Discover millions of ebooks, audiobooks, and so much more with a free trial

Only $11.99/month after trial. Cancel anytime.

Lista Olafa
Lista Olafa
Lista Olafa
Ebook390 pages8 hours

Lista Olafa

Rating: 0 out of 5 stars

()

Read preview

About this ebook

„Twoje życie zmieni maleńka istota” - przepowiednia Emilii, osoby o nadprzyrodzonych właściwościach spełniła się i wywołała wielkie zamieszanie w dotychczas zorganizowanym i szczęśliwym bycie Olafa.

Olaf, czterdziestoletni architekt, znawca mody, dekoratorstwa, miłośnik literatury kobiecej i … naturalnie płci pięknej ma idealne warunki do rozwijania swoich pasji. Miejscem jego ukochanej pracy jest telewizyjny program projektowania wnętrz, zajmujący się przerabianiem domów samotnych kobiet. Niemalże wszystkie bohaterki kolejnych epizodów są niezwykle ciekawymi osobami i łatwo jest ulec ich urokom. Lecz Olaf nie musi starać się o ich względy, gdyż to one pragną go uwieść, zachwycone jego licznymi przymiotami, a szczególnie umiejętnością słuchania kobiecych zwierzeń. Fakt, że bohater powieści jest żonaty, nie odstrasza jego wielbicielek, wręcz odwrotnie, tym bardziej staje się dla nich upragnioną zdobyczą.

Aldona, żona Olafa, po rocznej próbie zaaklimatyzowania się w Warszawie, miejscu zamieszkania męża, uciekła od wielkomiejskiego pośpiechu do Wileni, rodzinnej wsi na Podlasiu, gdzie z zapałem zajmuje się ogrodnictwem, hodowlą kur i owiec oraz ujeżdżaniem ogiera krwi arabskiej. Małżonkowie widują się raz w miesiącu i traktują te spotkania jak dni podróży poślubnej, starając się, aby były najpiękniejsze i najbardziej romantyczne.

W ich dotychczas ułożonym życiu pojawiają się nagłe zmiany. Spełnia się też wróżba Emilii w najmniej przewidywalny sposób. Małą istotą, która całkowicie zmieni życie Olafa okazał się …

Zawirowania życiowe głównego bohatera, jego żony oraz ludzi, którzy od dawna lub dopiero zaczynają być związani z tą niezwykłą krainą jaką jest Podlasie przewijają się przez karty tej lektury. Kolejne losy bohaterów „Listy Olafa” zdradzi nam druga część Podlaskiej Sagi zatytułowanej „Drogi do Wileni”, która ukaże się w 2016 roku!
LanguageJęzyk polski
Publishere-bookowo.pl
Release dateDec 22, 2015
ISBN9788378596202
Lista Olafa

Read more from Beata Gołembiowska

Related to Lista Olafa

Related ebooks

Reviews for Lista Olafa

Rating: 0 out of 5 stars
0 ratings

0 ratings0 reviews

What did you think?

Tap to rate

Review must be at least 10 words

    Book preview

    Lista Olafa - Beata Gołembiowska

    autorstwa.

    Rozdział I

    Głosy: cienkie, grube i pośrednie zlewały się w jeden melanż, wypełniając wnętrze małego salonu. Dwadzieścia kobiet w różnym wieku – aż dziwne, że tyle ich zmieściło się w tak ciasnym pomieszczeniu – w rozleniwionych pozach rozsiadłe na kanapach, krzesłach, podnóżkach, a nawet na podłodze, miały jedną rzecz wspólną, oprócz oczywiście posiadania tej samej płci – wszystkie były samotne: z wyboru, ze zarządzenia losu lub Opatrzności, jak to podkreślały te wierzące. Najstarsza z nich, siedemdziesięcioletnia, przed miesiącem zdecydowała się opuścić męża. Poprosiła o ciszę, – „z racji mojego wieku i doświadczenia" – stanęła na środku pokoju, wyprostowawszy swoją lekko pochyloną, drobną postać ubraną w dystyngowane beże. Jej twarz, poorana zmarszczkami, obramowana śnieżnobiałymi, puszystymi włosami miała niezwykle uroczysty wyraz.

    – Nigdy nie zapomnę wydłużonej miny tego durnia, mojego męża, kiedy oznajmiłam, że mam już dość. W pięćdziesiątą rocznicę ślubu rzuciłam fartuchem o ziemię i wyszłam tak, jak stałam, w szlafroku i kapciach. Biszkopt na tort został w piekarniku, nawet go nie wyjęłam – wzrokiem tryumfatorki obrzuciła wszystkie słuchaczki, a zmarszczki wokół ust pogłębiły się od szerokiego uśmiechu, ukazującego równe, prawdopodobnie sztuczne zęby.

