Discover millions of ebooks, audiobooks, and so much more with a free trial

Only $11.99/month after trial. Cancel anytime.

Po burzy
Po burzy
Po burzy
Ebook68 pages18 minutes

Po burzy

Rating: 0 out of 5 stars

()

Read preview

About this ebook

Adolf Abrahamowicz

Polski komediopisarz, pochodzenia ormiańskiego, ziemianin, który większość życia spędził w rodzinnym Lwowie.
Debiutował w 1880 jednoaktówką Dwie teściowe. Ogłosił drukiem wiele swoich utworów. Jego komedie były często grywane na polskich scenach teatralnych w XIX wieku; współpracował z wieloma reżyserami i aktorami, przede wszystkim z Ryszardem Ruszkowskim (w latach 1884-1891), z którym wspólnie napisał m.in. farsy Mąż z grzeczności (wyst. 1885), Oddajcie mi żonę (wyst. 1886), Florek (wyst. 1887), które cieszyły się dużym powodzeniem. Jego komedia Mąż z grzeczności została przetłumaczona na języki niemiecki i czeski i wystawiona na deskach Novego Divadla w Pradze i Karl Theatru w Wiedniu.
Starał się o stanowisko dyrektora teatru lwowskiego po rezygnacji Celiny Dobrzańskiej i Stanisława Niewiadomskiego. Należał do Koła Literacko-Artystycznego we Lwowie.

Ur. 7 listopada 1849 we Lwowie
Zm. 16 sierpnia 1899 w Targowicy Polnej
Najważniejsze dzieła: Dwie teściowe (1880), Mąż z grzeczności (1885), Oddajcie mi żonę (1886), Florek (1887), Teść (1889), Dobry numer (1899)
LanguageJęzyk polski
PublisherBooklassic
Release dateAug 5, 2016
ISBN6610000001040
Po burzy

Related to Po burzy

Related ebooks

Reviews for Po burzy

Rating: 0 out of 5 stars
0 ratings

0 ratings0 reviews

What did you think?

Tap to rate

Review must be at least 10 words

    Book preview

    Po burzy - Adolf Abrahamowicz

    umeblowany

    SCENA I

    Wchodzi Kanikuła, z czerwonym parasolem, przemokły, za nim Dyonizy.

    KANIKUŁA

    Józefie! Józefie! Do kroćset! Józefie!

    szamocze parasolem tak, że obryzguje Dyonizego

    JÓZEF

    wpada

    Co się stało?

    KANIKUŁA

    Nie widzisz cymbale? cały przemokłem! podaj szlafrok i gorącą herbatę.

    JÓZEF

    wychodząc

    I po co to byłemu kupcowi udawać oficera od ułanów?

    KANIKUŁA

    Nie mam słów dla wyrażenia panu mojej wdzięczności.

    DYONIZY

    To było moim obowiązkiem.

    obciera oczy od wody i błota

    KANIKUŁA

    Co? pan płaczesz?

    DYONIZY

    Nie.... ale jestem....

    KANIKUŁA

    Wzruszonym? I ja także. Wyobraź pan sobie co to za szalony pomysł; moje siostry, dwie stare panny, przysłały mi dziś, w dzień moich urodzin, konia wierzchowego... taki pomysł mogą mieć jedynie stare panny.

    DYONIZY

    Wybacz! Panie te nie są tak stare... bardzo zresztą przyjemne, słodycz serca, łagodność charakteru..

    KANIKUŁA

    To wszystko być może w łaskawych oczach pana, ale ja tego nie widzę. Lecz wracam do mojego opowiadania. Oprócz tego konia, kuzynka moja przysłała mi ten stary czerwony parasol; ma to być grat familijny mego pradziada... i wyobraź pan sobie, mnie byłemu kupcowi, mieszczaninowi, zachciało się wyjechać; nie wiele namyślając się, zamiast spicruta, biorę parasol, wyjeżdżam; szkapa ledwie się wlecze... nagle... zrywa się burza, grzmoty, błyskawice... otwieram to familijne straszydło

    otwiera parasol

    a tu panie łaskawy, jak go spostrzeże mój wysłużony artylerzysta.... staje panie dęba aż mnie ciarki przechodzą!

    naśladuje w komiczny sposób konia spłoszonego, stającego dęba

    DYONIZY

    usuwając się przed nacierającym na niego Kanikułą

    Taki artylerzysta... proszę!

    KANIKUŁA

    A no... wybrakowana szkapa kanonierska, na której jechałem, jak zacznie panie manewrować to przodem....

    naśladuje jak wyżej

    DYONIZY

    To tyłem....

    KANIKUŁA

    Gromada trutniów, próżniaków, śmiejąc

    Enjoying the preview?
    Page 1 of 1