Discover millions of ebooks, audiobooks, and so much more with a free trial

Only $11.99/month after trial. Cancel anytime.

Archiwa Akaszy
Archiwa Akaszy
Archiwa Akaszy
Ebook185 pages2 hours

Archiwa Akaszy

Rating: 0 out of 5 stars

()

Read preview

About this ebook

Marcus ginie potrącony przez samochód. Po śmierci trafia do ponurego świata, w którym lądują ci, którzy umarli czując żal i rozpacz. Okazuje się, że po śmierci nikt nie interesuje się człowiekiem i każdy musi sam zdecydować co chce robić w życiu po śmierci. Zasady panujące w zaświatach wyjaśniają Marcusowi spotkane przez niego barwne postacie: właścicielka gospody Lena, żebrak Arne i rycerz Berengar. Wkrótce nasz bohater dowiaduje się o Labiryncie – najeżonym pułapkami i pełnym potworów miejscu, na końcu którego podobno znajduje się przejście do innego świata. Marcus postanawia przebyć  Labirynt i wydostać się z tego ponurego miejsca. Po wielu nieudanych próbach i utracie nadziei, Marcus w końcu spotyka w Labiryncie tajemniczą Łowczynię demonów.
LanguageJęzyk polski
Publishere-bookowo.pl
Release dateApr 30, 2019
ISBN9788381660372
Archiwa Akaszy

Related to Archiwa Akaszy

Related ebooks

Reviews for Archiwa Akaszy

Rating: 0 out of 5 stars
0 ratings

0 ratings0 reviews

What did you think?

Tap to rate

Review must be at least 10 words

    Book preview

    Archiwa Akaszy - Michał Napora

    ciemność.

    Część I

    Labirynt Wspomnień

    Nie wiedział na jak długi czas stracił świadomość, ale kiedy zaczął ją odzyskiwać, natychmiast zorientował się, że nie jest już w tym samym miejscu co wcześniej. Uczucie powolnego opadania skończyło się i otaczająca go ciemność również się rozproszyła. Marcus wciąż nie czuł swojego ciała, ale teraz przynajmniej miał wrażenie, że znajduje się w jakiejś fizycznej przestrzeni, a nie unosi w pustce. Powoli rozejrzał się dookoła. Nie było widać zbyt wiele, gdyż wszystko okrywała gęsta mgła. Jednak pod swoimi stopami (w miejscu, w którym powinny znajdować się jego stopy, ale teraz ich tam nie było) zobaczył ziemię. Wyglądało na to, że znajdował się na prostej, piaszczystej drodze. Kawałek dalej, od miejsca w którym stał (Lewitował? Istniał? Nie był pewien jak to nazwać), leżał miecz, podarowany mu przez skrzydlatą postać. Marcus bał się sięgnąć po niego, gdyż pamiętał, jak skończyło się to ostatnim razem. Nie chciał znowu stracić świadomości, więc zignorował miecz i ruszył drogą przed siebie, w stronę, gdzie mgła była odrobinę mniej gęsta. Nie wiedział w jaki sposób się porusza, wciąż nie czuł swojego ciała, więc nie mógł używać mięśni. Wydawało się, że porusza się za pomocą samej siły woli, wystarczyło, że pomyślał, dokąd chce iść i powoli zmierzał w tamtym kierunku. Po chwili wędrówki przez mgłę zaczęły wyłaniać się z niej jakieś kształty. Najpierw zobaczył zarys drzewa –był to niski, poskręcany pień, całkowicie pozbawiony liści. Rachityczne, nagie gałęzie skłaniały się w stronę ziemi, jakby drzewo w każdej chwili miało się przewrócić. Obok martwej rośliny stał ciemny obelisk wielkości człowieka. Na jego powierzchni wygrawerowane były litery w alfabecie, którego Marcus nie był w stanie rozpoznać. Kiedy zbliżył się do niego, litery zalśniły lekko niebieskawym blaskiem. Marcus zafascynowany obeliskiem, nie zauważył, że pod drzewem siedzi człowiek. Zwrócił na niego uwagę dopiero wtedy, gdy mężczyzna poruszył głową by również spojrzeć na obelisk. Postać ta przedstawiała sobą obraz nędzy i rozpaczy. Miała długie, brudne włosy i gęstą brodę, ubrana była w jakieś brązowoszare łachmany, które być może kiedyś były porządniejszym ubiorem. W skrócie: człowiek ten wyglądał jak pospolity żul. Mężczyzna przestał przyglądać się obeliskowi i skierował swoje spojrzenie gdzieś w pustkę obok Marcusa. Po chwili odezwał się zachrypniętym głosem:

    – Witaj! Gdy jesteś w tej formie, nie jestem w stanie cię zobaczyć. Byłbyś tak miły i dotknął tego czarnego kamulca, wtedy będziemy mogli normalnie porozmawiać –mówiąc to wskazał na obelisk. Marcus zbliżył się do „czarnego kamulca", a gdy to uczynił, wygrawerowane litery zalśniły mocniejszym blaskiem. Sięgnął swoimi myślami w stronę obelisku, wyobraził sobie, że go dotyka, w tym momencie…

    Ciemność

    Atomy formują komórki, komórki zaczynają się powielać, wkrótce zaczynają formować organy, pojawiają się kości, okrywają się mięśniami, wątroba, śledziona, nerki, pęcherz są stwarzane, serce pojawia się w piersi i zaczyna pompować krew do dopiero co powstałych żył i tętnic, w mięśniach czuć przyjemne drętwienie powracającego czucia, płuca zaczynają pracować i człowiek jest wstanie nabrać pierwszy łyk powietrza, czy tak wyglądają narodziny?

    Światło

    Marcus upadł na ziemię i poczuł ból, pierwszy raz od dawna poczuł ból. To znaczy, że ma ciało, że nie jest już duchem, myślą unoszącą się w przestrzeni. Podpierając się rękami wstał i uniósł dłoń do twarzy. Poruszył palcami, a widoczna dłoń również nimi poruszyła. To moja ręka! –pomyślał Marcus. Nie przypuszczał, że ponowne posiadanie fizycznej formy może sprawić tyle radości. Czuł, że znów żyje. Nabrał potężny haust powietrza i odetchnął pełną piersią. Powietrze przesycone było zapachem stęchlizny, ale był to najpiękniejszy zapach jaki kiedykolwiek poczuł. Nawet najgorszy odór lepszy był niż nie czucie zupełnie niczego.

    – Przyjemne uczucie, prawda? – zapytał żebrak siedzący pod drzewem.

    – Móc znów poruszać się i oddychać, tak, pamiętam jak dziś, gdy spotkało to mnie. Kiedy dochodzisz do siebie po tym doświadczeniu, pozwól, że wyjaśnię ci kilka rzeczy na temat twojego położenia – mówiąc to, mężczyzna podniósł się z ziemi i podszedł do Marcusa. Położył mu rękę na ramieniu i powiedział:

    – Przykro mi, że to ja przekazuję ci złe wieści, ale jeśli jeszcze tego nie wiesz – jesteś martwy. Umarłeś.

    – Domyśliłem się tego już wcześniej.

    – To dobrze, nie muszę ci tego zatem tłumaczyć. Niektórzy, co tu przybywają, nie pamiętają co się im przytrafiło, więc, jak pewnie możesz się domyślić, są bardzo zdezorientowani. Niektórzy płaczą, inni krzyczą, jeszcze inni próbują mnie bić, cieszę się zatem, że ty przyjąłeś to z takim spokojem. Niestety mam kolejną smutną wiadomość do przekazania. Nie wiem w co wierzyłeś za życia, ale to wszystko nieprawda. Nie ma nieba, piekła, reinkarnacji ani żadnej rzeczy, które wmawiają nam kapłani różnych religii. Wygląda na to, że duszami ludzi nikt się nie interesuje i po śmierci jesteśmy pozostawieni samym sobie.

