Bajki znad Wisły
()
About this ebook
Related to Bajki znad Wisły
Related ebooks
Najpiękniejsze baśnie Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsBaśnie i bajki europejskie: Wybór Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsKrólowa śniegu Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsPrzedszkolaki Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsPoezje: Wybór Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsRymowanki dla dzieci i rodziców Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsNajpiękniejsze baśnie polskie Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsSyzyfowe prace Rating: 3 out of 5 stars3/5Jerychonka Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsPrzerwa na życie Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsZa trzydziewiątą rzeką Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsNowele i opowiadania pozytywistyczne: Wybór Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsZmora Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsW cieniu Babiej Góry Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsOna Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsCzarodziejska księga Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsSezonowa miłość Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsDworek pod Malwami 17 - Lato żelaza Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsSaga rodu z Lipowej 7: Za głosem serca Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsŚwiatła Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsMagnesy serc Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsWierszyki, piosenki, płochych słów igraszki Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsZacisze Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsNa końcu będzie słowo Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsPłanety Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsZagadka Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsDzieci pana majstra Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsBez końca pieśń Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsSkrawki błękitu Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsZ głuszy Rating: 0 out of 5 stars0 ratings
Reviews for Bajki znad Wisły
0 ratings0 reviews
Book preview
Bajki znad Wisły - Maryla Ścibor Marchocka
NOWE ORZECHOWO 2019
zdjęcie z okładki i projekt graficzny Maryla Ścibor Marchocka
Copyright by Maryla Ścibor Marchocka
WYDANO NAKŁADEM WŁASNYM. WYDANIE DRUGIE
ISBN 978-83-935029-1-2
Konwersja do epub i mobi A3M
Magdalena znad Pilicy
Promień słońca, który wpadł do pokoju, wędrował z początku leniwie po podłodze. Zdawał się oglądać porzucone pantofelki – czarne, śliczne, z klamerką, czerwone z kokardką, ciemnozielone z obcasikiem i trzewiczki z czerwonymi wstążkami, i te – ach! – całe na guziczki. Po bucikach przyszła kolej na halki przerzucone przez rzeźbione krzesełko: halki bogate, atłasowe, jedwabne, batystowe, z falbanami, haftowane, krochmalone, szeleszczące. Ileż ich! Na wieszakach sukienki, koło lustra kolorowe wstążki, kolczyki, sznury korali i pereł. Czyżby mieszkał tu tuzin dziewcząt wybierających się na bal? Zaciekawiony promień wędruje dalej: w wielkim dębowym łóżku, na bielutkiej pościeli śpi śliczna panienka. Złote loki rozrzucone po poduszce, zaróżowione policzki, usta pełne (nawet teraz, przez sen) figlarnego uśmiechu – zachwycił się promień słoneczny, zapomniał o dalszej wędrówce, zatańczył w cudnych lokach, połaskotał pannę w nos
– Psik! – kichnęła Magdalena i otworzyła oczy – modre jak niebo w lipcu nad łanami dojrzałego zboża – zauważył promień
– Psik! – machnęła ręka, zgoniła słonecznego gościa z nosa
i przeciągając się niczym kotka wyskoczyła z łóżka.
– Babciu! Babciu! Już wstałam! Gdzie jesteś? – bose stopy bębnią w drewnianą podłogę, dziewczyna przebiegła przez pokój przeskakując przez smugi słońca, przez własne buty, omijając rzeźbione krzesełko, tylko zafurczała biała długa koszula, tylko drzwi jeszcze się bujają – już jej nie ma.
– Babciu Nadziejo! Gdzie jesteś? – roześmiana Magdalena wpada na podwórko, między kury i kaczki płosząc wszystko co żyje, nawet gołębie i wścibskie wróble. Łapie staruszkę krzątającą się po podwórku, obraca ją niczym w tańcu, wysypuje się ziarno
z rąk, upada cebrzyk. Ale babka jest szczęśliwa. Widać kocha tę swoją wnuczkę szaloną niczym wiatr, a piękną jak kwitnąca wiśnia w sadzie
– Babciu Nadziejo już wstałam! Masz co dla mnie na śniadanie? Bo głodna jestem jakbym tydzień nie jadła! Kocham takie ranki!
– Ładne mi ranki – babka udaje, że gdera – toż to południe zaraz. Zosia i Helenka krowy wygnały na łąkę, Agnieszka poszła już
z dwojakami nakarmić kosiarzy przy sianie (wzięła też dla Antka, choć to nie wypada tak dbać o chłopaka przed ślubem), Marysia pranie całe zrobiła i już od rzeki wraca, Marcysia dzieci bawi –
a ty mi Magdalenko mówisz, że j u ż wstałaś?
– Babciu! Pracować to ja zdążę jeszcze w życiu, jak za mąż wyjdę i jak się zestarzeję. Teraz czas na zabawę, na radość, na chłopców kochanie, na śliczne sukienki i wstążki we włosach, na w tańcu wirowanie i... Ach babciu jak ja kocham takie życie!
Zamyśliła się Nadzieja. Cóż Magdalenka ma z życia? Ojciec umarł jak była jeszcze w kołysce. Matka poszła za mąż
za bogatego kupca w mieście, a nie chcąc dla córki losu pasierbicy, zostawiła starej babce na wychowaniu. Przyjeżdżała raz, dwa razy do roku, przywoziła pełno drogich prezentów,
za drogich i za bogatych jak na ich wiejskie warunki, nie żałowała grosza na utrzymanie - ale czy to dziecku zastąpi matczyne ciepło, przytulenie? Czy to wynagrodzi sieroctwo? Babka robiła,
co mogła i - podobnie jak prezenty matki - psuła Magdalenę. Teraz już chyba za późno. Za późno by coś zmienić. Ale to dobra dziewczyna. Byleby męża dobrego dostała - nauczy się i pracy
i skromności. Przecież sama mówi, że przy mężu się odmieni...
Po śniadaniu, po kąpieli w mosiężnej wannie pełnej pachnideł
od matki, Magdalena siada przed lustrem. Stroi się. Starannie dobiera ubrania i ozdoby, tak, by krój i barwy podkreślały jej urodę. Jest równie piękna jak matka. Może nawet piękniejsza.
Wieczorem, gdy wiejskie dziewczęta po całym dniu pracy ledwo zdążą pomyśleć o tańcach nad rzeką – Magdalena, niczym barwny, pachnący kwiat, powoli przechadza się drogą. Nie ma chłopca, który by nie wodził za nią oczyma.
Wróciła cała w rumieńcach, zadyszana tańcem. Wpadła swoim zwyczajem do kuchni, do babki, zakręciła się dookoła, roześmiana, radosna – ale babka