Discover millions of ebooks, audiobooks, and so much more with a free trial

Only $11.99/month after trial. Cancel anytime.

A wszystko przez tę książkę
A wszystko przez tę książkę
A wszystko przez tę książkę
Ebook177 pages2 hours

A wszystko przez tę książkę

Rating: 0 out of 5 stars

()

Read preview

About this ebook

Grupa „Jak minął twój pisarski tydzień?” od początku swojego istnienia miała za cel wspieranie twórczości ludzi piszących. Motywowanie do pisania i promowanie najbardziej utalentowanych autorów. Każdy konkurs organizowany w grupie był zachętą do zmierzenia się z gatunkiem lub tematem, co miało pokazać, że istnieją gatunki i tematy, a sprawne ich wykorzystanie może pomóc osobie piszącej. Tak jak w przypadku poprzednich konkursów i ten z książką w tytule, zorganizowany przy współpracy ze Strefą Autora, przyniósł wiele zaskakujących, dobrych i bardzo dobrych tekstów, a także kilka niespodzianek. Przed Tobą zatem, Drogi Czytelniku, wspaniała, mam nadzieję, przygoda odkrywania talentów, o których istnieniu nie wiedziałeś, a których losy, a zwłaszcza kolejne publikacje, od teraz będziesz może chciał śledzić. Dobrej zabawy życzę! Tylko żebyś potem nie mówił, że „to wszystko przez tę książkę”.
Jakub Winiarski

Autorzy: Anna Adler, Karolina Antczak-Orłowska, Hanka Bilińska-Stecyszyn, Monika Chodorowska, Asia Dzi, Marta Gołębiewska, Anna Łobko,Marek Mikielewicz, Michał Nastula, Zofia Sierszeńska, Kasia Sikora-Borowiecka, Wioletta Zarzycka, Patrycja Żurek
LanguageJęzyk polski
Publishere-bookowo.pl
Release dateAug 27, 2015
ISBN9788378595533
A wszystko przez tę książkę

Related to A wszystko przez tę książkę

Related ebooks

Reviews for A wszystko przez tę książkę

Rating: 0 out of 5 stars
0 ratings

0 ratings0 reviews

What did you think?

Tap to rate

Review must be at least 10 words

    Book preview

    A wszystko przez tę książkę - Anna Adler

    Winiarski

    Marta Gołębiewska

    Od najmłodszych lat zafascynowana kulturą Dalekiego Wschodu oraz fantastyką. Ukończyła mongolistykę i tybetologię na Uniwersytecie Warszawskim. Posiadaczka czarnego pasa w koreańskiej sztuce walki Taekwon-do. O pisaniu myślała od zawsze, ale dopiero od niedawna, już jako młoda matka, zgłębia tajniki warsztatu. Przez życie stara się zgodnie z zasadą: „Nigdy się nie poddawaj". Jak na razie z powodzeniem :)

    Antykwariat

    Gdy przekraczała próg antykwariatu, staroświecki dzwonek zabrzmiał dziwnie w uszach Michelle. Drewniana podłoga ugięła się pod jej skromnym ciężarem. Rozejrzała się i pomyślała, że nic się nie zmieniło. Zakurzone regały z półkami, wyginającymi się od niechlujnie poukładanych starych książek, stały tam, gdzie zawsze. Dalej niska lada i maleńki stołek, na którym zwykł siadać on. Przez chwilę Michelle poczuła ciepło w sercu i uśmiechnęła się lekko.

    Drzwi otworzyły się i do pomieszczenia wszedł Gabriel.

    – Dobra… Jesteśmy. O matko! Ktoś tu w ogóle sprzątał?

    Michelle obejrzała się przez ramię na męża. Gabriel ubrany w ciemny płaszcz, garnitur i pantofle wyglądał trochę dziwacznie w takim miejscu. Jakby przybył z przyszłości. Uśmiechnęła się na tę myśl.

    – Wątpię – odparła po chwili. – Od śmierci babci dziadek siedział tutaj sam.

    – Nie dziwię się – mruknął Gabriel.

    Michelle pokręciła głową i musnęła palcami pierwszy regał.

    – Pamiętam, że przychodziłam tutaj jako mała dziewczynka. Siadałam dziadkowi na kolanach i prosiłam, żeby coś mi poczytał. – Przeszła obok kolejnych półek z książkami i dotarła do lady, dotknęła jej leciutko czubkiem palca. – Babcia zazwyczaj siadała blisko z filiżanką kawy i uśmiechała się porozumiewawczo do dziadka, jakby ukrywali jakąś tajemnicę.