    Słuchając rewelacji przedstawianych mu przez mężczyznę, Marcus rozglądał się dookoła, pierwszy raz widząc miejsce, w którym się znalazł, swoimi oczami. Nie wyglądało dużo bardziej zachęcająco, niż gdy był duchem. Wokół pełno było gęstej mgły, która uniemożliwiała zobaczenie czegokolwiek, poza obiektami znajdującymi się w pobliżu.

    – Co to za miejsce? – spytał mężczyznę.

    – Nazywamy to miejsce Domeną Rozpaczy. Nie patrz tak na mnie, to nie ja wymyśliłem tę nazwę. Jeśli zastanawiasz się, czemu to miejsce ma taką wesołą nazwę, odpowiedź jest prosta: bo to takie wesołe miejsce jest! – mówiąc to, wykrzywił usta w wymuszonym uśmiechu. – Z tego, co wiem, do tego miejsca trafiają dusze ludzi, którzy umarli pogrążeni w rozpaczy. Samobójcy, nieszczęśliwie zakochani, samotni i inne tego typu podobne smutasy. Wygląda na to, że atmosfera tego świata dostosowuje się do nastrojów zamieszkujących je osób, a być może ten świat był taki zawsze i po prostu przyciąga do siebie zrozpaczonych ludzi. Ciężko powiedzieć, które jest prawdą. W każdym razie to twój nowy dom! –zakończył z uśmiechem na twarzy, jakby wszystko co wcześniej powiedział, nie było wyjątkowo przygnębiające.

    – A ty kim jesteś? – spytał go Marcus. Zanim odpowiedział, mężczyzna powrócił na swoje dawne miejsce pod drzewem i usiadł tam z cichym sapnięciem, jakby ta chwila stania na nogach zmęczyła go.

    – Zanim odpowiem na twoje pytanie, pozwól, że opowiem ci co nieco o etykiecie, która panuje w Domenie Rozpaczy. Gdy rozmawiasz z mieszkańcami tego miejsca, pod żadnym pozorem nie pytaj o to, kim byli za życia. W ogóle za bardzo niegrzeczne uznaje się pytanie kogokolwiek o jego życie, czy choćby rozmawianie o tym, co było przed śmiercią. A szczytem niegrzeczność jest zapytanie kogoś w jaki sposób umarł. Po prostu nie rób tego i już. Musisz powściągnąć swoją ciekawość i wiedz, że inni też nie będą wypytywać ciebie. Jedyną rzeczą z poprzedniego życia o jaką możesz kogoś zapytać jest jego imię.

    – Zatem, jak masz na imię? – zapytał Marcus.

    – Na imię mi Arne. A ty?

    – Marcus.

    – A więc, drogi Marcusie, wcześniej zapytałeś mnie kim jestem. Wziąłem na siebie obowiązek witania nowo przybyłych do tego świata i tłumaczenia im panujących tu zasad. Siedzę pod tym drzewem i obserwuję ten obelisk, gdyż świecące litery są jedyną oznaką, że przybył ktoś nowy. Zastanawiasz się pewnie, dlaczego zdecydowałem się na wykonywanie tej pracy. No cóż, tak po prawdzie to nie ma tu zbyt wiele do roboty, więc po prostu znalazłem sobie jakieś zajęcie.

    Arne umilkł i wyglądało na to, że zatopił się w myślach. Marcus nie przeszkadzał mu, gdyż samemu miał wiele do przemyślenia na temat tego, co przed chwilą usłyszał. Wciąż nie mógł jeszcze uwierzyć, że naprawdę nie żyje, a to miejsce to są zaświaty. Od momentu, gdy odzyskał ciało, czuł się całkowicie normalnie: jak żywy, oddychający człowiek. Spojrzał w dół na swoje nogi i dopiero teraz zauważył, że ma na sobie dokładnie to samo ubranie, które miał w momencie wypadku. Znoszone adidasy, wytarte jeansy, zielony podkoszulek i starą, jesienną kurtkę. Nigdy nie był ekspertem w dziedzinie mody i nie przejmował się zbytnio, co na siebie zakłada. Po chwili Arne otrząsnął się z zamyślenia i znów zaczął mówić:

    – Jest jeszcze jedna ważna sprawa, o której ci nie powiedziałem. To ciało, które teraz masz – prawdopodobnie wydaje ci się, że niczym nie różni się ono od ciała, które miałeś, gdy byłeś żywy. Nic bardziej mylnego, istnieje kilka zasadniczych różnic. Nie musisz jeść, pić ani spać. Odpadają wszystkie czynności, które musiałeś robić za życia, by utrzymać ciało na chodzie. To nowe jest zasilane z jakiegoś innego źródła. Nigdy się też nie starzeje, już na zawsze pozostaniesz w wieku, w którym byłeś w chwili wyzionięcia ducha. Nie myśl jednak, że twoja nowa powłoka jest niezniszczalna. Gdybym wziął ten oto kamień – mówiąc to, Arne podniósł jeden z wielu kamieni leżących dookoła uschniętego drzewa – i rozbił ci za jego pomocą czaszkę, twoje ciało by umarło. Na szczęście, bądź nieszczęście, zależy, jak chcesz na to patrzeć, ponowna śmierć nie ma zbyt wielu konsekwencji. Pomijając ból, który jej towarzyszy. Jeśli twoje ciało ulegnie zniszczeniu, natychmiast odtworzy się w pobliżu jednego z tych obelisków. Dlatego ważne jest, żebyś dotykał każdego obelisku, jaki uda ci się znaleźć. O ile udało mi się zorientować, ludzie odzyskują swoje ciała w pobliżu obelisku, który był najbliżej ich śmierci, pod warunkiem, że wcześniej go dotknęli. Iiiii, to by było chyba na tyle! – Arne rozłożył ręce w przepraszającym geście, jak by chciał powiedzieć, że przykro mu, iż nie wie więcej. Marcus przez dłuższą chwilę przyglądał mu się, analizując to co usłyszał.

    – A więc w dużym skrócie, jeśli dobrze rozumiem co mi powiedziałeś, w dużym skrócie wygląda to tak: umarłem, trafiłem do bardzo ponurego miejsca, w którym żadna siła wyższa nie interesuje się moim losem, nie muszę dłużej przejmować się dbaniem o własne ciało, a także nie muszę się przejmować ponowną śmiercią… – Podczas całej jego przemowy Arne kiwał głową na potwierdzenie.

    – To co ja mam do cholery robić!? – Marcus wykrzyknął, unosząc zaciśnięte pięści w górę, w geście rozpaczy.

    – Na to pytanie każdy przebywający w tym miejscu stara się znaleźć odpowiedź – rzekł Arne ze swojego miejsca pod drzewem.

    – Na początek radzę ci udać się do miasta. Bo wiesz, mamy tu miasto. Czy może raczej wieś. No dobra – kilka chałup skleconych z dostępnych nam materiałów. Mieszka tam na stałe kilka osób, mamy nawet sklep i gospodę. Może tam uda ci się znaleźć jakieś godne twojej uwagi zajęcie.

    Marcus uspokoił się odrobinę i zastanowił nad swoimi opcjami. Nie miał zamiaru całą wieczność stać w tym miejscu i rozmawiać z tym żebrakiem, więc zdecydował, że wyruszy zobaczyć resztę Domeny Rozpaczy.

    – W którą stronę do miasta? – zapytał Arnego.

    – Wystarczy, że pójdziesz drogą, miasto znajduje się niedaleko. Uważaj tylko, aby nie zboczyć ze ścieżki w gęstą mgłę. Czają się tam różne paskudne stworzenia.