    „Zdobyć się na taki wyczyn pod koniec życia? To bohaterstwo." – Patrzyły na nią z podziwem. Wiedziały z własnego doświadczenia, jak ciężko jest podjąć taką decyzję. A w podeszłym wieku? Po wielu latach małżeństwa? Nie przypuszczały, że jest to w ogóle możliwe.

    – I co, gdzie poszłaś? – Wlepiły w nią zafascynowane oczy.

    – Wróciłam po kilku godzinach spacerowania po parku. Cholernie zmarzłam, a i ludzie gapili się na mnie jak na pomyloną. Następnego dnia miałam atak reumatyzmu, jak nigdy dotąd.

    Chwycił je napad śmiechu. Spodziewały się dramatycznej opowieści, a ona kończy się tak prozaicznie.

    – Mąż się ucieszył?

    – Obraził. Ale kiedy zaczęłam pakować walizki, ocknął się. Krzyczał, że i tak wrócę, że bez niego nie dam sobie rady.

    Ciągnęłaby jeszcze opowiadanie o tym, jak ułożyło się jej nowe życie, samej, bez mężczyzny, ale każda z kobiet aż się paliła, aby podzielić się swoją historią. Przecież po to tu przyszły. Owszem, mogły wysłuchać tych innych, lecz najważniejsze było wyrzucenie nagromadzonych przez lata własnych bólów i rozczarowań, których nie otuliła miłosierna zasłona zapomnienia. Pamiętały wszystkie, nawet najdrobniejsze sprzeczki, kłótnie, obraźliwe słowa. Zaczęły wykrzykiwać jedna przez drugą. Musiały maksymalnie wykorzystać to spotkanie, starannie mailowo planowane.

    – Cicho, baby. Ja pierwsza mówię, bo to ja założyłam bloga „Samotne, ale nie w sieci"... – Basia wstała, obciągając na szerokich biodrach niezwykle krótką miniówę. Zachwiała się w czarnych szpilkach, wbitych na zgrabne nogi o mocnych łydkach. Czarny, przylegający do ciała T-shirt, uwydatniał szerokie, umięśnione ramiona. Emanowała z niej siła, niemalże męska. Ta kobieta prawdopodobnie szła w życiu szeroką drogą, nie oglądając się za siebie czy na boki. Niejedna z obecnych patrzyła z podziwem, obiecując sobie w duchu brać z niej przykład.

    – Pozbyłyśmy się facetów nie po to, aby płakać i oglądać się za portkami. Tylko my możemy zapewnić sobie szczęście. Piję za wszystkie baby, które wydostały się z sieci męskich macek! – uniosła kieliszek, a inne uczyniły to samo.

    – A teraz niech każda się przedstawi i opowie, jak to się stało, że wybrała samotność.

    W milczeniu słuchały kolejnych opowieści, czasami któraś pociągnęła nosem lub otarła łzę. Były to niewesołe historie, chociaż starały się podejść do nich z humorem. Przewijały się w nich awantury, niekończące się raczej rękoczynami – to już nie te czasy, kiedy kobiety potulnie znoszą przemoc fizyczną. Ta werbalna potrafi czynić o wiele większe spustoszenia. Na to najbardziej się skarżyły. Żyły pod jednym dachem z tak zwanymi najbliższymi osobami, a niezmiernie rzadko lub nigdy nie słyszały miłych, ciepłych słów. W chwilach kryzysów, kiedy potrzebowały przytulenia, pogłaskania po głowie i kilku komplementów były „pocieszane maksymami – „nie histeryzuj, „powinnaś pójść do psychiatry, – a najbardziej nienawidziły zdań zaczynających się od słów: „ty zawsze.

    U Danki drgały nerwowo usta podczas opowiadania o wiecznie marudzącym, niezadowolonym mężu, któremu do długiej listy wad dołączyła alkoholizm i niewierność.

    – Po kilku latach znoszenie skoków w bok, mając zawsze nadzieję, że tym razem będzie to ostatni, straciłam cierpliwość i postanowiłam się odegrać. Znalazłam sobie kochanka, niestety tak brzydkiego, że musiałam się upijać, aby się z nim przespać. I tak wpadłam w nałóg, a mój mąż nie okazał cienia zazdrości. Po prostu mu nie zależało – głos opowiadającej załamał się przy ostatnich słowach.

    Ciche chichoty, wywołane zabawną historią umilkły. Spoglądały na młodą kobietę z sympatią, a potem otoczyły ją kołem i jedna przez drugą zaczęły pocieszać. Nie miały już ochoty na zwierzenia. Wszystkim zrobiło się niezmiernie smutno i pewnie dołączyłyby się do pochlipywań Danki, gdyby nie Baśka, która czuwała nad przebiegiem spotkania. Rzuciła hasło wypicia wina, a potem włączyła telewizor.