    – Ciekawe, ile to jest warte.

    Michelle odwróciła się gwałtownie. Założyła ręce przed sobą i spojrzała pytająco na męża.

    – No co?

    – Mogę chociaż się rozejrzeć, zanim podejmiemy jakąś decyzję?

    – Oczywiście, kochanie. Ale jeśli pomogłoby to spłacić nasz kredyt…

    – Gabriel.

    Uniósł dłonie w obronnym geście.

    – Dobra, dobra! Już nic nie mówię!

    Podszedł szybko do Michelle i złapał za biodra. Lubiła, gdy był tak blisko. Czuła się przy nim drobniutka i bezpieczna.

    – Tylko dlaczego nie zapisał tego twojej mamie?

    Michelle uśmiechnęła się szeroko, kładąc dłonie na klatce piersiowej męża.

    – Mama nigdy nie przepadała za tym miejscem. Uważała, że dziadek tu dziwaczeje.

    – Trochę miała w tym racji, nie? Ostatnie dwa lata wcale nie chciał stąd wychodzić. Pamiętasz?

    Michelle przewróciła oczami.

    – A gdzie miał siedzieć? Z moją mamą, która kazałaby mu założyć maila i konto bankowe? Czy z moim zapracowanym bratem? Z nami? Nie mamy nawet miejsca, gdybyśmy chcieli mieć dziecko.

    – Już dobrze – Gabriel zatrzymał potok słów i uśmiechnął się w ten sposób, który Michelle uwielbiała. – Słuchaj, muszę jechać do pracy. Podwieźć cię gdzieś, czy…

    – Zostanę tutaj i rozejrzę się.

    Gabriel zmierzył ją spojrzeniem.

    – Jesteś pewna?

    – Jasne. Gdzie pisarka miałaby się czuć lepiej niż w pomieszczeniu pełnym książek? Poza tym mam autobus do domu, jakby co.

    Przytulił ją krótko i pocałował.

    – Dobra. To widzimy się wieczorem w domku. Zrobię kolację. A potem usiądziesz do pisania.

    Michelle uśmiechnęła się szeroko i patrzyła, jak Gabriel wychodzi z pomieszczenia. Mignął jeszcze w oknie i zniknął.

    Została sama.

    Rozejrzała się ponownie. Drewniane drzwi wejściowe miały kolor hebanu. Po ich obu bokach znajdowały się okna. Michelle stwierdziła z uśmiechem, że wystawa nie zmieniła się odkąd, była dziewczynką. Oprawione w skórę stare księgi starannie ułożone na podpórkach, z otwartymi stronicami. Przychodząc do dziadka zawsze najpierw wpatrywała się przez szybę w fantazyjnie piękny druk tych ksiąg. Nie były po angielsku ani po francusku, więc ich nie rozumiała, ale chłonęła każdą literkę. Jakby czytała starożytne zaklęcia.

    Zaraz za drzwiami zaczynały się rzędy szafek, które przepełnione były opasłymi tomiskami. Ruszyła w ich kierunku. Wszystkie książki skrzętnie poukładane w równym rządku, alfabetycznie, według autorów i gatunków. Pierwszy regał to kryminały, potem powieści przygodowe, fantastyka, historia, literatura piękna. Bajki dla dzieci stały po drugiej stronie korytarza ustawione na regale koloru niebieskiego. Tam też znajdował się mały stoliczek, przy którym Michelle siadała jako dziecko. Uśmiechnęła się, zbliżając się do małych mebelków. Pamiętała dokładnie, że spędzała całe godziny wyszukując nowe opowieści. Często spisywała sobie najważniejsze wydarzenia z książki i w domu próbowała napisać swoją wersję „Kopciuszka czy „Kubusia Puchatka.

    Nigdy nie dotarła do tych poważniejszych książek. Brat nagadał jej, że to starocie i przynosił często nowe pozycje z innych księgarni. To właśnie Andrew bardzo ją wspierał w poszukiwaniach własnego pióra. Wtedy oddaliła się od dziadka i jego antykwariatu.

    Spojrzała w górę i nie po raz pierwszy w życiu zachwyciła się ogromem książek na piętrze. Dwa razy więcej regałów poustawianych przy ścianach i dwie długie drabiny. Dziadek zawsze zabraniał jej tam wchodzić.

