Discover millions of ebooks, audiobooks, and so much more with a free trial

Only $11.99/month after trial. Cancel anytime.

Przed oczami
Przed oczami
Przed oczami
Ebook172 pages1 hour

Przed oczami

Rating: 0 out of 5 stars

()

Read preview

About this ebook

"Przed oczami" to emocje nieoswojone.
”Przed oczami" to wszystko to, czego nie chcemy zobaczyć.
I usłyszeć.
„Przed oczami" to nasze odbicie w lustrze.
„Przed oczami" to nie jest książka na wakacje.
„Przed oczami" to książka na całe życie.


Już po raz kolejny mam ogromną przyjemność - wielką frajdę po prostu - przedstawić Ci, Drogi Czytelniku, pięknych, utalentowanych, nie obawiających się marzyć. Pisanie jest wielką radością ich życia i naprawdę potrafią to robić. Kiedy trzeba - posługują się piórem jak tarczą i mieczem - walczą słowem. Ale na co dzień ich twórczość jest pełna miłości - tej bezwarunkowej, ale też bardzo często niełatwej.
Ich optymizm, wewnętrzne piękno i spokój - jest tym, czym chcą się z Tobą, Czytelniku, teraz podzielić.

Monika Sawicka i Fundacja VADE MECUM - chodź ze mną im. Sandry Brędowskiej zaprasza do ICH świata. Zaczytajcie się, zakochajcie, zapomnijcie na chwilę.

Autorzy:
Anna Brędowska, Magdalena Legierska, Joanna Wicherkiewicz, Sylwia Hetman, Maria Kusz, Justyna Wójcik, Alan Dudzic, Wojciech Pietrzak, Jakub Bieńkowski, Lucyna Dąbrowska, Magdalena Matysiak, Marta Bulwan, Anna Jagoda Myszka, Sandra Miszewska, Kinga Gemba, Dorota Just, Krzysztof Barys, Marcin Sufa oraz Maciej Sufa
LanguageJęzyk polski
Publishere-bookowo.pl
Release dateSep 20, 2013
ISBN9788378591955
Przed oczami

Read more from Monika Sawicka

Related to Przed oczami

Related ebooks

Reviews for Przed oczami

Rating: 0 out of 5 stars
0 ratings

0 ratings0 reviews

What did you think?

Tap to rate

Review must be at least 10 words

    Book preview

    Przed oczami - Monika Sawicka

    Bosmans

    Monika Sawicka

    Na dobranoc

    Oddałabym Ci własne serce, by uratować Twoje. Mój świat stracił kolor, zapach i smak.

    Nie wyobrażam sobie mojego świata bez Ciebie, ciągle mam nadzieję, że to tylko koszmarny sen i chcę się obudzić.

    To Ty opowiadałeś mi bajki. To Ty nosiłeś na rękach. To Ty karmiłeś zupą mleczną z zacierkami i nikomu nigdy nie pozwalałeś na mnie krzyczeć. To Ty chodziłeś ze mną na plac zabaw. To Ty zrobiłeś ze mnie fankę piłki nożnej i z Tobą oglądałam dziesiątki meczów.

    Kochałeś i byłeś kochany.

    Byłeś życzliwy i pogodny, ciepły i wrażliwy, miałeś w sobie tyle miłości, żeby obdarować nią nas wszystkich. Dla Ciebie Człowiek był zawsze najważniejszy.

    Każde z nas wraz z Twoim odejściem straciło kawałek serca, nasze życie już nie będzie takie jak wtedy, gdy wiedzieliśmy, że mamy Ciebie. Myśleliśmy, że zawsze będziesz z nami.

    Ale nic nie może przecież wiecznie trwać.Śmierć jest nieuchronna i czeka nas wszystkich.

    Spotkamy się jeszcze, ale do tego czasu będziemy strasznie za Tobą tęsknić, za spojrzeniem Twoich błękitnych oczu, za uśmiechem, za Twoim spokojem.

    Ty wiesz, że byłeś, jesteś i będziesz miłością naszego życia.

    I choć ból, który po sobie zostawileś ściska nam serca, zabiera odech i wyciska łzy, będziemy dzielni. Cieszymy się, że mieliśmy Cię tak długo, że mogliśmy się Tobą cieszyć, przytulać, słuchać Twoich opowieści. Każdy z nas ma wspomnienia z Tobą związane i każdy wyłącznie piękne i dobre. Wspomnienia są jak albumy ze zdjęciami, możemy je ożywiać kiedy tylko chcemy. Dlatego też zostawiamy sobie Ciebie, kochany, w naszych myślach i wszędzie będziemy ze sobą zabierać, gdziekolwiek pójdziemy, Ty pójdziesz z nami.

    A pewnego dnia Ty nas zabierzesz do siebie i znowu będziesz się nami opiekował, jak dawniej.