    – Słuchajcie, co będziemy płakać. Było, minęło, a teraz przed nami nowa era. Obejrzymy program o dekoracji wnętrz Dagi Pokus. To już trzeci odcinek zupełnie nowego cyklu. Widziałam te dwa, mówię wam, super, jakby dla nas. Przerabia domy samotnych kobiet.

    – Taka filantropka? Poprzedni program miała o upośledzonych dzieciach. Urządzała dla nich pokoje. – Danka opanowała się już zupełnie i z przyjemnością włączyła się do rozmowy. Dekorowanie było jej pasją.

    – Coś ty. Takie baby jak ta Daga robią coś dla innych tylko dla rozgłosu, a nie z serca.

    – Cicho, potem pogadamy. Zaczyna się.

    Posłusznie zamilkły i zaciekawione wpatrzyły się w ekran. Rozległa się dynamiczna muzyczka i na ogromnej tęczy zjechała postawna kobieta około sześćdziesiątki, ubrana w niezwykle barwne, powiewne szaty. W radosnym geście rozpostarła ramiona, pomiędzy którymi pojawiła się nazwa – HokusPokusDagaShow.

    – Ona tak się nazywa.

    – Hokuspokus? – zażartowała jedna z kobiet.

    – Tylko Pokus. Dagmara Pokus. Może to ksywa?

    Z wytężoną uwagą śledziły, jak Dagmara Pokus weszła do bardzo zniszczonego domu i zaczęła prezentować wnętrze, podkreślając brzydotę i beznadziejne urządzenie, co z pewnością nie było miłe dla właścicielki, która drepcząc obok, próbowała się tłumaczyć zająkliwym głosem, że to z braku pieniędzy i czasu jest tak źle. W międzyczasie ekipa programu wnosiła różne narzędzia, drabiny, puszki z farbami. Do Dagmary podszedł szczupły, średniego wzrostu mężczyzna, schwycił ją za rękę i pociągnął do jednego z pokoi. Reszta osób zaczęła przesuwać meble i przykrywać je plastikową folią.

    – Ja tego faceta znam! – wykrzyknęła Roma, niska szatynka o długich, prostych włosach i woskowo białej cerze. – Poznałam go…

    – Nie przeszkadzaj, potem opowiesz – kobiety zaprotestowały chórem.

    Roma posłusznie nie odezwała się podczas całego programu, udając zainteresowanie tym, co się działo. Ale naprawdę śledziła tylko jego – mężczyznę, tak niedawno poznanego. Nie mogła oderwać wzroku, zauważyła tyle szczegółów, które podczas pierwszego spotkania uszły jej uwadze. Chociażby chód, męski, energiczny, a jednocześnie trochę koci, tak jakby stąpał na palcach. Śmiesznie gestykulował, zamaszyście, szeroko rozkładając ramiona. Jego uśmiech był szczery, chwilami może ironiczny, szczególnie gdy zwracał się do szefowej. Roma niecierpliwie wyglądała końca odcinka i kiedy wreszcie nastał, poderwała się z fotela.

    – No to słuchajcie. Ten facet, który cały czas jest z Dagą…

    – Co ty w nim widzisz? Z wyglądu nic specjalnego.

    – Pozory mylą. Mówię wam, kompletnie mnie poraził.

    – Tak dobrze go znasz?

    – Gdzie tam. Widziałam go zaledwie raz, u koleżanki. To u niej był program tej wariatki, no i zajrzałam z ciekawości. Akurat dom był prawie pusty, bo ekipa wybrała się na lunch. Został w nim tylko Olaf – tak mu na imię. Od razu przeszliśmy na „ty", a potem spojrzał na mnie tak jakoś szczególnie, aż ciepło mi się zrobiło. Zachęcona zaczęłam go wypytywać o program.

    – I co, zarzucił cię plotkami? Tacy z mediów to mają gadane.

    – Nie, prawie nic nie mówił. Potem zdałam sobie z tego sprawę. On głównie słuchał.

    Roma na chwilę przymknęła oczy i znieruchomiała. Starała się odtworzyć w pamięci tę scenę.

