdy mąż jej zaległ grobowe posłanie,  

    Tak wychowała syna, by był dla niej  

    Podporą, chlubą, wsparciem i obroną,  

    Gdy włos zbieleje pod ciężką koroną.  

    Zaledwo chłopca puszczała od boku:  

    Na radzie państwa, na modłach w meczecie.  

    On wszędzie musiał dotrzymać jej kroku,  

    Pieszo, czy konno, czy w dworskiej karecie.  

    W cnoty wzrastało w promieniach jej wzroku  

    To ukochane i pieszczone dziecię;  

    I nocą nawet przy niej zasypiało,  

    Kotarą tylko oddzielone białą.  

    Płoszony jednak troskami i trudem,  

    sen odlatywał od powiek królowej.  

    Komuż, z tych wielkich, co stają nad ludem,  

    Spać obowiązek pozwala surowy?  

    Nie było zatem dziwem, ani cudem,  

    Że próżno księżna w puchar kryształowy  

    Mieszała opium... aż w szczęśliwej chwili  

    Znalazł się sposób, co snem ją posili.  

    Trzy stare wiedźmy, wsławione bajkami,  

    Co opowieści, jak przędzę, w lot snuły,  

    Kazała przyzwać, hojnymi datkami  

    Uposażyła je z własnej szkatuły;  

    Zamianowawszy «hof-usypiaczkami¹⁴  

    Królewskiej mości» — te stare gaduły...  

    A gdy noc przyszła, z kolei wezwana  

    Bajarka dziwy prawiła do rana.  

    Królowej jednak — szczególnej kobiecie,  

    Którą poddanych losy rozbudzały —  

    Baśnie o cudach niebywałych w świecie  

    Zbyt dziecinnymi nieraz się zdawały.  

    W miejscach, gdzie każdy wzdrygnąłby się przecie,  

    Jej cicho do snu powieki spadały;  

    I często — wolna od sztucznej ekstazy —  

    Ziewnęła przez nos, raz po raz, trzy razy.  

    Ale bajarzom nie zbraknie rezerwy  

    Publiki, która oklaskuje rada¹⁵  

    Dowcip — i głupstwa, w równym stopniu werwy.  

    Jakie inaczej tyłaby gromada  

    Partaczy w sztuce?... Bywają też

    Enjoying the preview?
    Page 1 of 1