    Nie śmierć rozdziela ludzi, lecz brak miłości. A więc śmierć nas nie rozdzieliła, bo miłości mamy tyle, ile trzeba, by Cię zatrzymać na zawsze.

    Do zobaczenia

    Do zobaczenia...

    Współ-istnienie

    dla mojego Przyjaciela Kamila Maćkowiaka.

    Boję się. Zawsze się bałam, ale nigdy o siebie. Poza moją najbliższą rodziną, najbardziej paraliżuje mnie strach o Przyjaciół.

    Boję się o Ciebie. Każda znajomość ma swoją historię, więc i ta. Mniejsza o szczegóły, to naprawdę nieistotne JAK, ale ważne PO CO. Wierzę, że nic nie dzieje się w życiu przypadkiem, że ludzie, których spotykamy, poznajemy, pojawiają się po coś. Jedni przychodzą na chwilę i szybko odchodzą, inni wkraczają z impetem i otwierają nowy rozdział w życiu, już wspólnym. Ponieważ jestem Wielką Czarownicą, zawsze wiem, czy otwarte drzwi wniosą coś więcej poza przeciągiem. Niewiele jest w moim życiu takich szczególnych osób. Nie wiem jak to się dzieje, ale gdy zobaczę po raz pierwszy tego KOGOŚ wiem, że to początek czegoś niezwykłego, pięknego, ważnego dla nas obojga. Więc gdy pojawiłeś się TY, poczułam rozlewające się po moim ciele tak znajome ciepło, które było obietnicą piękna. Wiem, że nie podzielałeś mojego entuzjazmu, zaangażowania – mówiąc wprost myślałeś, że jestem wariatką, chorą z urojenia. Co do szaleństwa się nie myliłeś, ale w całej reszcie tak… Wiedziałam i byłam cierpliwa. Nigdy nikogo nie skreślam, nie zniechęcam się ani nie poddaję. Bo przecież nie mogę zostawić Cię tylko dlatego, że nie potrafisz w nas uwierzyć. Pojawiłeś się i wypełniłeś sobą każdą minutę mojego życia. Nie zastanawiam się, po co. Płynę z prądem czekając na to, gdzie zaniesie mnie woda. Czasem niecierpliwie wypatruję brzegu, czasem obijam się o skały lub osiadam na mieliźnie, ale nigdy nie daję za wygraną. Bo wierzę. Daję czas czasowi. Daję czas Tobie, żebyś zaufał, uwierzył, dał szansę mnie, ale przede wszystkim sobie. Bywa, że zmęczona trudami podróży opadam z sił, ale nie ustaję, płynę dalej, choć trochę wolniej. Miłość rośnie we mnie, zmienia się, dojrzewa, nabiera mądrości, wypełnia serce ciepłem, które grzeje. Wiem, że i Ty zaczynasz czuć, choć strasznie się boisz, być może nawet wciąż myślisz, że jestem szalona. Chciałabym powiedzieć Ci, że możesz być spokojny – ja nie zniknę. Nie oceniam Cię, kocham Cię takim, jakim jesteś. Gdy jesteś w euforii lub w smutku, trzeźwy czy nie, ogolony czy z zarostem, wściekły czy spokojny. Kocham Cię gdy śpisz, nawet nie słyszę Twojego chrapania, choć sąsiedzi pewnie tak. Kocham Cię, gdy patrzę jak pracujesz. Czasami miłością wesołą lub smutną, ale zawsze. Nie ma sekundy, żebym zwątpiła. Czasami płaczę. Gdy nie odbierasz telefonu gdy dzwonię, nie odpowiadasz na smsy, a ja każdą cząsteczką ciała czuję, że potrzebujesz przyjaciółki, że jesteś na skraju rozpaczy, ale nie masz dość siły, by porozmawiać. Płaczę z bezsilności, złoszczę się, początkowo na Ciebie, ale mi przechodzi szybko i zaczynam złościć się na siebie, za to, że mogłam w ogóle złościć się na Ciebie! Szybko się zbieram w sobie, dopuszczam do głosu rozum, emocje zostawiam w tyle. Jezu, ja tak mocno czuję, całkiem jakbym była Twoją jednojajową bliźniaczą siostrą. Ty wylewasz na siebie wrzątek, a ja krzyczę z bólu.

