Discover millions of ebooks, audiobooks, and so much more with a free trial

Only $11.99/month after trial. Cancel anytime.

Bajki znad Wisły
Bajki znad Wisły
Bajki znad Wisły
Ebook66 pages1 hour

Bajki znad Wisły

Rating: 0 out of 5 stars

()

Read preview

About this ebook

Bajki zaprezentowane w tym zbiorze powstały na podstawie badań etnograficznych przeprowadzonych w początku XXI wieku przez Mazowiecki Instytut Kultury i Sztuki we wsiach mazowieckich położonych nad Wisłą, Bugiem i Narwią. Motywy zebrane przez etnografów wzbogaciłam kilkoma uniwersalnymi wątkami (jak choćby o budowaniu domów – pierwotnie jest to prastara baśń bliskowschodnia) zachowując realia miejsc i życia mieszkańców wsi nadwiślańskich minionych wieków.  Pragnęłam też przywrócić motyw charakterystyczny dla polskich baśni wędrującego po świecie Pana Jezusa, Apostołów, świętych – na ile owo ludowe bajanie może być mistyczną prawdą przekonać się można odwiedzając Łagiewniki pod Krakowem, gdzie w klasztorze wisi tabliczka przypominająca pewne doświadczenie świętej Faustyny…
LanguageJęzyk polski
Release dateMay 16, 2019
ISBN9788393502912
Bajki znad Wisły

Related to Bajki znad Wisły

Related ebooks

Reviews for Bajki znad Wisły

Rating: 0 out of 5 stars
0 ratings

0 ratings0 reviews

What did you think?

Tap to rate

Review must be at least 10 words

    Book preview

    Bajki znad Wisły - Maryla Ścibor Marchocka

    NOWE ORZECHOWO 2019

    zdjęcie z okładki i projekt graficzny Maryla Ścibor Marchocka

    Copyright by Maryla Ścibor Marchocka

    WYDANO NAKŁADEM WŁASNYM. WYDANIE DRUGIE

    ISBN 978-83-935029-1-2

    Konwersja do epub i mobi A3M

    Magdalena znad Pilicy

    Promień słońca, który wpadł do pokoju, wędrował z początku leniwie po podłodze. Zdawał się oglądać porzucone pantofelki – czarne, śliczne, z klamerką, czerwone z kokardką, ciemnozielone z obcasikiem i trzewiczki z czerwonymi wstążkami, i te – ach! – całe na guziczki. Po bucikach przyszła kolej na halki przerzucone przez rzeźbione krzesełko: halki bogate, atłasowe, jedwabne, batystowe, z falbanami, haftowane, krochmalone, szeleszczące. Ileż ich! Na wieszakach sukienki, koło lustra kolorowe wstążki, kolczyki, sznury korali i pereł. Czyżby mieszkał tu tuzin dziewcząt wybierających się na bal? Zaciekawiony promień wędruje dalej: w wielkim dębowym łóżku, na bielutkiej pościeli śpi śliczna panienka. Złote loki rozrzucone po poduszce, zaróżowione policzki, usta pełne (nawet teraz, przez sen) figlarnego uśmiechu – zachwycił się promień słoneczny, zapomniał o dalszej wędrówce, zatańczył w cudnych lokach, połaskotał pannę w nos

    – Psik! – kichnęła Magdalena i otworzyła oczy – modre jak niebo w lipcu nad łanami dojrzałego zboża – zauważył promień

    – Psik! – machnęła ręka, zgoniła słonecznego gościa z nosa

    i przeciągając się niczym kotka wyskoczyła z łóżka.

    – Babciu! Babciu! Już wstałam! Gdzie jesteś? – bose stopy bębnią w drewnianą podłogę, dziewczyna przebiegła przez pokój przeskakując przez smugi słońca, przez własne buty, omijając rzeźbione krzesełko, tylko zafurczała biała długa koszula, tylko drzwi jeszcze się bujają – już jej nie ma.

    – Babciu Nadziejo! Gdzie jesteś? – roześmiana Magdalena wpada na podwórko, między kury i kaczki płosząc wszystko co żyje, nawet gołębie i wścibskie wróble. Łapie staruszkę krzątającą się po podwórku, obraca ją niczym w tańcu, wysypuje się ziarno

    z rąk, upada cebrzyk. Ale babka jest szczęśliwa. Widać kocha tę swoją wnuczkę szaloną niczym wiatr, a piękną jak kwitnąca wiśnia w sadzie

    – Babciu Nadziejo już wstałam! Masz co dla mnie na śniadanie? Bo głodna jestem jakbym tydzień nie jadła! Kocham takie ranki!

    – Ładne mi ranki – babka udaje, że gdera – toż to południe zaraz. Zosia i Helenka krowy wygnały na łąkę, Agnieszka poszła już

    z dwojakami nakarmić kosiarzy przy sianie (wzięła też dla Antka, choć to nie wypada tak dbać o chłopaka przed ślubem), Marysia pranie całe zrobiła i już od rzeki wraca, Marcysia dzieci bawi –

    a ty mi Magdalenko mówisz, że j u ż wstałaś?

    – Babciu! Pracować to ja zdążę jeszcze w życiu, jak za mąż wyjdę i jak się zestarzeję. Teraz czas na zabawę, na radość, na chłopców kochanie, na śliczne sukienki i wstążki we włosach, na w tańcu wirowanie i... Ach babciu jak ja kocham takie życie!

    Zamyśliła się Nadzieja. Cóż Magdalenka ma z życia? Ojciec umarł jak była jeszcze w kołysce. Matka poszła za mąż

    za bogatego kupca w mieście, a nie chcąc dla córki losu pasierbicy, zostawiła starej babce na wychowaniu. Przyjeżdżała raz, dwa razy do roku, przywoziła pełno drogich prezentów,

    za drogich i za bogatych jak na ich wiejskie warunki, nie żałowała grosza na utrzymanie - ale czy to dziecku zastąpi matczyne ciepło, przytulenie? Czy to wynagrodzi sieroctwo? Babka robiła,

    co mogła i - podobnie jak prezenty matki - psuła Magdalenę. Teraz już chyba za późno. Za późno by coś zmienić. Ale to dobra dziewczyna. Byleby męża dobrego dostała - nauczy się i pracy

    i skromności. Przecież sama mówi, że przy mężu się odmieni...

    Po śniadaniu, po kąpieli w mosiężnej wannie pełnej pachnideł

    od matki, Magdalena siada przed lustrem. Stroi się. Starannie dobiera ubrania i ozdoby, tak, by krój i barwy podkreślały jej urodę. Jest równie piękna jak matka. Może nawet piękniejsza.

    Wieczorem, gdy wiejskie dziewczęta po całym dniu pracy ledwo zdążą pomyśleć o tańcach nad rzeką – Magdalena, niczym barwny, pachnący kwiat, powoli przechadza się drogą. Nie ma chłopca, który by nie wodził za nią oczyma.

    Wróciła cała w rumieńcach, zadyszana tańcem. Wpadła swoim zwyczajem do kuchni, do babki, zakręciła się dookoła, roześmiana, radosna – ale babka

    Enjoying the preview?
    Page 1 of 1