    Weszła swobodnie do dobrze znanego pokoju, spodziewając się zastać tłum ludzi, a tymczasem był tam jedynie on. Długo nie zauważał jej obecności, mogła więc dobrze mu się przypatrzeć. Był pochylony nad starą ramą, dlatego dostrzegła tylko jego profil, zasłonięty częściowo spadającymi na oczy pasmami ciemno–blond włosów, w których gdzieniegdzie prześwitywały srebrne nitki. Jedną ręką przytrzymywał ramę, a drugą wcierał w nią jakiś brunatny płyn, który czerpał z plastykowego pojemnika. Jego ruchy były spokojne, rozważne. Mężczyzna nagle odwrócił się i spojrzał prosto na nią. Zmarszczył szerokie, zrośnięte nad nosem brwi, ale nie w gniewie, tylko… No właśnie, skąd przyszło jej wtedy do głowy, że to spojrzenie oznaczało coś więcej niż tylko zwykłą ciekawość? Jego piwne oczy wydawały się zbyt duże w szczupłej twarzy. Ich spojrzenie zdawało się mówić: – „kto ty jesteś, taka ładna? To nie przypadek, że się spotykamy." A potem wywiązała się między nimi rozmowa, z pozoru nic nie znacząca. Przedłużała ją, wymyślając na siłę pytania dotyczące jego pracy, a on udzielał krótkich i rzeczowych odpowiedzi. Dopiero po wyjściu z domu przyjaciółki zorientowała się, że powiedziała temu obcemu mężczyźnie niemalże wszystko, co chciała kiedyś przekazać mężowi. A przecież Olaf o nic nie pytał.

    – On słuchał – powiedziała cicho, jakby do siebie, a nie do otaczających ją kobiet. Spojrzały po sobie z niedowierzaniem. Mężczyzna, który potrafi słuchać? Dotychczas nie spotkały takiego.

    – A może jest gejem?

    – Ma żonę. Zauważyłam obrączkę – westchnęła ciężko, unikając badawczych, trochę szyderczych spojrzeń nowych znajomych.

    „Zadurzyłaś się w żonatym facecie, ty głupia" – zdawały się mówić.

    „Nie, nie jestem zakochana. A może jednak? To wtedy, kiedy wypowiedział te dwa słowa."

    Podała mu rękę na pożegnanie, a on przytrzymał ją dłużej, niż wypadało. Oblała się rumieńcem i szybko wyszła z pokoju, niemalże uciekła. Czy dwa słowa mogą zmienić tak wiele?

    „Jesteś piękna" – dawno, nawet w marzeniach zrezygnowała z miłości, a tu tak nagle, jedynie dwa słowa …

    Spotkanie dobiegało końca. Kobiety już prawie wszystko wiedziały o sobie, a w szczególności o swoich związkach. Opisały byłych partnerów w jednoznaczny sposób: łotry, wygodnisie, egoiści, szubrawcy, pozbawieni odrobiny ludzkich odruchów. Prawie żadna nie przyznała, że po części rozpad małżeński był z jej winy. Nagadały się i nagle zapadła cisza. Czy to alkohol, wypity w dużych ilościach, był temu winien, że ciężko opadły na fotele i kanapy i ponuro zapatrzyły się przed siebie, myśląc o powrocie do domu, w którym nikt ich nie zapyta – „jak ci minął dzień?"

    1.

    Dagmara otworzyła drzwi nowego, szmaragdowego bmw i ogarnęło ją to samo uczucie radości jak wtedy, kiedy czyniła to po raz pierwszy. Z przyjemnością i dumą obserwowała zatrzymujących się przychodniów. Mężczyźni obrzucali pożądliwymi spojrzeniami lśniącą karoserię, omijając ją obojętnym, a wręcz wrogim wzrokiem.

    „Po co babie taki samochód?" – zdawał się mówić.

    Kobiety czyniły odwrotnie. Nie zwracając uwagi na auto, chłonęły każdy szczegół ekstrawaganckiego ubioru Dagi; luźnej, jedwabnej sukienki z wymalowaną wielką papugą, kapelusza z czarnego welwetu otaczającego głowę ścisłą obręczą zakończoną fantazyjnym, jaskrawo–pomarańczowym kwiatem. Niejedna kończyła oględziny wykrzykując: – „ach to ta od programu!" Niektóre z dziką satysfakcją zauważały, że gwiazda roztyła się ostatnio i pewnie stąd te luźne szaty. Jej twarz też się postarzała i nawet mistrzowsko wykonany makijaż nie mógł zakryć zmarszczek.

    A potem podchodziły z prośbą o autograf i Daga chętnie je rozdawała. Lubiła być zauważona. Wsiadła do pachnącego nowością wnętrza, zapięła lśniący pas i ruszyła, żegnana zazdrosnymi lub pełnymi podziwu spojrzeniami. Powoli jechała przez osiedle Kabaty. Wprowadziła się tutaj kilka lat temu i nigdy nie żałowała decyzji. Obszerne mieszkanie na ostatnim piętrze z wyjściem na taras i z widokiem na Las Kabacki było jej oazą spokoju, przystanią, do której z ulgą wracała po całodziennej gonitwie. Zajechała do podziemnego garażu, starannie parkując Titanica: tak nazwała samochód, na przekór zabobonnym ostrzeżeniom przed słynnym imiennikiem, z którym wiadomo, co się stało.

    – Samochód to nie statek – odparowywała.