    Michelle odwróciła się w stronę lady. Dotknęła staroświeckiej kasy i poczuła dziwny dreszcz. Powoli ruszyła w kierunku schodów. Zaczęła się po nich wspinać, a one skrzypiały w odpowiedzi. Stopień po stopniu zaczynała czuć ekscytację. Jakby robiła coś zakazanego. Obejrzała się przez ramię prawie oczekując, że przy ladzie zobaczy dziadka, kiwającego ostrzegawczo palcem. Złapała się poręczy, zakurzonej i lepkiej.

    Na piętrze podeszła do balustrady i spojrzała w dół. Niezwykłe jak to wszystko wyglądało z tej perspektywy. Przejścia między regałami wyglądały zupełnie jak wąskie uliczki między blokami.

    Przeszła obok jednego z regałów. Coś zaświeciło na półce. Zmarszczyła czoło i spojrzała w tamto miejsce. Nie. Musiało się jej zdawać. Miała już iść dalej, gdy usłyszała cichy szmer. Odwróciła się gwałtownie.

    – Jest tu ktoś? – zawołała.

    Miała dziwne wrażenie, że miejsce nagle zaczęło tętnić życiem.

    – Głupia – skarciła samą siebie. To na pewno zwykły skok ciśnienia.

    Zrobiła kilka kroków w tył, po czym odwróciła się i pewnie ruszyła w stronę ostatniej szafki. Dopiero z tej perspektywy zauważyła, że wstawiono w nią tylko jedną półkę, na której leżała samotnie książka. Wyciągnęła po nią rękę. Szum. Obróciła głowę, ale niczego nie zauważyła.

    – Halo?

    Odpowiedziała jej cisza.

    Otarła dłonią czoło i pokręciła głową. Świetnie. Traciła rozum, czy co? Obróciła się z powrotem do swojego znaleziska. Zmarszczyła czoło, przyglądając się szczegółom. Skórzana, czerwono-złota okładka, na której widniał tytuł.

    – „Księga Pisarza" – przeczytała głośno.

    Gdy tylko usłyszała swój głos, poczuła w żołądku dziwny ucisk. Coś jakby ciągnęło ją do książki. Nie potrafiła oderwać od niej oczu. Wydawało jej się, że gdy wyciągała rękę, zawiał lekki wiatr, który poruszył jej włosami.

    Usłyszała szepty.

    Bardzo powoli dotknęła okładki książki.

    Poczuła ciepło bijące ze środka. W tym momencie zalały ją głosy. Książka wydawała się pulsować pod jej dłonią. Serce Michelle zabiło mocniej. Otworzyła okładkę.

    Jej oczom ukazało się złote światło. Pochyliła się nad księgą i obserwowała, jak kartki same się przewracają. Coraz szybciej i szybciej. Michelle czuła się jeszcze bardziej przyciągana. Nagle księga zatrzymała się na ostatniej stronie, gdzie widniał napis. Zbliżyła się i odczytała zdanie na głos.

    – „Wypełnij papier oddechem swego serca".

    Zawirowało jej w głowie. W uszach pojawił się szum. Zamknęła oczy. Nie wiedziała, co się dzieje. Poczuła, że trzyma w ręku pióro wieczne. Otworzyła szybko oczy i przycisnęła nadgarstek do księgi. Stalówka dotknęła kartki. Atrament zaczął wsiąkać w papier. Zanim spostrzegła inne podpisy, dopisała swoje imię i nazwisko do listy. Mignęło jej przed oczami charakterystyczne wysokie „A", które pisał dziadek. Znowu zawirowało jej w głowie z taką siłą, że straciła świadomość.

    Otworzyła oczy. Wisiał nad nią staroświecki żyrandol. Przymknęła jeszcze raz oczy i przyłożyła dłoń do czoła.

    – Co się stało? – wymamrotała w pustkę, nie oczekując odpowiedzi.

    – Gratuluję, pani Michelle Gal – usłyszała nad sobą głos. – Została pani posiadaczką opowieści.

    Otworzyła oczy i usiadła jak rażona piorunem. Przy niej stał mężczyzna. Wysoki, z czupryną czarnych, kręconych włosów, o bystrych szarych oczach. Ubrany w dziwaczną długą, czarną szatę.

    – Kim, do cholery, jesteś?

    Uśmiechnął się lekko i dłonią w białej rękawiczce podkręcił czarnego, smukłego wąsa. Przeczesał kozią bródkę.