    Rzeczywiście, kątem oka Marcus był w stanie dostrzec jakieś cienie poruszające się we mgle, od jakiegoś czasu zastanawiał się czym one są. Podziękował Arnemu za pomoc i ruszył wzdłuż piaszczystej drogi. Po przejściu kilkunastu kroków obejrzał się za siebie, ale drzewo i obelisk zniknęły już we mgle. Po chwili marszu mgła stała się tak gęsta, że omal przestał widzieć drogę. Zatrzymał się, bo Arne ostrzegał go przed wchodzeniem we mgłę, ale wyglądało na to, że mgła wpełzła na ścieżkę. Marcus przez chwilę zastanawiał się, czy nie zboczył przez przypadek z drogi, ale było to mało prawdopodobne. Po chwili wahania, zdecydował, że spróbuje przejść przez mgłę. Gdy tylko postąpił krok, poczuł przejmujący chłód oraz wrażenie, że ktoś go obserwuje. Wytężył wzrok i spróbował dojrzeć cokolwiek w otaczającym go mleku, ale nie zobaczył nic podejrzanego. Po kilku krokach wrażenie czyjejś obecności jeszcze się nasiliło. Cień wyrósł przed nim jakby znikąd. Na chwilę tylko odwrócił wzrok, by spojrzeć w bok, a gdy powrócił do patrzenia przed siebie, mroczny kształt już tam był. Marcus nie zdążył zareagować w żaden sposób. Znienacka poczuł silny ból w piersi i coś zimnego rozchodzącego się po całym ciele.

    Ciemność

    Atomy, komórki, organy, serce, płuca, mózg, krew krążąca w żyłach i tętnicach, powietrze wciągane do płuc.

    Światło

    Tym razem tworzenie nowego ciała nie było aż tak szokującym uczuciem, jak za pierwszym razem, ale mimo to wciąż robiło spore wrażenie – wszystkie organy i elementy ciała pojawiają się jakby znikąd, w powietrzu. Marcus znów stał koło czarnego obelisku i uschniętego drzewa, w miejscu, które przed chwilą opuścił. Arne spojrzał na niego z dezaprobatą.

    – Mówiłem, żebyś nie wchodził w gęstą mgłę.

    – I nie wchodziłem. To mgła weszła na drogę i zablokowała mi przejście. Nie miałem innego wyboru!

    – No tak, to rzeczywiście czasami się zdarza. Nie pozostaje nic innego, jak poczekać, aż mgła ustąpi. Chodź, usiądź ze mną, pogadamy sobie. Chyba, że znowu chcesz dać się zabić?

    Marcus nie zamierzał zostać w tym miejscu ani chwili dłużej. Zawrócił do miejsca, w którym po raz pierwszy pojawił się w tym świecie.

    – Hej! Dokąd idziesz? Do miasta nie w tę stronę! –krzyknął za nim Arne. Marcus nawet nie obejrzał się za siebie. Miecz leżał w miejscu, w którym go zostawił. Marcus podniósł ostrze z ziemi i zważył je w ręce. Miecz był zaskakująco lekki. Marcus przerzucił go z prawej ręki do lewej, a następnie z lewej do prawej. Wykonał kilka próbnych zamachów w powietrzu. Nigdy w życiu nie trzymał broni białej w rękach. Jak trudne może być jej użycie? – zastanawiał się. Wystarczy machnąć i trafić w cel, prawda? To nie może być nic trudnego. Ponownie skierował się w stronę miasta, zdeterminowany by załatwić stwory czające się we mgle. Gdy przechodził koło Arnego, ten znów krzyknął:

    – Hej! Skąd wytrzasnąłeś ten miecz?

    – Dostałem go w prezencie od śmierci! – odkrzyknął Marcus, nie zatrzymując się nawet. Do jego uszu dotarło ciche mamrotanie Arnego:

    – Kolejny wariat! – Po chwili mężczyzna jakby przypomniał coś sobie, gdyż znowu krzyknął:

    – Hej! Jeśli uda ci się dotrzeć do miasta, powiedz dziewczynie prowadzącej gospodę, żeby przysłała mi trochę piwa! – Marcus tylko machnął ręką na potwierdzenie, że usłyszał. Po chwili dotarł na miejsce,

    Enjoying the preview?
    Page 1 of 1