    Nie martw się, że ja się o Ciebie martwię, że mi w czymś przeszkadzasz, że ciągniesz mnie w dół. Silna ze mnie wariatka, nie pozwolę Ci na to. Będę Twoim Aniołem, któremu nigdy nie zmęczą się skrzydła. Zapytasz: skąd mam taką pewność, że nie zabraknie mi sił? Nie wiem skąd, po prostu wiem. A może wiem, ale nie chcę o tym mówić? Bo ta siła wzięła się z wielkiego bólu i nieszczęścia. Moja tragedia jest moją siłą. Moja przeszłość zmieniła mnie, dzięki niej jestem kim jestem, choć właściwie powinno mnie nie być. Ale jestem. Oddycham, czuję, słyszę – żyję. Teraz dla Ciebie. Proszę, nie bój się już niczego. Jesteś bezpieczny ze mną. Pozwól mi wziąć Cię za rękę. Chodź ze mną. Nie oglądaj się za siebie, są rzeczy, których nie zmienisz, bo nie da się wymazać przeszłości. Nawet ja tego nie potrafię. Ale pamiętaj: „Nikt nie może cofnąć się w czasie i napisać nowego początku, ale każdy może zacząć od dzisiaj i dopisać nowe zakończenie." (M. Robinson)

    Strasznie się boję, teraz na przykład, gdy masz wyłączony telefon. Ale staram się zachować spokój, bo wierzę w Ciebie. Tak bardzo Cię kocham, mój Przyjacielu.

    Zielone drzwi

    Opieka społeczna zabrała Kasię rodzicom, gdy okazało się, że matka zbyt pochłonięta nowym partnerem – ojczymem dziewczynki, zapomina o córce. Do tego ojczym pije i czasami bije.

    Dziesięcioletnia Kasia trafiła do rodziny zastępczej i spędziła tam osiemnaście miesięcy. W tym czasie matka ochłonęła, ojczym rozpoczął terapię i wszystko wracało do normy. Na świat przyszło też ich wspólne dziecko – dziewczynka.

    Mama Kasi zaczęła się starać o odzyskanie starszej córki, ojczym ją mocno w tym wspierał. Przed sądem rodzinnym wyrażał skruchę, przekonywał, że jest lepszym człowiekiem, że zrozumiał swoje błędy i je naprawia, i idzie mu nieźle. Że szło mu nieźle przekonywali sąd psychiatrzy i pracownicy ośrodka terapeutycznego. Kasia, już prawie dwunastoletnia, także bardzo chciała wrócić do domu, do mamy, do maleńkiej siostrzyczki i nawróconego ojczyma. W końcu rodzina to rodzina.

    Sąd nie znalazł podstaw do odrzucenia wniosku matki o przywrócenie praw rodzicielskich. Nie wziął również pod uwagę zeznań pracownicy opieki społecznej, która prowadziła sprawę Kasi od początku i twierdziła z uporem, choć nie potrafi tego udowodnić, że największym problemem Kasi nie był alkoholizm i brutalność ojczyma, lecz jego dewiacja polegająca na seksualnym wykorzystywaniu pasierbicy.

    Psycholog dziecięcy nie doszukał się symptomów molestowania, podczas kilku spotkań z dziewczynką.

    W świetle wszystkich dowodów sąd zezwolił na powrót dziewczynki do domu. I wszyscy byli szczęśliwi. Kasia, mama, ojczym, opieka społeczna.

    Pani Ewa, która z takim przekonaniem mówiła w sądzie o tym, że Kasia jest molestowana przez ojczyma, nie była szczęśliwa. Była natomiast zaniepokojona i wściekła, bo zdawała sobie sprawę ze swojej bezsilności.

    Próbowała też wielokrotnie, przed rozprawą, prywatnie rozmawiać z Kasią, ale niczego z niej nie wyciągnęła. Niczego poza jednym. Ale to było już po. Kiedy odwoziła Kasię do rodziców, dała jej wizytówkę ze swoim numerem telefonu i poprosiła, by Kasia dzwoniła lub przychodziła kiedy tylko zajdzie taka potrzeba.

    Dziewczynka podziękowała i powiedziała coś, co utwierdziło Ewę w przekonaniu, że to jednak ona ma rację.

    – Jestem teraz starsza o dwa lata. Już się nie boję. Dam sobie radę.

    W czwartek przed południem, dwa dni po powrocie Kasi do domu, Ewa zastała ją w swoim pokoju w pracy. Dziewczynka czekała na nią siedząc na krześle, spokojna, skupiona, opanowana, inna.

    Zmieniona.

    Zanim Ewa zdążyła zapytać o cokolwiek, Kasia zaczęła opowiadać swoją historię.

    „Zabiłam go, proszę Pani. Zastrzeliłam go, bo znowu zaczął mi to robić. Przyszedł już pierwszej nocy, a ja wiedziałam, że znowu zacznie, tak jak dawniej mi to robił, niemal każdej nocy, gdy mama szła spać.

    Zaczął, gdy miałam dziewięć lat. Płakałam, prosiłam, żeby mnie nie krzywdził, ale nie słuchał. Powiedziałam mamie, ale nie uwierzyła mi.

    Pewnego dnia poszłam do sklepu, kupiłam puszkę zielonej farby i przemalowałam drzwi na zielono. Bo mówią, że to kolor

    Enjoying the preview?
    Page 1 of 1