    – Ze wszystkimi bohaterami, miejscami i wydarzeniami – kontynuował mężczyzna z zawadiackim uśmiechem. Wyciągnął do niej dłoń. – Może jednak pani wstanie, hmm?

    Zmarszczyła brwi i zapatrzyła się na oferowaną dłoń.

    – Jeśli się pan stąd nie wyniesie, zadzwonię na policję.

    Mężczyzna uśmiechnął się jeszcze szerzej. Nadal się nad nią pochylał z wyciągniętą ręką.

    – Nie pani jedna tak reaguje.

    – Serio? Nie tylko ja tak reaguję na włamywacza?

    – Drzwi do sklepu są zawsze otwarte. Przecież pani o tym wie. A teraz proszę się nie wygłupiać i wstać z podłogi.

    Michelle sięgnęła szybko do kieszeni marynarki i rzuciła w mężczyznę notatnikiem. Dostał w twarz i cofnął się o krok. Michelle wstała i rzuciła się do ucieczki. Zbiegając po schodach, patrzyła pod nogi, żeby się nie połamać.

    – Zawsze to samo – mruknął mężczyzna i ruszył za nią.

    Michelle dotknęła podłogi niższego piętra i o mało nie wpadła na kogoś.

    – Co to za maniery?

    Zdziwiona podniosła głowę i dopiero teraz zorientowała się, że cały antykwariat zapełniony jest ludźmi.

    – Fernando! Dopracuj tę formułę wprowadzania nowych pisarzy, do jasnej Anielki! – usłyszała z boku od przechodzącego niskiego mężczyzny w prochowcu.

    Otworzyła szeroko oczy i nie potrafiła uwierzyć w to, co widzi. Pomiędzy półkami księgarni przechadzały się postacie w różnych strojach. Dostrzegła mężczyzn rozmawiających ze sobą w kącie, ubranych w długie płaszcze i meloniki z wytwornymi laskami w dłoniach. Gdzieś dalej przechodził rosły mężczyzna w zbroi płytowej. Jakieś kobiety w kusych, skórzanych strojach skakały jak szalone z włóczniami w dłoniach. Nagle rozbrzmiał ostry śmiech. Michelle spojrzała w górę i zauważyła staruchę latającą na miotle wokół żyrandola.

    Na chwilę Michelle zabrakło oddechu. Pokręciła głową, złapała się kurczowo poręczy schodów i chciała zrobić krok do tyłu, ale wpadła na kogoś. Odwróciła się gwałtownie. Fernando złapał ją za ramiona i uśmiechnął się lekko.

    – Wiem, że to może być szok, ale na pewno się pani przyzwyczai.

    Michelle ruszała ustami, ale nie mogła wydobyć z siebie głosu. Patrzyła w szare oczy wysokiego śniadego mężczyzny i pierwszy raz w życiu nie wiedziała, co powiedzieć.

    – Ale… ale…

    – To niemożliwe?

    Fernando zaśmiał się krótko i poklepał ją po ramieniu.

    – Pani dziadek powiedział to samo, tylko przeklął.

    – Uwaga! Nadchodzi!

    Nagły krzyk kazał Michelle obrócić się, w samą porę, by zobaczyć, że oczy wszystkich skierowane są na piętro. Podążyła za nimi. Z samotnej księgi wydobywało się ciche dudnienie. Zaraz potem zobaczyła czarną plamę atramentu, która powiększała się z każdą sekundą i wylewała ze stronic.

    – Miałem nadzieję, że wstrzyma się jeszcze trochę – westchnął Fernando.

    – Kto? – zapytała cicho Michelle, sama nie wierząc, że się odzywa.

    – Łowca. Lepiej, żeby pani go poznała, zanim wszystko się zacznie.

    – Co się zacznie?

    – Polowanie – odparł beztrosko Fernando z lekkim uśmiechem i pociągnął Michelle za rękę, żeby ponownie wspięła się po schodach.

    Obejrzała się jeszcze przez ramię. Wszystkie postacie znieruchomiały i wpatrywały się w piętro. Gdzieś między nimi dostrzegła małą dziewczynkę. Miała proste, czarne włosy opadające na ramiona, ubrana była w zielono–niebieską sukienkę z kieszonką z przodu, z której wystawał długopis. Michelle zmarszczyła czoło, ale zanim zdążyła się zastanowić, dziewczynka zniknęła w tłumie.

    Kiedy weszli na piętro, Michelle zauważyła plamę atramentu, która pokrywając całą podłogę, wspinała się po regałach i

    Enjoying the preview?
    Page 1 of 1