    Kupiła go w momencie, kiedy zdawało się jej, że rzeczywiście utonie w morzu rozpaczy. To wtedy Tomek ją zostawił i robiła wszystko, żeby się pocieszyć. Zobaczyła samochód w katalogu i bez zastanowienia zamówiła u dealera. Nie mogła doczekać się telefonu z radosną nowiną, że już jest! Stan upojnego oczekiwania pomagał zapomnieć o obecnej sytuacji. Kiedy w salonie bmw wreszcie ujrzała auto, serce zabiło jej podobnie jak przy pierwszym pocałunku z Tomaszem.

    – Jaki piękny! I ten kolor, po prostu bajka! Mój cudny Titanic! – wykrzyknęła na głos i podskoczyła z radości jak mała dziewczynka.

    – Nie boi się pani tej nazwy? – Sprzedawcę rozśmieszyła jej reakcja.

    – Jestem obecnie na dnie morza, mogę wyłącznie wypłynąć na powierzchnię i ten samochód mi w tym pomoże!

    I tak rzeczywiście się stało. Od tego momentu przestała łykać środki uspakajające, zaczęła lepiej spać i życie potoczyło się w miarę normalnie, chociaż czasami, szczególnie wieczorem, nachodziły ją momenty załamań.

    *

    Dagmara wjechała windą na czwarte piętro i wyciągnęła klucze z jaskrawożółtej torebki.

    – Mam cię! – usłyszała niski, męski głos i jakieś ręce zasłoniły jej twarz.

    – Aaa! – wydała z siebie przeraźliwy okrzyk, starając się wyrwać napastnikowi.

    Usłyszała śmiech. Odwróciła się i zobaczyła Olafa.

    – Aleś mnie nastraszył. Co tu robisz?

    – Zapomniałaś, zorganizowana kobieto, że mieliśmy się spotkać dziś o piątej? Czekam na ciebie już od godziny.

    – O Boże, rzeczywiście. Ale dlaczego nie zadzwoniłeś?

    – Na szczęście miałem przy sobie książkę, a w biurze powiedzieli mi, że pojechałaś do domu. Cierpliwie czekałem na boginię i otóż i ona. Czas zaostrza tylko apetyt. Przez tę całą godzinę wyobrażałem sobie, jak będziesz ubrana, uczesana, jak…

    – I co, rozczarowałeś się? – Dagmara kokieteryjnie wykonała półobrót, przykładając od niechcenia rękę do kapelusza i próbując w ten sposób zwrócić szczególną uwagę na ten element ubioru.

    – Zachwycająca jak zwykle – Olaf obrzucił ją spojrzeniem znawcy. – Ten kapelusz, gdzieś go kupiła? A suknia? O sandałki już nie pytam.

    Dagmara otworzyła drzwi i wprowadzając gościa do wnętrza, trajkotała z upodobaniem, w jakich sklepach nabyła wszystkie części garderoby. Olaf przysłuchiwał się w milczeniu, wpatrzony z uśmiechem w kobietę, którą znał od tak dawna. Wiedział, że nic nie wprawi ją w lepszy humor niż kilka pochwał na temat wyglądu.

    „Dlaczegóż więc jej tego nie powiedzieć?" – zwłaszcza, że czekała ich poważna rozmowa i będzie lepiej, gdy Daga zbyt szybko nie straci dobrego samopoczucia. A zresztą lubił ludziom mówić komplementy, szczególnie kobietom, gdyż przyjmowały je z taką wdzięcznością! Wypowiadał je szczerze, gdyż niemalże zawsze potrafił zauważyć coś godnego uwagi.

    – Siadamy? Czego się napijesz? A swoją drogą też wyglądasz niczego sobie. Podoba mi się ta marynarka. Nowa?

    – Może być jakiś sok z wodą i lodem. Cholerny upał. Marynarka to prezent od Aldony. A ty idealnie wpasowałaś się w pogodę z tym tropikalnym kostiumem.

    Dagmara wyszła do kuchni, a on rozsiadł się na kanapie i leniwym spojrzeniem obrzucił wnętrze salonu, które znał niemalże na pamięć, podobnie jak całe mieszkanie.

    – Od lat nic tu nie zmieniłaś.

    – Szewc bez butów chodzi – zaśmiała się, wnosząc na srebrnej tacy dwie wysokie szklanki i dzbanek pełen soku.

    – A jednak je lubię, chociaż nie raz chciałam w nim zmienić to i owo. Szczególnie… kiedy... jak wiesz, wtedy miałam ochotę wyrzucić wszystko i kupić wyłącznie łóżko i stół. – Dagmara nagle spochmurniała i usiadła na kanapie obitej materiałem w tęczowe koła.

    – Coś ty. Ty i Zen? To nie dla twojej bogatej natury – zaśmiał się trochę sztucznie.

    Chciał jak najszybciej zapobiec rozgadaniu Dagmary na temat rozwodu, gdyż to na pewno wprowadziłoby ją w wisielczy nastrój.

    – Tak uważasz? Bogata natura – tego mi jeszcze nikt nie powiedział. – Uśmiech zadowolenia przywrócił na jej do niedawna zasępionej twarzy łagodny, czuły wyraz, odmładzający ją o prawie dziesięć lat.

    – Wiesz, Olaf, nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła. Ten cały show, sława i uznanie nie dają mi tyle radości, co twoja przyjaźń.

    – Zawsze do usług. – Pocałował ją w rękę. – Zaczerwienił się i spuścił wzrok. Poczuł się trochę niekomfortowo. Wyjął z plecaka laptopa i położył na stole.

    – Masz tu całą korespondencję z ostatniego tygodnia. Posortowałem na: beznadziejne, mogą być, dobre, bardzo dobre i super. Trzeba przyznać, że niektóre kobiety przeżyły niesamowite rzeczy.

    – Pokaż te super.

    Pochylili się nad ekranem komputera. Na wyrazistej twarzy Dagmary od razu było widać, czy historia przypadła jej do gustu czy nie.

    – O, ta jest dobra – jaskrawofioletowym paznokciem stuknęła w laptopa.

    – Inne są lepsze, przeczytaj.

    – Nie, tę bierzemy. Lesbijki i geje są na topie. Ludzie masami będą to oglądać. No, już sobie wyobrażam te komentarze – jedne zachwycone, a w innych oplują mnie i obrzucą zgniłymi jajami. Ale najważniejsze, żeby się interesowali, bez znaczenia, w jaki sposób. To zwiększa oglądalność, która ostatnio drastycznie spadła. – Usta Dagmary wygięły się w żałosną podkówkę jak u małego dziecka tuż przed wybuchem płaczu. Ostre, ostrzegawcze spojrzenie Olafa przywróciło ją do równowagi.

    – Aha, willa jest z lat siedemdziesiątych – kontynuowała z udawaną swobodą, walcząc z nieposłusznymi łzami spływającymi powoli po upudrowanych policzkach. – O tu, zobacz, pisze, że ma olbrzymią łazienkę.

    – Dziwne jak na gierkowską epokę. A więc urządzi się tej kobiecie łazienkę, ale na dwie osoby. Może nawiąże jakiś romans? Zaraz, a może ma już kogoś? Nie pisze o tym? – końcowe dwa zdania wymówiła już normalnie, bez tak ostatnio częstego rozczulanie się nad sobą.

    – Niestety nie.

    – No, jeśli jest sama to można by ogłosić, że czeka na miłość, tym razem zgodną z jej orientacją, którą całe życie musiała ukrywać. Widziałam taką fantastyczną łazienkę w Elle Decor. Trochę się przerobi, podpyta tę Romę, jakie kolory najlepiej lubi, rzuci się hasło: – „szukam miłości, tym razem prawdziwej", albo…

    – Kobieto mego życia, gdzie jesteś? – wtrącił Olaf trochę ironicznie.

    – O, to nawet lepsze. Ale hasło to sprawa drugorzędna. Trzeba się skontaktować z tą babką i przedstawić jej pomysł. Daję ci na to tydzień.

    – Jak zwykle projekt na wczoraj.

    – Jak zwykle wywiążesz się znakomicie. I za to cię cenię. Za talent.

    – Tylko za to?

    Trochę melancholijnie spojrzała na niego i pokiwała głową.

    – Po co mam ci prawić komplementy? Było, minęło. Może i dobrze, jestem dla ciebie za stara.

    – Och, od razu za stara. Kobieta jest jak dobre wino. A ty, przyznaję, jesteś tym dobrze wysezonowanym. Cheval Blanc, rocznik tysiąc dziewięćset pięćdziesiąty drugi.

    Dagmara pokraśniała z zadowolenia. Takiego komplementu jeszcze nie słyszała. Ten mężczyzna zadziwiał ją na każdym kroku. Ponownie nalała do szklanki wody z sokiem, wpatrując się z zamyśleniem w kostkę lodu wypływającą na powierzchnię.

    „Jest jak ja samotna, z pozoru zimna i trzymająca się twardo, ale z czasem coraz bardziej topniejąca, aż przyjdzie czas, kiedy już i z niej i z mojej zaciętości nic nie zostanie. Zacznę wtedy…"

    Zacisnęła mocno dłoń obejmującą szkło i całą siłą woli zatrzymała myśl, nie pozwalając jej się rozwinąć. Wiedziała aż nadto dobrze, że tego typu rozważania trzeba zabijać w zalążku.

    2.

    Witam Pani Romo,

    Przyznaję, że po przeczytaniu Pani listu byłem bardzo wzruszony. Udawanie przez lata kogoś, kim się nie jest, musi być okropne. Nareszcie ma Pani to za sobą. Cieszę się, że poznam Panią właśnie w tym momencie życia, kiedy uzyskała Pani wolność. Wczoraj rozmawiałem z Dagmarą Pokus i mam dobrą wiadomość. Z dwustu propozycji, które nadesłano do naszego biura, Pani oferta została wybrana. Gratulacje!

    Po wnikliwym zapoznaniu się z Pani historią podjęliśmy decyzję o przebudowie łazienki w Pani domu. Przez najbliższy tydzień będę pracował nad projektem. W związku z tym pragnąłbym Panią spotkać możliwie jak najszybciej, aby omówić szczegóły wystroju nowego pomieszczenia.

    Proszę o przesłanie dokładnych wymiarów i planu łazienki.

    Pozdrawiam serdecznie

    Olaf Popiel – kierownik artystyczny HokusPokusDagaShow

    „W związku z tym pragnąłbym Panią spotkać możliwie jak najszybciej, aby omówić szczegóły przebudowy nowego pomieszczenia."– Roma wlepiła wzrok w ekran komputera, czytając jeszcze raz ostatnie zdanie, jakby nie dowierzała swoim oczom.

    – Oliwia, cudownie! Zostałam wybrana!

    – Co się stało? – Oliwia weszła do pokoju matki.

    – Czytaj – Roma wskazała na maila od Olafa.

    Oliwia przebiegła oczami treść listu. Jej twarz, niemalże kopia matczynej, nagle spochmurniała.

    – Mam nadzieję, że nie opowiedziałaś, jak było i jest naprawdę?

    – To jest wyłącznie nasza tajemnica. Nie bój się – Roma przytuliła córkę. Dziewczyna pozwoliła się trzymać w uścisku, lecz nie potrafiła się rozluźnić. Roma to wyczuła.

    – No już dobrze. To było dawno temu. Nie myślmy o tym.

    – Masz rację – Oliwia wyswobodziła się z objęć Romy, na pozór spokojna. Tylko jej błyszczące, trochę załzawione oczy świadczyły o przed chwilą przebytym wzruszeniu.

    – Powiedz lepiej, coś ty nakłamała, żebym cię nie wsypała, kiedy ten facet przyjdzie. A w ogóle do czego ci to potrzebne? – delikatne, jak pomalowane cienkim pędzelkiem czarne brwi Oliwi uniosły się na białym czole w nieme znaki zapytania.

    – Nie martw się. To nic groźnego. Po prostu chciałam coś zmienić w domu, a nie mam na to kasy. Wymyśliłam, że jestem lesbijką i mąż mnie opuścił.

    – Czyś ty oszalała?! – Duże, szare oczy Oliwi aż poczerniały z wściekłości. – Przecież to pójdzie na całą Polskę. A na uczelni będę miała kompletny obciach. Matka – lesba. Wszyscy będą mnie podejrzewać o to samo. Jak mogłaś mi coś takiego zrobić?

    – Nie pomyślałam o tym. Przepraszam – Roma spojrzała na córkę błagalnym wzrokiem.

    – Możesz to odwołać?

    – Spotkam się z Olafem i z nim pogadam. Albo, może na czas programu zmienię imię i nazwisko? Nikt się nie domyśli, że jestem twoją matką. Przecież jeszcze żadna koleżanka z uniwerku cię nie odwiedziła.

    – Ty masz dobrze, pracujesz w domu, masz trzy kumpele na krzyż. A ja? Wchodzę w nowe układy. Dlaczego ci tak zależy na tym programie?

    – Podoba mi się Olaf.

    Na delikatnej twarzy dziewczyny wystąpił rumieniec, wydatne usta wykrzywiły się w grymasie. Jej tak ładna twarz stała się w jednej chwili odpychająca.

    – Może lepiej, abyś była lesbijką. Chcesz wprowadzić do tego domu faceta? No to wtedy ja się wynoszę. – Obrzuciła matkę pełnym nienawiści spojrzeniem i wyszła trzaskając drzwiami.

    Ta rozmowa nie powinna wzburzyć Romy, gdyż przez ostatni rok bardzo rzadko potrafiła normalnie rozmawiać z córką. Lecz tym razem został poruszony temat od wielu lat pozornie zapomniany.

    „Muszę pomyśleć o sobie. Przecież już tak niezmiernie długo jestem sama. Najlepszy okres życia poświęciłam wyłącznie dziecku."

    Witam Panie Olafie,

    Siadła do pisania listu, nie myśląc o córce.

    „Trzeba z tym raz na zawsze skończyć. Zamknąć stary rozdział, jak zamyka się skrzynię z niepotrzebnymi ubraniami."

    Dziękuję za maila. Ogromnie się ucieszyłam z takiego wyróżnienia. Możemy się spotkać jeszcze w tym tygodniu? Piątek wieczór, siódma?

    W załączniku znajdzie pan dokładny plan łazienki. Willa nic się nie zmieniła od czasu budowy, więc może pan sobie wyobrazić, jak wygląda. A łazienka jest najgorsza ze wszystkich pomieszczeń.

    Mój numer komórki i adres….

    Roma na moment przestała pisać. Podając namiary, poczuła się już związana z tym mężczyzną.

    „Czy dobrze robię? Może Oliwia ma rację?" – ogarnął ją nagły niepokój.

    3.

    – Kochani, zebraliśmy się po to, by omówić nowy projekt – Dagmara rzuciła specyficzne spojrzenie, które zawsze przybierało uroczysty charakter, kiedy miała coś zaanonsować podwładnym, tym razem zgromadzonym wokół dużego stołu w jednym z pomieszczeń studia.

    – Będzie to łazienka. Na dwie osoby. Urządzimy ją tak; narożna wanna, prawdopodobnie jacuzzi, obszerna kabina prysznicowa, dwie umywalki, wieszak z podgrzewaczem na ręczniki, no i oczywiście ubikacja z bidetem, pewnie oddzielona ścianką działową, a może tylko parawanem. Olaf pokaże wam plany i wstępny rysunek. Kolory i szczegóły wykończenia zostaną przedyskutowane z właścicielką już jutro.

    – Co to za babka? Dlaczego właśnie ona? – posypały się pytania.

    – Nazywa się Roma Głowacka. Mieszka w dosyć obskurnej willi na Bielanach. Mąż opuścił ją stosunkowo niedawno, kiedy mu powiedziała, że jest lesbijką.

    – Oj, czuję, że posypią się maile z atakami. – Aniela, malarka, spojrzała po zebranych, a na jej twarzy widać było wyraz dezaprobaty.

    – I o to chodzi! Program nabiera rumieńców, gdy są jakiś reakcje!

    Piotrek, Szymek, Aniela i Olaf – członkowie ekipy DagaShow spojrzeli po sobie porozumiewawczo. Wiedzieli, że Daga stara się zdobyć publiczność za wszelką cenę.

    Olaf otworzył laptopa, podłączył go do drukarki i po chwili wręczył każdemu po kopi planu i szkicu łazienki.

    – No, niezły. Masz łeb do projektowania. – Aniela przesłała uśmiech Olafowi. – Świetny pomysł z tym artystycznym szkłem na kabinę.

    – Projekt jest w porządku. Trzeba będzie jeszcze przedyskutować drobne szczegóły, ale to już po spotkaniu z właścicielką. Spotykamy się w poniedziałek, kiedy Olaf już będzie po wywiadzie z Romą. Lecę. – Dagmara pospiesznie pakowała notes i komórkę do torebki, nerwowo zasuwała zamek, jakby zamierzała uciec przed nadchodzącym niebezpieczeństwem. Zdecydowanym ruchem zarzuciła torbę na ramię i po chwili stukot jej szpilek rozległ się głośnym echem po korytarzu.

    Olaf skierował kroki na pobliski parking, gdzie stała jego dosyć wysłużona honda. Wsiadł do samochodu i ruszył w stronę Pragi – Północ. Na szczęście nie było jeszcze korków i w miarę szybko jechał Aleją Solidarności. Szosa żarzyła się białością południowego słońca, krajobraz centrum został za nim w tyle i zaczęła pojawiać się swojska zabudowa Pragi, złożona z mieszaniny starych, rozsypujących się kamienic i tych odnowionych, nie do poznania urodziwych. Twarz Olafa rozjaśniła się na ich widok. Kochał tę dzielnicę.

    Wszedł do bramy zatęchłej od wilgoci i moczu miejscowych pijaczków. Po zniszczonych schodach wbiegł na trzecie piętro. Na ostatnim stopniu siedział skulony mężczyzna, trzymający butelkę taniego wina. Olaf pochylił się nad pijakiem i potrącił go lekko.

    – Może tak do domu, panie Żurek?

    Mężczyzna drgnął i podniósł głowę, ukazując obrzękłą, niezwykle szpetną twarz.

    – Stara da po mordzie. Posiedzę, nie będę nikomu przeszkadzać.

    Olaf wszedł do mieszkania i po chwili wyniósł koc i małą poduszkę. Podał ją pijakowi.

    – Bóg zapłać – mężczyzna pociągnął nosem, jakby miał zamiar się rozpłakać. – Jest pan dobrym człowiekiem.

    Olaf nie usłyszał ostatnich słów. Zamknął drzwi na dwa zamki i ciemnym korytarzem wszedł do obszernego salonu. Położył torbę z laptopem na dużym stole o masywnym blacie i rzeźbionych nogach. Poszedł do kuchni, wyjął z lodówki wczorajszą zupę. Nie chciało mu się jej odgrzewać w tym upale. Nalał

    Enjoying the preview?
    Page 1 of 1